1. Pozdrowienia dla króla

Cztery lata później
Kieruję wzrok z początku w prawą stronę, chcąc upewnić się, że chłopcy są gotowi. Jarvis widząc mój wzrok kiwa głową, dzięki czemu jestem pewna, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W końcu po godzinie czekania słyszę szczęk metalu, które zwiastują, że powóz, który wiezie dobrych znajomych naszego króla, jest już blisko. Kurczowo trzymam się gałęzi na drzewie, na którym siedzę chcąc mieć doskonały widok na drogę.

Tak jak było w planie, Noah wychodzi na drogę, przez co woźnica musi się zatrzymać. Poprawiam kaptur na swojej głowie oraz chustę, tak by nikt mnie nie rozpoznał. Doskonale zdaję sobie sprawę, jakie byłyby tego konsekwencje, a ja jak na razie nie chcę umierać.

– Nie chcę być niegrzeczny – mówi chłopak podchodząc bliżej koni i w tym momencie zeskakuję z drzewa, dobywając przy tym swojego łuku.

– Ale to napad – kończę za przyjaciela, a woźnica rusza się niespokojnie.

Jarvis podchodzi do nas i dosłownie od tego momentu zaczyna się cała szopka. Mężczyzna zrywa się z miejsca unosząc ramiona w geście obronnym, a Jarvis podchodzi do niego chcąc go związać. Z autopsji zdajemy sobie sprawę, że woźnicy, choć zazwyczaj krępej budowy, potrafią narobić sporych problemów, których chcemy uniknąć. Zanim chłopak powie, co mam zrobić, podchodzę do powozu i bez słowa otwieram go. Z drugiej strony podchodzi Noah, który przygląda się badawczo dwóm kobietom oraz dwóm mężczyznom. Uśmiecham się widząc ich błyskotki, którymi są obwieszeni od góry do dołu.

– Witajcie drogie panie. – Chłopak jak zwykle stawia na dżentelmeńskość. – Oraz panowie.

– Nic od nas nie dostaniecie – odzywa się pierwszy z mężczyzn, przez co od razu przy jego gardle znajduje się ostry jak brzytwa miecz.

– Oj – Noah cmoka. – Bez takich, proszę. Byłbym dozgonnie wdzięczny, gdyby nasza wymiana udała się bez żadnych przykrych sytuacji.

– Wymiana? – Tym razem odzywa się rudowłosa piękność, która wydaje się najmłodsza z tego towarzystwa.

– Owszem – przytakuję. – Wy oddajecie nam najkosztowniejsze rzeczy, a my was nie zabijamy.

Kobieta przerażona moimi słowami chwyta za jedną ze swoich bransoletek i od razu mi ją podaję.

– Amelie nie rób tego – po raz kolejny odzywa się ten sam mężczyzna, a Noah mocniej przystawia mu nóż do gardła.

– Jestem w ciąży kretynie – syczy, na co mam ochotę się roześmiać. – Wolę stracić kilka wisiorków, niż życie.

– Ona ma rację, Samuelu. – Kobieta po drugiej stronie podaje mojemu przyjacielowi swoje kolczyki. – Proszę cię, abyś zrobił co karzą.

– Właśnie Samuelu – kpi Noah, za co karcę go wzrokiem, jednak ignoruje to. – Nie zgrywaj bohatera.

Mężczyźni podają nam swoje zegarki, kompasy oraz sakiewki pełne monet, a kobiety całą biżuterię, jaką posiadają. Jestem w szoku, że potrafią utrzymać to złoto na swoich uszach, czy nadgarstkach. Na ich miejscu oszalałabym. Z oczu starszej kobiety zaczynają lecieć łzy, na co reaguję prychnięciem.

– Pozdrówcie od nas króla – śmieję się cicho, a ci patrzą na mnie zaskoczeni.

Macham do nich na pożegnanie, a następnie zamykam wóz chcąc mieć ostatnie słowo. Jarvis widząc nas puszcza woźnice, który mogłabym się założyć, że właśnie obsikał gatki ze strachu. Nasza trójka czeka, aż mężczyzna usiądzie na swoje miejsce, a następnie znikamy, niczym duchy w ciemnościach lasu. Pomimo, że niebo jest wręcz bezchmurne, a słońce parzy jak diabli, to w tym miejscu jest ciemno, niczym w środku nocy. Jest to zasługa drzew, która osiągają pokaźną wysokość, a ich gałęzie są wygięte w nienaturalne pozycję.

– Zdecydowanie to jeden z tych lepszych dni – mówi nagle Noah przyglądając się zegarkowi, który aż błyszczy.

– Jednak, czy nie wydaje się dziwne, że nie było żadnej straży? – Jarvis, jak zwykle jest podejrzliwy, jednak ja i Noah wzruszamy na to ramionami.

– Powinieneś bardziej ufać Nicole – mówię chcąc uspokoić chłopaka. – Po za tym, to i lepiej. Wiecie jak zwykle kończą się bójki, dlatego cieszmy się z tego co mamy.

Zdając sobie sprawę, że jesteśmy bardzo blisko miasta zdejmuję chustę oraz kaptur. Zdecydowanie w tych rejonach nie powinnam pokazywać się z tymi dodatkami, które mogłyby stworzyć naprawdę wspaniałe plotki. Chłopcy widząc, że zagrożenie minęło, również je zdjęli ukazując swoje młode, przystojne twarze. Kieruję wzrok w ich stronę i natychmiast się uśmiecham. Nadal nie potrafię wyjść z podziwu, jak mogą być rodzeństwem, a co dopiero bliźniaczym.

Noah jest dwudziestodwuletnim wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, posiadającym długie blond włosy, trzydniowy zarost oraz zielone, pełne pozytywnego blasku oczy. Jego charakterek też jest niczego sobie, wiecznie pozytywnie nastawiony do życia, kulturalny i niezawodny.

Natomiast Jarvis jest jego zupełnym przeciwieństwem. Owszem, także jest wysoki i dobrze zbudowany, jednak posiada on krótkie brązowe włosy oraz ciemne jak smoła oczy. Jego wzrok z pewnością mógłby zabić, a on sam nie cofa się przed niczym. Nie raz i nie dwa mieliśmy problem nad uspokojeniem go oraz przekonaniem, że nic nam nie grozi. Chłopak nigdy nikomu nie ufał, wiecznie narzekał oraz dla nikogo nie potrafił być nawet miły, co mogło wiązać się z jego tajemniczą przeszłością, o której nienawidził mówić. Noah uszanował jego decyzje, jednak nadal uważa, że powinien się w końcu komuś wyżalić. Aczkolwiek Jarvis nie ma samych złych cech. Przez dwa lata, które z nim spędziłam dostrzegłam, że pod tą grubą warstwą nieokrzesanej, szowinistycznej świni, jest ukryty opiekuńczy chłopak, który za bliskich potrafiłby oddać życie. W dodatku, zawsze można było na niego liczyć, a jego trzeźwy umysł za każdym razem ratował nam tyłki.

– Więc wyluzuj się stary, bo będziesz miał brzydkie zmarszczki na tej swojej ślicznej buźce – Noah klepie brata po plecach, na co ten gromi go wzrokiem.

Po chwili wchodzimy na naszą wspólną posesję, która dziwnym trafem jest bardzo blisko miasta. Po roku mieszkania tutaj byliśmy prawdziwie zdziwieni, że nikt nie odkrył naszej kryjówki, jednak plotki, które krążyły o tym miejscu skutecznie zniechęcały nawet strażników. Mówiono, bowiem że w miejscu, w którym mieszkamy straszy, a las wokół jest nawiedzony przez duchy, które niegdyś popełniły tu samobójstwo. Niejednokrotnie miejscowi widzieli w tej okolicy ciemne postacie, które nawiasem mówiąc były nami, więc przerażeni trzymali się z daleka, a my mieliśmy święty spokój.

Jednak za każdym razem, gdy wchodzimy na te tereny jesteśmy niesamowicie uważni. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, co nas czeka gdy król dowie się, gdzie się ukrywamy.

Noah otwiera mi drzwi, za co dziękuję mu uśmiechem, a następnie wchodzę do środka. Słysząc śmiechy dobiegające zza posiadłości, od razu kieruję się w ich stronę, pragnąc zobaczyć resztę przyjaciół. Tak jak się spodziewałam, pozostała trójka siedziała przy ognisku rozmawiając o czymś wesoło. Tia kieruje wzrok w naszą stronę i natychmiast wstaje.

– Patrząc na ciebie i Noah sądzę, że się udało – mówi uśmiechając się szeroko, a ja tylko przytakuję głową. Dziewczyna poprawia swoje wręcz śnieżnobiałe, a zarazem proste, sięgające jej do pasa włosy, a następnie wskazuje na Colina i Nicole, którzy siedzą przy ognisku. Z uznaniem unoszę brew, widząc ogromną skrzynię, która zapewne jest pełna pieniędzy. Brudnych pieniędzy.

– Wam również – mówię, w końcu skupiając wzrok na niej. – Zgaduję, że Philip nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw.

Philip Hathorne to jeden z wiernych przyjaciół samego króla, który wręcz śpi na pieniądzach zarobionych na sprzedaży kobiet i dzieci. Jeszcze kilka miesięcy temu Colinowi, Noahowi oraz Jarvisowi udało się zniszczyć ten okropny interes, a teraz na każdym kroku mścimy się na nim odbierając mu jego majątek krok po kroku. Na szczęście mężczyzna jest na tyle głupi, że po sześciu włamaniach nadal odpowiednio nie zabezpieczył własnego domu.

– Właśnie stracił połowę swojego majątku. – Colin, jakby od niechcenia wzrusza ramionami i odpala coś przypominającego papierosa. – Mam nadzieję, że nie było problemów. – Spogląda w moją stronę oczekując odpowiedzi właśnie ode mnie. Chłopak doskonale wie, że nie potrafię kłamać, dlatego te informacje pragnie zdobywać tylko od mojej osoby.

– Wątpisz w nas? – prycham, a następnie wyjmuję z kieszenie sakiewkę pełną pieniędzy. Colin unosi brew, a ja rzucam workiem w jego stronę.

– Woźnica posikał się w majtki – Noah śmieje się głośno, na co Colin przewraca oczami. Widząc jego reakcje chłopak rozkłada dłonie. – Jesteśmy profesjonalistami mój drogi. My nigdy nie mamy problemów.

– To dobrze. – Kiwa głową i wstaje z zamiarem podejścia do nas, a ja natychmiast podaję mu biżuterię, którą zdobyłam, a zaraz po mnie robi to Noah. – Tia, dowiedz się ile te cudeńka są warte. – Podaje je jej, a w oczach dziewczyny dostrzegam błysk.

– O mój Boże! – krzyczy przyglądając się kolczykom. – Colin to jest czysty diament! Błagam nie daj się prosić!

– Nawet nie próbuj jej dla siebie zatrzymywać – mówi mężczyzna. – Doskonale wiesz jak skończyło się to dla Julie. – Tia natychmiast pochmurnieje, jednak nie odzywa się już, ani słowem. – Razem z tobą pójdzie Elaine oraz Jarvis. Nicole wracaj do zamku, nie chcę abyś miała kłopoty, natomiast Noah i ja zajmiemy się przeliczaniem pieniędzy.

Jarvis przewraca oczami, co wywołuje uśmiech na mojej twarz. Oczywiście bez sprzeczki tej dwójki nie może się obejść.

– Nie chcę mi się – mówi zmęczonym głosem. – Niech Noah idzie tym razem.

– I co będziesz robił? – Colin unosi brew. – Nie umiesz liczyć do stu, więc w niczym nam nie pomożesz.

– Będę spać? – mówi, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. – Dziewczyny sobie poradzą.

– Zamknij się zanim urwę ci ten język – syczy nie dając za wygraną.

Colin jest najstarszy z nas wszystkich i głównie to on wydaje rozkazy, trzymając nas w ryzach. Już w wieku dziesięciu lat nauczył się kraść, oszukiwać, a nawet zabijać. Jest przebiegły, opanowany, porusza się niczym wilk polujący na swoją ofiarę. Po za tym jest niesamowicie silny, wytrzymały i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Czasem zastanawiam się, czy nie posiada jakiś nadnaturalnych mocy, bo to w jaki sposób funkcjonuje jest niesamowite. Mężczyzna jest obcięty na łyso, a sama jego postura powoduje strach i respekt przed nim samym. Jego niebieskie oczy przypominają raczej lód, przez co już od samego jego wzroku możesz czuć się niespokojnie. Jednym słowem – wygląda na człowieka, który przysporzy ci wielu problemów.

– Po za tym Noah nie zajmie się pracą, a flirtowaniem z panienkami – dodaje jeszcze, a nasz wzrok natychmiast ląduje na blondynie, który uśmiechnięty od ucha do ucha rozmawia z Nicole. Najwyraźniej wyczuwając nasz wzrok odwraca się.

– No co? – prycha, jednak zaraz potem znów skupia uwagę na dziewczynie.

Kręcę głową z rozbawienia. Zapomniałam dodać, że Noah to niezły flirciarz uwielbiający, gdy kobieta zwraca na niego uwagę?

– Bo mój brat to życiowa niedojda – warczy cicho, jednak ja słyszę każde jego słowo.

– Lepiej już chodźmy – mówię nie chcąc tracić czasu.

Pragnę wrócić do domu o odpowiedniej porze, a nie jak ostatnio bywało – w środku nocy.

Brunet wzdycha głośno chcąc ukazać swoje niezadowolenie, ale sięga po sakiewkę, którą podaje mu Colin. Jak każdego dnia, mamy do wykonania z pozoru trzy proste zadania.

Pierwsza, zrobić zakupy na dzisiejszą kolację oraz jutrzejsze śniadanie.

Druga, sprzedać skradzioną biżuterię.

I trzecia, najważniejsza, rozdać pieniądze najbardziej potrzebującym w mieście.

Od autorki
Witam w pierwszy rozdziale! Bardzo prawdopodobne, że większość z Was jest tutaj przez moje inne opowiadania, a w jednym z nich wspomniałam, że chcę bardziej doceniać czytelników. Z racji, że nie rzucam słów na wiatr mam dla Was propozycje (o której w rezultacie przypominam).
Osoby, które będą najbardziej aktywne, będą dostawały dedykacje w kolejnych rozdziałach
Chcę, abyście wiedzieli, jak bardzo jestem wdzięczna osobom, które wyrażają swoją opinię w komentarzach i śledzą losy bohaterów, a w taki sposób mogę im się odwdzięczyć :)
I mnie i Was nie będzie to kosztować, dlatego zachęcam!
W razie jakichkolwiek pytań, piszcie, pytajcie!

Pamiętacie, co do aktywności, że również liczy się jakość, nie ilość 😅❤️

Do następnego ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top