𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟒𝟑
—Odbierz, proszę... – szepnęła do siebie. Po chwili usłyszała ciche "halo". – Serwus, Alek. Pomyślałam, że może nie chcesz spędzać Wigilii sam, więc możesz przyjść do mnie... Nie chcę, żebyś był sam w te święta.
—To bardzo miłe z twojej strony, Paulina. Chętnie przyjdę. Właściwie miałem odwiedzić cię dzisiaj, ale skoro jutro jest Wigilia, to zostawię to na jutro. Do zobaczenia.
Odłożyła słuchawkę, a na jej twarzy zagościł uśmiech. W niebieskich oczach pojawiły się iskierki, których nie było od bardzo dawna, wrócił ich dawny blask.
Tymczasem Alek, chociaż powiedział, że odwiedzi ją dopiero jutro, nie mógł długo wysiedzieć w jednym miejscu. Nosiło go, a stres narastał. Uznał, że bezsensownym jest, aby dłużej kryć się ze swoimi uczuciami. Jeśli go nie kocha – trudno, zaboli, ale kiedyś przestanie. Ale jeśli kocha to dlaczego mają tracić czas, który podczas wojny, zwłaszcza podczas wojny, jest na wagę złota?
Aby trochę oderwać się od natłoku myśli postanowił, że przejdzie się na miasto, może zrobi coś, aby uprzykrzyć Niemcom życie. Wziął z pokoju kilka ulotek i niedużą puszkę farby oraz pędzel, po czym wyszedł z domu. Szedł ostrożnie, ale przy tym nie wzbudzając podejrzeń.
Wybrał odpowiedni mur – taki, który był widoczny dla cywilów, ale przy tym nie był miejscem, gdzie chodziło dużo niemieckich patroli. Kilkoma zwinnymi ruchami namalował nie zbyt dużą, ale jednak rzucająca się w oczy kotwicę.
Obejrzał się kilka razy, by sprawdzić, czy na pewno jest bezpiecznie. Nie było żadnych Niemców "na horyzoncie", dlatego wziął puszkę oraz pędzel i odszedł.
Odszedł kilkanaście metrów, gdy usłyszał niskie "halt", najpewniej skierowane w jego stronę. Nie zastanawiając się, wziął nogi za pas.
—Komu w drogę, temu czas, panowie! – krzyknął i z uśmiechem na ustach przyspieszył, aby zgubić swój "ogon".
Kondycję miał dobrą, dlatego nie musiał się przejmować tym, że biegnie zbyt wolno. Jedyne, czym mógł się przejmować to inne patrole, na które mógłby trafić.
Dzięki Bogu, żadni inni niepożądani Niemcy się nie napatoczyli. Za to wybiegając z bocznej uliczki wpadł na dwie młode kobiety spacerujące wtedy Krakowskim Przedmieściem.
—Uszanowanko, panienki! – powiedział.
—Jedyną panienką jest Aśka. Czy tego chcemy, czy nie, nadal jestem mężatką – uśmiechnęła się Łucja.
—Fakt. Tak, czy inaczej, witam! Co porabiacie? Mogę się przyłączyć?
—Spacerujemy po prostu, więc jeśli chcesz, to możesz.
—Czy ciebie przypadkiem nie gonili Niemcy? – zagadnęła Asia.
—Nie mówię tak, nie mówię nie – zaśmiał się. – Ale jak widzicie, jestem cały i zdrowy.
—Całe szczęście. Paulina by mi nie darowała. Troszczy się o ciebie jak o dziecko – zaśmiała się Łucja.
Spacerowali tak jeszcze dobre dwie godziny. Alek poznał lepiej Asię, a ona jego. Mieli kilka wspólnych tematów do rozmów, to fakt, ale raczej żadne z nich nie zamierzało przyjaźnić się z drugim po grób. Mieli swoich przyjaciół, to im wystarczyło. Oczywiście, nie znaczy to, że nie będą spotykali się od czasu do czasu w towarzystwie Łucji.
—Aśka, ja chyba będę się zbierać. Nie chcę, żeby Jasiek się martwił. Ostatnio nie czuję się dobrze. Idziesz ze mną?
—Oczywiście, że z tobą idę. Gdyby coś ci się stało, Jasiek wysłałby mnie osobiście do diabła.
—Może pójdę z wami?
—Dziękujemy, poradzimy sobie – odpowiedziała ciemnowłosa.
Wzięła dziewczynę pod rękę i poszła w stronę mieszkania. Alek stał tak jeszcze przez chwilę wspominając czasy, kiedy on brał Łucję pod rękę i wracał tak do domu. Czy tego żałował? Być może. Ale był jej jednak wdzięczny, bo pokazała mu, co tak naprawdę jest dla niego ważne.
Na początku po ich rozstaniu było niezręcznie. Musieli się przyzwyczaić do tego, że chociaż są małżeństwem, to jednak nie są, że kiedy wrócą do domu, nie zastaną tam drugiej osoby. Przez pierwsze kilka dni prawie wcale się ze sobą nie widywali. Odpoczywali od siebie, od emocji, od wszystkiego, czego mieli dość. Oprócz wojny, bo od tego, chociaż każdy tego chciał, nie dało się odpocząć.
Mieli także czas, a przynajmniej jedno z nich, na dokładne przestudiowanie swoich uczuć względem innych osób. Łucja była z mężczyzną, który szczerze ją kochał, a Alek uświadamiał sobie, że nadal kocha Paulinę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top