Zaproszenie
Niebieskowłosy wszedł do warsztatu zadowolony i zaczął grzebać w szufladach z rzeczami. Jason uniósł brew i przeniósł na niego spojrzenie.
- Szukasz czegoś? - spytał, a niezadowolony mężczyzna zamknął kolejną szufladę.
- Potrzebuję dzwoneczek - odpowiedział odwracając się do przyjaciela.
- Masz wszystkie na włosach - zwrócił mu uwagę.
- Wiem, ale potrzebuje jeszcze jednego.
- Po co? - Uniósł brew i zobaczył uśmiech Candiego, który mówił sam za siebie. Odetchnął i podszedł do szafy. Otworzył jedną z górnych szuflad i wyciągnął dzwoneczek. - Mógłbyś ją przyprowadzić skoro masz zamiar dłużej się nią bawić.
- Po co? - spytał biorąc przedmiot.
- W końcu jestem twoim przyjacielem, a ty trzymasz ją na dystans.
- Ze względu na Katherine i dobrze o tym wiesz.
- Porozmawiam z nią przed spotkaniem.
- Potrzebuję czegoś jeszcze, żeby móc jej go założyć. - Przeszedł do drugiej półki z wstążkami, a Jason odetchnął głęboko.
- A gdzie będzie go nosić?
- Często chodzi w kitku, więc mogłaby go wiązać na gumce. - Mahoniowowłosy podszedł do niego i wyciągnął czarną wstążkę.
- Ta się nada? - spytał przyglądając się przyjacielowi. Nawet nie wie jak bardzo było widać zmianę jego zachowania. Do tego, do tej pory jej nie zahipnotyzował. Naprawdę pozwalała mu na wszystko na co miał ochotę? Bez tego?!
- Tak. - Uniósł kąciki ust zadowolony.
- Candy, urwałeś temat.
- Nie chcesz, żeby zaczęły się kłócić przy nas. - Przeniósł wzrok na przyjaciela. - Alice jest drapieżna i rzuci się Kat do gardła, gdy ta powie coś nie tak. Jesteś pewien, że rudzielec opanuje emocje?
- Zadbam o to.
- Spytam, kiedy ma czas.
- Candy Pop. - Niebieskowłosy zatrzymał się, gdy usłyszał jego ton. - A jak twoje panowanie nad sobą?
- Czemu cię to tak nagle zainteresowało? - dopytał wracając spojrzeniem do przyjaciela.
- Wcześniej odpuściłem, bo nie sądziłem, że tak długo będziesz się nią bawić.
- Panuje nad tym. - Uniósł kąciki ust.
- Więc nie wbiłeś jej już więcej pazurów?
- Robię to tylko, gdy chce wywołać jej reakcje - odpowiedział i wyszedł.
- Nie wierzę w to co widzę i słyszę - westchnął i wrócił do stołu.
- Widziałeś go? - spytała rudowłosa, obejmując plecy mężczyzny.
- Tak i nadal to dla mnie dziwne.
- Owinęła go sobie wokół palca.
- Candy Pop nie pozwoliłby sobie na to. Raczej daje mu to, czego zawsze pragnął od kobiety.
- Kusi go i rozkłada nogi - westchnęła, a mężczyzna obrócił się do niej.
- Większość tak myśli, ale to nigdy nie było wszystko. - Pogładził ją po policzku. - Dlaczego aż tak ci działa na nerwy?
- Bo zachowuje się jak jego damska wersja - parsknęła. - A widać, że gra.
- A mi wydaje się, że chodzi o co innego. - Złapał jej podbródek i uniósł głowę. - Jest przeciwieństwem ciebie z czasów, gdy się poznaliśmy. - Musnął jej usta. - Tylko my dostrzegamy cień w jej oczach. Nie zapominaj o tym.
- Chce ją tutaj przyprowadzić? - spytała i zobaczyła jak unosi kąciki ust.
- Ja tego chce.
- Dlaczego?
- Bo chce zrozumieć, co dostrzegł w niej Candy.
- Więc chodzi o moje zachowanie?
- Chciałem poprosić, żebyś przez jeden wieczór była na nią obojętna.
- A nie miła? - dopytała.
- Nie. Wystarczy, żebyście się nie pogryzły. Nawet nie musisz się do niej odzywać. - Przytaknęła, a Jason złączył ich usta. - Dziękuję, Katherino.
- Dla ciebie zrobię wszystko - powiedziała cicho, a mężczyzna pogładził ją po policzku.
Alice podciągała się, gdy zobaczyła Logana wchodzącego na salę. Skończyła serię i stanęła na ziemi.
- Jeszcze nie rozgrzana? - spytał stając obok niej.
- Sophie dzwoniła. Rozmawiałam z nią prawie trzydzieści minut przed wejściem - odpowiedziała i zobaczyła wredny uśmiech.
- Chcesz powiedzieć, że mogłem jeszcze leżeć trzydzieści minut w łóżku?
- Skróciłam serię. - Poklepała go po ramieniu i odeszła do torby, żeby założyć buty.
- A jak tam Candy? - Alice uniosła brew i posłała mu pytające spojrzenie. - Jest już środa, a ja nadal nie wiem jak wam się układa po ostatniej sobocie.
- Nic się nie zmieniło - zaśmiała się i zawiązała drugiego buta.
- A ruda, nie miesza?
- Nie ma w co. Powiedziałam, że to sprawa między mną, a nią i lepiej, żeby on się nie mieszał.
- Przyznasz to w końcu? - spytał splatając ręce na piersi. Minęła go bez słowa. - Do tej pory walczyłaś tak tylko o mnie.
- Jestem tego świadoma... I chyba dlatego tak trudno powiedzieć mi to na głos.
- Zależy ci na nim? - spytał podchodząc do niej.
- Skąd mam wiedzieć? Nikomu, nigdy nie zależało na mnie. Nawet nie wiem, co to znaczy - zarzuciła mu i zobaczyła jego niezadowolone spojrzenie. - Przepraszam. - Podeszła i przytuliła się do niego.
- No właśnie - odetchnął obejmując ją.
- Ale z tobą jest inaczej - szepnęła.
- Nie prawda. Najpierw wyżywałaś się na mnie i gnoiłaś za każde zachowanie, które uważałaś za tchórzostwo lub głupie. Później nie ważne, co bym zrobił stawałaś zawsze przede mną na linii ostrzału innych, a później w domu dostawałem zjebe. - Brunetka zaśmiała się na jego słowa. - Skoro stanęłaś przed nim i walczysz o niego, to znaczy, że nie jest ci obojętny.
- Nie jest... - Opuściła głowę. - Gdy budzę się przy nim rano, czuję się dobrze jak nigdy dotąd. Cały świat mógłby spłonąć, a ja miałabym to gdzieś, gdybym była wtedy przy nim. - Popatrzyła na uśmiech przyjaciela i zrobiła niezadowoloną minę. - Nie szczerz się tak. - Walnęła go w pierś i odsunęła się od niego. - Mieliśmy przećwiczyć układ i pozmieniać coś w razie potrzeby. Kwalifikacje są już w weekend.
- Wiem, co chciałem wiedzieć - odpowiedział i podszedł do magnetofonu. Ustawiła się i dała mu znak, że może włączyć muzykę. Chciała wygrać te zawody.
Rozpoczęła swój występ, wcale nie myśląc o nim. Jej myśli krążyły wokół niebieskowłosego. Wykonywała ruchy automatycznie, czując kłębiące się w niej emocję. Czuła ich tyle, że sama nie potrafiła ich określić. Raz czuła się jakby przy nim płonęła, a żar zalewał jej ciało, żeby po chwili poczuć się, jakby tonęła, a cała reszta świata stawała się daleka. Nie rozumiała samej siebie, ani ich. Czuła przy nim więcej, mocniej... Intensywniej. Wszystko co się w niej kryło, przy nim wychodziło na zewnątrz. Chciałaby się tak czuć cały czas. Pozwolić, żeby jej ciało płonęło z rozkoszy, żeby później poczuć się niczym leżąc na tafli jeziora, gdzie cały świat przestawał istnieć.
Patrzyła się na posadzkę, gdy muzyka przestała grać. Wstała i przeniosła wzrok na Logana.
- Jak dla mnie jest idealnie - powiedział z uśmiechem. - Hipnotyzujesz tańcem. Wzroku nie można od ciebie obrócić.
- Dzięki. - Podeszła do niego i przyjęła wodę. - Oby jury zobaczyło to, co ty.
- Zobaczy. Na pewno zostaniesz jedną z dwudziestu tancerek, które będą rywalizować o wygraną. I jeśli nie wygrasz, to znaczy, że tancerka z pierwszego miejsca przekupiła jury. - Alice zaśmiała się.
- Przeleciała całą trójkę, żeby wygrać.
- Dokładnie - zaśmiał się Logan. - A teraz czas na pożywny obiad.
- Znowu nie chciało ci się gotować przed pracą? - spytała siadając i rozwiązując buty.
- Jakoś weny nie miałem, a dawno nie jedliśmy nic razem na mieście.
- To wybieraj miejsce. Wezmę prysznic jak wrócę do domu. - Szatyn uśmiechnął się i zaczął grzebać w telefonie, gdy kobieta przebierała się.
Alice wracała do mieszkania, gdy usłyszała dobrze znany dźwięk. Obróciła się, ale nigdzie nie zobaczyła niebieskich włosów. A mogła by... Ruszyła dalej przed siebie, ale coś nie dawało jej spokoju. Wyciągnęła telefon i zobaczyła smsa. Przeczytała go i obróciła się, jak było napisane. Candy Pop stał kilka kroków za nią. Uniosła kąciki ust i podeszła do niego.
- Czujna jesteś - powiedział z uśmiechem i pocałował na przywitanie.
- W tym mieście nigdy nic nie wiadomo - odpowiedziała i przyjrzała mu się. - Co tu robisz?
- Wiesz... Chciałem wpaść na ciebie jak będziesz wracać z siłowni, ale nie było cię i usłyszałem od miłej recepcjonistki, że wyszłaś z Loganem. - Objął ją w talii i ruszył w stronę jej domu.
- To nadal nie tłumaczy jak mnie znalazłeś.
- Zapisałem sobie jego numer, po tym jak sama wpisałaś go na mój telefon. - Alice zaśmiała się, słysząc jego słowa.
- Skąd ta niespodzianka?
- To już nie można chcieć zaskoczyć dziewczyny? - spytał ze smutną miną. Chciała coś powiedzieć, ale przyciągnął ją do siebie. - Chciałem z tobą o czymś porozmawiać - dodał, a Alice uniosła kąciki ust.
- Chodźmy do mnie.
- Tego nigdy nie odmówię - odpowiedział z uśmiechem, a brunetka poczuła przyjemny dreszcz. Chciała być przy nim jak najdłużej, choć wiedziała, że tym razem nie może zostać na noc.
Candy siedział w sypialni, gdy wyszła spod prysznica. Uniósł kąciki ust na jej widok. Podeszła do niego i od razu została pociągnięta, żeby usiąść okrakiem na nim. Przymknęła oczy czując zęby przy szyi i dłonie, które same odnajdywały drogę tam, gdzie chciały. Jego zimne dłonie paliły jej skórę. Sama złączyła ich usta i po chwili wylądowała na łóżku. Złapała za koszulkę mężczyzny i ściągnęła ją z niego. Jej koszulka też szybko znalazła się na ziemi. Pragnęła tego... Tak bardzo tego pragnęła.
- O czym chciałeś porozmawiać? - spytała wtulona w niego, gdy była już w stanie myśleć. Obrócił głowę w jej stronę.
- Ktoś mnie męczy, żebym wreszcie cię zaprosił do nas.
- Chyba nawet wiem kto - odpowiedziała i zobaczyła jak unosi kąciki ust. Obrócił się i znów znalazł się nad nią.
- Pomyślałem o weekendzie.
- Odpada - powiedziała, a niebieskowłosy spojrzał na nią pytająco. - Nie dlatego, że nie chcę. - Musnęła jego usta. - Mam kwalifikację i znikam w piątek po występie.
- Znikasz? - Uniósł brew. - Poza tym jestem zły. Czemu ja nic o tym nie wiem?
- Bo to tylko kwalifikacje. Pochwaliłabym się, gdy dostałabym się do finału. - Nadal patrzył na nią niezadowolony.
- Logan cię zawozi?
- Lecę samolotem. Zawody są w innym stanie.
- Lecę z tobą.
- Co? - zdziwiła się.
- Lecę z tobą - powtórzył i pocałował ją. - W rekompensatę, że nic o tym nie wiedziałem - dodał.
- Będę tam do niedzieli.
- Będziemy. - Poprawił ją. Alice uniosła kąciki ust i przejechała dłonią po jego piersi.
- A co ze sklepem? Nie musisz być w pracy?
- Nagła sytuacja. Poradzą sobie beze mnie. Chyba, że mnie nie chcesz? - Popatrzył jej prosto w oczy.
- Jest ponad dwieście dziewczyn i wszystkie muszą wystąpić, a nie wiadomo jaka będzie kolejność. - Oplotła jego szyję. - Nie będę nudzić się sama, gdy będziesz przy mnie.
- Zadbam o to, żebyś się nie nudziła. - Złączył ich usta. Miał jej dziś dać dzwoneczek, ale to co powiedziała zmieniło wszystko.
- Ale wypuścisz mnie z łóżka?
- Zastanowię się - odpowiedział z uśmiechem i otarł się o nią, znów ją całując. Brunetka nie pozostawała mu dłużna. Jej ciało, dłonie, oddech... Wszystko pokazywało, że znów go pragnie.
Brunetka związała włosy i przeniosła wzrok na mężczyznę. Szykował się już do wyjścia. Nawet nie wiedziała, kiedy minął cały czas, który mieli.
- Widzimy się dopiero w piątek? - spytał obejmując ją, gdy podeszła.
- Jutro po treningu idę spotkać się z Sophie. - Mężczyzna uniósł lekko brew.
- Trzymasz mnie na dystans od niej, wiesz?
- Jeśli chcesz ją poznać, to możemy o tym pomyśleć po weekendzie. - Musnęła jego usta. - Nie sądziłam, że chcesz.
- Jest twoją siostrą, więc tak. Chyba, że nie wie, że masz chłopaka.
- Zorientowała się - powiedziała unosząc delikatnie kąciki ust. - Ale nie wie, że jest nim mężczyzna od balonika.
- Nie musi wiedzieć, jeśli nie chcesz.
- Pozna cię po głosie - zaśmiała się. - Uwierz, że nic nie ujdzie jej uwadze. - Złączyła ich usta. - Po weekendzie będziesz miał mnie dość.
- Mówisz, że już chcesz się mnie pozbyć? - Złapał ją za pośladek i przycisnął do swoich bioder.
- Raczej wykorzystać - odpowiedziała unosząc kąciki ust.
- Bierz, co chcesz. - Brunetka przemknęła dłońmi po jego plecach i też zacisnęła je lekko na jego pośladkach. Uniosła kąciki ust i odwzajemniła pocałunek. Była ciekawa czy spodoba mu się to, co wymyśliła w między czasie dla nich na sobotni wieczór.
Alice otworzyła drzwi i weszła do pokoju hotelowego rzucając torebkę pod ścianę. Niebieskowłosy niósł dwie, w tym jedną jej. Odłożył je i przytulił brunetkę.
- Dogadzasz nam - mruknął jej do ucha.
- Gdy go rezerwował, myślałam tylko o sobie - odpowiedziała z lekkim uśmiechem
- Więc po co było ci dwuosobowe łóżko? - spytał przymilając się.
- Bo tylko w takich pokojach jest wanna w łazience - odpowiedziała i złapała jego dłonie, które plątały jej brzuch. - Idę pod prysznic, bo lecę z nóg. - Udał, że ją gryzie i puścił. Sam zrzucił buty i usiadł na łóżku, obserwując jak wyciąga rzeczy z torby. Była już chwila po pierwszej, a kwalifikację zaczynały się o ósmej, więc nie było zbyt wiele czasu na odpoczynek. Jemu to nie przeszkadzało. Nie odczuwał takiego zmęczenia jak ludzie, ale ona musiała wypocząć. Będzie miał cały jutrzejszy wieczór, żeby się nią nacieszyć.
Wyszedł z łazienki i zobaczył, że zasnęła zanim zdążył do niej wrócić. Położył się obok i ogarnął jej włosy z twarzy. Katherina miała rację. Była tak zwykła... Nic w rysach jej twarzy nie zwracało uwagi. Ładna, ale niewyróżniająca się. Pełno można było spotkać takich, ale już pierwszego dnia chodziło o co innego. Wtedy spojrzał w jej ciemne oczy i zobaczył cień skryty za ich blaskiem. Zaciekawiło go to, a gdy wpadła cała mokra, wyczuł swoją szansę. Dopiero podczas rozmowy zrozumiał, że to po co przyszła, to był tylko głupi powód, żeby się tam pojawić. Od początku po prostu chciała się do niego zbliżyć. Słyszała dzwonki, ale zbyt krótko, żeby mogły ściągnąć ją do niego. Dlaczego wróciła? Przejęłam kciukiem po jej policzku i złapał dłonią za szyję. Mógłby ją zabić jednym ruchem. Po prostu wbić mocniej palce. Zawahał się i zabrał rękę. Położył się na plecach przenosząc wzrok na sufit. Był w stanie zabić każdą kochankę... Nie zważając na wygląd. Był w stanie zabijać dzieci, nie zważając na wiek. Czemu więc nie mógł tak po prostu zabić Alice? Nadal nie wiedział, czym jest cień w jej oczach. Co go wywołało? Zamknął oczy, ale świadomość, że jest tak blisko, nie dawała mu spokoju. Przekręcił się i znalazł się tuż przy niej. Czy tylko o to mu chodziło?
Dźwięk budzika wyrwał brunetkę ze snu. Chciała sięgnąć po telefon, ale jego ręka była szybsza. Wyłączył budzik i wtulił się w jej plecy.
- Dzień dobry - powiedziała cicho i usłyszała jego mruknięcie. - Jutro będziesz mógł spać do południa - dodała z uniesionymi kącikami ust.
- O ile mi nie uciekniesz, to skorzystam - odpowiedział wtulając nos w jej kark.
- Jutro jestem cała twoja. - Znów mruknął przejeżdżając dłonią po jej boku. Puścił ją i obserwował jak wstaje. Przeszła do łazienki, a on lekko odetchnął. Sam wstał i rozciągnął się. Miał nadzieję, że nie spędzą tam całego dnia.
Otworzył szerzej oczy, gdy wyszła. Miała na sobie czarne, lateksowe body z wycięciami w talii.
- Nie idę tak - powiedziała widząc jego minę.
- Chyba zmarzłabyś - odpowiedział podążając za nią wzrokiem. Wyciągnęła do tego plisowaną spódnice ze skóry i czarne nadkolanowki. Założyła je i przeniosła wzrok na niebieskowłosego. Podeszła do niego, a jego dłonie od razu wjechały pod spódnicę.
- Zdradzić ci sekret? - spytała, gdy mężczyznę podgryzł jej bok.
- Słucham - rzucił napawając się jej ciałem.
- To body rozpina się od dołu. - Candy podniósł wzrok i zobaczył jej uśmiech. - Ale później ogarniesz się w dziesięć minut.
- Wystarczy mi pięć - odpowiedział i wstał, żeby złączyć ich usta.
Alice skończyła dobierać warkocza na czubku głowy i zebrała włosy z dołu, związując je w kitka. W tym momencie poczuła dłonie mężczyzny na tali, którego odbicie pojawiło się za nią.
- Gotowy? - spytała i zobaczyła jego uśmiech.
- Ty nie jesteś jeszcze gotowa - odpowiedział, a ona spojrzała na niego pytająco. - Czegoś ci brakuje - rzucił i odszedł do torby. Wrócił z małym, błękitnym pudełkiem. Brunetka wzięła je i otworzyła. Zaczęła się śmiać pod nosem i spojrzała na niebieskowłosego, który najwidoczniej nie był zadowolony z jej reakcji.
- Candy... - Wyciągnęła go i odłożyła pudełko. - Zawiążesz mi go na gumce? - spytała i wystawiła dzwonek na dłoni. Przytaknął, a kobieta obróciła się, gdy tylko go wziął. Pomachała lekko głową i usłyszała znany sobie dźwięk. Okręciła się, żeby znów być przodem do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. - Dziękuję - powiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- Na szczęście - powiedział i pocałował ją, obejmując talię.
- Ty robisz za amulet - powiedziała i musnęła jego usta. - Będziesz rozpraszał konkurencję - dodała, a mężczyzna uśmiechnął się.
- Czuję się wykorzystany.
- Nie pierwszy raz - dodała i chciała uciec z jego objęć, ale nie pozwolił jej na to.
- Przekonamy się, kto wieczorem zostanie wykorzystany - odpowiedział i podgryzł je dolną wargę.
- Nie rzucaj mi takich wyzwań - szepnęła i odeszła ubrać buty. Candy uniósł kąciki ust. Czuł przyjemne ciarki, gdy mówiła w ten sposób.
Brunetka siedziała znudzona oparta o jego ramię. Między nogami miała torebkę z butami i wodą. Numery były losowane, a ona trafiła na sto dwudzieste czwarte miejsce. Niedawno zawołali dziesięć numerów przed nią. Ona miała iść w następnej turze. Poczuła jak mężczyzna uderza lekko w dzwonek, a ten wydaje z siebie dźwięk. Robił tak raz za razem, a kobieta zaśmiała się.
- Już wiem, co robisz jak się nudzisz - powiedziała unosząc spojrzenie.
- Robiłbym co innego, ale nie chcę cię rozpraszać - odpowiedział znów stukając w dzwonek.
- Co? - Uśmiechnęła się chytrze i zobaczyła jak niebieskowłosy unosi kąciki ust.
- Ty już dobrze wiesz. - Kobieta wyprostowała się i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Może wiem, a może nie wiem. - Przejechała dłonią po jego udzie.
- Pokażę ci po występie. - Złapał ją za kark i złączył ich usta.
- Numery od sto dwadzieścia jeden do sto trzydzieści zapraszam za kulisy. - Alice odsunęła się od Candiego i wstała z uśmiechem.
- Czego życzy się tancerce przed występem? - spytał, a ona spojrzała na niego ostatni raz.
- Nie liczę na szczęście - odpowiedziała i odeszła, a niebieskowłosy odetchnął. Nie mógł zobaczyć jej występu, więc pozostało mu tylko dalej siedzieć. Przeniósł wzrok po reszcie dziewczyn. Wszystkie miały wyrobione figury, dzięki ćwiczeniom. Niektóre rozciągały się, a inne siedziały w grupkach i rozmawiały. Były też takie, które siedziały same z słuchawkami na uszach. Wyciągały jedną tylko wtedy, gdy wyczytywano numery. Którą z nich była Alice na wcześniejszych kwalifikacjach? Obstawiał słuchawki. Nie możliwe, żeby nie znała, żadnej tancerki, skoro latała na kwalifikacje nawet do innych stanów.
- Cześć. - Mężczyzna przeniósł wzrok na kobietę, która usiadła obok niego. Miała rozpuszczone kasztanowe włosy, których końce opadały na dekolt. - Widziałam cię z Alice. Jesteś jej chłopakiem?
- To zależy kto pyta - odpowiedział i zobaczył jej uśmiech.
- Natalii - odpowiedziała wystawiając rękę.
- Candy Pop - podał jej swoją, choć czuł, że intencje tej kobiety nie są takie jak udaje.
- Nie widziałam cię wcześniej. Pewnie nie jesteście długo razem.
- Nie szukam kochanki. Musisz obejść się smakiem - odpowiedział, a kobietę na chwilę zatkało. - Możesz wrócić do swojej loży - zasugerował, a kobieta przeniosła wzrok na dziewczyny.
- Nie przyszłam tu po to. - Wróciła spojrzeniem w jego stronę. - Chciałam spytać, czy wiesz jakimi prawami rządzą się te konkursy.
- Niech zgadnę. - Pochylił się w jej stronę. - Ty mi to uzmysłowisz?
- Jeśli chcesz. - Uśmiechnęła się speszona.
- Słucham więc. - Patrzył jej prosto w oczy, widząc jak traci całą pewność siebie.
- Widzisz, zawsze jest trzech jurorów. W tym jedna kobieta. Jednak wystarczy przychylność dwóch i coś tam umieć, żeby przejść do finału.
- Wiesz, to z doświadczenia? - dopytał, a szatynka skamieniała. - Czyli nie potrzebujesz, żeby życzyć ci połamania nóg - powiedział z błyskiem w oku, a kobieta cofnęła się, czując zimny dreszcz przebiegający po plecach.
- Zobaczymy kiedy przyprawi ci rogi - rzuciła i odeszła od niego, zahaczając nogą o krzesło i mało się nie wywracając. Candy uniósł kąciki ust i zaśmiał się pod nosem. Nie pozwoli jej obrażać za plecami. Gdyby tu była, nie potrzebowałaby jego pomocy.
Alice wyszła tylnym wejściem czując zadowolenie. Zatańczyła układ jak chciała. Pokazała uczucia, które czuła, gdy niebieskowłosy ją dotykał... Gdy posuwał się za daleko nie patrząc na miejsce czy czas. Gdy potrafił rozpalić jej ciało w kilka sekund. Przeniosła wzrok na miejsce w którym go zostawiła. Niebieskie pasma było widać między siedzeniami krzeseł. Uśmiechnęła się pod nosem i podeszła po cichu, trzymając za dzwoneczek. Złapała się oparcie i zawisła wychyliła zza niego. Otworzył oczy, gdy tylko dzwoneczek zadzwonił.
- Co powiesz na opuszczenie tej nudnej poczekalni? - spytała i zobaczyła jego uśmiech.
- Z ust mi to wyjęłaś - odpowiedział i wstał. Patrzyła jak się przeciąga widząc w nim czasem duże dziecko.
Wyszli razem z budynku, a Candy objął brunetkę w pasie.
- Jak ty dawałaś radę siedzieć tam sama? - spytał i zobaczył jak unosi kąciki ust.
- Słuchawki i telefon.
- Tak myślałem - zaśmiał się.
- Nie mów, że żadna nie zabawiała cię towarzystwem, że aż poszedłeś spać.
- Chyba się ciebie boją, bo jakoś nie były chętne.
- Mówisz, że jestem straszna? - dopytała i zobaczyła jego wredny uśmiech.
- Jeszcze cię wkurzonej nie widziałem, więc trudno powiedzieć. - Alice szturchnęła go biodrem zła, a mężczyzna zatrzymał się, przyciągając ją do siebie. - Ale na własnej skórze nie chce tego odczuć - dodał i złączył ich usta. Brunetka wykorzystała okazję i przygryzła jego język, gdy tylko znalazł się w jej ustach.
- Takiej gry wstępnej jeszcze nie mieliśmy - powiedziała z wrednym uśmiechem i odeszła, a Candy musiał ją dogonić. Nie sprzeciwiła się, gdy znów ją objął w talii.
- Co powiesz na deser w hotelu, a później zejście do restauracji?
- Mam lepszy pomysł. Wanna pełna gorącej wody, a później obiad podany do pokoju.
- Co knujesz? - Wbił jej palce między żebra, a Alice zaśmiała się.
- Od razu knuje... Ja myślę jak najlepiej wykorzystać nasz wolny czas.
- A kiedy mamy samolot?
- Jutro o trzynastej... - Zamyśliła się. - Trzydzieści lub czterdzieści siedem.
- Sporo czasu, ale wciąż za mało, żeby mieć cię dość.
- Tak mnie nie wyprowadzisz z równowagi - podpowiedziała.
- Ale wkurzę na tyle, żebyś mnie zdominowała. - Alice podniosła wzrok na niego i uniosła kąciki ust.
- Wręcz przeciwnie. Zwłoki i rób co chcesz.
- I z zwłokami sobie poradzę.
- Ożywisz martwą?
- Przekonamy się już niedługo.
Alice leżała w wannie czując błogość chwili. Ciepła woda, piana i słodki zapach. Może nie była to wata cukrowa, ale zapach truskawek też jej odpowiadał. Wynurzyła się trochę i wzięła telefon. Wystawiło kolano i wyprostowała lewą nogę. Zrobiła zdjęcie i wysłała niebieskowłosemu. Nie musiała długo czekać na odzew. Pojawił się w drzwiach, a ona uniosła kąciki ust.
- Szybki jesteś.
- Widzę, kiedy moja dziewczyna coś knuje.
- Naprawdę? - Oparła się o bok wanny. - Odłożysz mój telefon? - Podszedł i położył go koło umywalki. - A teraz rozbieraj się.
- Znów mi rozkazujesz, a nawet nie masz jednej pary kajdanek.
- Mam lepsze argumenty. - Wynurzyła się bardziej, żeby oprzeć piersi o rant.
- Takie argumenty mnie w tym momencie przekonują. - Ściągnął koszulkę i zobaczył jak siada po przeciwnej stronie wanny. Zajął wolne miejsce, a brunetka niemal od razu znalazła się nad nim. - Co wymyśliłaś? - spytał, gdy wsunęła nogi przy jego talii i usiadła na nim.
- Chciałam się tylko przytulić. - Przylgnęła do niego i wtuliła nos w jego szyję. Czuła jak objął ją i uniosła kąciki ust. Podniosła wzrok i dostrzegła jego pytające spojrzenie. - Ale szkoda byłoby nie wykorzystać takiej okazji. - Złączyła ich usta, a mężczyzna położył się bardziej robiąc jej więcej miejsca na nogi. Sięgnęła ręką do jego kroku i uniosła kąciki ust przerywając pocałunek. - Nie potrzebuję kajdanek, żeby rządzić - powiedziała z przekąsem i dosiadła go.
- To prawda. - Wplótł rękę w jej włosy i pociągnął, żeby odchyliła ją lekko do tyłu. Drugą złapał za jej biodro nadając tępa.
Wycierała włosy spoglądając na mężczyznę. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Podszedł do niej, gdy dostrzegł jej wzrok.
- Skąd ty masz takie pomysły? - spytał obejmując jej talię.
- Nie zdradzam takich sekretów. - Musnęła jego usta i odłożyła ręcznik.
- Czymś mnie jeszcze dziś zaskoczysz?
- Czy ja wiem... - Udała, że się zastanawia.
- Zboczona - szepnął jej prosto do ucha.
- Mi to nie przeszkadza - odpowiedziała z jeszcze większym uśmiechem.
- Dla mnie to zaleta. - Wyprostował się, żeby popatrzeć prosto na nią.
- Wiem. - Wymknęła się z jego rąk i przeszła do pokoju. Niebieskowłosy uniósł kąciki ust. W życiu nie sądził, że tak zwykła dziewczyna, okaże się tak ciekawa.
Podążył za nią i zobaczył jak leży na brzuchu na łóżku i macha nogami. Przeglądała menu. Całkiem zapomniał o obiedzie przez sytuację w wannie. Usiadł koło niej i oparł się ręką po jej przeciwległym boku, wykładając się częściowo na niej.
- Co wybrałaś? - spytał, czując jak spięła się cała, żeby utrzymać jego ciężar.
- Candy złaź... Jesteś ciężki.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. - Położył się na nią całym ciężarem.
- Złośliwiec - powiedziała i zaparła się rękami, żeby wstać i go zrzucić, ale wylądowała twarzą na łóżku. Podniósł się śmiejąc się, a brunetka sama nie nie mogła powstrzymać uśmiechu. - Błazen - powiedziała siadając.
- Najlepszy w swoim rodzaju. - Znalazł się przy niej.
- I do tego narcyz - dodała, a jego kąciki ust uniosły się.
- Mów mi tak dalej - zamruczał.
- Przystojny. - Wplotła dłoń w jego włosy i podrapała za uchem. - I te mięśnie. - Przejechała po jego piersi drugą dłonią. - Prawie ideał. - Cofnęła się, a Candy popatrzył na nią niezadowolony.
- Jak to prawie?
- Bo ja wiem... - Udała, że się zastanawia. - Czegoś mi brakuje.
- Brakuje? - Powtórzył za nią i pociągnął na nogi, żeby móc przygwoździć ją do łóżka.
- A nie, znalazło się - dodała z wrednym uśmiechem, gdy zawisł nad nią. - Brakowało drapieżności.
- Mam cię ochotę ugryźć tak, żeby zabolało - powiedział z jednej strony zły, i a z drugiej zadowolony. Zrobił dokładnie to, co chciała, ale podobało mu się to, że umiała tak na niego wpłynąć.
- Gryź. - Odchyliła głowę, a mężczyzna znalazł się przy jej szyi. Telefon zadzwonił, gdy chciał wbić zęby w jej skórę.
- Powiedz, że nie musisz odebrać - szepnął.
- To Sophie - powiedziała słysząc dzwonek. Puścił ją, a Alice zerwała się z łóżka i odebrała telefon. Niebieskowłosy uniósł brew widząc jak cały wyraz jej twarzy się zmienia. Powaga wręcz biła z niej w tej chwili, a oczy były pełne smutku i nienawiści. Co wywołało w niej takie emocje?
- Sophie, uspokój się. Musisz być cicho... Wiem... Ale musisz spróbować. Oddychaj. Na pewno zamknęłaś drzwi? - Wstał i podszedł do niej. Wzdrygnęła się, gdy dotknął jej ramienia, a ta reakcja była dla niej wręcz dziwna. - Daj telefon - powiedziała cicho spoglądając na niego. Przytaknął i wrócił do niej z nim. - Musisz mnie posłuchać. Nie możesz się odzywać, gdy on znajdzie się przy drzwiach. - Włączyła wiadomości i wpisała numer Logana. - Pamiętasz piosenkę, którą ci śpiewałam, jak byłaś mała? - Napisała jedno zdanie, które dało niebieskowłosemu do zrozumienia, że Logan wiedział o niej wszystko. - Nuć ją, a ja będę do ciebie mówić. - Przeczytała odpowiedź i odetchnęła lekko. - Zachowuj się tak, jakbyś słuchała muzyki na słuchawkach i żadne hałasy do ciebie nie docierały. Jesteś ty i piosenka, której słuchasz, a ja siedzę i zakrywam twoje uszy dłońmi. - Zacisnęła wolną rękę w pięść, a Candy zareagował niemal od razu. Przytulił ją od tyłu i wtulił twarz w jej szyję. - Jesteś bezpieczna - powiedziała przymykając oczy. - Ale musisz mnie teraz uważnie słuchać. Gdy usłyszysz dzwonek do drzwi, nie ruszaj się. Poczekaj, aż on odejdzie. Wyjdź dopiero, gdy dostaniesz wiadomość. To będzie znak od Logana. Zabierze cię stamtąd na noc. Musisz tylko zachowywać się, jakby nic się nie stało. Powiesz, że miałaś dzisiaj spać u koleżanki i mama się zgodziła, a Logan miał cię zawieść sam, bo ja jestem w pracy. - Usłyszała jak przytaknęła nucąc dalej. - Jej jutro powiesz to samo. Że pytałaś się jej i się zgodziła. Ona i tak nie pamięta takich rzeczy, więc nie będzie z tobą dyskutować. - Wzdrygnęła się cała jak usłyszała jak wali w drzwi. - Nuć piosenkę Sophie. On nie wejdzie do środka.
Odetchnęła słysząc dzwonek do drzwi.
- Poczekaj jeszcze. Nasłuchuj czy odchodzi i wyjdź dopiero, gdy dostaniesz smsa. I nie rozłączaj się. Wygaś telefon i cały czas trzymaj go w ręce. - Czuła jak serce jej wali. Znów się poczuła, jakby tam była. Jakby to ona czekała na sygnał. - Teraz Sophie - powiedziała słysząc dobrze znany dźwięk w słuchawce i wsłuchiwała się w odgłos otwieranego zamka. Dziewczynka przeszła szybko przez dom.
- Cześć Sophie, gotowa? - spytał Logan jakby nigdy nic.
- Gdzie masz być gotowa? - burknął mężczyzna.
- Mam dziś spać u Carly. Mama się zgodziła. - Nastała chwilowa cisza.
- Idź, a ty łapy przy sobie.
- Jestem gejem, a nie pedofilem - odpowiedział mu Logan. - Chodź Sophie. - Wsłuchała się w ich kroki i trzaśnięcie drzwi auta. - Rozmawiasz z Alice?
- Tak.
- Daj mi ją. - Odpalił silnik. - Zabieram ją do nas. Nie musisz się już niczym martwić.
- Dzięki Logan.
- Wisisz mi białego rumaka.
- Rumaka? - powtórzyła.
- Następnym razem przyjadę na nim po moją ulubioną białogłową - odpowiedział, a Alice uniosła kąciki ust, słysząc śmiech siostry.
- Kupię ci nawet dwa, jak będziesz miał, gdzie je trzymać.
- Do zobaczenia jutro. - Rozłączyła się i odetchnęła lekko.
- Nie zapytam o nic, jeśli nie chcesz - szepnął jej niebieskowłosy do ucha.
- Ale spytasz następnym razem? - dopytała, a mężczyzna wyprostował się przejeżdżając nosem po jej policzku.
- Następnym albo za dwa spotkania.
- To już wolę dziś. - Obróciła się w jego ramionach i popatrzyła mu prosto w oczy. Szybko jednak uciekła wzrokiem i wtuliła się w niego. - Ale potrzebuję chwili.
- To co powiesz na obiad w tym czasie? - zaproponował, a ona przytaknęła nie ruszając się z miejsca. Potrzebowała jego bliskości. Chciała, żeby wszystkie wspomnienia znów zbledły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top