Niespodzianka

      Alice szła z Sophie i słuchała jej opowieści. Z jednej strony cieszyła się, że ma koleżanki i opowiada o tym, ale z drugiej... Co chwilę urywała, gdy wracała do tematu domu. Przystanęła, gdy usłyszała męski głos, zagłuszany przez rozbawione dzieci.
- Co się tam dzieje? - spytała zaciekawiona blondynka.
- Rozdają balony przed sklepem, w którym Logan kupił ci lalkę - odpowiedziała.
- Pójdziemy tam?
- Nie jesteś za duża na balony? - spytała Alice lekko zmieszana. Nie była pewna, czy chce spotkać Candiego, gdy jest z Sophie. Nie wiedziała jak się zachowa. Do tego mieli się spotkać dopiero w czwartek. Dziś obiecała Alexandrowi, że pomoże mu z wyborem dodatków do sali.
- Chciałam podziękować za lalkę tej miłej Pani.
- Miłej? - powtórzyła brunetka.
- Tak. Jej głos był spokojny i melodyjny, choć na początku wydawał się szorstki. - Złapała mocniej siostrę za ramię. - Proszę, Alice.
- No dobrze. - Poprowadziła ją, mimo że dziewczynka wspomagała się laską.
      - Zapraszamy, zapraszamy! Nie ma co stać i się zastanawiać! - krzyknął Candy i przemknął między dziećmi i matkami, które nie odrywały od niego wzroku. - A kogo my tu mamy. - Pochylił się przed Sophie. - Pamiętam cię. Masz jedną z naszych lalek.
- Tak! Chciałam podziękować.
- Podziękować? Nie masz za co. Uszczęśliwianie takich dam to nasz obowiązek, a teraz... Powiedz, jakiego koloru balona chcesz?
- Alice, wybierzesz go dla mnie?
- Oczywiście - odpowiedziała. Błazen wyprostował się i spojrzał jej prosto w oczy.
- Jaki kolor wybierzemy dla małej damy? - spytał wywołując jej uśmiech.
- Może niebieski? Choć nie. Niech będzie błękitny. - Mężczyzna odszedł do rudowłosej, a wzrok kobiet spotkał się. Tym razem wydawał się brunetce jeszcze bardziej złowrogi.
- Pozwól, że go zawiąże - zwrócił się Candy do dziewczynki kucając. Zrobił to na jej nadgarstku. - I gotowe.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się, a niebieskowłosy znów stał na przeciwko brunetki. - Mogę o coś spytać?
- Oczywiście - odpowiedział nie odrywając wzroku od kobiety.
- Ma pan dziewczynę? - Otworzył szerzej oczy i przeniósł wzrok na dziewczynkę. W tym samym momencie Alice zakryła jej jedną dłonią usta.
- Dziękujemy za balona, ale już czas na nas - rzuciła i zobaczyła rozbawienie na twarzy mężczyzny.
- Polecam się na przyszłość. - Zrobił głęboki ukłon, a dzwoneczki zadzwoniły na jego włosach. Wyprostował się i nie spuszczał z niej spojrzenia przez kilka sekund. Obrócił się i wrócił wzrokiem do dzieci. Zajął się swoją pracą, widząc rozbawienie na twarzy Katheriny. Udawał jednak, że tego nie widzi. Ruda małpa mogła sobie myśleć co chce. On chciał dostać Alice w swoje ręce i nie odpuści, mimo że pierwszym razem mu się wymknęła.

       - To że jesteś większa, nie znaczy, że możesz tak robić - powiedziała niezadowolona dziewczynka, gdy odeszły.
- To nie stawiaj mnie w tak niezręcznej sytuacji.
- Nie powiedziałam, że chodzi o ciebie.
- Ale on tak pomyślał - westchnęła.
- Nie możesz być cały czas sama.
- Nie jestem. Mam ciebie i Logana.
- Zostaniesz starą panną.
- Matka ci takich głupot nagadała?
- Mówi, że twoje rówieśniczki już dawno dzieci i facetów mają.
- Sophie, posłuchaj mnie. To że one postanowiły mieć dzieci nie znaczy, że ja muszę je mieć. Jeśli nie będę chciała, to w ogóle nie będę mieć dziecka. Skupiłam się na tańcu i doskonaleniu się w tym, w czym jestem dobra. - Drugą ręką przykryła jej dłoń na swoim ramieniu. - Nie mam zamiaru przejmować się gadaniem starych bab, którym się nudzi. Niech mnie nazywają starą panną. Ja przynajmniej nie jestem na łasce mężczyzny jak one.
- Czy on kiedyś przestanie? - spytała opuszczając głowę.
- Twój ojciec? - dopytała, a dziewczynka przytaknęła głową. - Nie znam odpowiedzi na to pytanie.
- Ostatnio znów się pokłócili. Oboje byli pijani...
- Znów pobił matkę?
- Tak.
- My nic na to nie poradzimy. - Zacisnęła palce na jej dłoni. - Najchętniej zabrałabym cię stamtąd, ale matka nie pozwoli na to.
- Wiem... Ale i tak się cieszę, że pozwala nam się spotykać.
- Nie pozwoliłabym jej nas rozłączyć. - Blondynka uniosła kąciki ust, a mimo smutek pokrywał jej twarz. - Jeszcze lody i wracamy. Muszę pomóc Szefowi.
- Ooo... Widzisz się dziś z Alexandrem?
- Tak i przestań snuć domysły.
- Ale on jest naprawdę dobrą osobą... I wydaje się, że zależy mu na tobie.
- I jest moim szefem i na tym kończymy ten temat.

      Brunetka otworzyła wejście łokciem i weszła z dużym kartonem, przytrzymując stopą drzwi dla mężczyzny, który niósł większe pudło.
- Ale zaszaleliście - zaśmiała się Emmy.
- To nie wszystko - powiedziała dumnie Alice. - Musimy zupełnie zmienić to wnętrze na występy.
- Zbankrutujesz. - Kobieta zza baru śmiała się w najlepsze.
- To nam na dobre wyjdzie. Jeszcze wspomnicie moje słowa - odpowiedział i odłożył pudło przy wejściu na zaplecze.
- To co tam chowacie?
- Niespodzianka - rzuciła Alice wchodząc na zaplecze.
- No wiesz... Ty pomagasz w wystroju sali, a Logan szuka striptizerów. Czuję się pominięta.
- Będziesz oceniać ich ciała i taniec - odpowiedział jej Alexander, a Emmy aż oczy się zaświeciły.
- Zgadza się! - Brunetka podeszła do nich i położyła dwa pudełka uśmiechem. - To dla nas na jutro.
- To był głupi pomysł - westchnął mężczyzna, a Alice wzruszyła ramionami.
- Mi się podobał. Poza tym musimy mieć jakąś skalę.
- Nie mów... - Barmanka wzięła jedno pudełko i wyciągnęła tabliczki z numerkami. Zaczęła się śmiać i szukać jednej. - Szefie... - Uniosła tabliczkę tyłem do niego. - Jak myślisz ile zobaczysz?
- Pięć? - Obie zaczęły buczeć.
- Co tak słabo? - szturchnęła go Alice.
- No właśnie - obróciła tabliczkę, a tam widniało osiem.
- No, no. Mamy podobny gust - pokiwała z uznaniem brunetka. - Choć ja odebrałabym punkt za tą niezadowoloną minę. - Sięgnęła do pudełka i wzięła dwie tabliczki. - To za wygląd - odsłoniła tabliczkę z siódemką.
- A druga za?
- Charakter? - Uśmiechnęła się wesoło.
- Pokaż.
- Nie. - Wtuliła numerek w piersi.
- Trzeba było nie zaczynać tematu. - Alice uciekła za bar, gdy chciał ją złapać.
- Najpierw spytam Emmy, czy się ze mną zgadza. Co ty taki niecierpliwy? - Zobaczyła jego niezadowolone spojrzenie i pokazała koleżance numer.
- Ooo tak. Zgadza się w stu procentach.
- Nasz szef jest najlepszy. - Alice obróciła tabliczkę z cyfrą dziesięć.
- Chcecie się tylko podlizać - westchnął. Alice pochyliła się, tylko po to, żeby strzelić go numerkiem w głowę. - Ej!
- Ja ci dam podlizać. Gdybyś był piątką, to dostałbyś piątkę ode mnie.
- To czemu osiem na dziesięć nie może znaleźć sobie dziewczyny?
- Bo jesteś zbyt niepewny siebie - odpowiedziała mu od razu Emmy.
- I denerwujesz się strasznie, gdy zagadujesz do dziewczyny.
- I gustujesz w złych kobietach.
- I nie potrafisz dostrzec sygnałów dziewczyn, którym wpadłeś w oko. - Wymieniały na wzajem argumenty.
- Szczere do bólu - westchnął. - Kogo ja przyjąłem do pracy?
- Najlepsze barmanki w okolicy - odpowiedziała Alice i zaczęli się śmiać w trójkę. - A teraz uciekam. Muszę odpocząć przed jutrem.
- Poprawiacie choreografię z Loganem?
- Zgadza się. Do obiadu z siłowni nie wyjdę.
- To powodzenia i do zobaczenia w czwartek - zwrócił się do niej Alexander.
- Wybierzemy ci takich tancerzy, że co tydzień będziesz striptiz organizował.
- Oby - zaśmiał się. - Większe przychody to i większa wypłata.
- Słyszałaś Emmy? Chyba musimy wziąć sprawy w swoje ręce - zaśmiała się Alice wychodząc z baru. Pierwsze co, to sprawdziła telefon po wyjściu. Candy wysłał jej wiadomość. Uniosła kąciki ust, widząc jej treść i odpisała. Założyła słuchawki i ruszyła do mieszkania. Może zrobiłaby jakąś kolację dla niej i Logana?

      Alice siedziała na krzesłach z Emmy i Alexandrem. Oczywiście tylko on nie miał tabliczek, a kobiety siedziały dumne z siebie.
- Logan! Czekamy! - krzyknęła brunetka machając nogą.
- Dawaj naszych nowych tancerzy! - wtórowała za nią Emmy.
- Ale wy niecierpliwe - westchnął mężczyzna otwierając drzwi. W szeregu stanęło dziewięciu mężczyzn, a wyszedł dumny z siebie.
- Zepsułeś zabawę, mieli wychodzić pojedynczo - westchnęła Alice. - No ale nic. Skoro mamy wszystkich... - Wstała i podeszła do pierwszego z nich. - Ciało ma niezłe, pytanie czy umie się ruszać. - Popatrzyła mu w oczy.
- Jak chcesz to mogę pokazać ci jak bardzo - odpowiedział z uwodzicielskim uśmiechem.
- O tym się zaraz przekonamy. - Poklepała go po piersi i przeniosła wzrok na Emmy. - Ile mu dajesz? - Uniosła tabliczkę z szóstką. - To jak ja. Kolejny... - Przeszła dwa kroki. - Dla mnie mocne osiem jak na tancerza. - Popatrzyła na Emmy, a ta dała dziesiątkę. - Mamy podobny gust. - Puściła mu oczko i przeszła dalej. - Ty jesteś tancerzem. Od razu widzę po postawie.
- Coś tam tańczę. Bardziej hobbistycznie.
- Zawsze coś. - Posłała mu uśmiech i przeniosła wzrok na przyjaciółkę, która pokazała siódemkę. Przeszła do czwartego. Widać było, że jest skrępowany występem w samych bokserkach. - On się nie nadaje na striptizera - westchnęła. - A szkoda, bo kobiety leciałyby na niego.
- Nadaje się! Dam z siebie wszystko! - Rzucił, a kobieta dostrzegła jak zaciska pięści.
- Jeśli nadążasz za układem, masz tę pracę. - Posłała mu uśmiech. Tym razem na tabliczce było dziewięć. Zrobiła dwa kroki, żeby znaleźć się przed kolejnym tancerzem.
- Czemu uważasz, że możesz wybierać kto się nadaje, a kto nie? Sama pewnie nie umiałabyś zatańczyć.
- Pyskaty. - Uniosła kąciki ust. - Emmy? - Uniosła dziewiątkę. - Lubię takich - poklepała go lekko po policzku. - Ty też masz mi coś do powiedzenia? - spytała kolejnego.
- Udajesz sukę, żeby nas wystraszyć?
- Może... A może nią po prostu jestem. - Uśmiechnęła się wrednie i przeniosła spojrzenie na drugą kobietę. Podniosła ósemkę. - Logan postarałeś się. Nie schodzimy poniżej szóstki.
- Nie przyprowadził bym ci gorszych.
- Emmy! - Obróciła się przy kolejnym i zobaczyła dziewiątkę. - Daje to samo. - Przeszła do kolejnego. - A ty, czego tu szukasz? - spytała widząc jak ją mierzy spojrzeniem.
- Pracy oczywiście - odpowiedział z głupim uśmiechem. - Daje sześć. - Barmanka też podniosła szóstkę. - I ostatni. - Stanęła przed nim. - Ty też masz mi coś do powiedzenia?
- Pokaż układ, który mam powtórzyć.
- Ambitnie. - Unosiła kąciki ust. - Dziewięć. - Emmy uniosła dziesiątkę. - Czyli wszyscy przeszliście ocenę barmanek. Tak samo będziecie oceniani przez klientki. Przyzwyczajajcie się. Jedna oceni was na pięć, inna na osiem. Jednak nie to jest najważniejsze. Ważne jest wasze podejście do nich. Macie je uwodzić wzrokiem i tańczyć dla tych, które dają wam dziesięć. Jasne?
- Jesteś tylko barmanką? - zdziwił się pierwszy z nich.
- A przeszkadza ci to? - dopytała, a Alexander wstał i stanął obok niej.
- Alice jest barmanką i wspólnie z Loganem tworzy waszą choreografię. Jeśli nie podoba was się, że będzie was szkolić, możecie zrezygnować. - Kobieta uśmiechnęła się wrednie, ale żaden z mężczyzn nie zrezygnował.
- Skoro to już mamy wyjaśnione, to teraz układ - powiedział Logan podchodząc do brunetki. - A raczej ruchy, które są obowiązkowe. Jako, że macie tydzień, to nie jest zbyt wiele czasu do nauki.
- Co trudnego jest w striptizie? - spytał przedostatni.
- Nie chodzi o to, żebyś ściągnął spodnie - westchnęła. - Tylko o to, żebyś swoimi ruchami uwiódł kobietę. - Podeszła do niego kręcąc biodrami. - Umiał patrzeć jej w oczy. - Złapała go za biodra i przejechała rękami w górę. - Gdy stoisz na baczność. - Poklepała go po piersi i odeszła od niego. - My z Loganem pokażemy, co musicie umieć. Jeśli nie będziecie umieć pojedynczej figury, ale będziemy widzieć, że wam idzie, to w ciągu tygodnia chętnie z Loganem pomożemy. I tak zazwyczaj można nas spotkać na siłowni. Kwestia dogadania się.
- Emmy, puścisz muzykę? - spytał Logan, a ta od razu poleciała za bar. Alexander zabrał krzesła, a Alice spojrzała na przyjaciela. Dzień wcześniej przećwiczyli ruchy na siłowni, więc dobrze wiedzieli co mają robić. Kobieta tylko zrzuciła buty i kopnęła je na bok. Zaczęli równocześnie od prostych kroków, zakończonych padnięciem na ręce i powolnym podniesieniem się. Logan machnął ręką, a Emmy wyłączyła muzykę.
      - Teraz wy - powiedziała Alice z wrednym uśmiechem. Mężczyźni odsunęli się trochę od siebie, a Emmy znów włączyła piosenkę od początku. Ku zdziwieniu brunetki pierwszy, tancerz, nieśmiały, pyskaty i ostatni poradzili sobie najlepiej.
- To teraz druga część - rzucił Logan, a Emmy włączyła refren piosenki. Tym razem chodziło o figury, które miały skusić kobiety. Mężczyźni znów spróbowali to powtórzyć, a brunetka popatrzyła na przyjaciela. - Masz już swoje typy, co?
- Tak. - Oparła się o jego ramię. - Jeden, trzy, cztery, pięć i dziewięć - wyszeptała na ucho.
- Nie jestem pewny czwórki - odpowiedział cicho.
- Musimy mieć zapasowego tancerza. To i tak praca dorywcza, więc będzie wtedy robił za kelnera przy paniach. Nabierze pewności siebie i będzie dobry.
- Co na to szef?
- Jeszcze nie wie, że Emmy narzeczony nie zgodził się na jej pracę przy wstępach striptizerów - odpowiedziała z grymasem.
- Auuu... - Skrzywił się. - Biedna. Na takim łańcuchu.
- Okropny. - Pchnęła go. - Czekam aż tobie któryś założy obroże.
- Albo tobie. - Pokazał spojrzeniem w bok. Alice spojrzała w tamtą stronę i zdziwiła się widząc Candiego. - Nie dziękuj.
- Zabije - warknęła i zabrała buty. - To zostawiam ich w twoich rękach. - Rzuciła odchodząc do niebieskowłosego. - Nie za wcześnie przyszedłeś? - spytała, a mężczyzna musnął jej usta ma powitanie.
- Nie mogłem się powstrzymać, jak usłyszałem, że będziesz dawać pokaz.
- Jak chcesz zobaczyć prawdziwy występ, to kiedyś cię na taki zaproszę. - Ubrała buty i pomachała pozostałym w barze na pożegnanie. Candy posłał im tylko pojedyncze spojrzenie i ruszył za kobietą.
      - Więc co wymyśliłeś? - spytała, gdy byli już na zewnątrz.
- Niespodzianka - uśmiechnął się i objął jej talię. - Choć ty zrobiłaś mi ostatnio lepszą.
- Nie wracaj nawet do tego - odpowiedziała przykładając palce do górnej części nosa.
- Czemu? Ona była taka urocza. Nawet nie dałaś mi odpowiedzieć.
- To może lepiej. Te wszystkie mamuśki nie były zadowolone, że zostawiłeś ich dzieci i podszedłeś do mnie. - Zatrzymał ją i przyciągnął do siebie.
- Zazdrosna? - spytał z uroczym uśmiechem.
- Gdybyś nie był przebrany wtedy za błazna, to może, ale wtedy jakoś tak... Nie - odpowiedziała z wrednym uśmiechem na końcu. Candy pocałował ją wykorzystując, że ma ją przy sobie. - Więc gdzie idziemy? Czy zostajemy tu? - Wymknęła się z jego rąk i poszła przed siebie. Mężczyzna zmierzył ją od góry do dołu. Dziś wyglądała zupełnie inaczej niż ostatnio. Koronkowa bluzka, skórzane szorty i kurtka. Do tego rajstopy w przyciągający wzór i botki na obcasach. Kręciła w nich tyłkiem, że najchętniej szedłby za nią, ale nie mógł tego zrobić.

      Alice zawiązała sznurówki kiedyś białych wrotek. Widać, że nie jedną jazdę po torze przeszły już. Przeniosła spojrzenie na niebieskowłosego. Ten też już kończył, ale oczywiście ona musiała być pierwsza na torze. Wyjechała i obróciła się za nim, gdy nabrała odpowiednią prędkość, żeby móc jechać tyłem. Od razu dostrzegła jego drapieżne spojrzenie. Od początku wiedziała, że pożera ją wzrokiem, ale robiła wszystko, żeby nie pokazać, że to widzi. Obróciła się i jechała przodem, tym razem tańcząc do rytmu muzyki. Gdy znów się obróciła Candiego nie było za nią. Aż ją to lekko zdziwiło, dopóki nie dostrzegła go obok. Złapał ją w tali i przyciągnął do siebie. Oboje wylądowali przy osłonie, a Alice zaczęła się śmiać.
- Prawie nie staranowałeś dwóch osób - zaśmiała się widząc jego spojrzenie.
- Oni mnie nie obchodzą - powiedział łapiąc ją za podbródek.
- Przyciągnąłeś mnie tu, żeby dostać nagrodę, czy dlatego, że zbyt wielu facetów się na mnie patrzyło?
- Oni nie są dla mnie konkurencją - odpowiedział i od razu tego pożałował, bo Alice odsunęła się od niego.
- Przekonajmy się - rzuciła i ruszyła przed siebie. Mężczyzna po chwili znalazł się koło niej. Nadal bawiła się w najlepsze posyłając Candiemu krótkie spojrzenie.
      Pchnęła go lekko biodrem i tym razem ona zjechała na bok. Niebieskowłosy podjechał stając przed nią.
- Masz rację. Nie ma na kim wzroku zawiesić - powiedziała udając zrezygnowana.
- Zupełnie nikogo? - dopytał i zobaczył jej uwodzicielki uśmiech.
- Tylko taki jeden, co za mną jeździ. - Pociągnęła go za rękę, żeby tym razem jechał z nią. Uniosła kąciki ust i znów zaczęła tańczyć jadąc. W pewnym momencie przyciągnął ją do siebie, łapiąc drugą ręką za krzyż i zatrzymując się. Brunetka zdziwiła się widząc trzech nastolatków, którzy wywalili się w miejscu, gdzie ona byłaby, gdyby nie Candy.
- Mówiłem, że nie tylko ja - szepnął jej do ucha, a kobieta zaśmiała się.
- Nie gustuje w dzieciach. - Musnęła jego policzek. - Dziękuję.
      Zeszli z toru i usiedli przy jednej z loż w kawiarni nieopodal. Alice usiadła niemal przy niebieskowłosym, co od razu wykorzystał kładąc rękę na jej udzie.
- Więc, czemu wrotki? - spytała przyglądając mu się z uwagą.
- Musiałem sprawdzić, czy pasujesz do błazna. - Zrobił uroczą minę, a kobieta zaśmiała się.
- I jak? Nadaje się? - spytała nachylając się do niego.
- Jak najbardziej. - Zacisnął palce na jej udzie i chciał pocałować, ale wtedy kobieta odgięła się do tyłu. Do stolika podeszła speszona kelnerka i podała kawy i ciastka. - No wiesz... - Zrobił smutną minę. - Chyba zasługuje na nagrodę za uratowanie cię.
- Nagrodę się dostaje, a nie bierze samemu. - Zarzuciła nogę na jego nogę i wyciągnęła wafelek z kawy mrożonej. Oblizała go z bitej śmietany i popatrzyła Candiemu prosto w oczy. - Chcesz kawałek w nagrodę? - spytała z uroczym uśmiechem.
- Chce coś innego. - Objął jej plecy i złączył ich usta. Kobieta odwzajemniła pocałunek i odsunęła z lekkim uśmiechem. Ugryzła wafelek, gdy znów chciał się zbliżyć. - Uwielbiasz drażnić mężczyzn - stwierdził niezadowolony.
- Nie wszystkich, ale ciebie tak. - Wsadziła wafelek na swoje miejsce i przejechała dłonią po jego klatce piersiowej w dół. - Gdybyś dostał co chciał na pierwszym spotkaniu, to nie bylibyśmy dzisiaj na wrotkach. - Zabrała nogę i zobaczyła jego niezadowolenie.
- No wiesz... Nigdy nie miałem cię za kobietę na raz.
- Czyżby? - Zamieszała słomką w kawie i wyciągnęła ją, oblizując z białej piany. - To jestem na dwa czy trzy razy? - dopytała widząc jak przełyka ślinę.
- Zapewniam, że nie jesteś żadną z nich.
- Czemu? - Popatrzyła mu prosto w oczy.
- Bo oboje szukamy kogoś, kto nie znudzi nam się po drugim czy trzecim razie. - Złapał ją za podbródek i przygryzł jej szczękę. - Dwa czy trzy razy nie wystarczą, żeby się tobą nacieszyć - szepnął i podgryzł jej szyję.
- O ile się wykażesz - dodała, a ich spojrzenia znów się spotkały.
- Jak na razie mi nie pozwalasz - powiedział niezadowolony.
- Nie dziś. - Oplotła jego szyję. - Będziesz musiał poczekać na szansę.
- A co jeśli sam ją sobie stworzę? - dopytał i popłynął palcami do jej kroku. Gdy chciała coś powiedzieć, przeniósł ją na brzuch i złączył ich usta. Zaśmiała się przerywając pocałunek, gdy chciał wyciągnąć bluzkę z szortów.
- To body - szepnęła mu do ucha i sama uszczypnęła zębami jego szyję. - Nie dziś - powtórzyła i odsunęła się od niego.
- Może nie być następnego razu - odpowiedział zły.
- Mam jeszcze dwóch chętnych striptizerów - odpowiedziała obojętnie i napiła się kawy. Przez chwilę wydawało jej się, że ma to samo lodowate spojrzenie, co rudowłosa, ale szybko zmienił się jego wyraz twarzy.
- To czemu teraz nie jesteś z żadnym z nich? - spytał pochylając się lekko w jej stronę.
- Z tego samego powodu, dla którego ty tu siedzisz. - Obróciła lekko głowę i znów złączyła z nim usta, czując jak jego dłoń zaciska się na jej piersi. - Jestem tak samo ciekawa jak ty - szepnęła i zobaczyła jego demoniczny uśmiech. Aż ją ciarki po ciele przeszły. Naprawdę miała ochotę sprawdzić tu i teraz, co potrafi mężczyzna siedzący obok niej.

      Alice stanęła na ziemi i zdziwiła się, gdy ktoś wyłączył muzykę. Usłyszała klaskanie i obróciła się w stronę drzwi.
- Nieźle... Nie sądziłem, że zobaczę taki taniec w twoim wykonaniu - powiedział mężczyzna, a brunetka potraktowała go zabójczym spojrzeniem.
- Czego tu szukasz? - spytała podchodząc do magnetofonu. Wyciągnęła pendrive'a i wzięła wodę.
- Przyjechałem trochę wcześniej, więc stwierdziłem, że się rozejrzę, zanim Logan się pojawi.
- Pomyliłeś sale - rzuciła i minęła go.
- Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować... Ale jak ty tańczysz. Woow. - Stanęła, a mężczyzna stanął zaraz za nią.
- Peter, dobrze pamiętam?
- Tak - przytaknął z uśmiechem.
- To, co widziałeś, zostaw dla siebie.
- Dlaczego? Sama mogłabyś występować.
- Przygotowuję się do zawodów - westchnęła. - Tam występuje.
- W odpowiednim klubie zgarnęła byś więcej niż to, co możesz wygrać.
- Nie zależy mi wyłącznie na pieniądzach - powiedziała mu prosto w twarz i ruszyła dalej.
- Jesteś zła za to jak zachowałem się w barze? Przepraszam, nie chciałem wyjść na jakiegoś lamusa.
- Przypominam ci, że dostałeś najniższą ocenę - rzuciła.
- Wiem, że zrobiłaś to specjalnie. - Złapała ją za rękę i zatrzymał. - Naprawdę przepraszam.
- Wykaż się na występie, a może mi przejdzie - westchnęła, a mężczyzna puścił ją z uśmiechem.
- Pokaż co mam robić, a sprawię, że kobiety będą do was wracać.
- Na to liczę. - Uniosła kąciki ust. - Dlatego cię wybrałam. - Ruszyła na inną salę i zobaczyła rozciągającego się Logana. - Mam muzykę. - Pokazała pendrive'a i podłączyła go.
- Bardziej ciekawi mnie... Co robicie razem? - spytał podejrzliwie.
- Spotkaliśmy się po drodze - odpowiedział mu striptizer.
- No to czekamy na resztę - powiedział z lekkim uśmiechem i spojrzał na Alice, która stanęła obok niego. - A tobie co?
- Nic mi się nie chce. - Uwiesiła się na nim.
- O nie... Zapomnij. Nie zostawisz mnie tu samego.
- Ja się chciałam po prostu przytulić - mruknęła, a mężczyzna westchnął.
- Co ci? - Podrapał ją za uchem.
- On wie - mruknęła do ucha przyjacielowi.
- Przeżyjesz.
- Oby - westchnęła i odsunęła się rozciągając.
- Już ci lepiej?
- Twoje pieszczoty zawsze poprawiają humor. - Uśmiechnęła się.
      - Mogę o coś spytać - wtrącił się Peter. Oboje przenieśli na niego wzrok. - Myślałem, że niebieskowłosy to twój chłopak.
- Ja nim nie jestem - sprostował Logan, a Alice zaczęła się śmiać.
- Jesteśmy przyjaciółmi - dodała. - Od wielu, wielu lat.
- Spóźniłem się?! - Na sale wpadł mężczyzna, którego imienia wczoraj nie zapamiętała. Za bardzo skupiła się na jego speszeniu. Podeszła do niego i wystawiła dłoń.
- Ostatnio nie mieliśmy się czasu poznać. Alice.
- Ash... - Podał jej swoją dłoń, a kobieta pociągnęła go w swoją stronę, zmuszając, żeby stanął tuż przy niej.
- Gotowy na to, że kobiety będą trochę za blisko? - spytała, a ten spiął się. - Nad tym jeszcze popracujemy - zaśmiała się i cofnęła się. - Podczas pierwszego występu staniesz ze mną za barem. Będziesz podawał drinki kobietą przy stolikach.
- Naprawdę? - zdziwił się.
- Staniesz na scenie jak nabierzesz pewności siebie.
- A ja? - wtrącił się kolejny mężczyzna, który od razu pasował Alice na miejsce, w którym się znalazł. Loczki na głowie przyciągały wzrok, ciemniejsza skóra przywodziła na myśl mleczną czekoladę, a uśmiech mógł zwalić kobiety z nóg. Do tego miał pojęcie o tańcu, mimo że nie był zbyt pewny siebie.
- Jeśli się nie wykażesz, to ja zajmę twoje miejsce - odpowiedziała mu i usłyszała śmiech, a za jego plecami pojawił się pyskaty blondyn.
- A na to chętnie popatrzyłbym - rzucił stając przy mulacie.
- Peter, Ash, Zane. I Jay - wskazała ostatniego mężczyznę. - Nadal jednego brakuje.
- Wiecie gdzie Dale? - spytał Logan, a mężczyźni wzruszyli ramionami.
- To zaczynamy bez niego - westchnęła Alice. - I tak najpierw rozgrzewka. - Podeszła do magnetofonu.
- Alice jest rozgrzana, więc ćwiczycie tylko ze mną. - Logan skupił na sobie uwagę. Mężczyźni rzucili rzeczy od ścianę i rozebrali się do koszulek.
- Możecie ściągać dalej! Nie obrażę się! - zawołała brunetka wywołując ich uśmiechy. Logan sam zaczął prowadzić, choć Alice szybko do niego dołączyła. Wykonywali ruchy niemal identycznie. Od prostych ćwiczeń na rozgrzanie mieści, po ruchy, które będą im potrzebne na scenie.
      - Niżej, dajesz - dopingowała Asha, gdy próbował zrobić męski szpagat.
- Sama zrób - powiedział rezygnując, a kobieta uniosła kąciki ust.
- Tyle? - spytała rozjeżdżając się i opierając na rękach, nadal pozostając lekko w górze. - A może tyle zejść? - Usiadła na ziemi w szpagacie i rozłożyła ręce na boki.
- Pozamiatała cię - zaśmiał się Peter.
- Jesteś tancerką? - dopytał Ash.
- Może - odpowiedziała i wstała. - W klubie to wy będziecie gwiazdami. Możecie korzystać z mojej pomocy albo nie. Im lepiej będziecie tańczyć, tym lepsze napiwki dostaniecie.
- I napiwki są całe dla nas? - spytał Zane.
- Nie będę ci nic z majtek wyciągać, jeśli o to pytasz. - Puściła mu oczko Alice. - Alexander jest waszym szefem, więc wszelkie pytania do niego. Nas tylko poprosił o pomoc, bo pracujemy dla niego już dłuższy czas. - Rozciągnęła się. - Na mnie już czas.
- Ja też się zbieram. Podrzucić cię gdzieś? - spytał Peter, a mężczyźni popatrzyli po sobie.
- Dzięki, ale mam osobistego lokaja. - Podeszła do Logana. - Przydałby ci się prysznic, ale mi bardziej.
- Nawet nie myśl, że pierwsza zajmiesz łazienkę. - Odetchnął zrezygnowany widząc jej uroczy uśmiech. - Rada dla was. Nigdy nie wynajmujcie mieszkania z przyjaciółką. - Alice uniosła kąciki ust w zwycięskim uśmiechu.
- Teraz tak mówi. Pa chłopaki. - Zabrała pendrive'a i pierwsza wyszła z sali. Zeszła do recepcji i zapłaciła za używanie sali.
- Myślisz, że wszystko wyjdzie? - spytał Logan stając obok niej.
- Przekonamy się w sobotę - odpowiedziała chowając kartę do portfela.
      - A co z Candym? - dopytał, gdy wyszli na zewnątrz.
- A co ma być? - spojrzała na niego.
- Nadal z nim piszesz i trzymasz go na smyczy.
- Bo nie mam wolnego mieszkania - westchnęła rozkładając ręce.
- A chcesz? - spytał opierając się brodą o jej ramię.
- Gdybym nie chciała, nie trzymałabym go na smyczy.
- Środa.
- Co? - zdziwiła się.
- Masz wolny wieczór i poranek w czwartek.
- Co za to będę musiała zrobić?
- Chce wolną sobotę. - Alice uniosła brew. - No co?
- Chce go poznać.
- Dobrze. Jak będzie czas. - Alice zmrużyła oczy. - Poznasz, poznasz. O ile ta noc wypali. - Objął ją i pociągnął w stronę auta.
- Czyli jak się nie sprawdzi, to odpada?
- Zgadza się. - Alice westchnęła kręcąc głową na boki. Przejął jej nawyki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top