2
//Co Ty tu dalej robisz? Nie uciekasz? :00\\
🇯🇵 Perspektywa Japonii 🇯🇵
Stres zdążył już trochę zmaleć, choć nadal dawał o sobie jako tako znać. Ciekawi mnie, co inni mogli pomyśleć czytając mój blog. Będą chcieli zobaczyć więcej moich wpisów na nim? Czym mógłbym ich pozytywnie zaskoczyć? Domyślają się, że to ja jestem jego autorem? Mrugnąłem kilkukrotnie, orientując się, że od dłuższego czasu patrzyłem się nieprzerwanie na pustą ścianę korytarza. Odwróciłem głowę w bok, zauważając jak niektóre osoby niepewnie na mnie patrzą lub szeptem obgadują. Drażnią mnie.
Przetarłem łagodnie dłonią kark i zauważyłem swoją siostrę, zmierzającą w moim kierunku. Jej krok był zdeterminowany oraz żywy, ale niósł za sobą cień jej niezgrabności, którą tak usilnie stara się zamaskować. Tuż obok towarzyszyły jej koleżanki, ubierające, a także zachowujące się poniekąd na jej wzór. Wszystkie trzy zatrzymały się przede mną. Ich pozy wyglądały, jakby ćwiczyły je wcześniej, co najmniej kilka razy. Dziewczyny po bokach ułożone miały dłonie na jednym ze swoich bioder, zaś moja siostra znajdująca się pomiędzy nimi miała skrzyżowane ręce pod swoimi piersiami. Kipiała od nich ich pewność siebie, co znacznie różniło się od mojego niepokoju, którego starałem się nie ukazywać aż nadto. Ludzie zadawaliby zbyt wiele pytań. Przypatrywałem im się zmęczonym wzrokiem, czekając aż zaczną już i tak nieuniknioną rozmowę.
- Przyniosłeś moje rysunki, o które cię prosiłam? - zapytała, od razu wyciągając dłoń w moją stronę. Miało to oznaczać, że nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów. Tak naprawdę o nic mnie nie prosiła, oczekuje ode mnie bym praktycznie codziennie rysował coś i jej to oddawał. Z perspektywy innych pewnie jej pytanie wyglądało bardziej przyjaźnie, w końcu na jej twarzy gościł jakże promienisty uśmiech. Spojrzałem chłodno w jej oczy, na co prawie niezauważalnie się wzdrygnęła. Nie wiedzieć czemu jej drobna reakcja dała mi pewną satysfakcję.
- Przykro mi, ale zapomniałem. - Przybrałem lekko zmartwioną minę, by chociaż sprawiać pozory przejętego tym. Szybkim ruchem oddaliła rękę ode mnie i przewróciła oczami. Jedna z jej koleżanek cicho westchnęła, a druga wydawała się być zawiedziona moją "zapominalskością". Już wiem, że siostra będzie chciała ze mną porozmawiać na ten temat, gdy już wrócimy do domu. Na pewno nie będzie to najmilsza rozmowa.
- Co ja z tobą mam? - zapytała retorycznie, co poskutkowało żałosnym śmiechem ze strony reszty dziewczyn. - Ciekawe, kiedy zapomnisz swojej głowy - dodała, przez co ich śmiechy stały się głośniejsze. Nie ruszały mnie jej zaczepki, więc w żaden widoczny sposób na nie nie zareagowałem. Nie umknęło to uwadze jej znajomych, których twarze zmieniły się w bardziej zmieszane. - Już się tak nie dąsaj, braciszku. Wybaczam ci, w końcu każdemu może się to zdarzyć.
- Wcale się nie dąsam - odparłem nadymając policzki. Jedna z jej znajomych skomentowała to krótko słowem "uroczy", podśmiechując się przy tym. Moja siostra także się na to zaśmiała. To, że jestem odrobinę młodszy nie znaczy, że muszą mieć do mnie podejście jak do jakiegoś dziecka. Wolałem mimo wszystko zachować tą uwagę dla siebie. Taka opinia wśród innych może okazać się przydatna.
- Tak, tak... Znowu spędzasz czas w samotności? - w jej pytaniu mogłem wyczuć jak zarzuca mi, że z perspektywy innych to wygląda dziwnie i mam się ogarnąć. Już z nią o tym kiedyś rozmawiałem, ale widocznie nadal uporczywie trzyma się swojego zdania. O tym pewnie też będzie chciała porozmawiać w domu, gdzie nikt nas nie usłyszy. Gdzie wszystko się zaczęło komplikować i psuć.
- Tak wyszło - rzuciłem zbywająco. Przymrużyła ona swoje oczy, których wiele dziewczyn jej tak bardzo zazdrości. Nie zauważają w nich skrywanego smutku, zmieszanego wraz z panicznym strachem. To takie bez sensu, że wszyscy wokół widzą tylko to, co ona chce by widzieli.
- Tak wyszło? - powtórzyła moje słowa w formie pytania. - Jeśli naprawdę masz z tym takie kłopoty, by znaleźć jakiegoś przyjaciela to mogę ci pomóc. - Uśmiechała się szeroko, według innych zapewne było to urocze. Starsza siostra chcąca pomóc swojemu młodszemu bratu, z nieskazitelnym uśmiechem. Nie byli świadomi jednak, że stała za tym chorobliwa złośliwość. Robiła to tylko, aby mnie pogrążyć. Odrażające. Co ja mam jej teraz odpowiedzieć? Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że przy osobach towarzyszących nie będę mówił tak wprost. Wszyscy myślą, że nie chcę się przyjaźnić już z nikim przez wcale nie tak dawną utratę mojego bliskiego przyjaciela. Wiele się tak właściwie nie mylą, choć prawda jest ździebko inna.
- Nie ma takiej potrzeby - odpowiedziałem krótko, patrząc prosto w jej oczy. Była tym widocznie spięta. Sprzeciwienie się jej bez zbędnego owijania w bawełnę widocznie nie było czymś, czego się spodziewała po mnie. - Jeśli będę chciał to sam sobie kogoś znajdę do towarzystwa - dodałem pewnym siebie tonem. Na krótki moment zamilczała. Zapewne nie chciała kontynuować tak delikatnego tematu, zwłaszcza przy świadkach, o których się podświadomie obawiała. Nie była pewna jak ta rozmowa mogłaby się skończyć, gdybyśmy się przestali hamować przy innych. Ja w sumie też nie. Westchnęła przygnębiająco, jakby obciążał ją spory ciężar.
- No dobrze. Ja już pójdę, do zobaczenia w domu - powiedziała na odchodne, po czym oddaliła się ode mnie, wraz ze swoimi przyjaciółkami. Poczułem się jakbym wygrał małą bitwę. Udało nam się wymienić zdania w mało podejrzany sposób, bez wygadania naszych sekretów, a w dodatku bez większego upokorzenia mnie. Spostrzegłem, że od jakiegoś czasu się lekko uśmiecham, w całkiem triumfalny sposób. Szybko jednak zwycięski uśmiech się ulotnił, kiedy do moich uszu dotarł głośny dźwięk dzwonka, sugerującego byśmy skierowali się do naszych klas. Nie pozostało mi nic innego jak grzecznie udać się na lekcję.
Wychodząc z klasy zauważyłem czekającą przed nią dziewczynę, która z rana uderzyła mnie drzwiami. Uśmiechnęła się ona przyjaźnie w moim kierunku, przez co się dziwnie poczułem w środku. To dziwne uczucie było nietypową mieszanką zdziwienia, niepokoju oraz lekkiego zaciekawienia. Z tego, co mogłem wywnioskować po moich spostrzeżeniach nie należała ona do osób, które odczepiają się od swojej grupki znajomych zbyt często. Zazwyczaj trzymała się paru osób ze swojej klasy, nie wychylając się poza swoją strefę komfortu. Zignorowałem jej obecność i wyminąłem ją na korytarzu, w rezultacie czego zareagowała raptownym złapaniem mnie za ramię. Spojrzałem zmieszany w jej złociste oczy.
- Masz może chwilkę na rozmowę (O MEGAWENSZU9 nie no dobra przepraszam już powaga XD)? - zapytała nieśmiało, rozluźniając przy tym uścisk na mojej ręce. Wpatrywałem się w nią przez chwilę w ciszy, zastanawiając się, czy zamierza mnie dalej przepraszać niepotrzebnie za tamto zajście. Naprawdę nie chcę słuchać tej bezsensownej gadaniny, która jest tylko marnowaniem czasu.
- Niespecjalnie mam ochotę - odpowiedziałem krótko, zgodnie z prawdą. Niestety lub stety zabrzmiało to bardziej szorstko niż z początku miało, na co dziewczyna nieznacznie posmutniała. Jak zwykle zawiodłem.
- To nie zajmie długo, obiecuję - dodała, z iskrą nadziei w oczach. Zerwałem z nią kontakt wzrokowy, by przestać czuć tą absurdalną presję na sobie. Ponownie zacisnęła swoją dłoń, tym razem mocniej niż poprzednio.
- No dobra - rzuciłem niewiele myśląc. Zależało mi głównie na tym, aby mnie puściła, co na moje szczęście chwilę później uczyniła. Jej twarz od razu rozjaśniała, witając na niej spokój oraz drobną radość. - A o czym konkretnie chcesz porozmawiać? - dopytałem, przypatrując się jej. Oby to nie było nic głupiego. Nie chciałbym spędzać z nią więcej czasu niż to konieczne do zachowania mojego w miarę normalnego wizerunku. Mam przeczucie, że bym jej nie polubił. Ona mnie z pewnością też, gdyby poznała, jaki jestem naprawdę.
- Jest mi serio przykro za dzisiejszy wypadek - skąd ja wiedziałem, że właśnie to powie? - Może dałbyś się namówić w ramach rekompensaty na wypad do kawiarni? Zapłacę za ciebie. - Patrzyła na mnie z lekko uniesionymi kącikami ust. Poważnie liczyła, że się zgodzę? Dlaczego w ogóle chce mi się odpłacać?
- Nie musisz tego robić, nie winię cię za to. Sam mogłem przecież się jakoś odsunąć - odparłem, zdobywając się na drobny, przyjacielski uśmiech w jej stronę.
- Byłeś wtedy widocznie czymś przejęty, a ja solidnie ci dowaliłam. Naprawdę czuję się z tym źle i jeśli się nie zgodzisz to skażesz mnie na męki spowodowane moim sumieniem. - Sumienie...? - Co ci szkodzi? - Nie spodziewałem się, że jest tak strasznie uparta i spostrzegawcza. Muszę wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę, by się ode mnie odczepiła.
- Przecież to nie było nic takiego, nie musisz obarczać się poczuciem winy - odpowiedziałem spokojnie, lecz przeszkodziła mi w rozwinięciu mojej wypowiedzi swoim wtrąceniem się.
- To nie ja obarczam się winą tylko moje sumienie. - Na jej słowa poczułem dziwny ucisk w żołądku, jednak próbowałem tego po sobie nie pokazywać. Było to ciężkie. Do głowy nie przychodziło mi żadne porównanie tego uczucia do innego. Dlaczego muszę tak reagować na myśl o własnym sumieniu? Cholera. - W ten właśnie sposób chcę pokazać, że żałuję za to, co się stało. Proszę zgódź się.
- Okej - mruknąłem, czując jakbym miał za moment wypluć własne wnętrzności.
--------------------------
Równe 1400 słów bez pożegnania ;>
Ciekawi mnie czy wiecie kim jest ta dziewczyna 8)
Ogólnie przyjemnie mi się pisze tę książkę ale ciągle mam wrażenie że zaraz się potknę i napiszę coś co kompletnie nie ma sensu XD
Do zobaczenia w następnym rozdziale!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top