Miłość w rytmie cappucino
Kiedy Lena otworzyła oczy, słońce już dawno przebiło się przez zasłony, malując na ścianach jej mieszkania złote refleksy. Miała zamiar wstać wcześniej, ale jak zwykle nie doceniła swojej miłości do drzemek. Z westchnieniem sięgnęła po telefon. 8:47. Osiem minut na zebranie się do wyjścia.
- Świetnie - mruknęła do siebie, zrywając się z łóżka.
W biegu wciągnęła na siebie dżinsy, luźny sweter i adidasy. Włosy zebrała w niedbały kok, a makijaż ograniczyła do kilku ruchów tuszem do rzęs. To miało być zwyczajne środowe przedpołudnie w jej ulubionej kawiarni „Mleczna Chmura", gdzie pracowała jako baristka.
Mimo że była spóźniona, nie mogła sobie odmówić jeszcze jednej rzeczy.
- Kici, kici, kici... - Lena przykucnęła przy legowisku swojego kota, Tofu. Puchaty biały kot spojrzał na nią znudzonym wzrokiem, po czym leniwie ziewnął.
- No tak, wcale nie jesteś ze mną związany emocjonalnie - mruknęła, drapiąc go za uchem. - Muszę lecieć. Bądź grzeczny.
Nie czekając na jego reakcję, wybiegła z mieszkania.
***
- Jesteś spóźniona - oznajmiła z satysfakcją Kasia, współwłaścicielka kawiarni, krzyżując ręce na piersi.
- Osiem minut! - broniła się Lena, przechodząc za ladę.
- A wiesz, co się wydarzyło w tym czasie? Przystojniak. Przyszedł. Sam. Zamówił cappuccino.
Lena przewróciła oczami.
- Ludzie codziennie zamawiają cappuccino, Kasia.
- Ale on zamówił je od ciebie.
Lena uniosła brwi.
- Co?
- Tak. Powiedział, że wróci, bo chce, żebyś ty zrobiła mu kawę.
- To jakiś fetyszysta od latte artu?
- Albo po prostu chce cię poznać.
Lena przewróciła oczami i zajęła się pracą. Do południa przez kawiarnię przewinęło się mnóstwo klientów, ale żadnego „przystojniaka" nie zauważyła.
Dopóki...
- Cześć.
Głos był głęboki, ciepły i miał w sobie coś znajomego. Podniosła wzrok i... zatrzymała się w pół ruchu.
Przed nią stał chłopak, którego znała.
A raczej znała... kiedyś.
- Maks?! - wykrztusiła.
- Miło cię widzieć, Lena - powiedział z uśmiechem, opierając się o ladę.
Był jeszcze przystojniejszy niż w liceum. Wysoki, opalony, z lekko zmierzwionymi ciemnobrązowymi włosami i tymi samymi bursztynowymi oczami, które kiedyś sprawiały, że traciła zdolność logicznego myślenia.
- To ty zamówiłeś cappuccino? - zapytała, próbując się opanować.
- Zgadza się. Masz ochotę na małe wspominki przy kawie?
Serce podskoczyło jej do gardła. Maks. Jej pierwsza miłość. Jej pierwsze złamane serce.
I teraz wrócił.
***
Lena usiadła naprzeciwko niego, nerwowo mieszając swoją kawę.
- Co tu robisz? Myślałam, że wyjechałeś na stałe do Londynu.
- Wróciłem. Przynajmniej na jakiś czas.
- Aż tak tęskniłeś za naszymi goframi? - rzuciła żartobliwie.
Maks zaśmiał się, ale jego oczy pozostawały poważne.
- Tęskniłem za czymś innym.
Lena poczuła, jak ciepło rozlewa się po jej twarzy.
- Po sześciu latach sobie o mnie przypomniałeś?
- Nigdy o tobie nie zapomniałem, Lena.
Patrzyła na niego, niepewna, czy to jest ten moment, w którym powinna się śmiać, czy uciekać.
- Wiesz, że mnie wtedy zraniłeś - powiedziała w końcu.
Maks skinął głową.
- Wiem. I żałuję.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Wzięła głęboki oddech.
- Więc co teraz?
Maks spojrzał na nią uważnie.
- Może zaczniemy od kawy?
Lena uśmiechnęła się lekko.
- Masz szczęście, że robienie kawy to moja specjalność.
I choć nie miała pojęcia, dokąd to wszystko prowadzi, wiedziała jedno.
To cappuccino smakowało inaczej niż zwykle.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top