3. Opinia

Gdy tylko weszłyśmy do hotelu, rozległ się pisk Zuzu. Ona, jak zwykle, zbytnio tętni życiem i niczego nie ukryje przed światłem dziennym. Reszta była raczej już spokojniejsza. Podejrzewam, że z powodu zmęczenia. W końcu jesteśmy po męczącym, pełnym wrażeń dniu.

Gdy tylko dotarliśmy do pokoi, usiadłam ciężko na łóżku. Spojrzałam w lewą stronę. Fotia padła plackiem na materac, wypuszczając z siebie ciężkie westchnienie.

Zakochana czy co?

- Co myślisz o naszych nowych znajomych? - spytała nagle, patrząc w sufit.

- Nic na razie o nich nie uważam. - stwierdziłam beznamiętnie. - Nie znam ich jeszcze wystarczająco, aby wytwarzać o nich jakieś opinie.

- No ale istnieje coś takiego, jak pierwsze wrażenie, no! - przewróciła się na brzuch, podstawiając pod brodę ręce. - Powiedz po kolei. Najpierw lider.

- Rozsądny tatko zgrai dzieci. - stwierdziłam.

- Jin?

- Laluś.

- J-hope?

- Wesołek.

- Jimin?

- Yyy... Nieśmiałek?

- V?

- Dziecko z ADHD.

- Jungkook?

- Też dziecko, ale z autyzmem i ADHD.

- Co?! - młodsza zaśmiała się w głos. - Czy to dlatego, że albo nas entuzjastycznie podrywał albo się zamyślał i na nic nie reagował?

- Tak. - odpowiedziałam krótko, czym spowodowałam jej kolejną salwę śmiechu.

- A Suga? Specjalnie go zostawiłam na koniec. - poruszyła brwiami wiadomo w jakim geście, a ja westchnęłam na pierwszy ogień. - Nie takiego westchnienia oczekiwałam...

- Ach tak? - uśmiechnęłam się do niej lekko. - Wybacz, ja akurat nie zamierzam się w nikim z nich zakochiwać ani tym bardziej zaśmiecać sobie głowę.

- Ale widać, że nas polubił, a przede wszystkim ciebie. - pokazała na mnie palcem, znowu przewracając się na plecy.

Zmarszczyłam czoło, nie wiedząc do końca o co jej chodzi. Po prostu był miły, nic jakże nadzwyczajnego. Ludzie są czasami różni przy jeszcze innych osobach albo mają swoje powody do konkretnych zachowań.

- Idę się przebrać i ogarnąć. - stwierdziłam, sięgając po piżamę spod kołdry.

- Uciekasz od tematu! - powiedziała Fotia dziecięcym, rozkapryszonym tonem. Jednak znajdując to, co chciałam, posłałam jej tylko krótkie spojrzenie i poszłam do łazienki.

Położyłam tam rzeczy na szafce przy dość dużej wannie i podeszłam do brodzika. Spojrzałam na siebie w lustrze. Miałam w sobie tyle sprzeczności, że nawet nie miałam już pojęcia od czego zacząć się zastanawiać. Co miałabym w sobie ułożyć jako pierwsze? Poddanie się nic mi nie da, chyba że jestem gotowa na bezsenną, pełną wizji jutrzejszego dnia. A następny dzień to powrót samolotem do Polski, czyli ciężka podróż, pomijając już pewne standardy typu "kontakt z fanami, zróbmy więc live dla nich".

Westchnęłam ciężko. Pewne jest, że jak wrócicie, od razu będziecie musieli się zająć nowym albumem pod naciskiem wyższych stanowisk, przeplatając to z dziennikarzami oraz pokazaniem naszym fanom, że jesteśmy w pełni sił do pracy.

Kto jak kto, ja już powoli nie. Czekam na urlop zwanym emeryturą.

Na samą myśl o przyszłej pracy, podeszłam do wanny i odkręciłam korki, aby zaczęła lecieć ciepła woda. Dla mnie to najlepszy relaks, wraz z gorącą czekoladą.

Szykując sobie kąpiel, do moich myśli wszedł Suga, o którym wspomniała Joasia, moja współlokatorka. Szczerze mówiąc miałam do niego mieszane uczucia. Może dlatego, ponieważ znałam go jedynie z jego gwiazdorskiej maski, czyli kamiennego człowieka, którego nie da się w żaden sposób ruszyć i uwielbia swoje palce, które przepięknie grają na fortepianie.

Weszłam do wanny, rozkoszując się ciepłem, które rozluźniło prawie natychmiast moje mięśnie. Przyjemny zapach lawendy roznosił się po łazience, a delikatne światło nie raziło w oczy, wręcz szykowało już do snu.

Suga dla mnie był człowiekiem, którego łatwo rozłożyć na części pierwsze. Dziwne, że nikt tego nie zauważa na żywo. No chyba, że to jest jakaś tajemnica, aby nie zepsuć jego istniejącej reputacji i osobowości jako idola. Niby prawdziwe oblicze, a jednak kamera nie potrafi uchwycić każdego szczegółu. Technologia tego nie obejmie. Czyli duszy w ludzkich oczach.

~*~

Obudził mnie budzik, który należał do mojego telefonu. Uniosłam leniwie rękę, sięgając do źródła mojego nagłego cierpienia, zwanego obudzeniem. Była 8:50. Muszę się zebrać, obudzić resztę, upewnić się czy śniadanie będzie na czas i uzgodnić wszystko z lotem. Niby nasz menedżer ma zająć się sprawą bagaży, taksówek itd, ale wolę mieć wszystko pod kontrolą.

Wstałam leniwie, sięgnęłam po jakąś koszulę długą oraz shorty i skierowałam się do łazienki. Tam się ubrałam, zrobiłam lekki makijaż i popsikałam się moimi ulubionymi perfumami z nutą lawendy. Po tym wyszłam i podeszłam do łóżka Joasi.

- Hej. - potrząsnęłam nią lekko, na co ona mruknęła coś, otwierając powoli oczy.

Wiedziałam, że ona akurat wstanie normalnie, więc skierowałam się do pokoju obok. Tam sytuacja mogła być mniej pewna, bo nie wiem o której poszły spać. Zuzu z Magdą zwykle wariują w nocy, a Dora mogła też za to ucierpieć.

Zapukałam najpierw do drzwi na przeciwko, gdzie była reszta zespołu. Nikt nie otwierał, więc poszłam pędem do recepcji po zapasowy klucz. Wtedy weszłam spokojnie do celu.

Dziewczyny oczywiście jeszcze spały dość mocno. Nigdy jednak nie miałam zahamowań, aby je budzić mimo niewinnych twarzy. Obowiązki to obowiązki, jak już coś zrobić, to porządnie, a sława wiąże się z poświęceniami, małymi i dużymi.

Najlepszy sposób, aby obudzić wszystkich bezboleśnie? Puścić głośno żywą, taneczną muzykę. Puściłam więc taką, podgłaszając głośnik na maksa i stanęłam na jednym z łóżek, gdzie akurat spała Zuza. Ona jako pierwsza pokazała, że jeszcze żyje i zaczęła tańczyć, nie otwierając jeszcze oczu. Magda podniosła się i spojrzała najpierw na mnie, jak na wroga, a potem na Zuzu, zaczynając się śmiać. Dora za to mruknęła niezadowolona i schowała się pod kołdrę.

Chyba dziewczyny nie dały jej spać w nocy...

- Dora, nie chowaj się przed słońcem! - powiedziałam z cichym śmiechem. - Nadchodzi piękny dzień, wracamy do domu!

- Taaak! - zawołała Zuza, która wstała z łóżka, stanęła obok mnie i zaczęła głupkowato tańczyć.

Magda zrobiła tak samo. Byłyśmy teraz w trójkę i zrobiłyśmy sobie małą dyskotekę. Gdy utwór minął, spojrzałam w stronę Dory, która siedziała na swoim łóżku, widocznie jeszcze zaspana.

- Lili. - spojrzała na mnie błagalnie. - Nie zostawiaj mnie więcej z tymi dzikusami na noc.

W ciągu następnej godziny zdążyłam ogarnąć wszystko i wszystkich. Taksówki miały czekać  od 11:30, a samolot miał odlecieć punktualnie w południe. Aktualnie jadłyśmy śniadanie, wspólnie, u Joasi i u mnie w pokoju. Siedziałyśmy na łóżkach, między którymi postawiliśmy sobie stolik. Na moim łóżku byłam razem z Zuzu i współlokatorką, a naprzeciwko nas była pozostała dwójka.

- Ej! Ale właściwie Jimin jest najsłodszy w tym zespole. - stwierdziła najmłodsza, na co przewróciłam oczami.

- A według mnie ich lider. - stwierdziła Dora. - I te dołeczki...

- E tam, V zwycięża wszystkich według mnie. - stwierdziła Zuza, zapychając się kolejnym naleśnikiem.

Ma szczęście, że nie umie tyć. Może robić to, co lubi i nadal mieć ładną, "idolską" figurę.

- A Suga? - zagaiła Joasia, na co zakrztusiłam się sokiem.

- Suga jest uroczy, ale i jakiś tajemniczy. - stwierdziła Dora. - Niby można powiedzieć, że nas przygarnął, ale potem się wyłączył.

- Ale nie bardziej, jak chwilami Jungkook. - stwierdziłam, próbując zmienić obiekt ich rozmów.

- Nom. - odparła Zuzu. - Ale tak szczerze to królik.

Powiedziała to w tak komediowy i niewinny sposób (czyt. tak, jak zwykle), że wywołała nasz niemały śmiech od razu. Zrobiła zdezorientowaną minę.

- A ty jesteś chomik. - powiedziała Magda.

Zuza spojrzała na starszą zdezorientowana jeszcze bardziej. Rozejrzała się po reszcie zespołu i znalazła wskazówkę. Fotia pokazała na swoje poliki, a na ten gest zaskoczona dziewczyna dotknęła swoje. Zapomniała, że cały czas jadła z pełną buzią, przez co wyglądała właśnie, jak chomik.

Po kolejnej godzinie byłyśmy spakowane i zrobiłyśmy sobie śmieszne zdjęcia dla fanów w hotelu i przed budynkiem. Po kolejnym czasie, który minął nam krótko, nasze bagaże już były spakowane do wielkiej taksówkolimuzyny.

Równo o dwunastej samolot wystartował. Dziewczyny cieszyły się, wiedząc, że jutro już będą w swoim kraju i nie będą musiały męczyć się z angielskim. Zobaczą znajomych i będziemy w ukochanych pokojach, które należą tylko do nich.

Ja za to byłam co do tego obojętna. Tam czy gdzieś indziej, nie interesowało mnie miejsce tylko ludzie i ja. Czy mi i zespołowi wszystko odpowiada i z kim mam współpracować.

Nie wiedziałam wtedy jeszcze pewnej rzeczy, która wszystko to zaburzy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top