Rozdział 6
Ciemność. Ciemna pustka, próżnia, w której unosiła się świadomość PRL-u. Nie czuł w niej zmęczenia, pragnienia, czy głodu. Nie czuł złości, radości czy smutku. Chłopak tej nocy nie śnił o niczym, co mogło być efektem jego wcześniej przerywanego snu i potwornego zmęczenia.
Prawdopodobnie spałby dalej, gdyby jakaś siła nie postanowiła mu tego snu przerwać.
– L-uś... L-uś... Luluś...
Otworzył oczy. Świadomość powróciła za chwilę, gdy podniósł się do siadu. Zorientował się, że zasnął na swojej warcie, jednak... z jakiegoś powodu nikt go nie obudził. Spojrzał na niebo. Słońce już świeciło całkiem wysoko, co mogło oznaczać już późną godzinę.
Rozejrzał się. Rzesza spał.
– Spójrzcie na to, królewna wstała! – sarkastyczny głos ZSRR zwrócił na siebie jego uwagę. Mężczyzna siedział naprzeciw niego i w ręku trzymał garnuszek. PRL siedział cicho, nie chcąc narażać się starszemu. – Rzesza powiedział, że wymieniliście się pod koniec... – wstał i zaczął podchodzić do młodszego. Chłopakowi zabiło szybciej serce. – Jednak wiem, że nie dałeś rady wytrzymać nawet pół godziny. Rzesza siedział całą noc i pilnował za ciebie. Czekał, aż się obudzę i wtedy sam odleciał. Powinieneś być mu wdzięczny – wyciągnął w kierunku PRL-u garnuszek. Przez to, że ten obawiał się uderzenia, odsunął się, jednak gdy zrozumiał, że nie ma się czego bać, niepewnie przejął od komunisty garnek. W środku, jak się mógł domyśleć, była kawa. Spojrzał w oczy drugiego i kiwnął w podzięce głową. – On cię lubi. Zna ciebie raptem parę dni, a traktuje lepiej niż swoich sojuszników, których gdyby musiał, to by zabił. Nie wiem, dlaczego, ale najwyraźniej jesteś dla niego istotny. Bądź tego świadom i tego nie zaprzepaść, bo przyjaźń z tym gnojkiem to jest doprawdy unikatowa rzecz... no, chyba, że wbije ci nóż w plecy
– Oj zamknij się już, komuchu. Jeśli naszą relację traktowałeś jak przyjaźń, to albo miałeś zaćmienie mózgu w tamtym okresie, albo ja byłem zbyt dobry w blefowaniu – zaspany głos mężczyzny dał znać o tym, że niedawno się obudził. PRL spojrzał na niego. Rzesza leżał na boku i opierał swoją głowę na ręce. Wpatrywał się akurat w chłopaka. – Upomnę się kiedyś i jakoś mi zrewanżuje tą wartę
Rzesza wstał ze swojego posłania i przeciągnął się.
– Pójdziemy dzisiaj do lasu się poruszać. Chodź PRL – chłopak posłusznie wstał i ruszył za Niemcem. Ten zaprowadził go bliżej mostu, gdzie młodszy zauważył zanurzony w wodzie garnek.
– Czemu to tu jest? – spytał zaciekawiony.
– W środku jest potrawka z wczoraj. Woda w rzece przez to, że cały czas płynie, nie nagrzewa się i pełni całkiem dobrą funkcję chłodzenia. Coś w zamian za lodówkę. Latem bardziej korzystamy z wykopanego przy moście dołu – odparł starszy, wyciągając z wody garnek. – Musisz mieć dzisiaj siły, więc zjemy śniadanie. Trochę pobiegamy – Mężczyzna podszedł z nim do ognia i położył w pobliżu, żeby się powoli wszystko podgrzało. Okazyjnie podnosił kawałek blachy i mieszał zawartość.
– Gdzie dokładnie zamierzacie się udać? – spytał ZSRR, spoglądając na Rzeszę.
– Myślę, że zrobimy rozgrzewkę i pobiegniemy wzdłuż rzeki. Chcę dzisiaj dotrzeć z nim do wodospadu. Chciałbyś się zabrać z nami? – drugi zastanowił się chwilę, czy aby napewno to był dobry pomysł, jednak wreszcie wzruszył ramionami.
– Czemu nie? Byle młody dotrzymywał nam kroku, bo nie zamierzam się co chwilę zatrzymywać...
Jeszcze trochę. Lewa noga, prawa noga, ręce, oddech. PRL myślał, że za chwilę zejdzie. Tego było zdecydowanie za dużo, jeszcze jak na jego wypalone dymem papierosowym płuca.
– PRL trochę życia. My dopiero kończymy rozgrzewkę. Nie przerażaj mnie – wspomniany chłopak spojrzał na Rzeszę umordowanym wzrokiem. Wydawało mu się, że Rzesza całkiem dobrze się bawi męcząc go. Zdążyli zrobić serię z przysiadami, grzbietami, brzuszkami i Bóg wie czym jeszcze. Polaczek miał już zdecydowanie dość. Dodatkowo cały czas przyglądał mu się ZSRR, który wyglądał na całkiem rozbawionego.
– Rze... sza... ja już nie mogę... – wysapał, zamykając oczy. Wtedy coś chlusnęło mu w twarz, przez co zaczął parskać jak zdenerwowany koń. – Rzesza do cholery, co to miało być?!
– Wstawaj, idziemy biegać – mężczyzna odłożył wiadro, powstrzymując śmiech. PRL z bardzo markotną miną wstał z ziemi. Jego nogi się trzęsły, ale utrzymywał na nich równowagę. – Za mną!
Ruszyli żwawym truchtem przed siebie. Polaczek czuł, jak wszystkie jego mięśnie są jak z waty, a jeszcze dodatkowo zaczął się męczyć w inny, jeszcze gorszy sposób dla niego i jego układu oddechowego.
Już po kilkunastu minutach wypluwał płuca, czego nie ukrywał swoim narzekaniem.
– Rz... Rzesz... a... dość... pro... szę... – jęki i sapanie cały czas docierały do uszu mężczyzny. Zarządziłby przerwę, gdyby nie fakt, że zbliżali się do celu. Już całkiem niewiele im brakowało.
– Nie gadaj tyle, tylko przebieraj nogami – stanowczy głos starszego uciszył chłopaka, który warknął ostatni raz, posłusznie biegnąc dalej. Niebawem do jego uszu dotarł szum wodospadu.
I tak wreszcie dotarli na miejsce. Sposób, w jaki Matka Natura je zaaranżowała, zapierał niewątpliwie dech w piersiach. Główną uwagę skupiał na sobie trzymetrowy wodospad. Wokół niego piętrzyły się białe skały, porośnięte mchem, krzewami czy porostami. Rzeka u stóp owego wodospadu tworzyła naturalny basen, który dalej przekształcał się w strumień, płynący wgłąb lasu. Dookoła wyrastało mniej drzew, dzięki czemu promienie słońca bez problemu docierały na ziemię, dodając swym światłem większego uroku otoczeniu.
Rzesza wziął głęboki wdech, napawając się widokiem. Niestety, nie mógł w pełni cieszyć się z tego daru natury.
PRL, gdy tylko się zatrzymali, padł na ziemię, bardzo ciężko dysząc. Pot lał się strumieniami po jego głowie, koszulka, choć zdążyła wcześniej wyschnąć, na plecach i pod pachami była całkowicie mokra. Nie był w stanie poruszyć najmniejszym palcem.
– Żeś chłopaka wykończył... – mruknął ZSRR, nie kryjąc rozbawienia. Cała ta komedia rozgrzewki i potem samego biegu niezmiernie go bawiła. Rzesza jednak nie podzielał jego humoru. Szczególnie nie podobało mu się naśmiewanie z chłopaka, który prawdopodobnie pierwszy raz od wielu lat wyszedł poćwiczyć. Po tym też, co zobaczył w jego mieszkaniu, domyślał się, w jak okropnym był on ogólnym stanie.
– Siedź cicho – warknął, na co komunista przewrócił oczami, nie biorąc tego do siebie. Rzesza odwrócił się i stanął nad Kostkiem. – Ściągaj ciuchy i wskakuj do wody
Białowłosy spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem, ani marząc o wstawaniu.
– Słuchaj starucha, bo ugryzła go osa i jeszcze zacznie rzucać ci komendami. Wtedy to trzydziesty dziewiąty się przypomina – Niemiec błyskawicznie zgromił wzrokiem ZSRR. Tamten w pokojowym geście uniósł ręce i odsunął się od niego.
– Im szybciej wskoczysz do zimnej wody, tym bardziej zmniejszysz prawdopodobieństwo zakwasów. Już, ruszaj się, wstawaj! – chłopak ociągając się bardzo wstał znowu i zaczął się powoli rozbierać. Już niebawem stał w samych bokserkach, tym samym ukazując swoje ciało, które... było całkiem przerażające. Wyglądało conajmniej tak, jakby ktoś naciągnął skórę na kości. Na bardziej wystających punktach miała niezdrowy, sino-różowy kolor. Również po głębszym przyjrzeniu się w bardziej ukrytych miejscach można było dostrzec bardzo jasne, wyblakłe blizny. Rzesza zacisnął wtedy szczękę, ale profesjonalnie nie dał po sobie znać, że widok ten nim jakkolwiek wstrząsnął.
PRL natomiast oplótł się rękami i nie zwracając na tamtych uwagi podszedł do brzegu rzeki. Zanurzył w niej stopę, ale prędko ją wyjął, krzywiąc się z zimna.
Rzesza za chwilę sam zaczął ściągać z siebie wierzchnie ubrania i gdy chłopak jeszcze się wahał, podszedł do wody i bez mrugnięcia okiem po prostu wszedł do niej.
– Nie jest aż tak źle, wskakuj – zachęcił go, uśmiechając się lekko. Chłopak prychnął, kręcąc głową.
– Jeszcze rano mówiłeś, że ta rzeka zastępuje wam lodówkę. Jest ohydnie zimna! – właściwie było to ostatnie, co powiedział, będąc suchym. Nieznana siła pchnęła chłopaka w przód, przez co stracił równowagę i wpadł do wody. Wynurzył się z niej, sztywno prostując się z zimna i wycierając z wody oczy. Spojrzał przed siebie, żeby ujrzeć na brzegu roześmianego ZSRR. – Ty sukin... – zamachnął się i rozbryznął wodę. Ta spadła zaś na mężczyznę przed nim, mocząc go doszczętnie. Nawet nie zdążył odskoczyć w tył.
– Ty gnido polska...! – przerwał, słysząc szczery śmiech chłopaka. Rzesza spojrzał na jego uradowaną twarz, prędko dołączając się do jego śmiechu. ZSRR parsknął, machając na nich ręką. Oddalił się na pewną odległość, by znów przypadkiem nie oberwać, i usiadł pod jakimś drzewem.
– Nie wchodzisz? – spytał z przekąsem młodszy, szczerząc się do niego triumfalnie. Odwrócenie niezbyt zadowolonego wzroku komunisty stanowiło dla niego wystarczającą odpowiedź.
PRL spróbował się rozruszać w wodzie. Pierwsze ruchy były najgorsze, szczególnie na zmęczeniu, jednak wkrótce już było mu przyjemniej. Rzesza pływał nieopodal, widać było, że mu to nie sprawiało większych problemów.
– Hej, PRL, chodź tu, pokażę ci coś – Kostek obejrzał się, by dostrzec Rzeszę znajdującego się tuż przy wodospadzie. Podpłynął do niego szybko.
– Co takiego? – rozejrzał się, próbując zobaczyć cokolwiek.
– Mówiłem ci o pewnych trzech zasadach. Pamiętasz je może?
– No... tak. Słuchaj, patrz i myśl
– Dobrze. Chciałbym, żebyś spróbował w tym miejscu, nie ruszając się w żadną stronę, odkryć pewien tutejszy mały sekret – chłopak zmarszczył brwi.
– Sekret? – spytał bardziej siebie. Rozejrzał się znów, z podobnym rezultatem co wcześniej. – Nic tu nie widzę...
– Skup się. Nie polegaj tylko na wzroku – PRL zastanowił się na moment, przymykając w następnej chwili oczy. Próbował dosłyszeć coś innego, jednak głośny szum wody utrudniał to zadanie. Wsłuchiwał się w niego uważnie, chcąc dosłyszeć coś nadzwyczajnego.
Może przypadkiem do jego uszu dotarł odgłos echa, jednak wychwycił go od razu. Otworzył oczy i opłynął dookoła, by dojrzeć za strumieniem wody wnękę.
– Chodzi o tą jaskinię? – spytał, przenosząc spojrzenie na Rzeszę. Tamten z lekkim uśmiechem skinął głową.
– Owszem. Dobrze wymyślone, panie PRL – mężczyzna podpłynął do jednej ze skał i za jej pomocą wyszedł z wody. Gdy zniknął za wodospadem, PRL postanowił pójść za nim, będąc ciekawym, co dokładnie się tam kryje.
Mokra, naga skóra po zetknięciu z powietrzem natychmiast zareagowała drżeniem, w końcu było mu całkiem zimno, ale jedynie się skrzywił, idąc dalej przed siebie. Był zmuszony stąpać po dość ostrych kamieniach, przez co bolały go stopy. Gdzieś nawet sobie jedną rozciął, ale to go nie powstrzymywało. Wkrótce i on zniknął z widoku ZSRR.
Chłopak zastał tam Rzeszę, siedzącego na jednym z kamieni. Wskazał mu miejsce obok siebie, a zachęcony w ten sposób PRL usiadł na danym miejscu. Skulił się i opatulił własnymi ramionami, żeby było mu cieplej.
– Zrobiłeś dzisiaj dobrą robotę. Cieszy mnie to, że mimo wszystko się nie poddałeś i dotarłeś do końca. Bardzo to doceniam – chłopak jednak nie wyglądał, jakby podzielał jego entuzjazm.
– Czy ja wiem... strasznie narzekałem i pewnie byłem nie do zniesienia... poza tym jestem w tym beznadziejny. ZSRR cały czas się ze mnie śmiał
– Nie sugeruj się tym, co ma do powiedzenia ten stary dupek. Pamiętaj, że od samego początku nie był zbyt przychylny dla ciebie. Ocena twoich umiejętności i postępów przypada na mnie, a ja uważam, że zrobiłeś dobrą robotę. Narzekanie się zawsze kiedyś pojawi, ale najważniejsze jest to, że dałeś radę. Tydzień temu zapewne leżałeś skacowany na podłodze w swoim pokoju, a teraz? Przebiegłeś całkiem sporą odległość i jeszcze miałeś siły, by popływać w wodzie. Spójrz na to z tej strony – PRL wysłuchał jego słów w milczeniu. Ciężko mu było właściwie zaprzeczyć, więc po prostu nic nie odpowiedział.
Rzesza w końcu wstał.
– Chodź, jeszcze się przeziębisz. Wracamy do obozu. ZSRR znalazł w jednych sidłach królika. Ostatnio mamy szczęście do tych zdobyczy
Po pomieszczeniu rozległo się delikatne pukanie. Zaraz po tym do środka weszła kobieta w średnim wieku, trzymająca w ręku solidnie wypełnioną dokumentami teczkę.
– Wedle pańskiej prośby wyciągnięto nagrania z kamer. Sprawdzono podane przez świadków godziny, wtedy kręciła się tam tylko dwójka osób – kobieta położyła pendrive'a, a także teczkę przed starszym mężczyzną siedzącym w fotelu. Otworzył ją bez zastanowienia. – Oprócz tego po głębszej inspekcji znaleziono więcej niż jeden śladów butów, a także włos, który z pewnością nie należał do pańskiego syna. Był zbyt ciemny. Laboratorium przystąpiło do działań, wyniki testów DNA są w teczce
– Dziękuję ci, Lorane. Możesz wyjść – nie obdarzając jej kolejnym spojrzeniem zaczął od razu wyciągać następne dokumenty z teczki. Kobieta posłusznie opuściła pokój by skierować się do swojego stanowiska.
Mężczyzna śledził wzrokiem swoich zielonych oczu kolejne wiersze literek, pochłaniając z nich informacje, jakie sobą przenosiły. But o rozmiarze 42... i ślady drugiego, spod męskiego rozmiaru 45. Napewno był tam ktoś inny.
Dokopał się wreszcie do zdjęć z kamer. Jakość ich nie była powalająca, jednak w jednej z postaci wyraźnie rozpoznał PRL. Sylwetka drugiej zdawała mu się znajoma.
I w końcu znalazł dokumentację z laboratorium. Prześledził ją tylko wzrokiem, by zatrzymać się na werdykcie, czyje DNA odpowiadało znalezionej próbce. Twarz jego przybrała nieco zaskoczony wyraz. Już wtedy wszystko było jasne. Spojrzał jeszcze raz na zdjęcie, dostrzegając teraz w tej postaci swojego byłego wroga. Zacisnął zęby.
– Witaj z powrotem nazisto – mruknął pod wąsem z nieukrywanym jadem. Złapał za słuchawkę i wykręcił numer.
– Słucham?
– Cześć, Jack. Tutaj Druga Rzeczpospolita. Słuchaj, byłbyś tak dobry i sprowadził do mnie jedną osobę?
– Oh, witaj, przyjacielu. Jasne! Mów kogo potrzebujesz
– Chciałbym pilnie porozmawiać z jednym Niemcem
– Ach, ty i ci twoi Niemcy. Nie dadzą ci nigdy spokoju? Co się stało?
– Pewien znajomy sprzed lat dał oznaki życia. Chciałbym, żeby w końcu go dopadła sprawiedliwość
– O... Rozumiem. Cóż, dobrze więc. Kogo chciałbyś widzieć? – II Rzeczpospolita rozważył przez chwilę swoją odpowiedź. Gdzieś w zakamarkach swojego umysłu od lat układał plan na taką ewentualność. On jako jeden z niewielu nie wierzył w to, że Rzesza umarł. Nie mógł w to uwierzyć, dopóki nie dostał jednoznacznych dowodów. I jak widać miał rację.
– Będziesz musiał ściągnąć z emerytury pewnego jegomościa. Jego godność to Wehrmacht
~•~•~•~•~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top