Maski życia
Kobieta biegła przepychając się między ludźmi. Nie wierzyła, że zaspała. Sądziła, że Logan wróci do domu i ją obudzi.
- Jak chodzisz! - wrzasnął mężczyzna, na którego wpadła.
- To nie stój na drodze! - warknęła i pobiegła dalej. Przystanęła, gdy wreszcie znalazła się na początku tej ulicy. Wzięła kilka głębszych oddechów i ruszyła chodnikiem. Kostka brukowa rozchodziła się pod nogami lub wystawała. Już dawno przestano inwestować w to osiedle i było to widać, gdzie tylko rzuciło się spojrzeniem. Niektóre domy wyglądały jakby miały się rozpaść.
Stanęła przed domem, który najchętniej usunęłaby z pamięci.
- Ej! Sąsiadko! - Przewróciła oczami widząc ponad trzydziestoletniego syna sąsiadów, spisanego na straty przez alkohol, papierosy i złe rodzicielstwo. Pewnie inne używki też wchodziły w grę. Podbiegł do niej i stanął opierając ręce na biodrach. Wyglądał jak cowboy z filmów, których kobieta nie cierpiała. - Rzadko ostatnio tu zaglądasz.
- Pracuje. - Ruszyła dalej.
- Ej no. Czekaj, czekaj. - Złapał ją za rękę, ale ta od razu ją wyrwała i popatrzyła na niego wściekła. - Chciałem spytać, no wiesz... - zaśmiał się głupkowato. - Wyskoczysz ze mną na piwo?
- Nie. - Odeszła i zapukała w drzwi. Zaciskała zęby, żeby nie rzucić mu się do gardła. Pamiętała wszystko, aż za wiele. Drzwi zaskrzypiały, a w nich pojawiła się jej zjawa.
- Nie śpieszyłaś się - burknęła i zniknęła w środku. Brunetka obejrzała się za siebie i zobaczyła jak mężczyzna mierzy ją spojrzeniem, a gdy dostrzega jej wzrok, odchodzi. Aż jej się niedobrze zrobiło. Nie była kawałkiem mięsa.
- Alice! - Dziewczynka rzuciła się na kobietę, przytulając mocno.
- Cześć Sophie. - Pogłaskała ją po głowie, gdy ta tuliła się do jej piersi. - Gdzie jej laska? - spytała oschle przenosząc wzrok na rodzicielkę. Ta podała jej ją bez słowa i zatrzasnęła drzwi
- Nadal jest zła. Mówi, że lepiej byłoby, gdybyś mieszkała z nami i dawała jej pieniądze na życie.
- Obie dobrze wiemy, że przeznaczyłaby je na picie - odpowiedziała i nastawiła ramię. Blondynka złapała się i obie oddaliły się od tego miejsca. Na przystanku wsiadły do autobusu, żeby dostać się bliżej centrum.
- Logan dołączy do nas? - spytała słysząc dźwięk smsa.
- Właśnie go o to pytam - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Nie zdążyła odpisać, a jej telefon zadzwonił. - Nie...
- Mam niespodziankę dla Sophie! - krzyknął jej do ucha.
- Co?
- Idźcie do waszej ulubionej kawiarni, a ja postaram się przyjść jak najszybciej. - Nawet nie zdążyła odpowiedzieć, a ten się rozłączył.
- To Logan, prawda?
- Tak. Idziemy na deser lodowy, a on dołączy.
- Nie zje z nami?
- Jak zdąży to zje. Jak nie, to jego strata - odpowiedziała rozbawiona, a dziewczynka zaśmiała się.
- Truskawkowy Stożek?
- Co tylko sobie życzysz.
- To tutaj. - Wskazał dłonią na witrynę. - Co powiesz Sophie na lalkę?
- Lalkę? - zdziwiła się dziewczynka.
- Tak. - Przyklęknął przed nią, łapiąc za dłoń. - Ale nie taką zwykłą. Porcelanową. Jedyną w swoim rodzaju.
- Coś ty wymyślił - westchnęła brunetka i schowała twarz w dłoni. - Ona ma czternaście lat, a nie siedem. W ogóle, co to za sklep? Wcześniej go nie zauważyłam.
- Bo otworzyli go jakieś dwa tygodnie temu - odpowiedział jej. - To co Sophie? Chcesz lalkę?
- A drogie są?
- Ja kupuję. Dostałem duże napiwki za ostatnią nockę.
- Źle to brzmi - kaszlnęła w dłoń Alice. Zobaczyła jego mordercze spojrzenie i posłała mu uśmiech.
- A będę mogła jej dotknąć?
- Oczywiście. Sama ją wybierzesz.
- Posadzę ją koło łóżka - ucieszyła się.
- To idziemy. - Złapał ją za dłoń i poprowadził. Kobieta weszła za nimi chowając ręce w tylnie kieszenie. To pomieszczenie ją przytłoczyło. Jasne, gustowne i przesadzone wnętrze. Aż je się w głowie zakręciło. Wtedy usłyszała stukanie obcasów i poszybowała spojrzeniem w stronę zaplecza. Rudowłosa stanęła, złapała delikatnie spódnice i dygnęła pochylając się lekko.
- Witam. Jestem Katherina. W czym mogę pomóc? - Spojrzała brunetce prosto w oczy, a tą przeszedł dreszcz.
- Szukamy lalki dla tej młodej damy - powiedział Logan kładąc dłonie na ramionach dziewczynki. Katherina od razu przeniosła wzrok na nich i przytaknęła głową.
- Rozejrzyjcie się. W razie problemów, proszę pytać.
- Mogę je dotknąć? - spytała Sophie, a rudowłosa popatrzyła na nią, a później na mężczyznę.
- Siostra jest niewidoma - odpowiedziała Alice i przeniosła spojrzenie na regały, że znów nie spojrzeć w te zielone tęczówki.
- Rozumiem. Może więc oglądać na swój sposób.
- Jakie ma mieć włosy, Sophie? - spytał Logan, a dziewczynka uśmiechnęła się uroczo.
- Czarne.
- Dobrze poszukamy takich. - Alice przeszła kawałek i stanęła przy pluszakach. Lalki wywoływały u niej lęk. Były zbyt ludzkie na jej gust. Maskotki wydawały się łagodniejsze, ale nadal... Usłyszała dzwonki, a raczej dzwoneczki. Zaczęła badać zabawki wzrokiem.
- A może my sobie kupimy lalkę? - zawołał mężczyzna, a Alice odetchnęła ciężko.
- To nie jest... - Urwała, gdy obracając się dostrzegła mężczyznę. Wysoki niebieskowłosy stał zaledwie krok za nią.
- Witam. - Pochylił się lekko. - W czym mogę pomóc? - spytał uśmiechając się, a kobieta znów usłyszała dźwięk dzwoneczków.
- Nie ja jestem klientką - odpowiedziała i zobaczyła za jego plecami twarz przyjaciela. - Wybraliście?
- Tak - odpowiedziała dziewczynka, a Alice z lekkim uśmiechem minęła mężczyznę i podeszła do siostry. Od razu dostrzegła kogo przypomina lalka. Logan bezgłośnie dał znać, że to nie on wybierał. - Jest podobna do ciebie? - dopytała, a brunetka pochyliła się i położyła dłoń na jej ramieniu.
- Tak, jest. A teraz niech wujek Logan wyciąga ten napiwek. - Przyjaciel popatrzył na nią niezadowolony.
- Przecież mówiłem, że kupię lalkę mojej ulubionej blondynce. - Potarmosił jej włosy i przeszedł do rudowłosej. Alice stanęła, a siostra złapała się jej ramienia. Wzrok brunetki znów spotkał się ze spojrzeniem niebieskowłosego.
- Idziemy? - Głos przyjaciela wybił ją z tego stanu. Przytaknęła i wyprowadziła siostrę. Przewróciła tylko oczami, gdy dostrzegła uśmiech Logana.
- Przystojny, co? - spytał, gdy oboje odeszli spod jej rodzinnego domu.
- Że kto?
- No ten ze sklepu. - Pchnął ją lekko.
- Miał niebieskie włosy - stwierdziła.
- Ale był wysoki. I fajnie zbudowany. Iii... - Spojrzała na niego z uśmiechem. - Miał zgrabny tyłek.
- Umówić was?
- Żartujesz? Nie odrywał od ciebie wzroku.
- Logan, spójrz na to jak dziś wyglądam i to powtórz.
- Jeansy z wysokim stanem i luźna bluza z gumką w talii to całkiem fajny strój jak na spacer z siostrą.
- Ale nie na wyrywanie facetów.
- Nie musisz się stroić, żeby wpaść facetowi w oko.
- Mówisz? - Spojrzała na niego zrezygnowana. - To postaw mnie koło tamtej rudowłosej i powiedz to jeszcze raz.
- Ona była sztuczna. Wyglądała jak jedna z tych lalek.
- On też był pomalowany - powiedziała rozbawiona.
- Naprawdę? - zdziwił się.
- Rozumiem, że tyłek miał ciekawszy od twarzy - zaczęła się śmiać.
- Niesprawiedliwy osąd. Stał tyłem do mnie.
- Nie tłumacz się. - Poklepała go po ramieniu. - To jest silniejsze od nas.
- Prawda. - Objął jej ramiona ręką. - A ty przestań wątpić w siebie. Masz taką figurę, dzięki ćwiczeniom, że niejedna chciałaby taką mieć.
- Ale z twarzy jestem jak sześćdziesiąt procent dziewczyn.
- Za to nadrabiasz charakterkiem. - Uśmiechnął się wrednie. - Ale i tak po ptokach. Nawet do niego nie zagadałaś.
- Byłam z Sophie. To ważniejsze niż jakiś facet.
- Auu... Boli mnie męska duma.
- Ty nie jesteś jakiś. - Objęła go w talii. - Ty jesteś moim ulubionym mężczyzną. - Logan też ją objął z uśmiechem.
- Tutaj czas jakoś stanął w miejscu.
- Stanął dawno temu, tylko kiedyś tego nie dostrzegaliśmy.
- Idziemy na siłownię?
- Dziś piątek - westchnęła.
- Iii? To dobra rozgrzewka przed wieczorem.
- Mam mieć dziś dwa występy - westchnęła. - Klienci zaczynają płacić szefowi pod stołem coraz większe sumy.
- To źle?
- Mi nadal płaci za występ. Myślisz, że dałby mi grosza więcej?
- Robisz swoje, ja przyjeżdżam po ciebie i na zamknięcie ty pijesz, co ty na to?
- A nie miał ktoś do ciebie przyjść? - spytała zdziwiona jego propozycją.
- Już nieaktualne.
- Jak nie on to następny - powiedziała przenosząc wzrok na jego twarz z uśmiechem.
- To jest moje życiowe motto - odpowiedział i podgryzł jej nos.
- Ej! - Osunęła się od niego i pchnęła śmiejącego się mężczyznę.
- Chodź na obiad. Musimy mieć siłę na całą noc. - Brunetka zaśmiała się i skierowała wzrok przed siebie. Miała nadzieję, że szybko wymknie się z baru ze striptizem.
Siedziała w szatni i patrzyła na czarną maskę z uszami kota. Miała na sobie czerwone buty, które kupiła na występ konkursowy. Do tego czarną bieliznę. Majtki z wysokim stanem, które były niczym paski i tak naprawdę zakrywały tylko to co musiały. Biustonosz z kompletu miał tylko dwa paski, które trzymały go na miejscu. Jeden na plecach, a drugi na szyi. Trójkątne miseczki i dwa skrzyżowane paski między piersiami. Na to morski, satynowy szlafrok, który ledwo zakrywał jej pośladki.
- Faye, zaraz ty - rzuciła dziewczyna wchodząca do szatni.
- Dzięki. - Wstała i założyła maskę.
- Pożyczyła byś mi takie czarne - rzuciła inna.
- Pożyczyłabym, gdybyś uszła w nich dwa kroki - odpowiedziała i przeszła do wyjścia za bar. Musiała przejść przez salę, a nie wejść od razu na scenę jak inne dziewczyny. "Fani" się tego domagali, a Szef spełniał każde ich zachcianki. Odetchnęła i wyszła za bar, gdy światła zgasły.
- Faye, Faye, Faye... - Mężczyźni zaczęli skaldować jej imię. Przymknęła oczy i czekała. Muzyka zaczęła lecieć, a pierwsze światła zapaliły się przy barze. Dopiero wtedy ruszyła idąc w stronę sceny. Światła zapalały się strefami, a mężczyźni zagadywali ją, licząc, że choćby na nich spojrzy. Muzyka wyciszyła się, gdy dotarła do stopni prowadzących na scenę. Spięła się słysząc dźwięk dzwoneczków. Brzmiały zupełnie jak te... Stanęła przy rurze i dostrzegła go. Niebieskowłosy siedział razem z rudowłosą i jeszcze jednym mężczyzną o mahoniowych włosach. Oparła się, stając w lekkim rozkroku. Czekała aż światła na sali przygasną. Nie odrywała spojrzenia od tamtej trójki. Czemu tutaj przyszli? Jak mężczyzn jeszcze rozumiała, to jednak rudowłosa...
Muzyka zaczęła grać, a Alice musiała odsunąć te myśli na bok. Zakręciła lekko biodrami i złapała się rury i powoli wymachnęła nogą do tyłu, żeby nabrać rozpędu i unieść ją wysoko nad głowę, żeby znalazła się w prostej linii z drugą. Kolejny wymach do tyłu, łapiąc się drugą ręką i tym razem dała nogę do przodu do konta prostego. Uniosła obie nogi do tyłu i powoli zjechała klękając na ziemi. Machnęła włosami i uniosła wysoko rękę, żeby znów złapać się. Drugą ręką oparła się na ziemi i powoli stanęła na nogi, nadal mając głowę ku dołowi. Odbiła się jedną nogą i uniosła biodra ku górze. Jej ciało było w jednej linii, a nogi robiły szpagat w powietrzu. Wyprostowała je i płynnie ruszyła nimi kilka razy ku uciesze mężczyzn. Powoli opuściła je na dół i wyprostowała się znów kręcąc głową. Oparła się o rurę i powoli rozwiązała szlafrok. Musiała się wyłączyć i skupić na tańcu. Zsunęła satynę z ramion i rzuciła pod wyjście ze sceny na zaplecze. Jedną ręką złapała się na nad sobą, a drugą pod, obie mając niemal prosto. Zamachnęła się nogą i zaczęła się kręcić do tyłu. Kilka razy na prostych, a później zaczepiając jedną nich o rurę i po chwili puszczając się ręką, dzięki czemu przyspieszyła. Znów chwyt ręką i uniesienie obu nóg. Wyglądała jakby siedziała na niewidzialnym krześle, które kręci się wokół. Dwa kroki po ziemi, żeby się okręcić i już wspięła się na rurę. Później miała tylko figury w głowie. Thingh hold i przejście w bow and arrow. Skupiła się na muzyce. Nabrała rozpędu i kolej na superwomen. Obroty, odchylenia i powrót do powolnego tempa, żeby układ nie był zbyt dynamiczny. Wszystko ku uciesze mężczyzn...
Zeszła ze sceny i odetchnęła ciężko. Oczywiście największe wiwaty były, gdy zgięła się w pół, żeby podnieść szlafrok. Tylko o to chodziło... Żeby zobaczyć jak najwięcej gołego ciała. Przeszła do wyjścia dla barmanów i stanęła w drzwiach.
- Zrobicie mi mojego drinka?
- Zostajesz? - zdziwiła się blondynka, która od razu do niej podeszła.
- Mam mieć jeszcze jeden występ.
- Ta banda wieprzy i tak tego nie doceni - odpowiedziała i obie uśmiechnęli się lekko. Przeniosły spojrzenie na niebieskowłosego, który stanął przy barze. - Zaraz ci przyniosę.
- Dzięki - odpowiedziała i zniknęła za drzwiami. Nie domykała ich, żeby słyszeć rozmowę.
- Mogę o coś spytać? - spytał mężczyzna z uwodzicielskim uśmiechem.
- Słucham.
- Czy ta tancerka, będzie jeszcze występować?
- Jesteś nowy, tak? Dobrze, więc zasada jest taka, że Faye występuje raz w ciągu wieczoru. Jednak, dziś wyjątkowo wystąpi dwa razy, więc masz szczęście.
- Świetnie, czyli jest na co czekać. Poproszę więc lampkę czerwonego, półwytrawnego wina, krwawą merry i blue lagun z wodą gazowaną zamiast sprita.
- Jasne. - Słyszała kroki barmanki i dźwięk kostek lodu uderzających o kubki.
- Powiesz, gdzie można ją znaleźć po występie? - dopytał, a barmanka zaśmiała się.
- Nie jesteś pierwszym, który o to pyta. - Postawiła kubki na gumowej podkładce. - Faye to największa zagadka tego lokalu. Nikt prócz szefa nie zna nawet jej prawdziwego imienia.
- Czyli to tylko pseudonim?
- Tak. - Polała bluecuracao i wysunęła dwie szklanki z gotowymi drinkami. - Pojawia się, a później znika. Nikt nic o niej nie wie. - Odeszła do innej półki i wróciła z lampką i winem.
- A jakiego drinka pije?
- Czerwonego Kapturka lub Romeo i Julia. - Candy zaśmiał się słysząc nazwy.
- A ty którego polecasz?
- Czerwony Kapturek jak sama nazwa mówi, pasuje kolorystycznie do Krwawej Merry. Za to Romeo i Julia do blue lagon.
- Trucizna, tak? - spytał, a barmanka zaśmiała się. - Przekażesz, że ode mnie?
- Jasne.
- Dzięki, reszty nie trzeba. - Alice zmarszczyła brwi i wyjrzała na barmankę. Ta pokazała jej dwa banknoty stu dolarowe i lekko zatańczyła zadowolona. Brunetka mogła tylko unieść kąciki ust i poczekać na swojego darmowego drinka. Już nie raz klienci próbowali jej stawiać drinki. Jednak zawsze kończyło się tym, ze stali pod barem i oczekiwali, że do nich wyjdzie. On jednak od początku wiedział, że na to nie ma szans. Czy dostrzegł, że na niego patrzy? To było przecież niemożliwe.
Na drugi występ założyła skórzaną maskę królika i lateksowe body na grubych ramiączkach. Body miało wycięcia w tali, żeby nie przeszkadzało w tańcu. Tym razem zaczynała od sceny, żeby zrobić niespodziankę gościom. Ubrała czarne platformy z przeźroczystą górą. Stanęła przy boku rury i przeniosła wzrok w mrok. Światła zapaliły się, a ona zobaczyła niebieskowłosego. Siedział oparty rękami o stół, jakby wiedział, że teraz wystąpi ona. Przeniosła spojrzenie przed siebie i złapała się rury, gdy tylko muzyka zaczęła grać. Podciągnęła się i zahaczyła jedną nogą o nią, gdy jej głowa była skierowana w dół. Ścisnęła kolana na metalu i powoli zjechała w dół, wyciągając przed siebie ręce. Wyprostowała nogę, układając ją równolegle do rury, gdy poczuła scenę pod dłońmi. Drugą jak najbardziej zbliżyła do głowy. Następnie obie znalazły się w górze, a potem popłynęły w dół, żeby zaprezentować szpagat, gdy jej pośladki opierały się o rurę. Złapała się ręką metalu i obie przeniosła w jedną stronę, stając na palcach, pośladkami wypięta do publiczności. Znów szpagat, tym razem na panelach i zamach głową, żeby włosy zatańczyły w powietrzu. Powolne przejście na plecy i wypięcie klatki piersiowej do góry, że jej całe ciało wygięło się w łuk. Kolejne przejście i już klęczała łapiąc się dłońmi rury. Wymach włosami i stanęła na nogach. W takich chwilach zamykała się na krzyki i skupiała na muzyce. Jakby była na jednym z konkursów. Sundial, spinning climb, death angel, prosty siad i przejście straight leg layback, gdzie kręciła się powoli, trzymając się samymi udami. Miała czas, żeby wpleść palce we włosy i roztrzepać je. Zejście rękami na ziemie i kolejny szpagat. Tym razem będąc twarzą do publiczności. Zrobienie dwóch kroków na czworaka wyginając przy tym mocno ciało w łuk. Klęknęła łapiąc się rury i przeskoczyła na stopy. Wyprostowała się przejeżdżając wgłębienie między piersiami po rurze. Wtedy światła znów zgasły, a kobieta zniknęła na zapleczu.
- Twoja dola. - Rzucił pieniądze na biurko, a brunetka wzięła je i przeliczyła.
- Mógłbyś dorzucić coś ekstra za dwa występy - powiedziała niezadowolona.
- Miałaś darmowe drinki, więc masz swój napiwek.
- Jednego drinka - odpowiedziała zrezygnowana.
- Posiedź za barem, to nie będziesz miała sił do domu wrócić.
- Do jutra - mruknęła i wyszła z biura. Wyciągnęła telefon i uniosła kąciki ust widząc smsa. Wyszła bez słowa tylnym wejściem i od razu wsiadła do auta.
- Jak tam twój skąpy szef? - spytał Logan spoglądając na nią.
- Skąpy jak zwykle - westchnęła i przeniosła się na tył, a mężczyzna pokręcił głową na boki.
- Mogłaś od razu wsiąść do tyłu - przypomniał ruszając.
- Chcesz robić za mojego alfonsa? - zaśmiała się rozbierając.
- I tak robię. Myślisz, że uważają inaczej?
- Mam gdzieś, co gadają. - Wzięła torbę i wyciągnęła przygotowane ciuchy do baru. - W tamtym miejscu jestem tylko kawałkiem mięsa.
- Ale jakiego wiotkiego i kuszącego - dodał i zobaczył jej zrezygnowany wzrok. Zapięła body i wsunęła dżinsy. Do tego czarne botki na jedenasto-centymetrowych obcasach. Przesiadła się do przodu i odetchnęła. - Coś nie tak?
- Pamiętasz jak byliśmy w sklepie po lalkę?
- Z Sophie?
- Tak. Był tam sprzedawca...
- Ten niebieskowłosy - ożywił się. - Nie mów, że wpadłaś na niego po drodze.
- Nie... Był w barze.
- Co?! - Spojrzał na nią, ale szybko przeniósł wzrok na drogę. - Serio? Przecież mógłby wyrwać większość klientek w sklepie.
- Był z drugim mężczyzna i tą rudowłosą.
- Pamiętam ją. Miała piękne rude loki, ale cała reszta... Nie mój typ.
- Nie uważasz, że to dziwne? Dwóch mężczyzn i kobieta w barze ze striptizem?
- Może to swingersi i szukali kobiety do kompletu.
- I upatrzyli sobie mnie.
- Nie mów. - Uniósł kąciki ust. - Proponowali ci coś?
- Dostałam darmowego drinka.
- I pewnie do nich nie wyszłaś - westchnął.
- Ej, tam jestem Faye. Nie chce, żeby znajomość zaczęła się od tego, że zobaczyli mój występ.
- Uzgodnimy coś. Nie jesteś striptizerką. Nie rozbierasz się, tylko tańczysz pole dance. Myślisz, czemu ludzie lgną do twoich występów? Bo pokazujesz coś innego.
- Nie prawda... Gdybyś widział jak reagują i na co reagują, zrozumiałbyś. - Przeniosła spojrzenie na boczną szybę.
- Dlatego dziś za to wypijemy.
- To? - powtórzyła za nim.
- W przyszły piątek robię za twojego największego fana.
- Nie musisz.
- Ale chce. Zawsze możemy popracować nad choreografią. Tak żebyś ty czuła się lepiej i żeby twój szef był zadowolony.
- Muszę ćwiczyć do konkursu, a nie zwalać sobie na głowę kolejną rzecz.
- Przecież będziesz ćwiczyć, a o konkursie też pomyślimy. - Uśmiechnęła się tylko, a auto stanęło. Wyskoczyła pierwsza i poczekała pod bocznym wejściem, aż przyjaciel zaparkuje. Humor sam jej się poprawił, gdy tylko znalazła się za barem. Znów była wśród osób, które oceniały ją za to jaka jest, a nie za to jak wygląda. Tu czuła się dużo swobodniej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top