Rozdział 11
Domen
Wszystkim się wydawało, że zachowanie Cene powoli wracało do normy i nasze rodzinne relacje już wkrótce będą takie jak dawniej.
Ja jednak od początku czułem, że to jedynie cisza przed burzą. I miałem rację. Minął miesiąc, w ciągu którego wszystkie dobre chwile prysnęły niczym bańka mydlana. Cene znów zamknął się w sobie, ponownie przestał się odzywać do innych, przestał wychodzić z pokoju, z którego wiecznie dudniła głośna muzyka, ponownie przestał jeść. Jeszcze bardziej niż do tej pory popadł w uzależnienia i zaburzenia, oraz na jego ciele pojawiło się jeszcze więcej ran po samookaleczeniach. Jeszcze częściej wychodził z domu nocami i wracał dopiero po kilku dniach.
Pytanie tylko, czy do tego wszystkiego, z czym do tej pory borykał się Cene doszło coś jeszcze?
Owszem, Cene jak do tej pory nie wyjawił nam prawdy i wiedziałem, że prędko tego nie zrobi. To było aż zbyt oczywiste. Ja sam znałem tylko część tajemnic mojego starszego brata i to jedynie z tego, co do tej pory udawało mi się nagrać moim telefonem. Teraz jednak, gdy średni z naszej męskiej części rodzeństwa wiedział, że go nagrywałem, nie mogłem więcej tego robić. Musiałem też się bardziej kryć z moimi obserwacjami.
Plus tego był jednak taki, że pomimo tego, że chłopak usunął dowody z mojego telefonu, to i tak nie pozbył się ich całkowicie, bowiem wcześniej wszelkie dowody duplikowałem i przesyłałem na swój komputer, które następnie zgrywałem zarówno na mój pendrive jak i na płytę CD, którą ukryłem w tylko mnie znanym miejscu, do którego nikt inny nie miał dostępu.
Milczałem jednak, patrząc na cyrk w naszej rodzinie, który powrócił.
Teraz Pero już nie dawał tak łatwo za wygraną. W tej chwili zbyt mocno starał się poznać prawdę, co wyprowadzało Cene z równowagi. To było oczywiste, że się bał. Nie chciał, by prawda wyszła na jaw, bo wiedział, że wszyscy za to oberwiemy po uszach. A przynajmniej tak mi podpowiadała intuicja, która do tej pory nigdy się nie myliła.
Obawiałem się, że sytuacje znacząco się pogorszyły, przez co już nie chodziło jedynie o Cene i Anže, którego do tej pory o wszystko podejrzewałem, mimo że jasnych dowodów przeciwko niemu nie miałem. Bałem się, że w tym wszystkim mają swój czynny udział osoby trzecie, przez co Cene tak de facto mógł być w jeszcze większych tarapatach niż do tej pory.
Jednak jego milczenie wcale nie polepsza sytuacji. Wręcz przeciwnie. Odcina nam tym szansę do pomocy mu.
Jedno jednak było pewne - zarówno ja jak i Peter nie zamierzaliśmy dać za wygraną i zgodnie z daną obietnicą, zamierzaliśmy pomóc naszemu bratu i wyciągnąć go z tego całego gówna, chociaż oboje wiedzieliśmy, że zadanie to nie będzie ani łatwe ani przyjemne.
Żebyśmy jednak mogli dojść do sedna sprawy, musimy połączyć siły i stać się zespołem, ponieważ działając w pojedynkę możemy pominąć zbyt wiele detali, a tutaj każda, nawet najmniejsza informacja może być na wagę złota.
Dlatego też miałem w planach, by szczerze porozmawiać o wszystkim z Peterem. Ja wiem, że być może wkopię tym wszystkim Cene, jednak chłopak musi wiedzieć, że wszystko, co robimy, robimy dla niego i jego bezpieczeństwa.
Zanim jednak porozmawiam z Peterem, muszę zdobyć trochę więcej dowodów.
A zwłaszcza na tego pieprzonego Laniška.
_________________________________________
Rozdział bardzo krótki, ale jest ❤️
Wracam do was po baaardzo długiej przerwie. Mentalnie jest u mnie różnie, teraz dochodzi u mnie praca (dzisiaj mam nockę od 22-6 help).
Tak czy inaczej nie myślcie, że z tego fanfika całkowicie zrezygnowałam
Dedykacja dla:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top