𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟒
Listopad 1939
To nasz pierwszy okupacyjny listopad. Jest szaro i cały czas pada, a właściwie to nawet nie pada a leje.
Na szczęście kiedy ma się takich przyjaciół jakich mam ja, nawet ten najgorszy miesiąc staje się lepszy. Chłopcy szybko polubili i zaakceptowali Paulinę, co bardzo mnie cieszy. Teraz jesteśmy taką nierozerwalną piątką.
Jednak nie dla wszystkich ten miesiąc jest dobry. Niedawno Niemcy aresztowali tatę Alka. Od tamtej pory chodzi bardziej struty i przygnębiony niż przedtem. Było nam go strasznie żal, zwłaszcza mi. Wiem jaki to ból stracić rodziców. Poza tym, w ostatnich dniach zaczęliśmy się lepiej dogadywać.
Od niedawna chłopcy są członkami PLAN-u. Działają w jej akcjach małego sabotażu. Razem z Pauliną chciałyśmy dołączyć razem z nimi, ale usłyszeliśmy standardowy tekst "wojna jest dla chłopców, nie dla dziewczyn".
Co za dyskryminacja!
Kiedy śmierć zbiera swoje żniwo, nie patrzy na płeć czy wiek. Prędzej czy później i tak umrę, więc jeżeli mam zginąć teraz to chce umrzeć z bronią w ręku. A oni mi to uniemożliwiają. Jedyne co mogłam na razie robić, a co Niemcy zakazali to uczęszczanie na tajne komplety. Jak nigdy nie lubiłam nauki, tak teraz polubiłam. I to wszystko po to, żeby uprzykrzyć Niemcom życie.
Chodzi tam ze mną Paulina. Chciała się uczyć, ale nie chciała siedzieć sama w domu. Dlatego podsunęłam jej ten pomysł, a ona się zgodziła.
-Chodź do mnie - zaproponowałam, kiedy wracałyśmy z lekcji.
-Nie będę przeszkadzać?
-Komu niby? Przecież mieszkam sama.
-No tak, zapomniałam. W takim razie, czemu nie.
Ruszyliśmy w stronę mojej kamienicy. Całą drogę rozmawiałyśmy o tym co możemy robić. Żeby było śmieszniej, ale i miłej, postanowiłyśmy, że zaprosimy też chłopaków.
Po przyjściu do domu zadzwoniłam do reszty naszej paczki, aby ich zaprosić. Odpowiedź była oczywiście pozytywna.
Już dziesięć minut później, usłyszałyśmy pukanie do drzwi, dlatego poszłam otworzyć.
-Serwus! - przywitałam się - wchodźcie, zrobię herbaty.
-A co tam herbata - powiedział Janek, pokazując co przyniósł.
-Harcerz nie pije - upomniałam go.
-Raz na ruski rok się nic nie stanie - zaśmiał się.
-Przechodźcie, Paulina jest w salonie - powiedziałam i poszłam do kuchni, żeby mimo wszystko zaparzyć tą herbatę i wziąć przekąski.
Kiedy weszłam do pokoju, zobaczyłam, że butelka alkoholu, którą przynieśli była już otwarta, na co zaśmiałam się pod nosem.
-Co tam masz dobrego? - zapytała Paulina.
-Zwykłe kanapki. Nic specjalnego - odpowiedziałam.
Zaczęliśmy rozmawiać z każdym wypitym kieliszkiem atmosfera stawała się coraz luźniejsza. Ja starałam się nie pić za dużo. Po moich 18 urodzinach obiecałam sobie, że następny raz napiję się alkoholu dopiero na moim weselu. Cóż, trochę nie wyszło, ale no już trudno. Czasu przecież nie cofnę.
Postanowiliśmy trochę potańczyć. Włączyliśmy płytę w gramofonie i wsłuchaliśmy się w rytm muzyki. Po chwili zobaczyłam Paulę zmierzającą na parkiet z Tadeuszem. Uśmiechnęłam się na ten widok. Pasowali do siebie jak liście do drzewa. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Alka.
-Mogę prosić? - uśmiechnął się.
-A mam inne wyjście? - zapytałam, a on pokręcił przecząco głową - dobrze niech ci będzie - powiedziałam i podałam mu rękę.
Zaczęliśmy kołysać się rytm muzyki. Patrzył na mnie, a ja na niego. Czułam się jak zahipnotyzowana. Jego uśmiech był niczym miód na moje serce.
Z każdą nutą nasze twarze były coraz bliżej. W pewnym momencie dzieliły nas wręcz milimetry, a nasze nosy stykały się ze sobą. W porę jednak dotarło do mnie co się dzieje i odsunęłam się od niego.
Co my robimy? Co ja robię? Przecież jeszcze dwa miesiące temu sama byłam przeciwna naszej znajomości, a teraz? Co się ze mną dzieje?
-Przepraszam - wypaliłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Niby błahy powód, ale zaczęłam płakać jak nienormalna. Jak mogłam to zrobić? Jak mogliśmy do tego dopuścić? Co to w ogóle było?
Nie, nie, nie! To nie tak miało być! On miał być dla mnie tylko kolegą, potem przyjacielem, a teraz? Teraz ma być kochankiem? Nie mogę na to pozwolić. Ale z drugiej strony, chcę tego. Chcę jego... Tylko nie rozumiem, dlaczego. Przecież go nie kocham.
Nie rozumiem cię, dziewczyno. Zdecyduj się!
Usłyszałam pukanie do moich drzwi. Szybko wytarłam łzy z policzków i rzuciłam tylko "proszę". To Paulina chciała porozmawiać.
-Wszystko w porządku? - zapytała.
-Nie. Czuję się okropnie.
-Dlaczego? Przecież do niczego między wami nie doszło, nic się nie zmieniło. Nadal jesteście takimi samymi przyjaciółmi, jakimi byliście.
-Wszystko się zmieniło! Ty nic nie rozumiesz! Przecież nienawiść nie może się ot tak zmienić w miłość!
-Wy się nienawidziliscie? - zapytała. W jej głosie była słyszalna nutka śmiechu. Tylko, że mi do śmiechu nie było. W ramach odpowiedzi pokiwałam głową - opowiesz mi?
-To było wtedy, kiedy Tadeusz postanowił przedstawić mi swoich dwóch najbliższych przyjaciół. Nie wiedziałam, że to chodzi o Aleksego.
Rok wcześniej
Byłam dzisiaj w wyjątkowym nastroju. Miałam poznać przyjaciół mojego najlepszego przyjaciela! Tylko szkoda, że dopiero teraz, skoro opowiadał mi o nich tyle razy, że mogłabym stwierdzić, że ich charaktery są mi doskonale znane.
Mieliśmy się spotkać właśnie u Tadeusza, dlatego postanowiłam wybrać się do niego troszkę wcześniej, aby mu pomóc przygotować jakieś przekąski i inne takie, a przy okazji trochę się pośmiać, porozmawiać.
Drzwi otworzyła mi Hania, jego starsza siostra.
Nie miałyśmy okazji za często porozmawiać, ale mogę śmiało powiedzieć, że jest bardzo sympatyczną osobą.
-Tadek! Już jestem! - zawołałam i pobiegłam do jego pokoju.
Tylko, że on jeszcze nie był nawet w połowie gotowy! Szczerze mówiąc, to na moje oko w ogóle nie był gotowy. Fakt faktem, że była godzina jedenasta, a mieliśmy się spotkać o dwunastej. Tyle dobrego, że przynajmniej był ubrany.
-Wiesz co, poradzę sobie sama z jedzeniem, ty się lepiej ogarnij, bo masz niecałą godzinę, geniuszu! - powiedziałam, śmiejąc się.
Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Zaczęłam przygotowywać jakieś kanapki, wyjęłam z szafki talerze i szklanki.
Chwilkę później, przyszedł Tadeusz, teraz już w stu procentach gotowy. Wyjął ciasto i je pokroił. Miałam ochotę zjeść już kawałek, ale dostałam za to po łapach, bo "trzeba zaczekać na resztę gości". Ale co ja mu poradzę, że uwielbiam ciasta jego mamy?
O dwunastej przyszli jego przyjaciele. Tadeusz poszedł otworzyć, a ja w tym czasie kończyłam przenosić do salonu wcześniej przygotowane jedzenie. Kiedy skończyłam, również udałam się do przedpokoju. Stanęłam jak wryta, widząc jednego z chłopaków. On chyba też był niemało zaskoczony moją obecnością tutaj.
-To ty - powiedzieliśmy oboje.
-Wy się znacie? - zapytał zdziwiony Tadeusz.
-Tak jakby - mruknęłam - pamiętasz jak opowiadałam ci, że wiosną wpadłam na takiego cholernego natręta? To właśnie o nim mówiłam. Nie wiedziałam, że to twój przyjaciel!
Starałam się nie zwracać uwagi, na siedzącego obok mnie chłopaka. Niby rozmowa nam się kleiła, a ja jak zwykle nie mogłam oderwać od niego oczu, kiedy się uśmiechał i nie tylko, ale starałam się tego nie pokazywać. Za to Janka, bo tak miał na imię drugi chłopak, bardzo polubiłam, praktycznie od razu. Co i rusz opowiadał jakieś żarty albo śmieszne historie. Był takim typem człowieka, którego po prostu nie dało się nie lubić.
-Ale dlaczego zaszedł ci tak za skórę, że go tak znienawidziłaś? - przerwała mi.
-A dasz mi dokończyć? - zapytałam, a ona pokiwała głową.
Do głosu doszedł teraz Aleksy. W zwyczaju miał, aby żywo gestykulować, kiedy mówił, dlatego trzeba było uważać, żeby przypadkiem nie zarobić od niego w czachę.
Na moje szczęście, akurat kiedy mówił i machał rękoma na wszystkie strony świata, niosłam herbatę. Widocznie Bóg tak ułożył mi życie, że przez to gestykulowanie, cała herbata wylała się na mnie. A ten napój był oczywiście gorący. Piekielnie gorący, zwłaszcza w takiej ilości, jaka była w czterech filiżankach. On zaczął mnie przepraszać, a ja jego wyzywać.
Skończyło się tak, że zebrałam swoje rzeczy i po prostu wyszłam.
Ale nie mogłam o nim tak po prostu zapomnieć. Nawet nie wiem, czy tak się da. Na pewno da się, aby mimo szczerej nienawiści, nadal rumienić się, kiedy się uśmiecha albo patrzy na mnie dłużej niż pięć sekund.
I tutaj pojawia się pytanie. Co ja do niego czuje?
To jest nienawiść?
Czy może miłość?
Czemu to wszystko jest takie skomplikowane?!
-Łucja, jak na moje oko, to chciałaś, aby doszło do tego pocałunku. I nie mów mi, że nie, bo mnie nie przekonasz.
-Chciałam, masz rację... znaczy nie chciałam... znaczy chciałam, nie wiem już sama. To wszystko działo się tak szybko, to było takie dziwne, ale miłe uczucie. Ale ja go nie kocham, więc dlaczego?
-Gdybyś go nie kochała, nie chciałabyś tego.
-Czyli myślisz, że ja go kocham?
-Ty powinnaś to wiedzieć i czuć. My możemy cię co najwyżej wspierać.
-Nie mogę, on ma dziewczynę. Nie chcę psuć im relacji.
-Nie ma, Basia wyjechała.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Mimo woli uśmiechnęłam się na słowa przyjaciółki. Widocznie też to zauważyła, bo również się uśmiechnęła. Potem przez chwilę trwałyśmy w ciszy, aż postanowiłam się odezwać.
-Widziałam jak patrzyłaś na Tadka.
-Czekaj, co? Myślałam, że nie widziałaś, bo... - urwała, kiedy nasze spojrzenia zetknęły się ze sobą na kilka sekund. Patrzyłyśmy tak na siebie przez moment, a potem wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Zwabieni tym chłopcy, od razu do nas przybiegli i również zaczęli się śmiać. Tak zaczęła się ogromna bitwa na poduszki.
-Dobra, stop! Cały pokój rozniesiemy! - zaśmiałam się, jednak żadne z nich nie zwróciło na mnie uwagi i nadal rzucali w siebie poduszkami.
Po ponad godzinnej świetnej zabawie, opadliśmy zmęczeni na łóżko i zasnęliśmy. Przynajmniej 4 moich gości zasnęło. Spojrzałam na zegarek - wskazywał godzinę osiemnastą. W ich towarzystwie czas tak nieubłagalnie szybko płynie.
Poszłam do kuchni, aby zrobić jakieś jedzenie. Towarzystwo pewnie zaraz wstanie i będzie jęczeć mi nad uchem, że są głodni. Nie było to nic wykwintnego, tylko naleśniki z cukrem, który oczywiście kupiony był na lewo. Z resztą jak cała reszta składników, które znalazły się w tym daniu.
Postawiłam jedzenie na stole, usiadłam i wzięłam sobie jeden trójkątny kawałek. Czekając aż przyjdzie reszta ferajny postanowiłam choć trochę posprzątać, aby moje mieszkanie wyglądało przynajmniej jak u półludzi.
Paulina i chłopcy długo się nie pokazywali, dlatego postanowiłam zobaczyć co u nich. Kiedy weszłam, oni nadal słodko spali, więc nie mogłam sobie odpuścić. Wyszłam z pokoju, wzięłam garnek i największą łyżkę jaką miałam w szafkach i najciszej jak potrafiłam, ponownie weszłam do swojej sypialni. Był to dość ryzykowny pomysł, bo przecież człowiek z zemsty robi różne rzeczy, czyż nie? Ale raz się żyje! Z całej siły uderzyłam kilkukrotnie łyżką o rondelek. Cała czwórka poderwała się z łóżka w ułamku sekundy. Gdybyście mogli zobaczyć ich miny! To były istne mieszanki zmieszania, zaskoczenia, gniewu i rozbawienia. Chciało mi się tak śmiać, że w końcu nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. A oni nadal stali jak te słupy i nie wiedzieli co powiedzieć.
-Nie uduś się - żachnął się Tadeusz.
-Naleśniki są w salonie - powiedziałam, próbując się opanować. Oczywiście, wszystkie moje starania szły na marne.
Miałam już wychodzić, kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek.
-Możemy porozmawiać? - zapytał Alek.
-Później. Kolacja czeka - powiedziałam i wyszłam, a on zrobił to samo.
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść, zacięcie przy rym dyskutując na różne tematy. Uznaliśmy, że bezpieczniej będzie jak cała gromadka zostanie u mnie na noc. Zjedliśmy i moi towarzysze zaczęli po kolei dzwonić do swoich rodziców.
Ja w międzyczasie postanowiłam porozmawiać z Alkiem. Chciałam go wysłuchać, chciałam żeby on mnie wysłuchał i mieć to już za sobą. Co jak co, ale ja nigdy nie lubiłam takich rozmów. Kiwnęłam na niego głową i wzrokiem zaprowadziłam do pokoju.
-Posłuchaj... - zaczęłam.
- Łucja, to ty posłuchaj - przerwał mi - przepraszam za tamto. Nie chciałem, żeby tak wyszło - podrapał się nerwowo po karku.
-Ja też powinnam cię przeprosić. Po prostu, zapomnijmy o tym, dobrze?
-Spróbuję. I przepraszam, że nie powiedziałem ci o Basi.
-Nie przejmuj się, to twoje życie. Nie musiałeś mi mówić.
Mieliśmy już wychodzić, kiedy weszła do nas Paulina, aby poinformować dryblasa, że może już zadzwonić do domu. Kiedy wyszedł, ja zostałam z przyjaciółką sama.
-O czym rozmawialiście? - zapytała.
-Wyjaśniliśmy sobie to co między nami zaszło.
-Powiedziałaś mu?
-O czym?
-O tym co do niego czujesz.
-Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej.
-Przyjaciele się tak nie...
-Uważaj co chcesz powiedzieć! - zaśmiałam się.
-Wiesz co, ty to potrafisz zepsuć zabawę! - jęknęła.
-Chodź już do nich.
Wyszłyśmy z pokoju. Nie ma to jak przyjaciółka. Usiadłyśmy między chłopakami na sofie i zaczęliśmy dyskutować. W pewnym momencie, nawet nie wiem skąd, Janek wyjął bierki. Zaczęliśmy grać. Ja oczywiście odpadłam pierwsza. Nigdy nie byłam dobra w tą grę. Ale śmiechu było za to co nie miara. Zwłaszcza kiedy Paulina zaczęła kłócić się z Jankiem kto wygrał.
Skończyliśmy grać koło dziesiątej. Przyniosłam chłopakom kołdry i poduszki, a same z Pauliną poszłyśmy do mnie. Dałam dziewczynie piżamę, a potem położyliśmy się na łóżku i momentalnie zmorzył nas sen.
Dobry wieczór!
Mam nadzieję, że miło spędziliście święta. Dzisiaj Lany Poniedziałek, więc dajcie znać, czy oblał Was ktoś wodą! 💙💦
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top