Rodzina

      Brunetka obudziła się i omal nie wyskoczyła z łóżka.
- Głupia lalka - mruknęła i wzięła telefon. Zbyła wczoraj Candiego, ale nie dawał za wygraną. Odebrała jeszcze zaspana wychodząc z sypialni. - Wcześnie dzwonisz jak na kogoś, kto lubi pospać - powiedziała i ziewnęła w rękę.
- A co, ciężka noc? - spytał, a Alice odetchnęła ciężko.
- Przepraszam za wczoraj. - Spojrzała na Logana, który przewrócił się na drugi bok. - Zabrałam siostrę do siebie. - Przeszła do łazienki. - Iii...
- Alice... Nie musisz się tłumaczyć - powiedział tak spokojnie, że aż nie wierzyła.
- Po prostu... Nie powinnam była cię tak olać.
- Taaak, byłbym mniej zły i nie dzwoniłbym z rana, gdybyś napisała o co chodzi. - Alice zaśmiała się słysząc jego ton.
- Ładnie przeproszę jak się spotkamy - zaproponowała.
- I już nie jestem zły - odpowiedział, a brunetka uniosła kąciki ust.
- Dam znać, jak będę wolna.
- Pracujesz w weekend?
- Tak, tylko zaczynam trochę później - odpowiedziała starając nie dać nic po sobie poznać.
- To wpadnę późnym wieczorem. Chyba, że nie chcesz?
- Chce, po prostu... Muszę teraz skupić się na Sophie.
- Rozumiem. Wracaj do siostry.
- Do weekendu, Candy. - Rozłączyła się i oparła dłońmi o szafkę. - Co ja sobie głupia wyobrażam? - spytała i przeniosła spojrzenie na lustro. - To tylko układ, żebyśmy nie spali z kim popadnie. - Obmyła twarz wracając wspomnieniami do wspólnych poranków. Czy ta nie powinien wyglądać normalny związek dwóch dorosłych osób? Czy ona zawsze musiała wpakować się w coś głupiego?!
      Wróciła do sypialni i usiadła na łóżku. Przeniosła spojrzenie na lalkę i wzięła koszulkę siostry.
- Wcale nie jesteś podobna do mnie - powiedziałam i przykryła ją materiałem, żeby na nią nie patrzeć. Telefon znów zaczął dzwonić, a ona miała ochotę przeklnąć, widząc jak dziewczynka zerwała się. - Słu...
- Jeśli zaraz jej nie przywieziesz, dzwonię na policję!
- Śpi...
- Nie obchodzi mnie to! Nie możesz wpadać i zabierać jej z domu. - Brunetka znów wyszła z sypialni.
- A gdzie ty byłaś, jak ja przyjechałam?
- Ja... Ja... Tylko się zdrzemnęłam! A ty ją porwałaś!
- To samo powiesz policji, jak pokażę twoje zdjęcia, jak śpisz na podłodze?
- Robiłaś mi zdjęcia?! Nie masz prawa! Po co ja cię właściwie rodziłam! Niewdzięcznica! Mogłam cię wyrzucić do kubła! Tyle z ciebie pożytku, co z twojego ojca! Nażarł się, poużywał i zwiał, gdy usłyszał o obowiązku! Jesteś taka sama jak on! Nie można na ciebie liczyć! Ani na pomoc od ciebie. Wpadasz tu raz w tygodniu i zgrywasz Paniusie. Zobaczysz... Kiedyś wszyscy koledzy znikną jak się zestarzejesz. Zostaniesz wtedy sama! Zobaczymy, gdzie wtedy przyjdziesz!
- Skończyłaś? - spytała zrezygnowana.
- Masz przywieźć Sophie!
- Wstanie, zje śniadanie i ją przywiozę.
- Już Alice!
- Teraz, to mogę zadzwonić na policję. Sądzę, że jeszcze nie wytrzeźwiałaś od wczoraj - warknęła na nią. Przez chwilę panowała cisza w telefonie.
- Przywieź ją po śniadaniu - rzuciła i rozłączyła się. Alice miała ochotę krzyknąć, ale powstrzymała się. Przeniosła spojrzenie na Logana, który popatrzył na nią zrezygnowany.
- Chcesz się przytulić? - Rozłożył ręce, a kobieta podeszła i położyła się przy nim, układając głowę na jego klatce piersiowej.
- Naprawdę jesteś wygodną poduszką - mruknęła czując ulgę.
- Tak wiem. - Otulił ją ramieniem. - Już nie raz to mówiłaś. - Alice uniosła kąciki ust. Był jedyną osobą na którą mogła liczyć. Nie ważne co powiedzieliby sobie albo jak dokuczyli. Gdy trzeba było, drugie zawsze rozkładało ramiona.
- Logan... Mogę się jeszcze zdrzemnąć?
- Nie wyspałaś się z Sophie?
- Budziłam się w nocy. - Przymknęła oczy. - To pewnej przez tą lalkę.
- Lalka nie pozwalała ci spać w nocy? - zaśmiał się.
- Za dużo napatrzyłam się na nią przed snem.
- Śpij Alice. Korzystaj, dopóki Sophie śpi. - Mruknęła porozumiewawczo, a szatyn przeniósł wzrok na sufit. Już dawno nie czuł się jak w liceum. Przyłożył policzek do jej czoła i sam przymknął oczy.

      - Znowu w pracy? - spytała rudowłosa stając w przejściu na zaplecze i obserwując znudzonego niebieskowłosego.
- A czyżbyś mnie zwolniła? - spytał i podszedł do niej. - To zadowolenie z siebie mi się nie podoba - powiedział łapiąc ją za podbródek.
- Już myślałam, że będziesz się za nią uganiał jak jakiś pajac.
- Ha... Ha. - Odsunął się od niej i wrócił na ladę.
- Czemu tak bardzo cię interesuje? - Podeszła bliżej opierając się dłońmi o blat. - Nigdy nie poświęciłeś żadnej kobiecie tyle uwagi, to aż dziwne.
- Mylisz się. - Uśmiechnął się demonicznie i stanął przed nią. - Tobie poświeciłem dużo więcej uwagi. - Pochylił się, żeby być bliżej niej. - Tyle, że przez większość twojego związku z Jasonem nie miałem czasu znaleźć ciekawej kochanki. Więc bądź tak dobrą małpką i daj mi się nacieszyć kobietą, która umie coś więcej niż tylko wypięcie tyłka lub rozłożenie nóg. - Odsunął się od niej.
- Czyli nie chcesz wiedzieć, co ukrywa? - spytała, a Candy spiął się.
- Nie, nie chce - odpowiedział pewnie. - Nie jest mi to do niczego potrzebne. - Katherina ukłoniła się niczym klientowi i poszła na zaplecze. Błazen już zrobił krok za nią, ale się zatrzymał. Nie miał zamiaru dać się wciągnąć w jej gierki. Co mogła wiedzieć? Sophie miała lalkę, więc Kat pewnie wiedziała o zajściu w domu rodzinnym Alice. Usiadł z powrotem na ladzie i zaczął nucić piosenkę. Teraz, gdy było trzeba, nie było żadnych klientów.
      - Candy... - Wychyliła się z zaplecza.
- Niedobra małpka - odpowiedział jej zgryźliwie. Klasnęła w ręce niczym zabawka.
- Gdyby nie pytanie od Jasona, nie wróciłabym tu. - Mężczyzna przeniósł na nią niezadowolone spojrzenie. - Wychodzimy w sobotę. Idziesz z nami?
- Mam wam zepsuć randkę? Z przyjemnością. - Zobaczył jak unosi kąciki ust i już mu się to nie podobało, a bardziej nie podobało mu się co innego.
      - Jeszcze ją rozumiem, ale ciebie? - zarzucił przyjacielowi wchodząc do warsztatu.
- Chodzi ci o wspólne wyjście?
- A miałem usłyszeć jeszcze inne propozycje? Bo wiesz... Trójkątem z tobą nie jestem zainteresowany.
- Nie złość się. Możemy iść do baru, gdzie pracuje Alice, jeśli jesteś z nią umówiony.
- Nie musimy - odpowiedział niezadowolony. - Równie dobrze możemy iść do baru, gdzie występuje Faye.
- Nie chcesz zobaczyć występu Alice? - dopytał, a Candy naburmuszył się.
- Nie ma żadnego występu.
- Skoro tak mówisz. Możemy iść zobaczyć Faye.
- Mam was na oku. - Wskazał palcami na siebie i na Jasona. Wyszedł na korytarz. - Występ Alice... Na pewno... I oni wiedzieliby pierwsi - burknął pod nosem. Wrócił na sklep i zamyślił się. Powiedziałaby mu, czy nie?

      Samochód zatrzymał się, a brunetka spojrzała na dziewczynkę.
- Pamiętaj, że zawsze możesz zadzwonić. Przyjedziemy po ciebie - powiedziała, gdy dziewczynka przytuliła się do niej.
- Zabierzesz mnie do siebie, gdy będę miała osiemnaście lat?
- Oczywiście. - Przytuliła ją mocniej.
- Dobrze... - Wyszły z auta, a Logan zaraz za nimi.
- Mogłeś w nim zostać - powiedziała cicho, widząc sąsiada z kolegą, którzy zaglądali co się dzieje.
- Pieprzę ich - odpowiedział cicho. W trójkę podeszli pod drzwi, a Alice zadzwoniła. Dziewczynka mocniej się do niej przytuliła, gdy usłyszała kroki i dźwięk zamka.
- O w końcu jesteście - burknęła kobieta i otworzyła szerzej drzwi. - Sophie, do środka.
- Do zobaczenia, Alice - powiedziała cicho i zrobiła, co jej rozkazano.
- Jeszcze jeden taki numer i zadzwonię na policję - syknęła.
- Za mało pudru na policzku - powiedziała z uśmiechem brunetka i załapała się ramienia Logana.
- Do nie zobaczenia - rzucił szatyn i ruszyli w stronę auta. - Jak za starych, dobrych lat - westchnął i oboje się zaśmiali.
- Myślicie, że ktoś wam jeszcze w tą szopkę uwierzy?! - krzyknął podpity mężczyzna, a brunetka pokazała mu tylko środkowego palca i oboje wsiedli do auta.
- To na co masz teraz ochotę? - spytał ruszając.
- Powiedziałabym, że na lody, ale musimy ogarnąć stroje na występ, jeśli chcesz zatańczyć.
- Ale nie przesadzisz?
- Będziesz niczym kogut wśród kur - powiedziała i uniosła wysoko kąciki ust. - Będziesz musiał się w tym dobrze czuć, żeby dobrze w tym wyglądać, a co ważniejsze tańczyć.
- Nie wystąpisz w sukni, prawda?
- No wiesz... I tak mnie rozbierzesz - odpowiedziała, a Logan uniósł kąciki ust.
- Już nie mogę się doczekać - odpowiedział i doskonale wiedział, gdzie ma się skierować.

      Błazen nie mógł znaleźć sobie miejsca przez cały tydzień. Był przyzwyczajony, że kobiety wręcz proszą go o uwagę, a Alice... Napisała tylko "Sobota 21:00, niespodzianka" i to w czwartek. Cały tydzień była tak zajęta, że nawet nie myślała o spotkaniu z nim. Czy tylko on miał ochotę powtórzyć sobotni poranek? Do tego musiał sprawdzić, czy to znowu się powtórzy.
- Zachowujesz się, jakbyś siedział na szpilkach - powiedziała rudowłosa opierając się o ladę obok niego.
- Nie miałaś dzisiaj ogarniać spraw biurowych?
- Skończyłam.
- Czyli teraz możesz zająć się mną? - spytał z uśmiechem.
- Już nie jesteś na mnie zły? - dopytała przyglądając mu się z uwagą. Wystawił do niej dłoń z wrednym uśmiechem. Podała mu swoją i znalazła się tuż przy nim.
- Na mojego ulubionego rudzielca? - Pochylił się, a ona odchyliła, żeby zwiększyć obecność między nimi.
- Candy, przesadzasz.
- Może mam ochotę na jeszcze jeden pocałunek. - Widział jak spojrzenie kobiety zmienia się.
- Od tego masz swoją Alice.
- Zawsze możesz zająć jej miejsce - rzucił, a dzwoneczki przy drzwiach zadzwoniły. Niebieskowłosy był zmuszony ją puścić. Zajął się klientką, a Katherina weszła w swoją rolę, dopóki obca kobieta nie opuściła sklepu. Uniosła kąciki ust widząc jego spojrzenie i sama wyszła na zaplecze. Błazen odetchnął i wrócił do poprzedniej miny. Obserwowali go. Aż tak bardzo chcieli wiedzieć, co zaszło między nim, a Alice?

      - Wszyscy czekają - powiedział Alexander, widząc jak Alice zapina morski krawat we wzory na czerwonej koszuli Logana.
- Już wychodzimy. Jeszcze tylko włosy mu ogarnę. - Sięgnęła po gumę do włosów i ułożyła je mężczyźnie.
- Zamiana ról? - dopytał szef, a oboje zaprzeczyli głowi.
- Coś ciekawszego - odpowiedzieli równocześnie i unieśli kąciki ust.
      - Dawno nie występowaliśmy razem - stwierdziła Alice.
- Aż zacząłem się denerwować. - Brunetka zaśmiała się i chwyciła jego dłoń.
- Pamiętaj, że to nie konkurs, tylko występ dla zabawy. Dla osób, które znamy.
- Tak. Mamy się dobrze bawić - przytaknął. Kobieta wyciągnęła go i stanęła w wyznaczonym miejscu. Od razu dostrzegła, że przyszli też wszyscy striptizerzy, ale nie widziała niebieskowłosego przy barze. Ustawiła się i złapała przyjaciela za krawat. Logan miał sobie czarne spodnie w kant, koszulę i krawat. Oczy były podkreślone brokatowym cienie. Ona za to zielony, damski garnitur. W dekolcie marynarki można było dostrzec tylko czerń przyległej bluzki. Miała też włosy związane w koka. Przynajmniej na razie. Makijaż robił jej Natan, więc kocie kreski były bardziej widoczne niż ostatnio, a usta błyszczały w kolorze cappuccino, zamiast czerwieni.
      Zrobiła dwa kroki jakby chciała odejść, a Logan złapał ją za nadgarstek. Przyciągnął ją do siebie, a ona odchyliła się, czując jak łapie ją za plecy. Puściła krawat i uniosła prawą nogę pionowo w górę. Pojedyncze piski i gwizdy pojawiły się na sali. Przyciągnął ją do siebie i odepchnął zrywając marynarkę. Alice zaczęła rozszerzać nogi aż zrobiła szpagat. Położyła się na ziemi, a Logan ruszył w jej stronę. Wygięła plecy w górę i zrobiła mostek, a następnie wybiła się i stanęła na nogach. Wyciągnęli do siebie ręce, ale nie spletli ich. Została między nimi mała przestrzeń. Zaczęli wykonywać te same ruchy w odbiciu lustrzanym, aż Alice obróciła się. Poczuła jego dłonie na ramionach i przymknęła oczy. Opadła do tyłu, pozwalając, żeby uniósł ją do góry, trzymając tylko za krzyż. Poruszyła się, jakby odzyskiwała życie. W końcu to był układ o nich... O ich drodze. O łapaniu powietrza w płuca i ucieczce. Nieśmiałości, walce i agresywności. Ich emocje... Złapała koszule przy ramionach i ściągnęła z niego. Obróciła się, żeby mogła znaleźć się przy jego piersi. Spojrzeli sobie w oczy i unieśli kąciki. Złapał ją za ramiona i udał, że odpycha. Padła na ziemię i zaczęła iść na czworaka. Znów poczuła go przy sobie, a raczej nogę i przetoczyła się na brzuch. Trzeba upaść na dno, żeby się podnieść. Uniosła wysoko biodra i znów je opuściła, żeby obrócić się ponownie na brzuch. Podwinęła nogi i przysiadła na nich, żeby unieść wysoko ręce i wyciągnąć spinkę, żeby kitek rozwinął się. Musiała tylko do niego wrócić. Podniosła się bez pomocy rąk i znów byli na przeciwko siebie. Tym razem wykonywali te same ruchy w przeciwne strony. Nie byli jednością. Byli dwoma niepasującymi do siebie kawałkami. Za późno to zrozumieli, żeby wykorzystać to, gdy tego potrzebowali.
      Alice ułożyła dłoń na sercu Logana, a ten przyłożył na nią swoją dłoń. Muzyka ucichła, a wiwat rozniósł się po sali. Przyjaciele zaczęli się śmiać. Logan przytulił ją i pocałował w czubek głowy. Przybiegł do nich Natan i najpierw uścisnął brunetkę. Ta odsunęła się dobrze wiedząc, co planuje. Srebrnowłosy podszedł do zaskoczonego mężczyzny. Pocałował go przy wszystkich, a gwizd i oklaski rozniosły się po sali.
- Tak, tak. Gorzko! - krzyknęła Alice. - Ale tam macie zaplecze! - Wskazała palcem na drzwi, a mężczyźni zaczęli się śmiać. Brunetka podeszła pod bar. O dziwo był za nim też Ash.
- Alice to było piękne - wzruszyła się Emmy. - Nie sądziłam, że jesteście tacy świetni!
- Bo dobrze się bawiliśmy. - Oparła się o bar. - Dajcie wody i lecę się przebrać.
- Ja tylko wszedłem pomóc - wytłumaczył się mężczyzna.
- Nie jestem zła - zaśmiała się i wzięła szklankę od barmanki. Wypiła całość na raz widząc, że Peter idzie w jej stronę. - Pięć minut i jestem - rzuciła i poszła na zaplecze. Sama nie wiedziała, czy czuła zawód, że Candy nie pojawił się. Z drugiej strony to ona pierwsza go olała. Powiedział, że rozumie, ale nie odzywał się później. Nie odpisał też na smsa. Czyli to był koniec? Pytanie przeleciało jej przez głowę, ale szybko skupiła się na przebraniu się. Skórzane, czarne leginsy i przezroczyste body, które było naprawdę czarne tylko na biuście. Schłodziła się wilgotną ściereczką i poprawiła makijaż. Ostatni raz odetchnęła, gdy zakładała buty.
      Wyszła za bar. Logan siedział już z Natanem nieopodal wejścia. Ash od razu uciekł do reszty striptizerów, a Alice podeszła do nich w pierwszej kolejności.
- To za tydzień wy - powiedziała z uśmiechem.
- Robisz nam konkurencję - stwierdził Dale.
- Właśnie. Sama mogłabyś tu występować, a nie stać za barem - dodał Zane, a wzrok kobiety spotkał się ze spojrzeniem Petera.
- Mi tu dobrze. - Poklepała blat baru. - To co wam polać, bo tylko lód wam w szklankach został.
- Co tylko barmanka zaproponuje - powiedział mężczyzna, który nie spuszczał z niej oka.
- Emmy. - Objęła koleżankę. - Co im damy?
- Ja dałabym im wódki z colą i kahula.
- To ja szykuje szkło. - Ustawiła pięć szklanek z lodem i cytryną. Kątem oka dostrzegła niebieskie włosy, ale poczekała na Emmy i polała porcje kahuli na oko, gdy ta odmierzała miarką kieliszek wódki. - Dokończysz? - spytała, a ta obróciła się i przytaknęła z uśmiechem widząc mężczyznę stojącego przy wejściu na bar.
      Alice podeszła do niego i uniosła kąciki ust, gdy przyciągnął ją do siebie i pocałował.
- Ehe, Ehe. - Natan kaszlnął w rękę. - Zaplecze jest tam. - Wskazał na drzwi i cała czwórka zaczęła się śmiać.
- Wypadłaś niesamowicie - szepnął jej na ucho.
- Byłeś na występie? - spytała zdziwiona.
- Nie ominąłbym niespodzianki.
- Siedział z tyłu przy stoliku z kimś jeszcze - od razu powiedział srebrnowłosy.
- Czuję się obserwowany - rzucił mu niezadowolony. - Jestem z Jasonem i Katheriną.
- Podać wam coś?
- Możecie przyjść też do baru - zaproponował Logan. - Dla was też zrobimy miejsce.
- Zapytam ich. - Przeniósł spojrzenie na brunetkę, a ona uniosła brew pytająco. Uśmiechnął się tylko i puścił ją.
- Co on taki poważny? - spytał Natan, a Alice wzruszyła ramionami.
- Ważniejsze jest to, co my dziś pijemy.
- Ja mam wolne. - Logan oparł się łokciami na barze. - Więc daj mi podwójną whisky ze sprintem.
- Uuu... Na bogato widzę.
- A dla ciebie, Natan?
- Chce coś słodkiego.
- Zawsze wyzwania. Mógłbyś sobie znaleźć ulubione drinki. - Wzięła shaker widząc, że Emmy wzięła się za drinka Logana.
- Aliceeee... - Usłyszała znany kobiecy głos i westchnęła. - Skończę to podejdę.
- Ale ja potrzebuję zapić łzy.
- Nie rób znowu szopki - powiedziała z powagą i wskazała na nią palcem.
- No wiesz...
- Donna, odpuść - wtrącił się Natan.
- Chciałam tylko pochwalić Alice za występ - odpowiedziała mu zła. Brunetka nie zareagowała na to. Stanęła przed mężczyznami z przygotowaną lampką i shakerem.
- Co ciekawego mi zrobisz? - dopytał srebrnowłosy, olewając wzrok dziewczyny, która stała z drugiej strony baru.
- Margarite, ale w słodszym wydaniu. - Zajęła się wlewaniem alkoholu do shakera.
- Też mogę taką prosić? - spytała Donna, a cała trójka westchnęła.
- Mogę ci ją zrobić - zaproponowała Emmy.
- Nie. Chce, żeby Alice ją zrobiła.
- Wiele osób chce - powiedział Peter obejmując ramiona dziewczyny, a ta skrzywiła się i odrzuciła jego rękę.
- A ty co, jej rycerz na białym koniu? - Brunetka parsknęła śmiechem, słysząc to.
- Alice i rycerz - zaśmiał się Natan. - Teraz to walnęłaś.
- Jestem małą, bezradną dziewczynką i potrzebuje opieki - powiedziała ze smutną miną, a później zaczęła się śmiać z resztą.
      - Alice, a może pomyślisz o występach z nami - zagadał Zane.
- Podziękuję - zaśmiała się.
- Wpasowała byś się - dodał Jay.
- Nie - odpowiedziała i podeszła do Natana.
- Ja i tak popatrzyłbym jak występujecie z krzesłami - westchnął srebrnowłosy.
- Musiałbyś podpić Logana.
- Co? Nie!
- Ash! Ty idziesz z nami.
- Co?! - zdziwił się mężczyzna. - Czemu akurat ja?
- Bo pracowałeś ze mną za barem.
- Już nie da ci spokoju - zaśmiał się Natan i dostał różowego drinka do szklanki.
- Na zdrowie - powiedziała Alice z uśmiechem i przeniosła wzrok na kobietę, która dalej czekała przy barze. Wzięła szklankę i postawiła przed nią. - Truskawkowa margarita, tak?
- Tak - odpowiedziała i oparła się o bar zadowolona.
- A co to za zabawa z krzesłami? - dopytał Peter.
- A co, chcesz wziąć udział? - rzuciła mu wyzwanie spojrzeniem.
- Jeśli wytłumaczysz o co chodzi.
- Albo bierzesz udział albo nie - rzuciła i zaczęła robić drinka dla Donny.
- To zależy co jest nagrodą za udział. - Oparł się o bar.
- A wy chłopaki bierzecie udział? - spytała reszty polewając drinka do szklanki.
- Ja odpuszczam - od razu odpowiedział Dale.
- W ogóle nie jesteś zabawny - zarzuciła mu.
- Ja chętnie dołączę - odpowiedział Jay.
- Skoro on, to o ja - dodał Zane z uśmiechem.
- Czyli mam czterech facetów do zabawy. Świetnie. - Posłała Peterowi wredny uśmiech.
- Nie powiedziałem, że nie biorę udziału.
- A ja już znalazłam zastępstwo. - Widziała jego niezadowolone spojrzenie i wróciła do przyjaciela.
      - Zdradzicie, czemu rzuciliście taniec? - spytał srebrnowłosy.
- Każdy poszedł w swoją stronę - odpowiedział Logan.
- No właśnie o to pytam. Zaczynaliście od tańca w duecie.
- Nieprawda. Zaczęłam tańczyć tylko dlatego, że Logan nie miał partnerki - sprostowała Alice, widząc jak niebieskowłosy siada przy barze. Przy jego boku usiadła kobieta, a zaraz obok niej Jason.
- Czyli zaczęłaś tańczyć tylko dla niego? - zdziwił się.
- Powiedziałam, że mogę spróbować, a później się sama wciągnęłam.
- To dlaczego nie tańczycie razem?
- Męczysz - westchnęła Alice.
- No jestem ciekawy.
- Przez naszego starego trenera - odpowiedział Logan i napił się drinka.
- Co zrobił?
- Stwierdził, że nie potrafimy okazać emocji między sobą w tańcu. Bla, bla, bla - odpowiedziała brunetka.
- Każdy z tej sali powiedziałby co innego.
- Widzisz Natan. - Oparła się o blat. - Gdy występujesz na zawodach nie masz prawa na zabawę, uśmiechy czy pomyłkę. Para nie może przybrać innej roli niż para kochanków. Jeśli nie okazuje się tych uczuć, możesz pożegnać się ze zwycięstwem.
- To wam powiedział?
- Powiedział, że jak nie zaczniemy ze sobą sypiać, to nigdzie nie dojdziemy - odpowiedział Logan.
- Nie wierzę, że to zrobiliście.
- Nie zrobiliśmy - odpowiedział patrząc zażenowany na chłopaka.
- Powiedziałam, żeby sam się pieprzył - dodała Alice.
- Wątpię, żebyś powiedziała to tak łagodnie - zaśmiał się srebrnowłosy, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Wkurzył mnie, to się nasłuchał.
- Nie wiedział w którą stronę patrzeć. - Logan uniósł kąciki ust i popatrzył na przyjaciółkę, która wtedy stanęła w jego obronie.
- Nie moja wina, że mężczyźni cały czas się proszą, żebym mieszała ich z błotem. - Rozłożyła teatralnie ręce.
- Widzę, że wszyscy zadowoleni. - Do baru wyszedł Alexander. Striprizerzy odpowiedzieli mu chórem.
- Robimy jeszcze show z krzesłami. - Od razu poinformował go Natan.
- Ty razem większą ekipą - dodała Alice.
- Większą?
- Ash, Jay i Zane tańczą z nami tym razem.
- Na nic się nie zgadzałem - odpowiedział Ash.
- Chcesz wystąpić za tydzień? To dzisiaj masz próbę przed publicznością. A jak nie, to znowu stoisz ze mną za barem.
- Niech będą krzesła - westchnął.
- Potrafisz być przekonująca - zaśmiał się szef. - Ja dziś nie pooglądam. Jadę do domu. Klucze masz tam gdzie zawsze. - Położył dłoń na ramieniu Alice.
- Do jutra - odpowiedziała z uśmiechem. Mężczyzna wyszedł przez główne wyjście rozmawiając z kilkoma klientami po drodze.
      - Alice... - Donna położyła się na barze. - Zrobisz mi jeszcze jedną? - pomachała pustą szklanką. Brunetka podeszła do niej i popatrzyła karcąco. - No co?
- Jak się upijesz, to on odprowadzi cię do domu. - Wskazała na Petera.
- Co? Czemu ja? - zdziwił się.
- Jako tancerz, chyba zadbasz o stałą klientkę? - dopytała, a Dale prawie zakrztusił się drinkiem.
- Chciałeś być rycerzem, to będziesz - klepnął go w ramię. - Posiedziałbym dłużej, ale moja kobieta czeka. Do zobaczenia na siłowni. - Alice uniosła kąciki ust i przeniosła spojrzenie na dziewczynę, która patrzyła na nią niczym zbity pies.
- To jest żałosne - zwróciła jej uwagę. Odeszła po shaker i po chwili podała jej drinka.
      Wreszcie miała chwilę, żeby stanąć na przeciwko Candiego. Rudowłosa nadal patrzyła na nią jak wtedy w sklepie.
- Żywiołowa z ciebie osoba - stwierdził Jason, a Alice uniosła kąciki ust. Dziwnie się czuła. Jakby cały czas ją obserwowali.
- A co to za zabawa z krzesłami? - dopytał niebieskowłosy.
- Nie mów mu! - wtrącił się Natan. - Lepszy efekt jest, jak nie wiesz, co zrobią - doradził.
- Największy fan przemówił - zaśmiała się Alice, a Logan dopił drinka.
- Robimy to, bo pół wieczoru będzie gadał tylko o tym. - Wstał. Alice wyszła zza baru i pofatygowała się po Asha. Gdy przechodziła obok Candiego przejechała palcami po jego plecach i zobaczyły jak unosi kąciki ust.
- Nie musisz mnie ciągnąć - powiedział, gdy Alice objęła jego ramię i pociągnęła w stronę, gdzie Logan ustawił cztery krzesła.
- Też dołączam. - Peter dostawił piąte krzesło.
- Komplet na występ - zaśmiał się Jay.
- Najpierw zobaczymy, co pokażesz. - Stanęła za krzesłem.
- A ja jak zwykle w pierwszym rzędzie - westchnął zadowolony Natan.
- Emmy, włączysz muzykę? - spytał Logan sam stając obok brunetki. Ash stał przy jej drugim ramieniu.
- To co robimy?
- Ale ty grzeczny - westchnęła Alice i oparła się o jego ramię, żeby szeptać mu do ucha. - Kojarzysz kobiecy taniec erotyczny przy krześle? - Popatrzył na nią zdziwiony, a ona uśmiechnęła się wrednie. - Dasz radę, a jak nie, to małpuj mnie.
- Żartujesz? Nie jestem w połowie tak rozciągnięty jak ty.
- Po prostu się dobrze baw - zaśmiał się Logan.
     Muzyka zaczęła lecieć głośniej, a Alice ułożyła dłonie na oparciu. Zaczęła kręcić biodrami. Popatrzyli na siebie z Loganem i zaczęli schodzić w dół. Wyprostowali się i obrócili krzesła. Weszli na nie i przykucnęli. Alice zamachnęła się włosami. Striptizerzy też zaraz załapali, o co chodzi i w piątkę zaczęli tańczyć. Brunetka zeskoczyła z niego i usiadła. Rozkraczyła się i jechała dłońmi w dół pochylając się przy tym. Złożyła nogi i wstała widząc, że Candy stał koło Natana. Podeszła do niego kręcąc biodrami i ułożyła dłonie na jego piersi. Tak jak wcześniej przy krześle, tak teraz przy nim, zaczęła powoli schodzić w dół, kręcąc biodrami. Wyprostowała się, a mężczyzna złapał ją za talię. Wykorzystała to i odchyliła się, lewą nogę unosząc częściowo do góry. Wróciła do niego i uśmiechnęła się. Zgodziła się tylko dlatego, że on był. Chciała wystąpić w takim wydaniu dla niego. Candy nie myśląc długo pocałował ją, ręką zjeżdżając na pośladek. Zacisnął na nim palce czując jak mocniej do niego przywarła.
      - No już, już kochasie. Potem macie całą noc - upomniał ich Natan.
- Przypomnę ci to za piętnaście sekund - rzuciła Alice. - Muszę iść za bar - powiedziała ciszej i uciekła z rąk mężczyzny. Candy wrócił na swoje miejsce, a Katherina uśmiechnęła się wrednie.
- Zaczynam mieć wątpliwości, czy to ty ją uwiodłeś - powiedziała cicho.
- Widzisz małpeczko. - Objął rudowłosą, żeby resztę dokończyć jej do ucha. - My potrafimy się przyznać przed sobą, że mamy ochotę, a to jest gra wstępna. Wiem, że Jason jej nie lubi i możesz nie wiedzieć, co to. - Puścił kobietę, a ta poprawiła bluzkę.
- Na nas czas, Katherino. - Jason położył dłoń na jej nodze. To przytaknęła i oboje wstali. Mahoniowowłosy ukłonił się lekko brunetce za barem, a ta posłała mu uśmiech.
      Katherina złapała się ramienia ukochanego, gdy znaleźli się już na zewnątrz.
- Jakieś nowe spostrzeżenia? - spytała, a mężczyzna uniósł kąciki ust.
- Zaczynam rozumieć, czemu woli latać za nią, niż dowiedzieć się kim jest Faye.
- Dlaczego?
- Przez jej bezpośredniość, żywiołowość i otwartość. Pewnie sama rozpina mu spodnie jak ma ochotę. Po części miałaś rację, że jest jego damską wersją. Nie zgodzę się tylko z jednym. Nie rozkłada nóg przed każdym, tylko przed tymi, których sama sobie wybierze.
- Czyli to ona mogła uwieść jego? - dopytała, a Jason zaśmiał się.
- Oboje próbowali się uwieść i jak widać spodobało im się to. - Przeniósł wzrok na gwiazdy. - Ale wystarczy ich tematu. Wyciągnąłem go, żeby spędzić czas z tobą. - Rudowłosa przyglądała się jego profilowi i mocniej przylgnęła do ramienia. Sama jego obecność ją cieszyła. Czuła, że jest tam, gdzie zawsze powinna być.
      Candy dosiadł się do Natana i Logana, gdy tylko Jason i Kat poszli.
- Zesztywniał tak przy dziewczynie? - spytał srebrnowłosy.
- Można tak powiedzieć.
- To jak ci idzie z Alice? - dopytał srebrnowłosy.
- Nat, daj spokój - upomniał go Logan.
- Zależy o co pytasz - odpowiedział niebieskowłosy, wiedząc że tamten mężczyzna tak szybko nie odpuści.
- No wiesz... Jesteście parą czy nie?
- Emm... - Nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział, co ona mówi i uważa. Nigdy nie poruszyli tego tematu.
- To skomplikowane - skomentował Logan z uśmiechem.
- Z nią wszystko jest skomplikowane - zaśmiał się Natan.
- Bo kobiety są skomplikowane - dodała Alice stając przy nich. - Jak mnie obgadujecie, to przynajmniej nie krzyczcie na cały bar.
- Chłopaki się zwijają? - spytał Logan patrząc na poruszenie z tamtej strony baru.
- Tak. Donna ma dość alkoholu na dziś.
- Petter na pewno ją odprowadzi?
- A co, chcesz ją niańczyć?
- I tak mieliśmy się powoli zwijać - powiedział srebrnowłosy.
- Wracasz dziś? - dopytał Logan.
- Wracam dziś? - Alice zadała to samo pytanie Candiemu.
- Może jutro - odpowiedział, a Alice uśmiechnęła się.
- To miłego wieczoru - życzył im Natan przytulając brunetkę.
      Bar zaczął powoli pustoszeć, a Alice miała coraz więcej czasu, żeby po prostu posiedzieć z Candym. Lubiła stać między jego nogami. Miała wtedy wszystko na wyciągnięcie ręki, a on miał ją.
- Powiesz, co się wydarzyło? - dopytał, gdy bawiła się pasemkiem jego włosów.
- Nic wartego opowiadania - zbyła pytanie i wzięła łyka drinka.
- Dotyczy ciebie, więc jest ważne - odpowiedział przejeżdżając ręką po jej boku. Kobieta podniosła wzrok, żeby spojrzeć na jego twarz.
- Dość poważny dziś jesteś - powiedziała ciszej. - To przez to?
- Naprawdę myślisz, że się tobą nie przejmuję? - spytał.
- Nie taki był układ. - Przytrzymał ją, gdy chciała uciec.
- Gdybyś pragnęła takiego układu, nie tłumaczyłabyś się mi. - Alice przyłożyła dłonie do jego piersi.
- Może. - Wtuliła się w niego. Zapach waty cukrowej... Znów miała go pełne nozdrza. - Pytanie, czy ty jesteś gotowy na inny układ? - spytała cicho.
- Alice! - Brunetka odsunęła się od mężczyzny i poszła za bar. Obsługiwała klienta, jakby nic się nie stało. Była uśmiechnięta i zadowolona. To była jej maska...
      Wróciła do mężczyzny, a ten objął ją i popatrzył prosto w oczy.
- Jaki inny układ proponujesz? - zadał pytanie i widział jak przełyka ślinę. Mógł to zepsuć albo nadłupać otoczkę, którą wokół siebie stworzyła. Przyłożył wolną dłoń do jej policzka i pocałował. Na początku była zaskoczona, ale czuł jak odetchnęła w jego ramionach i odwzajemniła się. - Ja proponuję po prostu związek - powiedział, gdy skończył, a ona zaśmiała się.
- Nie wiem, co to znaczy - odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy.
- To mamy problem. - Uniósł kąciki ust i zobaczył jej pytające spojrzenie. - Bo ja też nie. - Alice zaczęła się śmiać i wtuliła się w niego, a on tylko mocniej ją przytulił.
- To się dobraliśmy - dodała cicho i razem się zaśmiali.
- Nadal czekam na wyjaśnienia.
- Wiem... - Odsunęła się minimalnie. - Sophie zadzwoniła do mnie z płaczem - odetchnęła. - Najpierw się kłócili, a później znalazła nieprzytomną matkę. Po prostu zapiła problem i poszła spać.
- Nie robiła tak wcześniej? - zdziwił się.
- Po mojej... Wyprowadzce musiała się pilnować, bo zaczęli patrzeć jej na ręce. Widocznie przestali, skoro znów śpi pijana w ciągu dnia.
- Czyli przy tobie robiła to częściej?
- To była jej norma - odpowiedziała, a mężczyzna objął ją obiema rękami. - Co? - dopytała zbita z tropu.
- Nie mogę patrzeć na swoją dziewczynę?  - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Jak to dziwnie brzmi - powiedziała i Candy wtulił się w jej szyję.
- Może, ale później... - Delikatnie podgryzł jej szyję. - I tak masz krzyczeć moje imię. - Ścisnął jej pośladek. Że też ubrała skórzane legginsy. Miał ochotę ją wziąć tu i teraz.
- Najpierw będziesz musiał mnie odpowiednio rozpalić. - Mężczyzna podniósł głowę z podstępnym uśmiechem. - Ty już masz plan w głowie - dodała i przejechała dłońmi po jego szyi i objęła ją. - A pokój?
- Też - odpowiedział i musnął jej usta. Alice uśmiechnęła się i spojrzała za siebie. Mężczyzna puścił ją z westchnieniem i pozwolił pójść za bar. Przypomniała mu się Naomi, ale Alice w ogóle nie była do niej podobna. Przyjaciółka Katheriny też miała matkę alkoholiczkę od której uciekła, ale... Alice i Logan nie zachowali się jak tamte dwie. Czy u nich było skryte coś dużo głębiej? Na co dzień nie można było nic po nich poznać. Czy tylko oni wiedzieli, co skrywają przed resztą świata? Uniósł kąciki ust, gdy Alice oparła się łokciem o bar i wysłuchiwała prośby klienta. Miała biodro wyrzucone w bok, a kości miednicy zarysowywały się na lekko błyszczącym materiale. Mógł udawać jej chłopaka, jeśli to pozwoli mu dostać się tam, gdzie nikogo nie dopuszcza. Tak, to był jego cel. Korzystać z ciała, które ma i zdobyć to, komu nikomu nie dała. Prawdę o niej samej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top