List bez nadawcy
Lissa wróciła do mieszkania, zrzucając płaszcz na krzesło. Była zmęczona - walentynkowe dekoracje w kawiarni, gdzie pracowała, przypominały jej tylko o samotności. Otworzyła skrzynkę na listy, choć nie spodziewała się niczego poza ulotkami. Jednak wśród nich znalazła coś innego - kopertę bez znaczka, zapisaną jej imieniem.
Zmarszczyła brwi, otwierając list.
"Droga Lisso,
Zawsze podziwiałem sposób, w jaki uśmiechasz się do klientów, nawet gdy jesteś zmęczona. Widzę, jak nucisz pod nosem, gdy parzysz kawę. Może to głupie, ale twoja obecność rozjaśnia mi dni.
Nie chcę cię przestraszyć ani zawstydzić - po prostu chciałem, żebyś wiedziała, że jesteś kimś naprawdę wyjątkowym.
Szczęśliwych Walentynek.
Twój cichy wielbiciel."
Serce Lissy zabiło szybciej. Rozejrzała się po klatce schodowej, jakby ktoś miał zaraz się ujawnić. Przecież musiała codziennie mijać tę osobę... Ale kto to był?
Z listem w dłoni wróciła do mieszkania, a na jej twarzy, po raz pierwszy tego dnia, pojawił się szczery uśmiech. Może te walentynki nie były takie samotne, jak myślała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top