Błazen

      Alice ubrała się i popatrzyła na mężczyznę, który był tuż obok. Nadal czuła ukłucie, gdy myślała o tym, co zrobił, ale to jak dobrze czuła się przy nim przeważało szalę. Znalazł się przy niej i musnął jej kark.
- Logan zaraz może przyjść - powiedziała i poczuła jak zaczął ją podgryzać.
- Mam uciekać? - spytał, a kobieta zaśmiała się.
- Nie musisz. - Obróciła się, żeby na niego spojrzeć. - Ale był zły, więc nie oczekuj miłego przywitania.
- Czyli tylko Sophie mnie lubi? - dopytał.
- Nadal nie wiem jak to zrobiłeś - odpowiedziała z uśmiechem.
- Ma się to podejście do dzieci. - Wypiął dumnie pierś.
- Ona już nim nie jest, ale i tak ją kupiłeś.
- Ile właściwie ma lat?
- Czternaście.
- Wygląda na młodszą.
- Wygląda i zachowuje. - Uniósł kąciki ust i znów złączył ich usta. - Nadrabiasz stracony czas? - dopytała i zobaczyła jego niezadowoloną minę. - Nie będę milutka od razu.
- Ty nigdy nie byłaś milutka - odpowiedział łapiąc ją za udo i przyciągając do siebie. W tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły, a brunetka musnęła jego usta i wstała.
- Alice... - Kobieta stanęła w drzwiach sypialni z lekkim uśmiechem. Szatyn zapytał bezgłośnie, czy ktoś jest w sypialni, a ta przytaknęła mu. - Chciałem spytać, czy weźmiesz dziś moją zmianę w barze?
- Jasne, tylko... - Popatrzyła na minę przyjaciela. - Leć, zdążę.
- Dzięki. - Wyszedł, a Alice przewróciła oczami. Poczuła ramiona niebieskowłosego i uniosła kąciki ust.
- Jechać z tobą?
- Możesz mnie podrzucić. - Musnęła jego usta. Candy uniósł tylko lekko kąciki ust. Mimo dzisiejszego dnia, nadal wolała trzymać go na dystans. Co miał jeszcze zrobić, żeby było jak wcześniej?

      - A dzisiaj nie miało być Logana? - spytał Peter stając przy barze.
- A ty co tu robisz poza występami?
- Przyszedłem do kolegi - odpowiedział i usiadł przy barze. - Ale z tobą też chętnie posiedzę.
- Jakiś ty łaskawy - opowiedziała i odeszła do klienta. Musiała jednak wrócić do striptizera. Jako jedyny został bez drinka.
      - Wróciłaś do mnie. - Uniósł kąciki ust.
- Jako jedyny zostałeś bez alkoholu.
- Tak o mnie dbasz.
- Nie jestem od tego. Co ci polać?
- Jacka Danielsa z colą. - Alice odeszła po potrzebne rzeczy i wróciła do mężczyzny. - To jak tam twój związek?
- Nadal w nim jestem, jeśli o to pytasz - odpowiedziała przewracające oczami.
- Ale nadal nie widzę tu twojego faceta. Tak w ogóle. O co poszło?
- Nie twoja sprawa. - Postawiła drinka.
- Zapiszesz? - spytał z uśmiechem, a brunetka westchnęła. Wzięła zeszyt spod baru i zapisała drinka na konto striptizera. - To musi być ciekawa historia. Nie było go tu z dwa tygodnie, a później bał się do ciebie podejść. Czyli coś przeskrobał.
- Uwierz, że jesteś ostatnią osobą, której opowiadałabym o moim życiu prywatnym.
- Zdradził cię?
- Wiesz co Peter. - Oparła się o bar. - Idź startuj do dziewczyn, które są tobą zainteresowane i odpieprz się od mojego życia.
- Wkurzyłaś się, jakby to było prawdą.
- Co było prawdą? - Candy usiadł obok niego, a Peter skrzywił się.
- Nie ważne - odpowiedział i napił się drinka.
- Nie wytrzymałeś, co? - Przeniosła wzrok na niebieskowłosego.
- Nie. - Uśmiechnął się. - Nie chciałem, żebyś siedziała w średnim towarzystwie. - Dodał i dostrzegł jak mężczyzna mierzy go wzrokiem. Brunetka uniosła kąciki ust i odeszła do innego klienta. - Odwalisz się wreszcie od mojej kobiety? - spytał, przenosząc spojrzenie na striptizera.
- Nagle ci to przeszkadza? - zadrwił.
- Nie wtrącam się, bo Alice umie sobie sama radzić z takimi jak ty. Teraz widzę, że zaczynasz ją już wkurzać. - Peter obrócił się w jego stronę, mierząc wściekłym spojrzeniem.
- Myślisz, że nie widać, że się nią bawisz?
- Nie będę ci się tłumaczył.
- A może powinieneś. Znikasz na dwa tygodnie i wracasz, jakby nigdy nic. Nie trzeba być z nią blisko jak Logan, żeby zauważyć, że było z nią coś nie tak.
- To i tak, nie twój interes - odpowiedziała kobieta, a obaj przenieśli spojrzenie na nią. - Nasz związek to nasza sprawa, a tobie nic do tego.
- Masz rację. - Dopił drinka na raz. - Chętnie popatrzę jak zapijasz smutki, gdy znów cię zostawi. - Wyszedł z baru, a brunetka odetchnęła lekko.
- Alice, wyjdziesz do mnie? - spytał niebieskowłosy. Przytaknęła i znalazła się przy nim. Wtulił się w nią. - Nigdy więcej nie wypuszczę cię z rąk - szepnął i podgryzł jej szyję.
- Nie tym się przejęłam - odpowiedziała i znów mogła spojrzeć w jego oczy.
- Kręcisz - szepnął i złączył ich usta.
- Wkurza mnie to, że będzie tu wracał, bo z nim pracuje - powiedziała po pocałunku.
- Tylko raz na dwa tygodnie.
- Ale jednak. - Popatrzyła za siebie. - Wracam za bar. - Musnęła jego usta i wymknęła się z jego rąk. Candy przeniósł spojrzenie na drzwi wyjściowe, ale szybko wrócił nim do kobiety. Jeśli to miało ją uszczęśliwić.

      Brunetka mruknęła słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
- Wstawaj śpiąca królewna. Już prawie jedenasta - usłyszała głos przyjaciela.
- To mam jeszcze godzinę na drzemkę - mruknęła.
- Nie masz, bo chce porozmawiać. - Położył się obok. - Powiesz, czemu zniknął?
- Uznasz, że jestem głupia, że pozwoliłam mu wrócić.
- Zdradził cię? - dopytała, a Alice obróciła się i przytuliła do niego.
- Tak.
- Chyba sobie jaja robisz?! Jak go... - Przerwał, gdy położyła mu rękę na piersi.
- Ale nie dlatego, że inna była ładniejsza czy ciekawsza.
- A niby dlaczego?
- Powiedział, że chciał zaprzeczyć temu, że mu zależy. Robił wszystko, żeby udowodnić sobie, że nic dla niego nie znaczę.
- I ty mu w to uwierzyłaś? - westchnął niedowierzając, a kobieta podniosła się i popatrzyła przyjacielowi prosto w oczy.
- Robiłam to samo. Zawsze tak robiłam.
- Ale to nie jest wytłumaczenie dla niego. - Pogłaskał ją po policzku. - Dalej cię do niego ciągnie, co?
- Nie przestanie mi zależeć od tak, bo popełnił jeden błąd.
- Wiem - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Ale gdy znów to zrobi, będzie boleć jeszcze bardziej.
- Zaryzykuję. - Uniosła kąciki ust. - To było nawet urocze, gdy zachowywał się jak zbity pies.
- Zobaczymy, co będzie, kiedy przestanie się starać.
- Drugiego razu nie wybaczę. - Wtuliła się w niego.
- Jeśli to zrobi, wykastruje go. - Alice zaczęła się śmiać na słowa przyjaciela. - No co?
- Nic - odpowiedziała i odetchnęła, gdy objął ją ramieniem. - Idziesz ze mną na siłownię?
- Tak. - Przytrzymała go, gdy chciał wstać. - Powiesz, czemu tak nagle chciałeś wolne?
- No bo... - Zaśmiał się. - Siostra Natana wpadła z niezapowiedzianą wizytą.
- I jak?
- Jest całkiem spoko. No i jako jedyna z rodziny akceptuje jego orientację.
- Czyli rzucił cię na pożarcie bez czasu na przygotowanie się.
- Trochę tak, ale chyba nie wypadłem źle.
- To do kiedy jest?
- Do weekendu - westchnął.
- Mam wziąć wszystkie twoje zmiany? - dopytała podnosząc się i zobaczyła jego proszące spojrzenie. - Kiedy jeszcze miałeś robić, oprócz piątku?
- Jutro.
- Czyli od czwartku do soboty w pracy - westchnęła. - Niech będzie.
- Za to wpadniemy do ciebie w piątek.
- Ale za to w przyszłym tygodniu stoję tylko w sobotę.
- Pasuje. - Zerwał się z łóżka. - Zrobię jakieś szybkie śniadanie przed wyjściem. - Wyszedł z sypialni, a kobieta uniosła kąciki ust. Już dawno nie widziała go takiego zadowolonego i zmotywowanego.

      Alice zdziwiła się, gdy jej telefon zaczął dzwonić. Podeszła do magnetofonu i wyłączyła go.
- Co tam, Sophie? - odebrała i usłyszała jej rozentuzjazmowany głos.
- Słyszałaś, że przyjeżdża wesołe miasteczko! - Aż zamrugała zdziwiona.
- Właśnie usłyszałam - odpowiedziała.
- Mają być w mieście cały weekend.
- Chcesz iść? - spytała dobrze znając odpowiedź.
- A masz czas?
- Dla ciebie, zawsze.
- Naprawdę?!
- Spytam Logana, kiedy ma czas, co ty na to?
- A Candy też będzie?
- Jeśli będzie mógł, to tak.
- Więc będziemy w czwórkę.
- A może nawet piątkę - dodała z lekkim uśmiechem.
- Jak to piątkę?
- Logan też kogoś ma.
- Naprawdę?! Ale super. Chce go poznać!
- Spróbuję to zorganizować.
- Dzięki Alice.
- Podziękujesz jak ich wszystkich zbiorę, a to nie lada wyzwanie.
- To czekam na wieści. - Brunetka rozłączyła się i odetchnęła. Napisała do obu mężczyzn i włączyła muzykę. Chciała skończyć trening.

      Stała za barem, gdy zobaczyła niebieskie włosy. Przeszła do przejścia i uniosła kąciki. Zarzuciła mu ręce na szyję i odwzajemniła pocałunek.
- Dość tu dziś spokojnie - stwierdził, gdy przenosiła ręce na jego plecy.
- W tygodniu zazwyczaj jest tu spokój, a czwartki są najgorsze. Wszyscy zbierają siły i pieniądze na jutro.
- Czyli dobrze, że mam dziś wolne. - Uśmiechnął się i musnął jej usta, po czym puścił ją, widząc klienta podchodzącego do baru. Brunetka polała piwo i wróciła do mężczyzny, który zajął już miejsce na hokerze. - A więc kto chce, żebym był w sobotę? - dopytał i zobaczył jej uśmiech.
- Sophie spytała o to.
- Czyli ty mnie nie chciałaś? - Zrobił smutną minę.
- Była tak zadowolona z przyjazdu wesołego miasteczka, że zadawała pytania, zanim ja zdążyłam o tym pomyśleć.
- Nie mogę z wami iść, ale pojawię się na chwilę. - Przejechał dłonią po jej boku i dostrzegł pytające spojrzenie. - Nie pytaj dlaczego, bo i tak ci nie odpowiem.
- Gdybyś powiedział, że nie możesz być, to zrozumiałabym, ale to, pojawię się na chwilę brzmi podejrzanie.
- Nic nie knuję za twoimi plecami. - Złapał ją za podbródek. - Obiecałem pomóc przyjacielowi, więc nie będę miał czasu w ciągu dnia.
- Wierzę ci - powiedziała patrząc mu prosto w oczy, a niebieskowłosy uniósł kąciki ust.
- W sobotę wieczorem go poznasz, o ile uda mi się go namówić na wyjście.
- Jest jak Jason?
- Nieee... To typowy mruk. - Alice zaczęła się śmiać. - Co cię tak bawi?
- Nadrabiasz za obu przyjaciół?
- Dlatego się mnie trzymają. - Poruszył brwiami.
- Powinni kupić ci koszulkę z napisem, błazen nr 1.
- Wtedy i ty musiałabyś ją zdzierżyć.
- Chyba bym to przeżyła.
- Chyba? Miałabyś numer jeden przy sobie i wciąż mało.
- Ja kupiłabym ci inną koszulkę. - Uniosła uwodzicielsko kąciki ust
- Jaką? - dopytał zadowolony.
- Też byłbyś najlepszy, choć zabrakłoby cyfry. - Przejechała dłonią po jego piersi.
- Dokończ. - Przyciągnął ją do siebie.
- Najlepszy... - Podgryzła jego ucho. - A resztę dokończę w łóżku.
- Nieee... - Chciał ją przytrzymać, ale zobaczył klienta i puścił ją z westchnieniem. Patrzył jak odchodzi, a lisi uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Był ciekawy jak zareaguje na to, co zobaczy w sobotę.

      Alice westchnęła wchodząc do baru. Candy był z nią na występie, a później podrzucił tu. Nie miał jednak czasu dziś wieczorem. Było to dla niej podejrzane, ale chciała wierzyć w jego wersję z przyjacielem. Choć musiała spróbować mu zaufać. Emmy uśmiechnęła się do niej radośnie zza baru.
- Co ty dzisiaj taka nie w sosie? - spytała widząc jej minę.
- Zmęczona... - Przytuliła ją i zawisła na niej. - Dziś czeka mnie długi wieczór, a jutro cały dzień w wesołym miasteczku z Sophie, a później wieczór tutaj.
- Chyba noc - powiedziała, a brunetka uniosła brew. - Szef nie dał ci znać? Przepraszam, sama powinnam ci powiedzieć.
- Zostaję jutro sama? - spytała zrezygnowana.
- Nieee... No coś ty. Ale Johs ma pogrzeb dziadka i chciał, żebym pojechała z nim.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - Uśmiechnęła się lekko. - Skoro Logan jest zajęty, to zostaje tylko Ash.
- Zgadza się. On nie może zostać sam na zamknięcie.
- Przeżyje. - Rozciągnęła się. - Będę miała kogo męczyć przez całą noc.
- Tylko nie molestuj go przy klientach - zaśmiała się.
- Spokojnie. Skarg do Alexandra nie będzie. - Wyprostowała się dumnie.
      Wieczór zlatywał spokojnie aż do pojawienia się gwiazdy wieczoru. Alice zagwizdała, gdy Natan stanął koło baru. Miał brokatowe, srebrno i czerwone cienie na oczach.
- Ale ty dzisiaj wyglądasz. - Wyszła do niego i musnęła w policzek. Przeniosła wzrok na szatyna, który wyglądał zupełnie normalnie. - Tobie też dałabym trochę brokatu.
- Daj sobie - odpowiedział, a brunetka przeniosła spojrzenie na ostatnią osobę, która z nimi przyszła.
- Cześć, jestem Alice. - Stanęła przed nią.
- Wiem! - Prawie pisnęła, a wszyscy popatrzyli na nią zdziwieni. - Jesteś Alice Harris. Dziewczyno, ty jesteś legendą!
- Mia, uspokój się. - Srebrnowłosy objął siostrę ramieniem. - I nie tak głośno.
- Dlaczego?
- Bo nie wszyscy klienci, chcą słuchać o moim życiu - odpowiedziała brunetka i wróciła za bar.
- Jesteś moją idolką. - Walnęła brata w ramię. - Czemu wcześniej mi nic nie powiedziałeś?
- Niespodzianka - powiedział niezadowolony srebrnowłosy masując ramię.
- Też biorę udział w zawodach, jak ty - kontynuowała podekscytowana szatynka, choć to określenie nie do końca do niej pasowało, bo kolor zmieniał się, żeby na końcach być krwiście czerwony.
- Super, to jak ci idzie? - spytała nie pokazując takiego zainteresowania jak ona.
- Wygrałam jedne zawody. - Pochwaliła się, a Alice uniosła brew. - Ale biorę na razie występuje w amatorkach, a za exotic nawet się nie zabieram. Nie potrafię tworzyć układów.
- Ja też nie, ale obok ciebie stoi mężczyzna, który je stworzył. - Mia przeniosła wzrok na Logana, a ten uśmiechnął się zmieszany.
- Nazwałbym to współpracą.
- Naprawdę ty je wymyśliłeś?!
- Jesteś okrutna - zaśmiała się cicho Emmy, stając przy brunetce.
- Chciał dobrze wypaść przed siostrą chłopaka? To teraz nie da mu spokoju - odpowiedziała z wrednym uśmiechem.
- Ale za to da tobie.
- Dokładnie. - Obie zaśmiały się pod nosem.

      Blondynka szła zadowolona nasłuchując wszystkich dźwięków. Trzymała się ramienia siostry, co chwila obracając głowę w inną stronę. Całe wesołe miasteczko było rozłożone w kole. W samym centrum stał namiot cyrkowy, który był mniejszy niż typowe namioty, które tu czasem przyjeżdżały. Dookoła stały budki ze słodyczami albo grami, w których można było wygrać nagrody. Na wprost od wejścia stał diabelski młyn, który był tłem całej reszty. Obok niego stały jeszcze dwie inne kolejki.
- Ej, patrzcie na to. - Srebrnowłosy wskazał na wierzę z punktacją. - Spróbujemy.
- Ja chyba wiem, kto wygra - westchnęła Alice, a Logan wypiął pierś.
- W końcu jestem najsilniejszy - stwierdził, a brunetka spojrzała na młot, który stał obok. Był wielki. Rękojeść wyglądała jak świąteczny lizak, tylko zamiast biało-czerownych pasków, były różowe i fioletowe. Sam obuch był zbudowany z desek w tych samych kolorach, a na boku, którym uderzało się, była namalowana uśmiechnięta mina z fioletowymi kulkami, które były niczym rumieniec ma policzku.
- To zaczynamy od najsłabszej. - Natan położył dłonie na ramionach Alice, wyrywając ją z zamyślenia.
- Co?! Nie ma mowy. Ja uderzam na końcu. I zobaczymy, kto jest najsłabszy. - Rzuciła mu wyzwanie.
- Ty go nawet nie podniesiesz, a co dopiero się zamachnąć - stwierdził Logan.
- Sophie. - Brunetka złapała siostrę za dłoń. - Złap się Natana. Pokażę im jak się to robi. - Dziewczynka posłuchała z uśmiechem.
- Gdzie się to włącza? - zdziwił się Logan oglądając to z każdej strony.
- Wystarczy uderzyć. - Cała czwórka obróciła się. Stała za nimi młoda dziewczyna pod czarnym parasolem. Miała pomalowaną na biało twarz i mocno podkreślone oczy na czarno, przez co jej jasne tęczówki wyglądały jak diamenty. Ubrana była w sukienkę, niczym japońska, goth lolita. - Uderzcie, a błazen się pojawi - dodała, a Alice zmarszczyła brwi, ale nie przejęła się nią. Wzięła młot i zarzuciła sobie na ramię. Nie był tak ciężki jak się spodziewała. Poruszyła głową, żeby kitek spadł na plecy, a dzwoneczek zadzwonił cicho. Stanęła w odległości, żeby uderzyć w środek wyznaczonego miejsca.
- Tylko się nie połam - zadrwił srebrnowłosy, a kobieta wypięła dumnie pierś. Złapała go porządnie i zamachnęła się. Uderzyła z całej siły, a kolorowy lizak, uniósł się lekko ponad ośmiuset punktów. Logan aż zagwizdał.
- Nieźle. Myślałem, że sześciuset nie wbijesz.
- Jesteś mężczyzną małej wiary - odpowiedziała znów zarzucając młot na ramię. - To co Natan, teraz ty. - Uśmiechnęła się wrednie i usłyszała dzwoneczki.
- Pasuje ci. - Obróciła się słysząc jego głos. Niebieskowłosy stał w swoim stroju błazna. Makijaż był jednak dużo bardziej wyrazisty. Oprócz białej twarzy, miał pomalowane na czarno usta, od których cienka linia wchodziła aż na policzki. Miał też pionowe czarne kreski na oczach i oczywiście różowe tęczówki. Pojawiły się też fioletowe kropki na policzkach i czarne rękawiczki. Buty wyglądały dużo wymyślniej niż te, które nosił w sklepie. Alice uśmiechnęła się, gdy do niej podszedł i oparła młot o ziemię.
- Błazen jak się patrzy - powiedziała, gdy objął jej talię. Odchyliła się, gdy chciał ją pocałować. - Zmyje ci makijaż.
- Nic mu nie będzie. - Przytrzymał ją i pocałował. Złapał za młot i przeniósł spojrzenie na mężczyzn. - To teraz wasza kolej. Zobaczymy, czy pobijecie jej wynik.
- Ha! Oczywiście, że tak. - Natan wziął młot, a Candy przytulił brunetkę od tyłu.
- Nie pobije cię - powiedział jej na ucho, a ta zaśmiała się. Srebrnowłosy uderzył, ale niewiele mu brakowało, żeby dobić siedmiuset punktów. - A nie mówiłem - szepnął jej i musnął jej szyję. Puścił ją i podszedł do szatyna. - Popilnuje jej przez chwilę.
- Cześć Candy. - Ucieszyła się blondynka. - Myślałam, że cię nie będzie.
- Na chwilę musiałem się pojawić. - Logan przekazał dziewczynkę mierząc się spojrzeniem z mężczyzną.
- Co dostaje się za wygraną? - spytał mijając go.
- Maskotkę, którą można wybrać stamtąd. - Wskazał ręką stoisko. - Dla reszty nagroda pocieszenia.
- A co nią jest? - dopytała Alice.
- Ty już dostałaś, a reszcie dam co innego. - Zobaczył jej uśmiech.
- Co dostała? - spytała cicho blondynka.
- Buziaka od błazna. Najlepsza słodycz na świecie - szepnął, a Sophie zaśmiała się, zakrywając usta. Logan stanął przed wierzą i zamachnął się. Uderzył z całej siły, a kolorowe kółko prawie doleciało do samej góry. Niewiele zabrakło.
- To jest oszukane. Nie da się tu wygrać - stwierdził Logan, a Candy zrobił niezadowoloną minę.
- Sophie, pomożesz mi?
- Ja? Ale jak?
- Pokażemy mu, że to działa. - Podszedł z nią do szatyna i wziął młot, stając za dziewczynką. Ułożył jej ręce na młocie. - Po prostu mi zaufaj - powiedział jej do ucha i sam złapał młot nieopodal jej dłoni. Zamachnął się z nią i uderzył, a lizak doleciał na samą górę, a dźwięk dzwonków rozniósł się po okolicy. - To już wiemy, kto jest najsilniejszy.
- Wygraliśmy - ucieszyła się Sophie.
- Nie. Ty wygrałaś. - Dotknął jej nosa i złapał młot jedną ręką. - To idziemy po nagrodę. - Poprowadził dziewczynkę, a reszta podążyła za nim.
      - Alice, co wybrałabyś dla siostry? - spytał wchodząc tylko z blondynką do środka.
- Słonik na szczęście jest uroczy - powiedział Natan.
- Niedźwiedź jest lepszy - rzucił Logan i dostał w ramię od brunetki.
- Królik - powiedziała Alice i wskazała maskotkę palcem. Miał długie uszy, które niemal były tak długie jak on. Prawa strona była beżowa, a lewa bordowa. Jedno oko było zakryte przepaską, a na nogach miał pończochy. Oczywiście dwie inne. Ręce były schowane jakby w zadługich rękawach. Do tego czarna kamizelka, niebieski kołnierz i beżowa kokarda. Był inny, a zarazem wyjątkowy na swój sposób. Zobaczyła błysk w oczach niebieskowłosego. Sięgnął po niego i podał dziewczynce.
- Twoja siostra ma gust - szepnął jej do ucha i odprowadził do siostry. - Dla reszty obiecana nagroda pocieszenia. - Wyciągnął kolorowego lizaka. Uniósł kąciki ust i nagle w jego dłoni pojawiły się trzy lizaki. Natan dostał tęczowego. Logan zielono pomarańczowego, a Alice kolorystycznie przypominające jego strój. - Mam jeszcze jednego. - Wyciągnął go zza pleców i podał do dłoni Sophie.
- Nie wygrałam królika? - zdziwiła się.
- Główna nagroda jest podwójna - odpowiedział i przeniósł wzrok na starszą z sióstr. - Niestety muszę tu siedzieć i nie mogę iść z wami dalej.
- Przeżyje - odpowiedziała i wystawiła mu język. Podeszła do przyjaciela i zobaczyła jak błazen opiera się rękami o blat budki i nie spuszcza jej z oczu.
- Masz pięć minut - westchnął Logan, łapiąc blondynkę.
- Uwinę się szybciej.
      Wróciła do Candiego, który od razu zamknął ją w swoich ramionach.
- Czyli wolisz drugą nagrodę pocieszenia? - spytał z uśmiechem, a kobieta przejechała dłonią po jego piersi.
- Podnieca mnie myśl, że mam pod ręką demonicznego błazna.
- Demonicznego? - powtórzył za nią.
- Tak. - Popatrzyła mu prosto w oczy i pociągnęła za włosy, żeby złączyć ich usta.
- Wiesz, że możemy zniknąć na chwilę - zaproponował.
- Już nie musisz pilnować tego miejsca? - spytała z lisim uśmiechem.
- Chwila nikogo nie zbawi. - Wtulił się w jej szyję i przejechał po niej zębami.
- Mnie zaraz zaczną szukać. - Odchyliła się, żeby spojrzeć na niego. - Ale możesz zarezerwować sobie noc dla mnie, o ile przyjaciel nie będzie zazdrosny.
- Black Doll, to jego dziewczyna - odpowiedział od razu.
- Nawet o tym nie pomyślałam. Za sztywna dla ciebie. - Podgryzła jego wargę i odchyliła się, gdy znów chciał ją pocałować. - Muszę iść.
- To nie znaczy, że muszę cię puścić. - Przejechał dłonią po jej ciele. Brunetka złapała go za kitka i pociągnęła go mocniej, a ten jęknął niezadowolony.
- Puścisz, bo inaczej w nocy czeka cię tylko nagroda pocieszenia. - Wyraz jego twarzy od razu się zmienił. Znów widziała uśmiech, który przyprawiał ją o ciarki.
- Leć do niej. - Przycisnął ją do siebie i podgryzł szyję.
- Gdyby nie ona, nie puściłbyś mnie tak szybko?
- Nie. - Popatrzył na nią. - Przyjdziemy później do baru.
- Będę czekać. - Odeszła, spoglądając za siebie po kilku krokach. Nadal nie spuszczał z niej spojrzenia.
      - Kto by pomyślał. - Candy przeniósł spojrzenie na brunetkę pod parasolką. - Błazen robi maślane oczy do kobiety.
- Powiem ci coś mruczku... - Podszedł do niej i odchylił parasolkę, żeby móc spojrzeć jej prosto w oczy. - Masz trzymać się od niej z daleka. Należy do mnie, jasne?
- Nie nadaje się na kukiełkę - odpowiedziała bez emocji.
- Zdziwiła byś się. - Odszedł. - A ta mała należy do Katheriny, więc nawet nie spoglądajcie w ich stronę.
- Staniesz się dla niej potworem, jeśli zabijesz jej siostrę.
- Jestem potworem i dziwolągiem dla każdego człowieka. Przywykłem. - Zniknął jej z oczu. - Nawet nie wiesz ile racji miałaś - powiedział pod nosem, myśląc o swojej brunetce. Nie patrzyła na niego jak na dziwaka, jak wszyscy inni, którzy widzieli jego prawdziwą twarz. Mimo że każdy widział w tym tylko makijaż i przebranie.
      - Tu jesteście. - Uwiesiła się srebrnowłosemu na ramionach. - Co teraz robimy?
- Diabelski młyn? - spytał Logan, choć brunetka widziała jego niezadowoloną minę.
- To wy idziecie, a ja zostanę z Sophie.
- Co? - zdziwił się Natan. - Czemu?
- Wole czuć ziemię pod stopami. Bezpieczniej się czuje - odpowiedziała mu blondynka.
- A was czeka romantyczna przejażdżka, niczym z Hollywoodzkiego filmu - dorzuciła Alice.
- Idziemy? - spytał srebrnowłosy, a szatyn przytaknął. Kobieta złapała siostrę i z lekkim uśmiechem patrzyła na odchodzących mężczyzn.
- A my co będziemy robić? - spytał dziewczynka.
- Znajdziemy coś dla siebie. - Ruszyły przed siebie.
      Sophie zatrzymała się słysząc wesołą muzykę. Alice przeniosła spojrzenie w tamtą stronę. Kolorowy klaun wygłupiał się i robił sztuczki, przyciągając wzrok większej ilości dzieci.
- Musiałabym widzieć, prawda? - dopytała blondynka, a kobieta przytaknęła.
- Uwierz, że za wiele nie tracisz - rzuciła i usłyszała śmiech siostry.
- Jesteś wredna.
- Niektórzy boją się klaunów.
- Ty wolisz błaznów?
- Tylko tego jednego błazna, a to różnica - odpowiedziała.
- Logan powiedział, że nie zasługuje na ciebie.
- Każdy popełnia błędy, Sophie. Jeśli przyznamy się do nich i chcemy to naprawić, to powinno dać się nam szansę.
- Jesteś przy nim szczęśliwa?
- Gdybym nie była, nie przedstawiłabym ci go. - Zaczęła ją gilgotać.
- Alice... Przestań... - Śmiała się, a kobieta przestała, gdy widziała, że ma dość.
- Więc koniec tematu. Przyszliśmy się bawić, a z Loganem pogadam sobie później.
- Nie mów mu, że ci mówiłam.
- Powiem mu tylko o minach, które stroił. - Przytuliła lekko siostrę, idąc dalej.

      Dzień minął tak szybko, że nawet nie wiedziała kiedy przyszedł czas na występ, a później pojawienie się w barze. Na szczęście Logan podrzucił ją w oba miejsca, a później pojechał po rodzeństwo. Brunetkę cieszył fakt, że Mia nie była w wesołym miasteczku i nie wygadała się przy Sophie. Denerwowało ją, że kobieta gadała do niej tylko o tym. Zarabiała na życie jako tancerka, występując w klubie czy na imprezach okolicznościowych. Alice nie zdziwiło by, gdyby robiła nie tylko to. Gadała tylko o występach i jakie pieniądze można za to wziąć. Patrząc, że była amatorką wcale nie poprawiał jej oceny w oczach brunetki. Nie interesowały ją treningi i doskonalenie się. Uważała, że dobry układ załatwi wszystko.
- Chyba wolę stać za barem, kiedy nie ma występu - stwierdził Ash, wyrywając ją z zamyślenia, a brunetka zaśmiała się.
- Bo masz spokój? - spytała opierając się o jego ramię. Podobało jej się to, że mężczyzna był niewiele wyższy od niej, więc mogła to robić bez problemu. W przypadku Logana czy Candiego, nie było to takie proste.
- Zgadza się. Nie mierzą cię spojrzeniem i nie oceniają.
- Też to robią, ale tym razem mężczyźni. I o ile nie trafisz na desperata, to nikt nie będzie się otwarcie do ciebie przystawiał.
- Patrzeć mogą. - Alice zaśmiała się na jego słowa.
- Nikomu tego nie zabronisz. - Poklepała go po ramieniu i odeszła do baru, gdzie usiadł Logan. - Gdzie Natan?
- Rozmawia z Mią, żeby dała ci spokój.
- Kto to Mia? - dopytał barman stając obok brunetki.
- Siostra Natana - westchnął szatyn.
- Masz jej już dość?
- Jest żółtodziobem, który uważa, że wie i umie wszystko.
- Aż tak słabo tańczy? - Logan odetchnął kręcąc głową na boki. - To jak wygrała? - dopytała brunetka, a przyjaciel spojrzał na nią.
- No właśnie - odpowiedział, a Alice zaczęła się śmiać. - Chyba nie myślisz, że... - Nie dokończył widząc jej uśmiech. - Nie waż się.
- Jak mnie wkurzy, to się sama doigra - odpowiedziała i przeniosła spojrzenie na Asha, który przyglądał się idącej dziewczynie. - Za głupia dla ciebie. - Poklepała go po ramieniu.
- Cześć Alice - przywitała się uradowana Mia, opierając o bar.
- Hej - rzuciła brunetka robiąc drinka.
- Mam do ciebie pytanie? - Barmanka odetchnęła i podeszła do całej trójki, podając szklankę przyjacielowi.
- Słucham.
- Potrenowałabyś mnie, gdyby została dłużej?
- Nie jestem dobrą nauczycielką.
- Ale mogłabyś mi dać rady, które mi się przydadzą i...
- Ćwicz codziennie - weszła jej między słowa. - I nie skupiaj się tylko na figurach, ale płynności ruchów między nimi.
- To tylko puste słowa. Gdybym poćwiczyła z tobą, na pewno szybciej nabrałabym doświadczenia. - Alice odetchnęła i przeniosła spojrzenie na Asha.
- Powtórzysz jego ruchy. Jeśli zrobisz to dobrze, to zgodzę się.
- Barmana? Mam podrzucać shakerem? - zadrwiła, a brunetka podeszła do mężczyzny i wtuliła się w jego ramię.
- On jest striptizerem - odpowiedziała, a mężczyzna spiął się. - Początkującym, ale już mu nieźle idzie. Ty tańczysz dłużej,  skoro wygrałaś zawody. Nie powinnaś mieć problemu z tym.
- Musiałaś? - westchnął Ash i zobaczył jej uśmiech.
- Ratuj od niedoli - powiedziała cicho i pociągnęła za sobą.
- Kawałek układu?
- Który tylko chcesz.
      Stanęli nieopodal wejścia na zaplecze, gdzie było najwięcej miejsca. Mia stanęła obok Alice i przyglądała się z uwagą mężczyźnie. Ten odetchnął i wykonał kilka ruchów. Jego wzrok był skierowany na dziewczynę z czerwonymi końcówkami, a brunetka uniosła kąciki ust, widząc jego pewność siebie. Szybko jej nabrał dzięki pochwałą kobiet.
- To męski układ - powiedziała niezadowolona Mia.
- Nie ważne. Tancerka umie odwzorować wszystko.
- Twoja kolej - powiedział Ash podchodząc do nich.
- Dajesz siostrzyczko! - krzyknął Natan, a Alice oparła się o ramię Asha.
- Czekamy - dodała, a młoda kobieta przeszła na jego miejsce. Widać było jak się denerwuje.
- Ale tak bez muzyki?
- On jej nie potrzebował - odpowiedziała jej i uniosła kąciki ust. Teraz była jeszcze bardziej pewna swoich podejrzeń, co do jej wygranej. Mia powtórzyła jego ruchy nieudolnie, a Alice poklepała mężczyznę po piersi. - On wypadł dużo lepiej.
- To nie sprawiedliwe. On zna te ruchy i pewnie przećwiczył je wiele razy! - Brunetka odetchnęła i odsunęła się od mężczyzny. Wykonała te same ruchy, zwalniając lub przyspieszając w odpowiednich momentach, żeby zaakcentować pozycję, w których kobiece walory są podkreślone. Ruszyła w stronę kobiety kręcąc biodrami i stanęła tuż przed nią.
- Jeśli myślisz, że wygrywanie konkursów polega na idealnym odwzorowaniu choreografii, której wyuczyłaś się mechanicznie, to bardzo się myślisz - szepnęła. Obróciła się i dostrzegła niebieskowłosego. - Ash, wracamy za bar - powiedziała do mężczyzny, a sama podeszła do Candiego.
- Przedstawienie beze mnie? - spytał obejmując jej talię.
- Jak widać zdążyłeś. - Złączyła z nim usta. - Musiałam pozbyć się namolnej dziewczyny z głowy - dodała ciszej.
- Rozumiem. - Odsunął się lekko, zostawiając jedną rękę na jej ciele. - Alice, poznaj Puppeteera i Alexie. - Brunetka przeniosła na nich spojrzenie. Dziewczynę, którą wczoraj widziała, dziś wyglądała zupełnie normalnie. Miała na sobie luźną bluzę z kapturem, szorty, który wyglądały jak obcięte jeansy i kabaretki. Do tego wysokie trampki za kostkę. Czarne włosy były rozpuszczone, a oczy tylko lekko podkreślone, ale mimo tego nadal wyróżniały się na tle całej czerni, którą miała na sobie. Mężczyzna siedzący obok niej wyglądał podobnie. Bluza, jeansy i trampki. Do tego czarne włosy sięgające niemal ramion, żyjące własnym życiem.
- Miło poznać kolejnych przyjaciół Candiego - powiedziała unosząc lekko kąciki ust.
- Czy muszę mówić, że jesteśmy zdziwieni, że chciał nam kogoś przedstawić? - spytała Alexia, a Alice zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie wy pierwsi.
- Czyli wiesz, na co się piszesz? - dopytał mężczyzna odgarniając część włosów z twarzy, a brunetka dopiero wtedy dostrzegła, że miał żółte oczy niczym kot. Wydawało się, że połyskują przez osiedlenie baru.
- Chyba tak, choć kto wie, czym mnie jeszcze błazen zaskoczy.
- Nigdy nie wiadomo, czego się po nim spodziewać - odpowiedział jej Puppeteer, a ta uniosła lekko kąciki ust.
- Muszę iść na drugą stronę baru - powiedziała i zobaczyła niezadowolone spojrzenie błazna. - Nagroda w nocy - szepnęła, a ten pozwolił jej odejść. Okrążyła bar, posyłając tylko pojedyncze spojrzenie siostrze Natana. Przyglądała się jej niezadowolona. - To czego się napijecie?
- A co proponujesz? - spytała niebieskooka.
- To zależy, co lubicie.
- Czarny drink?
- Czarny... - zamyśliła się przenosząc wzrok na alkohol. - Da się załatwić, ale będzie mocny... Albo dwukolorowy.
- To weźmiemy oba - powiedział Puppeteer, a Alice przytaknęła z uśmiechem.
- A dla ciebie Candy?
- Zaskocz mnie. - Uśmiechnął się pokazując zęby, a brunetka wzięła shaker. Wsypała kilka kostek lodu, specjalną wódkę, która nie za bardzo przypadła w gusta gości, ale zdarzały się wyjątki, które chciały pić z niej shoty. Do tego proporcjonalną ilość martini i trochę świeżo wyciśniętego soku z limonki. Wymieszała i wlała do whiskówki z dwoma kostkami lodu. Drugą, wysoką szklankę napełniła dużą ilością lodu i wlała trzy czwarte soku pomarańczowego. Resztę dopełniła czarną wódką, której użyła do poprzedniego drinka, oczywiście lejąc ją po łyżeczce barmańskiej, żeby nie wymieszać kolorów.
- To była wódka? - zdziwił się niebieskowłosy.
- Tak. - Uniosła kąciki ust. - Najlepiej smakuje w shotach, ale drinki też da się zrobić. - Przepłukała shaker i zabrała się za jego drinka. Ten miał dużo więcej składników. Zaczynając od srebrnej tequili, syropu blue curacao, soku z cytryny i odrobiny grenadiny. Wymieszała wszystko, po czym wypełniła szklankę kilkoma kostkami lodu i napełniła jedną trzecią sprintem. Wlała zawartość shakera i zamieszała długim mieszadełkiem. - I dla ciebie. - Postawiła przed Candym fioletowego drinka, którego kolor przywodził jej na myśl mieszankę kolorów z młota.
      - Też chce takiego! - krzyknęła Mia i znalazła się koło niebieskowłosego, który popatrzył na nią sceptycznie. - Jesteście parą, prawda?
- A ty kim jesteś? - spytał zrezygnowany.
- Siostra Natana, Mia. - Uśmiechnęła się szeroko do niego.
- Nie przypominasz go - odpowiedział, a dziewczynę zatkało.
- Ash, zajmiesz się nią? - spytała brunetka, a barman podszedł do niej.
- Jak powiesz jak go zrobić.
- Trzy duże miarki, dwie małe, jedna mała, sok z połowy cytryny i lód. Do szklanki lejesz sprita - powiedziała wskazując po kolei na butelki i ilość gazowanego napoju.
- Ty nie używasz miarek - zwrócił jej uwagę.
- Bo pracuje za barem dłużej niż ty. - Przytaknął i zajął się tym.
- Zawsze się jej tak słuchasz? - spytała zła dziewczyna, a Ash posłał jej tylko pojedyncze spojrzenie.
- Uwierz, że nie chcesz jej wkurzyć - odpowiedział i postawił przed nią szklankę. - Poza tym. Słucham rad osób, które wiedzą więcej ode mnie.
- Wytresowałaś sobie ich - stwierdziła mierząc brunetkę. Ta oparła się o bar i popatrzyła na nią zwycięsko.
- Odpuść zanim naprawdę mnie wkurzysz - powiedziała jej prosto w twarz, a dziewczyna odeszła do brata.
- Twój ton był tak zimny i pozbawiony emocji, że aż ciarki przechodzą - stwierdziła Alexia, a Alice przeniosła na nią spojrzenie. - Nie spodziewałam się tego, po tak żywiołowej osobie.
- Potrafię zaskakiwać - odpowiedziała jej, a ich spojrzenia się spotkały. Alice nie wiedziała czemu, ale ta dziewczyna wydawała się bardziej wyluzowana od Katheriny, jednak oboje przyprawiali o ciarki. I tu nawet nie chodziło o ich ubrania. Było w nich coś, co sprawiało, że włosy na plecach stają. Jakby całe ciało mówiło, że powinno trzymać się od nich z daleka.
      Wieczór mijał spokojnie, aż za spokojnie jak dla brunetki. Dowiedziała się między innymi, że Alexia śpiewa, choć tylko na użytek przedstawień, niż żeby zrobić karierę. Puppeteer był za to lalkarzem, jak sam pseudonim wskazywał. Nie zdradził jednak swojego imienia. Tak jak Candy, bardziej utożsamiał się z pseudonimem niż imieniem. Wytwarzał marionetki i tworzył przedstawienia. Każdy z przyjaciół niebieskowłosego specjalizował się w czymś, oprócz niego. On był po prostu błaznem, który robił show wokół siebie.
- Alice... - Podpita Mia zajęła miejsce przy niebieskowłosym, a brunetka przeniosła wzrok na Natana. Pokazał, że on nic nie poradzi. - Myślisz, że możesz stawiać się nade mną, bo jesteś trochę lepsza? - spytała z pretensją.
- Sama postawiłaś się na dole - odpowiedziała, a dziewczyna przeniosła spojrzenie na Candiego.
- Przystojny jesteś. Mógłbyś mieć ładniejszą dziewczynę niż ona. - Machnęła ręką w stronę barmanki. - Zrobisz nam drinki?
- Chyba nie mówisz o sobie - zadrwił niebieskowłosy.
- Mia, idziemy do domu. - Podszedł do niej srebrnowłosy.
- Jesteś moim bratem. Powinieneś stanąć po mojej stronie, jak ja po twojej - zarzuciła mu.
- Ciekawe jakby zareagowali na prawdę o tobie - powiedziała Alice i oparła się o bar, a ich spojrzenia spotkały się.
- Niby jaką prawdę?
- Jak wygrałaś zawody. - Uśmiechnęła się wrednie.
- Wygrałam, bo byłam najlepsza.
- Jesteś tak drętwa, że śmiem w to wątpić, ale zawsze możesz podać jakie to były zawody. - Widziała jak się spięła. - Przekupiłaś dwóch czy całą trójkę sędziów?
- O czym ty mówisz Alice? - spytał Natan przyglądając się na zmianę obu kobietą.
- O tym jakimi prawami rządzi się dość sporo zawodów dla amatorek. Więc co o tym powiesz Mia?
- Nie muszę się pieprzyć, żeby wygrać - odpowiedziała zła.
- Więc podaj nazwę.
- Może ty pieprzyłaś się, żeby wygrać trzydzieści pięć patyków.
- Pięćdziesiąt. Stałam na dwóch podiach. - Przeniosła wzrok na srebrnowłosego. - Co do zawodów. Nie bierze się udziału w takich, gdzie jest trzech męskich jurorów. Wtedy zazwyczaj wygrywają dziewczyny, które wpadną im w oko i zapracują na wygraną. - Przeniosła wzrok na dziewczynę. - Więc podasz nazwę, czy przyznasz bratu jak zasłużyłaś na zwycięstwo?
- Pieprz się. Nie potrzebuję zwycięstw w tych głupich zawodach. Na prywatnych występach, można zarobić więcej.
- Jak dasz dupy, to całkiem sporo - dopowiedziała, a dziewczyna zagotowała się.
- Przynajmniej nie pracuje w takiej dziurze jak ty.
- W tej dziurze poznałam twojego brata.
- Wystarczy. - Wtrącił się wkurzony Natan, a to wręcz było do niego niepodobne. - Powiedz, że nie sprzedałaś się dla kasy - zwrócił się do siostry, a ta uciekła wzrokiem. Alice tylko uniosła swoją szklankę i napiła się drinka. Widziała uśmiech Alexii, która najwidoczniej świetnie się bawiła.
- Myślisz, że życie w dużym mieście należy do tanich? - Spojrzała na brata. - Jak mi jakiś facet wpadnie w oko i zaproponuje pieniądze, to czemu mam ich nie przyjąć?
- Bo to prostytucja - napomknęła Alice i uniosła kąciki ust, gdy zobaczyła jej wściekłe spojrzenie. Alexia nie wytrzymała i zaczęła się śmiać pod nosem.
- A ty z czego się śmiejesz? - warknęła dziewczyna, a brat odciągnął ją od baru.
- Jesteś okrutna - westchnął Logan stając przy niebieskowłosym. - Choć sama jest sobie winna.
- Chyba powinieneś z nimi iść - zauważyła, a ten odetchnął.
- Muszę, bo on ją zamorduje - westchnął i odszedł zabrać rzeczy.
      - Skąd wiedziałaś, że to prawda? - dopytała Alexia, a brunetka dostrzegła uważny wzrok jej chłopaka.
- Widziałam jak się rusza i wśród amatorek są dużo lepsze tancerki. Ona więcej mówiła niż robiła i wspomniała wczoraj, że bierze udział w imprezach okolicznościowych i daje pokazy. - Oparła się o blat. - Nawet zwykłe striptizerki wiedzą jak wyglądają takie imprezy i jakie tancerki zgadzają się na takie pokazy.
- A mnie bardziej ciekawi kwestia nagród. - Wtrącił się Candy. - Naprawdę zgarnęłaś pięćdziesiąt tysięcy?
- Za mistrzostwa, tak.
- Tyle można wygrać? - zdziwił się Puppeteer.
- Trzydzieści pięć pierwsze miejsce. Piętnaście drugie i pięć trzecie, jeśli chodzi o moją kategorie wiekową, bo jest najliczniejsza, a każdy konkurs ma wpisowe. W zależności od ilości dziewczyn i rozmachu nagrody wąchają się od kilku do kilkunastu tysięcy.
- To ile wybrałaś na ostatnich zawodach? - dopytał niebieskowłosy.
- Dziesięć za dwa zwycięstwa.
- I musisz pracować? - zdziwiła się Alexia. - Przecież spokojnie mogłabyś żyć z wygranych.
- I zanudziłabym się w domu - odpowiedziała z uśmiechem. - I gdybym brała udział w każdych zawodach, w końcu moje występy stałyby się zbyt powszednie. Startuje co jakiś czas, żeby zmotywować się do wymyślenia nowej choreografii.
- To co robisz z pieniędzmi? - dopytał Puppeteer.
- Chowam przed przyjacielem - odpowiedziała i odeszła do innego klienta.
- Czy mi się wydaje - zaczęła Alexia, a Candy przeniósł na nią spojrzenie. - Czy zaatakowała ją tylko dlatego, że przystawiła się do ciebie?
- Alice rzuca się do gardła komu chce - odpowiedział jej z wrednym uśmiechem i dostrzegł uśmiech przyjaciela.
- Komu jeszcze się rzuciła?
- Katherinie - odpowiedział i zobaczył jego pytające spojrzenie. - Nie wtajemniczyła mnie, ale przez dłuższy czas mordowały się spojrzeniem.
- Co się zmieniło? - dopytała dziewczyna.
- Kat chce jej siostrę, więc jest milutka dla niej.
- A ty chcesz ją - powiedział brunet i napił się drinka.
- Tak. Należy do mnie. - Sam napił się, nie spuszczając spojrzenia z kobiety. Musiała z nim zostać. Nie widział innej możliwości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top