Rozdział 10
Peter
Było po dwudziestej drugiej, gdy otrzymałem wiadomość od Cene.
Miałem przeczucie, że coś się wydarzy, lub na nieszczęście już do tego doszło, dlatego też szybko odpisałem mu SMS-a o treści "Co się dzieje? Możemy porozmawiać?", jednak chłopak nie odpisał. Zaniepokojony zatem wstałem z łóżka i poszedłem do pokoju Cene, cicho pukając w jego drzwi.
Przez kilka minut nic się nie działo. Chłopak nawet nie otworzył drzwi, jednak gdy już miałem wracać, usłyszałem ciche kroki i przekręcanie klucza. Po chwili brunet powoli otworzył drzwi, dzięki czemu mogłem wejść do środka.
Nie mówiąc ani słowa, mocno przytuliłem mojego chłopca czując, jak cały pode mną drży. Po chwili usłyszałem też jego cichy szloch.
Dłońmi uspokajająco głaskałem ciało braciszka, kiedy poczułem kilka warstw materiału opatrującego jego nadgarstek.
Spojrzałem na nie zaniepokojony, a następnie w przerażone oczy mojego skarba, które wypełnione były łzami.
Ten widok łamał mi serce, dlatego też chwyciłem jego dłonie w swoje i że spokojem spojrzałem chłopakowi w oczy.
- Cenuś, wiem jak cholernie trudne to wszystko jest dla ciebie i wiem, że chwilami masz dość dosłownie wszystkiego, ale uwierz mi, to nie jest dobry sposób na walczenie z problemami. Samookaleczaniem się ich nie rozwiążesz. Spójrz, jesteś jeszcze młody i całe życie przed sobą, a te przykre doświadczenia, których doświadczyłeś jedynie cię umacniają, chociaż teraz tego nie widzisz. Wiem, że teraz pewnie masz ochotę powiedzieć "A co ty możesz o tym wiedzieć?! Przecież masz wszystko!", ale to nie do końca tak jest. Rozumiem, że zjebałem po całości i jak bardzo cię zraniłem, przez co masz teraz do mnie ogromny żal i brak zaufania, za co po raz kolejny bardzo mocno cię przepraszam, jednak pozwól proszę, że teraz ja przedstawię ci mój punkt widzenia, abyś sam zobaczył i ocenił, jak to wszystko wygląda z mojej strony, dobrze?
Powiedziałem spokojnie, nie chcąc wystraszyć ani zasmucić tego słodkiego cukiereczka jakimkolwiek gwałtownym ruchem. Już i tak przez własną głupotę muszę patrzeć na jego wieloletnie cierpienie...
Gdy chłopak skinął głową, przytakując na moją prośbę, usiadłem na łóżku chłopaka, jednocześnie pozwalając mu usiąść na moich kolanach.
- Widzisz skarbie. Jak już mówiłem, wszystkim wydaje się, że mam wszystko czego chcę, jednak wcale tak nie jest.
Zamiast tego staram się udawać, że tak właśnie jest, po to, aby nikomu nie sprawić przykrości, ponieważ wiem, jak bardzo staracie się mnie uszczęśliwić, oraz staram się docenić wszystko, co mam. Jednak na to wszystko musiałem samemu ciężko zapracować.
Bo widzisz mimo, że mamy cudownych rodziców, to doskonale wiedziałem, jakie mają podejście w kwestiach rodzinnych i wychowawczych oraz jakie panują w naszym domu zasady. Dlatego też zawsze chciałem, abyście i wy, jako moje rodzeństwo i nasi rodzice byli ze mnie dumni, ponieważ wasze wsparcie i nie raz ogromne poświęcenie jest dla mnie prawdziwym błogosławieństwem.
Zawsze mogłem i dalej mogę na was liczyć i to wy jesteście moim olejem napędowym. Dlatego też, starałem się robić wszystko, co w mojej mocy, aby nigdy was nie zawieść.
W pierwszej kolejności chciałem się rozwijać osobiście, jednocześnie pokazując rodzicom, jak ważna jest dla mnie edukacja szkolna i personalna.
Dzięki temu byłem w stanie udowodnić im, że ani sport ani inne moje zainteresowania nie sprawią, że zaniedbam swoich obowiązków, ponieważ w ten sposób raz, że straciłbym ich zaufanie, to dwa, nie zgodziliby się na kontynuowanie mojej kariery sportowej. Tym bardziej, że przez okres dziecięcy i nastoletni, to właśnie oni kupowali mi narty, kostiumy, sprzęt oraz opłacali treningi. Samodyscyplina więc była zatem moją formą podziękowania i wdzięczności za to, co dla mnie robili latami.
Poza tym już samo wychowywanie dzieci nie należy do najłatwiejszych zadań, z czego też sobie zdawałem sprawę zwłaszcza, gdy wy się urodziliście. Od dziecka na własne oczy widziałem, jak ogromne jest to poświęcenie i rodzicielstwo również wymaga wiele wyrzeczeń, nawet dużo większych, niż w samym sporcie.
No i oczywiście gdy wy przyszliście na świat, byłem wręcz w siódmym niebie!
Przysięgam, że za każdym razem, mając was na rękach czułem się, jak najszczęśliwszy człowiek świata!
A gdy po raz pierwszy wypowiedzieliście moje imię, to za każdym razem wzruszałem się niczym nastolatki podczas oglądania ckliwych romansidłeł.
Jednak i tutaj wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby dać wam jak najlepszy przykład i jak najlepiej sprawdzić się w roli najstarszego brata.
Bo i w tym przypadku nie chciałem zawieść rodziców, a wręcz odciążyć ich choć trochę od tak wielkiej i przytłaczającej ilości obowiązków.
Jednak widzisz słońce, bycie najstarszym bratem też nie jest najłatwiejsze. Tutaj właśnie wjeżdża stare dobre przykazanie: "najpierw obowiązki, zachcianki potem". Ale sam też o tym już wiesz... Dlatego też chciałem, abyście wszyscy mieli po tyle samo mojej uwagi, miłości i wsparcia, aby uniknąć sytuacji, gdy któreś z was czuło by się gorsze, mniej kochane, niezauważane, niedoceniane, samotne i by uniknąć wszelkich konfliktów, nieporozumień i nie daj Boże rodzinnej rywalizacji. Dlatego też nie miałem żadnych złych intecji, po prostu chciałem dać wszystkim z siebie po tyle samo. Dlatego też nie byłem świadomy tego, jak bardzo cierpisz. Byłem pewny, że dzięki tym wszystkim chwilom, które razem spędziliśmy, sam od razu poinformujesz mnie, jeśli byłoby coś nie tak. A ty milczałeś. Chcę jednak, abyś wiedział, że nigdy o tobie nie zapomniałem i cały czas szalenie cię kocham i tak już zostanie aż po ostatni mój oddech i jeszcze dłużej. Błagam, wybacz mi, Cene...
W moich oczach również pojawiły się łzy, które szybciutko spływały po moich zarumienionych policzkach. Dobrze, że było ciemno i Cene nie musiał tego wiedzieć.
- Pero, wybaczam Ci.
- Kocham cię!
Powiedziałem szeptem, przytulając mojego aniołka, na co słodziak mocno się do mnie wtulił.
- Ja ciebie też!
Odpowiedział również cichutko.
Po krótkiej chwili nasze usta złączyły się w krótkim lecz czułym i przepełnionym szczerymi uczuciami pocałunku.
- Pero, mogę dziś spać u ciebie?
W tym pokoju... Czuję się przytłoczony...
Samotny...
- Pewnie, kochanie. Kiedy tylko chcesz.
Powiedziałem, całując bruneta w czoło, a następnie poszliśmy do mojego pokoju, w którym zamknęliśmy się na klucz. Cene to samo zrobił ze swoim pokojem.
Leżąc na łóżku, oboje wtuliliśmy się do siebie, niczym dwa pluszowe misie, gdyż w ten sposób czuliśmy się bezpiecznie i spokojnie. Mieliśmy siebie i nic więcej się nie liczyło.
Nim zasnęliśmy, między nami padła kolejna obietnica.
- Pero, proszę, nie mów nic nikomu.
- Spokojnie, skarbie. Przecież wiesz, że wszystkie twoje sekrety to też moje sekrety. Tak samo, jak moje są twoimi.
Zupełnie jak za dawnych lat.
Po tych słowach między nami zapadła błoga cisza i spokój, dzięki czemu oboje odpłynęliśmy w objęcia Morfeusza.
_________________________________________
Dobra, skoro ostatni rozdział był bolesny, to tym razem coś na pocieszenie i poprawienie humoru 🖤
Dedykacja dla:
Adwi16, lvdb99, Herbatka_Rumiankowa oraz Maruda826 🥰🖤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top