Baśń o Iskierce
W głębi starego lasu,
gdzie drzewa szepczą do wiatru,
a ziemia pamięta kroki dawnych wędrowców,
wśród mchu i porzuconych liści
narodziła się iskra.
Była mała, niemal niewidoczna.
Migotała nieśmiało,
jakby sama nie była pewna,
czy powinna istnieć.
- Jesteś za słaba - szeptał wiatr,
przelatując między konarami.
- Zgaśniesz przy pierwszym deszczu - chichotały krople,
tańcząc na gałęziach.
- Nie masz siły - mówiła noc,
przyciskając ją ciężarem cienia.
Ale iskra słuchała tylko swojego cichego trzepotu,
drżenia, które było jej sercem.
Chciała jaśnieć,
chciała coś zmienić,
choć nie wiedziała jeszcze jak.
Dni mijały, a ona trwała,
mrugała wśród chłodnych nocy,
skradała się po suchych liściach,
uczyła się, że światło to nie tylko blask,
ale i ciepło.
Aż pewnej nocy, gdy las zanurzył się w gęstym mroku,
gdy nawet gwiazdy ukryły się w obłokach,
a cisza była tak głęboka,
że słychać było tylko oddech ziemi,
iskra dotknęła suchej gałęzi.
Najpierw ostrożnie, niemal niepewnie,
lecz drewno przyjęło jej ciepło,
szeptem, ledwie muśnięciem.
I wtedy stało się coś,
czego sama się nie spodziewała.
Gałąź zapłonęła.
Najpierw delikatnie,
potem odważniej,
aż płomień zatańczył,
zrzucając cienie ze starych drzew,
malując świat w nowych barwach.
Las się rozjaśnił,
noc cofnęła się o krok,
a wiatr, który wcześniej drwił,
zaczął tańczyć wokół ognia,
niosąc jego ciepło dalej i dalej.
Wtedy iskra zrozumiała,
że nigdy nie była za mała.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top