Elementy Układanki
Weszli do baru i od razu zobaczyli uradowaną Emmy. Candy zajął miejsce najbliżej wejścia za bar, a Alice znalazła się za nim, żeby pomóc szatynce z zamówieniami. Kobiet było więcej niż dwa tygodnie temu, więc Alexander z Natanem przestawiali stoliki. Niebieskowłosy widząc jak się męczą, sam wstał i poszedł im pomóc. Srebrnowłosy był zadowolony z tego powodu, ale szef Alice... Wyczuł dystans i niechęć do jego osoby. W końcu wyrwał brunetkę tuż sprzed jego nosa. Mimo to starał się zachować pozór.
Do baru wrócili tylko we dwójkę, a Alexander zniknął na zapleczu.
- Zaraz będzie Johs... - westchnęła Emmy. - Więcej ci nie pomogę.
- Dam radę. - Przytuliła ją.
- Oho... - wyciągnęła telefon. - O wilku mowa.
- Leć. - Szatynka poszła na zaplecze.
- I zostałaś sama na placu boju - stwierdził srebrnowłosy unosząc pustą szklankę. - A my jesteśmy spragnieni po pracy. - Brunetka podeszła do nich. - Czego sobie życzycie?
- Z twoich rąk wypijemy wszystko. - Alice uśmiechnęła się i przeniosła spojrzenie na Candiego.
- Znasz się lepiej na drinkach niż ja - powiedział i poczuł rękę na ramieniu. Obrócił głowę i zobaczył blondynkę. Kątem oka dostrzegł, że brunetka poszła zająć się drinkami.
- Szkoda, żeby tacy faceci siedzieli sami przy barze - powiedziała z uwodzicielskim uśmiechem. - Może dołączycie do nas? - Przeniosła wzrok na srebrnowłosego, który zaśmiał się pod nosem.
- Wybacz, ale czekam na chłopaka - odpowiedział i zobaczył jak skrzywiła się lekko. Automatycznie też przylgnęła do ramienia niebieskowłosego.
- Nie mów, że ty też czekasz na chłopaka. - Zaczęła bawić się pasemkiem jego włosów. Candy złapał jej rękę i odsunął od siebie.
- Ja podziwiam moją kobietę - odpowiedział, a Alice stanęła na przeciwko nich. Blondynka od razu przeniosła spojrzenie na nią.
- Zrozumiałaś, czy mam ci wytłumaczyć? - spytała, a kobieta cofnęła się i odeszła z fuknięciem. - Drinki dla was. - Postawiła je na podkładkach.
- Musisz nas oznaczyć - stwierdził Natan.
- Tym razem musicie radzić sobie sami. - Odeszła do kolejnej klientki.
Brunetka mogła odetchnąć, gdy striptizerzy zaczęli występ. Większość stałych klientów już ostatnio zapowiedziało, że wpadnie po całym show, bo tłum napalonych kobiet, jakoś nie był w ich guście. Rozumieli jednak wybór samego szefa. Bary coraz gorzej przędły, gdy nie zaciekawiły czymś gości. Za to Alice mogła się cieszyć spokojem w ramionach niebieskowłosego. Podgryzł jej ramię, a kobieta przejechała policzkiem o jego policzek.
- Co zaplanowałaś na kolację? - spytał jej na ucho.
- Ale ty niecierpliwy - zaśmiała się. - Jak ci powiem, to zepsuje niespodziankę.
- Cały czas mnie nimi zaskakujesz - szepnął i objął jej wąską talię.
- Niezapowiedziane, smakują lepiej. - Musnęła jego usta, gdy chciał coś powiedzieć i uciekła za bar. Candy miał ochotę warknąć. Wkurzały go już klientki. Zaczynały od drinków, a teraz zamawiały całe tacki shotów. Jaki sens zgrywania takich cnotliwych na początku?
- Przerwa, najgorszy czas - westchnął Natan, a niebieskowłosy przeniósł na niego spojrzenie.
- Wkurza cię to, że Logan tańczy dla nich? - spytał widząc jego nastrój.
- A ciebie nie wkurzałoby? Piszczą i jęczą, a ja muszę na to patrzeć. - Napił się. - I wkładają mu banknoty w bokserki - dodał ciszej.
- Skoro jemu to nie przeszkadza, to tobie też nie powinno. - Napił się widząc czujny wzrok mężczyzny na sobie.
- Czyli, gdyby Alice tańczyła i faceci wkładaliby je banknoty w biustonosz i majtki, ty nie miałbyś nic przeciwko temu? - dopytał.
- Siedziałbym i patrzył. Znając ją, sama poradziłaby sobie, gdyby ktoś posunął się za daleko.
- Liść i z kolanka w jaja - zaśmiał się srebrnowłosy.
- Zrobiła tak? - dopytał Candy.
- Taaaa... Raz jeden stwierdził, że zabłyśnie przed kolegami i klepnął ją w tyłek. - Skrzywił się lekko. - Musiało boleć, bo biedaczek skulił się na podłodze. Problem w tym, że Logan to nie Alice.
- Ona ma większy pazur.
- Ona ma pazury za ich oboje - dodał Natan i oboje się zaśmiali.
Alice przeszła przez drzwi i rzuciła torbę pod kanapę Logana. Ściągnęła kurtkę i znalazła się w ramionach niebieskowłosego.
- Ja lecę pod prysznic. - Położyła mu palce na ustach, gdy chciał ją pocałować. - Ty czuj się jak u siebie.
- Zostawiasz mnie samego po całym wieczorze, gdzie mogłem tylko patrzeć. - Zrobił smutną minę i wsunął dłoń pod jej spódniczkę.
- Później wszystko ci wynagrodzę. - Musnęła jego policzek, bo wiedziała jakby się to skończyło, gdyby to były usta. Wymknęła się z jego rąk i poszła do łazienki, przy drzwiach spoglądając na niego. Zjadał ją wzrokiem, a nawet nie wiedział, co ona dla niego szykuje.
Candy zaczesał włosy do tyłu i oblizał usta. Knuła coś. Coś co pewnie mu się spodoba. Rozejrzał się po wnętrzu. Nie było w nim nic ciekawego. Mieszkanie na wynajem jak ich wiele. Jedynym meblem, który był widocznie nowszy była kanapa mężczyzny i duża szafa. Do niej pierwszej zajrzał. Pięć półek było zajętych tylko przez buty do tańca. Cała reszta była zajęta ciuchami jej i mężczyzny. Inne części mieszkania wydały mu się tak nieciekawe, że przeszedł do sypialni. Dwie małe szafki, komoda i dwa obrazy na ścianach. Nic związanego z nią samą. Przecież musiała mieć cokolwiek... A może tak bardzo nienawiedziła dawnej siebie? Nie trzymałaby tego na wierzchu, więc najszybciej komoda lub pod łóżkiem. Zajrzał w drugie miejsce. Nic. Usiadł niezadowolony na łóżku, słysząc, że zakręciła wodę.
Alice wyszła z łazienki i spojrzała na główne pomieszczenie. Nie było go, tym lepiej dla niej. Przeszła pod drzwi i stanęła w przejściu. Miała na sobie tą samą spódnice co wcześniej, tylko tym razem z skórzanym biustonoszem, którego używała do występów. Pasek od pończoch wystawał minimalnie i bez problemu dostrzegła, że mężczyzna zatrzymał na nim wzrok przez ułamek sekundy.
- Takie niespodzianki to ja lubię - powiedział z uniesionymi kącikami ust, a ona podeszła do niego. Jego dłonie od razu wysunęły się pod spódnicę, a zęby zajęły skórą na żebrach. Brunetka zabrała się za jego koszulkę i ściągnęła ją szybkim ruchem. Złapała go za podbródek, jak on to zwykle robił i skierowała wzrok na swoją twarz.
- To nie koniec niespodzianek, ale musisz się położyć.
- Rozkazujesz mi? - spytał zadowolony, a ona tylko uniosła kąciki ust. Nie musiała dodawać nic więcej. Zrobił co kazała, a ona obeszła go i usiadła bokiem na wysokości jego klatki piersiowej.
- Zamknij oczy i nie otwieraj, dopóki nie pozwolę. - Zrobił to, a kobieta wzięła jego rękę i uniosła do zagłówka łóżka. Miała tam przyszykowane kajdanki, więc tylko zapięła jedną część na jego nadgarstku. - Miałeś nie otwierać - powiedziała niezadowolona, widząc jego oczy wpatrzone w nią.
- Nie zgadzałem się na krępowanie.
- Zgodziłeś się, że rządzę. - Musnęła jego usta i wstała przechodząc na drugą stronę łóżka.
- Jedną mogłabyś mi zostawić - powiedział z smutną miną.
- Obiecuje, że po grze wstępnej cię rozepnę - powiedziała, a mężczyzna zastanawiał się przez całe dwie sekundy, po czym sam ułożył rękę na zagłówku. - Widzisz, jaki usłuchany jesteś - powiedziała, gdy kajdanki zacisnęły się na jego drugim nadgarstku.
- Uważaj, bo gryzę jak zerwę się ze smyczy - zagroził, a Alice uniosła kąciki ust.
- Może, ale na razie mogę robić co chce. - Przejechała ręką po jego klatce piersiowej. - O ile coś zrobię - szepnęła mu do ucha i wyszła z sypialni.
- Wredna - powiedział pod nosem i czekał cierpliwie. Dobrze słyszał, że kręciła się po części, gdzie była kuchnia. Co planowała?
Wróciła do sypialni z tacką muffinek na których był błękitny krem, przypominający kolor włosów mężczyzny.
- Mieliśmy zjeść deser - powiedziała z uśmiechem i nabrała kremu na palec. Oblizała go i przymknęła oczy, a następnie znów spojrzała na niebieskowłosego. - Chcesz spróbować? - spytała nabierając kolejną porcję. Otworzył usta, a kobieta uśmiechnęła się i najpierw zawadziła o jego policzek, a dopiero później dała mu oblizać palca.
- Chcesz zjeść deser ze mnie? - spytał, gdy nabrała kolejną porcję.
- Jedzenie tego kremu z kawałka ciastka jest nieciekawe, gdy mam ciebie pod ręką - powiedziała zostawiając mazy aż do jego spodni. Oblizała palec i usta. - One też mi nie są potrzebne. - Rozpięła jego rozporek i z jego lekką pomocą ściągnęła mu spodnie i bokserki na raz. Klęknęła nad nim i pochyliła się, żeby zlizać pierwszą plamkę blisko krocza. Powoli przechodziła coraz wyżej, aż zlizała tą z policzka.
- Kusicielka - szepnął jej do ucha, a ona obdarowała go uśmiechem. Przygryzła lekko jego wargę i znów pokierowała się w dół. Candy przymknął oczy, gdy zaczęła się nim bawić na dobre. Nie wie ile razy kobiety mu to robiły, ale nie było to tak intensywne jak teraz. Nie wiedział czy to dlatego, że ona to robiła, przez wcześniejsza zabawę z kremem, czy może przez to, że spięła go kajdankami. Zacisnął palce na rurce od zagłówka i jęknął cicho. Chciał, żeby to trwało i trwało.
- Co tak cicho? - usłyszał jej głos tuż przy uchu. Podgryzła je i przeniosła się na szyję.
- Rozepnij mnie - szepnął, a ona uniosła kąciki ust.
- Wtedy zabawa nie będzie tak ciekawa - odpowiedziała i dosiadła go. Widziała jak znów zamyka oczy. Poruszała rytmicznie biodrami, sama zajmując się łechtaczką. Przymknęła oczy i wbiła pazury w jego pierś. Przy nim wszystko było tak intensywne, że sama nie mogła powstrzymać się od jęku. Ułożyła drugą rękę na jego piersi, wbijając pazury. Zwolniła i popatrzyła na mężczyznę. Leżał z przymkniętymi oczami. Położyła się na nim, układając czoło przy jego szyi.
- Przytulił bym cię... Ale nie mam jak - powiedział głęboko oddychając, a brunetka zaśmiała się.
- Zaraz cię uwolnię - szepnęła i musnęła jego szyję. Wzięła jeszcze kilka głębszych oddechów i usiadła obok niego. Gdy tylko uwolniła mu drugą rękę, objął ją i pociągnął zamieniając ich miejscami. Alice uniosła kąciki ust. Mężczyzna przejechał dłonią po jej boku i złączył ich usta. Nie posunął się jednak dalej. Potrzebował chwili, żeby dojść do siebie. Usiadł, a ona zeskoczyła z łóżka i wyszła z sypialni. Szybko wróciła z butelką niebieskiego alkoholu i dwoma kieliszkami.
- Niech zgadnę... - Objął jej uda i przesunął dłonie nad pończochy. - Kamikaze.
- To można pić bez popity, a do tej pory robiłeś za kierowcę, więc wypiłeś zaledwie dwa drinki. - Odstawiła butelkę, a mężczyzna przyciągnął ją do siebie. Usiadła na jego nogach i pozwoliła jego palcom jeździć, gdzie im się podoba. Podgryzł też jej ramię na co zareagowała lekkim śmiechem.
- Skąd pomysł na kajdanki? - spytał zjeżdżając jedną pończochą w dół.
- Z nudów zaczęłam się kiedyś widywać z fanem BDSM... Ale szybko uznałam, że to nie dla mnie.
- I on tak po prostu odpuścił? - zdziwił się.
- Nie zaspokoiłabym jego potrzeb, więc po co miał mnie chcieć przy sobie? - Obróciła głowę, żeby spojrzeć na niego kątem oka.
- No nie wiem. - Zrzucił ją na łóżko i pozbawił drugiej pończochy. - Bo jeszcze nigdy nie spotkałem kobiety takiej jak ty i dziwi mnie, że ktoś wypuścił cię z rąk. - Alice uniosła się i złączyła ich usta. Powiedział to bez chwili zastanowienia... Czyli naprawdę tak myślał.
Candy dopiero przy pocałunku zdał sobie sprawę, co tak dokładnie powiedział. Gdy odsunęła się minimalnie, pogłaskał jej policzek. Powiedział tak, żeby ją udobruchać, choć... To było dla niego tak naturalne, że aż dziwne. Brunetce się jednak podobało, więc nie miał zamiaru się w to zagłębiać. Wziął oba kieliszki i podał jej jeden.
- Za kolejny wspaniały wieczór - wzniósł toast.
- Za nas - dodała z lekko uniesionymi kącikami ust. Wypili, a mężczyzna sięgnął po rozpoczętą babeczkę. Odwinął papilot i ugryzł kawałek. - I jak?
- Byłem ciekaw jak będą smakować. Niebieskich jeszcze nie jadłem.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Znalazła się przy jego plecach i ułożyła dłonie na ramionach. Drażniła jego skórę swoim dotykiem. Niebieskowłosy odłożył babeczkę i odwrócił się do niej. Pocałował ją, obejmując, żeby jego palce mogły znaleźć mini zameczek, którego potrzebował do pozbycia się biustonosza. Kolejna była spódnica. Usiadła na przeciwko niego i wyprostowała swoje długie nogi na łóżku. Przejechał po jednej z nich dłonią i znów sięgnął po babeczkę. Tym razem zajął się ozdabianiem jej ciała kremem. Odchyliła do tyłu głowę, pozwalając mu mazać szyję tam, gdzie lubiła być gryziona. Od tamtego miejsca też zaczął. Zlizywał słodki krem z jej szyi i napawał się jej pogłębiającym oddechem. Tym razem on się nią zajmie. Chciał, żeby znów jęczała jego imię. Aż dreszcz przechodził mu po plecach, gdy o tym myślał.
Alice leżała wtulona w pierś mężczyzny. On sam jeździł palcem po jej boku. Butelka była prawie pusta, a ona czuła, że mogłaby wypić drugą.
- Skąd pomysł, żeby kupić muffinki? - spytał, a kobieta zaśmiała się pod nosem.
- Nie kupiłam ich.
- Zrobiłaś? - dopytał, a brunetka uniosła się i oparła na ręce, żeby móc na niego spojrzeć.
- Coś tam potrafię innego oprócz tańca.
- Babeczki do ciebie nie pasują - odpowiedział, żeby jej nie urazić.
- Były ciekawsze niż bitą śmietana w sprayu.
- To prawda. - Objął jej plecy i popatrzył prosto w oczy. - Ale ciekawi mnie skąd takie potrafisz.
- Nauczyłam się, żeby piec je dla Sophie na urodziny. Pierwsze były gotowcami z proszku, ale teraz wychodzą mi całkiem nieźle.
- To mało powiedziane. - Przejechał dłonią po jej ramieniu. - Co jeszcze mi zdradzisz?
- A co byś chciał wiedzieć? - odbiła piłeczkę i zobaczyła jego uśmiech.
- Dowiedzieć się, jak byłaś kiedyś.
- Chodziłam i mordowałam spojrzeniem - odpowiedziała krótko.
- A jakieś dowody?
- Cwany jak na błazna. - Musnęła jego usta i wstała. Widziała uśmiech zwycięstwa na jego twarzy. Podeszła do komody i wyciągnęła małe pudełko na zdjęcia z pomiędzy ciuchów.
- Od razu mówię, że za wiele ich nie ma.
- Schowałaś to tak dobrze, żeby nikt postronny tego nie znalazł? - spytał siadając i przyciągnął ją do siebie, żeby jej plecy znów były przy jego piersi.
- Żaden wcześniej nie zasłużył, żeby je zobaczyć - odpowiedziała i poczuła jak zęby drażnią jej skórę. - Dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
- Czuję się wyróżniony - szepnął jej do ucha i zabrał pudełko z jej dłoni. Otworzył je, widząc że było zapełnione zaledwie w trzech czwartych pojemności. Wyciągnął je i zaczął przeglądać je od końca. Były ułożone chronologicznie, tak jak myślał, ale pierwsze zdjęcie było z czasów, gdy już znała Logana. Rzeczywiście różnili się sporo od tego, jak prezentowali się teraz. Szatyn był wychudzonym nastolatkiem, który uciekał wzrokiem od obiektywu aparatu. Za to Alice... Było widać w niej całą nienawiść i złość do otaczającego ją świata. Do tego te nieufne i drapieżne oczy. Teraz słowa Natana o nadrabianiu za ich dwoje, nabrały sensu. Tylko co sprawiło, że przyjęła taką, a nie inną pozycję?
- To zdjęcie oprawiłbym - powiedział trzymając zdjęcie sprzed balu maturalnego.
- A ja spaliłabym - odpowiedziała i chciała mu je zabrać.
- Dlaczego? Widać jak bardzo byłaś zadowolona z tego, że tam idziesz i że wcześniej robią wam zdjęcia. - Wyszczerzył ząbki i zobaczył jej niezadowoloną minę.
- Nie wspominałam, że widzieli nas przed ołtarzem? A matka Logana popiła przed balem i zaczęła się zachowywać jakbyśmy naprawdę brali ślub, a nie szli na bal. - Wyrwała mu zdjęcie i schowała do pudełka. Candy nie ciągnął tematu widząc jej nastój. Przerzucał zdjęcia dalej, a obraz zaczął się zmieniać. Logan nabrał pewności siebie, a Alice złagodniała i zaczęła przypominać teraźniejszą siebie. W liceum większość jej ciuchów była luźna lub chodziła w ciuchach szatyna, co można było wyłapać na zdjęciach. Po nim coraz częściej podkreślała sylwetkę.
- Nie było tak źle jak mówisz - powiedział muskając jej szyję i zamykając pudełko.
- Dla mnie jest. - Odłożyła pudełko i usiadła bokiem, żeby widzieć mężczyznę.
- Gdyby były tam starsze zdjęcia, to mogłabyś narzekać.
- Takich nigdy nie zobaczysz - odpowiedziała, a niebieskowłosy zrobił niezadowoloną minę.
- Mi nie pokażesz? - Zrobił minę zbitego psa.
- Pokazałabym. - Musnęła jego usta. - Ale ich nie mam, a znając moją matkę pewnie je pocięła lub spaliła ze złości.
- Szkoda... - Pogłaskał ją po policzku. - Mała Alice musiała być urocza.
- Emm... Zabijałam wzrokiem jak w liceum - odpowiedziała i oboje się zaśmiali. - A ty? Jaki byłeś, gdy byłeś mały?
- Ja? Hmm... Od zawsze lubiłem robić żarty i wkurzać ludzi.
- I to ci zostało - dodała i zobaczyła jego uśmiech.
- Kiedyś byłem mniej wredny.
- Nie Candy... - Zaprzeczyła ruchem głowy. - Wtedy po prostu nie znałeś świata na tyle, żeby być tak wredny jak teraz.
- To prawda - odpowiedział z wrednym uśmiechem.
- A jak poznałeś się z Jasonem? - Uniósł brew i spoważniał, gdy zadała to pytanie. - Jak jesteście obok siebie, to wyglądacie jak ogień i woda, tylko kolory wam się pomyliły. - Candy zaśmiał się na jej słowa.
- Wy z Loganem wyglądaliście podobnie, ale niech będzie. Opowiem ci tą nudną historię, jak szedłem ulicą i zobaczyłem mężczyznę z rozwalonymi włosami w zniszczonym płaszczu.
- Co? - zdziwiła się. - Jason tak wyglądał?
- Spotkaliśmy się w najgorszym okresie jego życia. Mieszkał w mini mieszkanku na strychu i tworzył lalki z materiałów, które udało mu się dostać, ale przez ich jakoś nie był zadowolony z tego jak się prezentują. - Minął się trochę z prawdą, przypominając sobie jak było naprawdę. Gdy widział go zakłamanego i nie wiedzącego, co począć. A później. Patrzył ja niesie martwą dziewczynę w ramionach, choć zwykli ludzie nawet nie zwracali na to uwagi. Przykrył ją płaszczem i ułożył ręce tak, jakby spała, więc większość osób wręcz odsuwała się, obawiając jakiejś groźnej choroby. Taka wielka zmiana w tak krótkim czasie.
- Odpłynąłeś. - Jej głos i dotyk sprowadził go, do miejsca, w którym był teraz. Uniósł kąciki ust i przejechał dłonią po jej plecach.
- Muszę pomyśleć, to było dość dawno temu.
- Sto lat nie minęło - powiedziała, a mężczyzna zaśmiał się.
- Dla mnie to prehistoria.
- Słucham dalej. - Candy przejechał palcem po jej ramieniu i przeniósł spojrzenie na jej twarz.
- Zagadałem go, ale zlał mnie, więc wróciłem z czymś z czego mógł zrobić porządną lalkę. Dopiero wtedy przestał traktować mnie jak wroga.
- Zainteresował cię - zwróciła mu uwagę.
- Tak. Był marzycielem i perfekcjonistą, który pragnął stworzyć ideał. Ja lekkoduch, który włóczył się i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Lubiłem siedzieć i patrzeć jak tworzy kolejne dzieła, więc zaproponowałem, że pomogę mu w zamian za towarzystwo.
- I tak zostało do dziś.
- Nie mogę się nie zgodzić - odpowiedział i przejechał palcem po jej policzku. Wolałby się zająć nią, niż gadać o Jasonie, ale w tej kwestii byli podobni. Oboje chcieli dowiedzieć się czegoś o drugiej osobie.
- Cały czas mnie zastanawia... - Przejechała po jego piersi. - Ile ma lat mężczyzna siedzący obok mnie?
- A czy to ważne?
- Nic nie zmieni, ale ciekawość to ciekawość.
- A na ile typujesz? - spytał łapiąc ją za podbródek.
- Wyglądasz na góra dwadzieścia sześć, ale gdy ściągniesz maskę błazna, to tak koło trzydziestki.
- Blisko, blisko. Trzydzieści jeden - odpowiedział i pocałował ją. - Ty za to na pewno jesteś młodsza ode mnie.
- Trochę - odpowiedziała z lekkim uśmiechem i wstała. - Przyniosę coś do picia.
Wyszła z sypialni, ale Candy nie dał za wygraną. Poszedł za nią i ułożył ręce na jej biodrach, ocierając się o jej plecy.
- Trochę, czyli ile.
- Kilka - zaśmiała się, czując gdzie zmierzają jego ręce.
- Dokładną liczbę poproszę. - Podgryzł jej szyję.
- Siedem - odpowiedziała czując jego pieszczoty. Rozłożyła lekko nogi pozwalając dostać się tam, gdzie chce. - Wróćmy do sypialni - zaproponowała obracając mu się w rękach.
- Tu jeszcze tego nie robiliśmy. - Złączył ich usta i złapał za pośladki. Alice odsunęła rzeczy z szafki na tyle, żeby mogła na niej usiąść, a Candy znalazł się między jej nogami. Rozpuścił jej włosy i wplótł rękę w nie. Złapał mocno za nie, napierając w nią. Odchyliła głowę do tyłu, pozwalając mu na to. Drugą ręką złapał za jej biodro, nie zwalniając tępa. Teraz to on zdominował ją. Chciał jej sprawić ból. Widział jak na niego reaguje. Wręcz nakręcało to ją.
- Mocniej - usłyszał szept, gdy wgryzł się w jej szyję. Zrobił to i usłyszał jej głośny jęk. Zjechał zębami niżej i podgryzł jej sutka. Poczuł jak wygina plecy, żeby ułatwić mu dostęp. - Tak, Candy... - Jej jęki stawały się częstsze i głośniejsze, a niebieskowłosy poczuł, co się z nim dzieje. Wbił pazury w jej biodro i mocniej zacisnął palce na włosach. Jej głośny jęk doprowadzał go prawie... Wystarczyło kilka ruchów... Przytulił twarz do jej szyi czując kły pod językiem. W ostatnim momencie powstrzymał się, żeby jej nie ugryźć w pierś. Tego zatuszować by już nie mógł. Oddychał głęboko, czując obejmujące go ramiona. Puścił jej włosy i sam objął jej plecy pozwalając bawić się jej niebieskimi pasmami.
- Tylko ani słowa Loganowi - powiedziała cicho, gdy jej serce przestało walić w piersi.
- Macie umowę? - zaśmiał się.
- Zero seksu w innych miejscach i niż nasze łóżka - odpowiedziała, a mężczyzna uniósł wzrok.
- Pewnie nie tylko ty, masz takie tajemnice.
- Wiem. - Musnęła jego usta. - Ale im mniej wie, tym lepiej śpi. - Candy zaśmiał się i wziął ją na ręce. Zaniósł ją do łóżka i od razu dostrzegł jej pytające spojrzenie.
- Teraz ja przygotowuje drinki.
- Nie będę protestować. - Ułożyła się, eksponując miednicę i zapadająca się, wąską talię. Niebieskowłosy uniósł kąciki ust i wyszedł z sypialni. Spojrzał na palce i pierwsze co, to umył je szybko z krwi. Dopiero później zabrał się za drinki.
Alice otworzyła powoli oczy. Leżała wtulona w mężczyznę, a on w nią. Już dawno nie czuła takiego spokoju. Przy nim czuła się, jakby reszta świata mogła nie istnieć. Zmrużył oczy i otworzył je, a ona dostrzegła jego błękitne tęczówki. Nie wie dlaczego, ale uważała, że różowe lepiej mu pasują. Chyba przywykła do obu kolorów.
- Dzień dobry - powiedziała unosząc kąciki ust.
- Dobry. - Musnął czubek jej nosa. - Czuję się obserwowany.
- Przez całą minutę, może dwie. - Wtuliła się w niego. Objął ją mocniej, a jedna ręka wylądowała na jej pośladku. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił, ale lubiła to w nim. Jego bezpośredniość i to, że brał co chciał. - Co powiesz na kawę? - szepnęła i musnęła jego szyję. Zamruczał obejmując nogą jej nogi.
- Na razie nie dam ci uciec - odpowiedział i obrócił ją na plecy, samemu znajdując się nad nią. Ich spojrzenia spotkały się i oboje unieśli kąciki ust. Alice sięgnęła dłonią do jego kroku, a mężczyzna znów zamruczał.
- Ja chcę być na górze - szepnęła i podgryzła jego szyję.
- No nie wiem... - Przymknął oczy, gdy jej pieszczoty przybrały na sile. - Zgoda, ale tym razem nie dam się spiąć. - Pozwolił jej wstać, a sam usiadł opierając się o zagłówek. Usiadła na nim okrakiem i przygryzła swoją wargę znów czując go w sobie. Mężczyzna chwycił ją za biodra napawając się jej każdym ruchem. Przejechał dłońmi na plecy i wtulił twarz w jej piersi. Oparła się dłońmi o jego nogi i odgięła lekko do tyłu, żeby pozwolić mu na to. Czuł jej walące serce i miękką skórę przy policzku. Mogłaby być jedną z demonów z legend, które kusiły mężczyzn i wykorzystywały ich.
- Candy... - jęknęła, gdy znów wbił pazury w jej ciało. Niebieskowłosy jednak nie przestał. Złapał ją za plecy i niemal rzucił na łóżko, samemu przejmując inicjatywę. Nie chciał tego przerywać. Obrócił ją na brzuch i przyśpieszył. Złapał ją za ramię, napierając mocniej niż zwykle. Wydawała z siebie jęk przy każdym jego ruchu. Wbił pazury w kołdrę, żeby nie zrobić jej krzywdy. Nie zapanowałby na tym... Nie tym razem. Jej palce zacisnęły się na jego dłoniach.
- Głośniej - powiedział kładąc się na niej. - Alice, głośniej... - szepnął ocierając się nosem o jej policzek.
- Candy... Candy! - Znów wygięła kręgosłup pod niego. Wystarczyło kilka ruchów, gdy poczuł błogość ogarniającą jego ciało. Teraz sam sapał jej do ucha. Przejechał nosem na jej szyję i musnął ją delikatnie. Nie mógł teraz zrobić nic więcej. Jego ciało musiało wrócić do stanu, który znała, choć najchętniej zatopiłby w niej swoje zęby. Rozszerzył palce, żeby spleść swoje dłonie z jej. Był demonem, a przy niej czuł się, jakby zamienili się miejscami.
- Teraz mam ochotę na kawę - szepnął jej do ucha i zszedł z niej. Brunetka zaśmiała się i usiadła, widząc jak mężczyzna rozkłada się.
- Juz robię. - Musnęła jego usta i wstała.
Związała włosy w kitka i ubrała się. Zerknęła na Candiego, który starał się rozczesać włosy siedząc na brzegu łóżka. Był widocznie niezadowolony z stanu w jakim były po nocy i trzymał garść włosów, starając się pozbyć kołtunu. Usiadła obok niego i złapała za jego dłoń ze szczotką.
- Daj, zrobię to.
- Chcesz mnie pozbawić włosów? - spytał pozwalając jej na to.
- Posłucham rady tej starszej pani z hotelu - zaśmiała się, biorąc się za jego włosy. Były gorzej poplątane niż jej, ale starała się to zrobić jak najmniej boleśnie. - Skąd pomysł na długie niebieskie włosy? - spytała, gdy była w połowie.
- Bo ja wiem... Uznałem, że niebieski będzie mi pasować, a później doszedł strój błazna i dzwoneczki, i im dłuższe były, tym bardziej mi się to podobało.
- W maskotce od ciebie ich brakuje. Tego charakterystycznego dźwięku, który jako pierwszy kojarzył mi się z tobą.
- Chcesz dzwoneczek? - dopytał obracając się do niej.
- Nie będę go nosić jak kot na szyi, jeśli na to liczysz.
- Na szyi nie pasowałby ci, ale pomyślę nad tym. - Brunetka uniosła kąciki ust.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top