Święta
Ona czuła już świąt czas,
on zaś nocą zwiedzał las.
Codzień miał marzenie jedno,
by tam zostać całą wieczność.
By zdobić swym ciałem jedno z drzew,
jak bombka zdobi choinki krzew.
Tak, marzył by zawisnąć tam na wieki,
chciał już zamknąć swe powieki.
Ona wiedziała że coś się działo.
Widziała że on uśmiecha się za mało.
Tylko nie wiedziała co się stało,
dlaczego jemu żyć się odechciało.
W wigilię, w ten radości czas,
on nie świętował, pierwszy raz.
Nie miał z kim, czego nikt nie wiedział.
Lecz dlaczego nikomu nie powiedział?
Czemu nie powiedział, że życie tak go zraniło? Czemu nie powiedział, że życie rodziców go pozbawiło?
Czemu o wypadku nie powiedział? Czemu w kącie cicho siedział?
Dziewczyna wyszła - grubo po północy.
Trochę przyćmiewał ją mrok tej nocy.
Lecz odważnie szła przed siebie
by ocalić go - w potrzebie.
Serce jej się zatrzymało,
Gdy spojrzała na jego martwe ciało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top