Wycieczka do fabryki Świętego Mikołaja

Stałem na śniegu patrząc w las. Nagle uszyłyszałem jak ktoś wychodzi i się odwróciełem.

Przed drzwiami stały dziewczynki w kurtkach, a oprócz nich Jeff, Ben, EJ, Jane, Nina, zielono-czerwoni Jack i Jill, Toby, Jason, Puppet, Tails.Doll, Fox, Kreator, Grinch, Zero, Clockwork, Dina i Helen, jakiś gość w pałaszu o kapeluszu (chyba ma dziób) i jeszcze dużo osób. Strzeliłem facepalm'a.

- Więcej was matka nie miała?

- Ej no, wiesz jak rzadko zdarza się okazja spotkania swojego idola? - zapytał Jason.

- Chyba nie wierzysz w te bzdury? - zapytał Puppet.

- Bzdury?! Mikołaj istnieje! Dał mi kiedyś drewnianego renifera!

- Matka ci położyła pojebie - odezwał się Jeff.

- Co wy tu do kurwy nędzy robicie, skoro nie wierzycie w Mikołaja? - zapytała nagle Zero.

- Chcemy się z was pośmiać! - powiedziała jej część zebranych.

- Pozwólcie, że wam przerwę - owiedziałem i otworzyłem pod nimi portal. Wszyscy w niego wpadli, a ja wyskoczyłem za nimi.

Po chwili wszyscy wylecieli w wielką śnieżycę.

- I co kurwa?! Nic tu nie ma! Gdzie ten wasz Mikołaj?! - zapytał głośno Jeff, który ledwo wstał i patrzał teraz na grupę, która z kolei galiła się na coś za jego plecami.

Otóż stał tam wielki, rozświetlony lapkami budynek, a wokół niego stały wielkie lizaki.

- Witam was przed fabryką Świętego Mikołaja!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top