Rozdział 17
Gdy przypomniałem siebie w tę legendę, zachciało mi się śmiać. Jednak dużo jest prawdy, że w tego typu historiach kryją się ziarna prawdy i kłamstwa. W tym konkretnym przypadku fałszem okazała się informacja, że łańcuchy są w stanie zatrzymać wszystko. Dowiedziałem się tego gdy zobaczyłem jak pod wpływem mocy Hokage na złotych ogniwach pojawiły się białe pęknięcia. Jak w zwolnionym tempie widziałem jak przez jedno zerwane oczko, odrywają się kolejne. Łańcuchy gwałtownie wystrzeliły na bok, a ja sparaliżowany zmęczeniem, siedziałem i czekałem na cios. W chwilowym otumanieniu mój umysł przestał rejestrować co się wokół mnie dzieje. Dlatego dopiero uderzenie w twarz pomogło mi wrócić do rzeczywistości. Nie wiedziałem jakim sposobem, ale znalazłem się na drugim końcu areny otoczony w pasie ramionami Mitsukiego.
- Spokojnie Boruto. - Powiedział złotooki. - Teraz my się tym zajmiemy, a ty możesz odpocząć.
Mój mózg z powodu nadmiaru informacji zdołał podsunąć tylko jeden komentarz, lub dokładniej pytanie;
- Jacy ,,my,,?
Mitsuki na to pytanie uśmiechnął się tylko i wypuścił mnie z uścisku. Jego miejsce natychmiast zajęła Himawari, wtulając się we mnie gwałtownie. Odwzajemniłem ten gest mało świadomie, nadal obserwując złotookiego, który razem z Saradą, ruszyli do przodu. W moim umyśle w końcu zaskoczyły wszystkie fakty. Z szoku otworzyłem usta. Moja drużyna… sprzeciwi się Hokage?
- Mitsuki, Sarada - powiedział groźnym tonem blondwłosy Kage - nie wtrącajcie się w nie swoje sprawy!
Zamiast wrzeszczeć jak on, Sarada, która stała przede mną odezwała się spokojnym, ale stanowczym głosem.
- Proszę wybaczyć Czcigodny, ale to jest nasza sprawa. Boruto to część naszej drużyny.
- Więc dla niego macie zamiar zdradzić własną wioskę i stać się uciekinierami? Dla jednego nic nie znaczącego elementu?
Hokage po tych słowach uśmiechnął się jakby pewien, że teraz dwóch adeptów akademi, odpuści. Zadowolony wyraz zniknął z jego twarzy, gdy usłyszał dziwięczyn śmiech. Mitsuki rozbawiony stał na swoim miejscu.
- Proszę mi wybaczyć Hokage, ale ta wioska nic dla mnie nie znaczy.
- Więc dalszego w ogóle się tu znalazłeś? Miałeś do wyboru tyle miesjc, a mimo to wybrałeś Wioskę Liścia i tak długo to zostałeś?
Złotooki odwrócił się w moją stronę i patrząc mi prosto w oczy, odpowiedział;
- Zostałem tam gdzie jest moje słońce.
Mimo szoku moje policzki oblały się szkarłatem.
- Więc zdecydowaliście się na zdradę, a za tę zbrodnię czeka najgorsza kara.
Wielki złoty lis ruszył na Mitsukiego. Znim zdążył go chociażby drasnąć, wokół skóry złotookiego zaczęły się zbierać błękitne węże, włosy zapaliły się na niebiesko a na środku czoła wyrósł mu róg. Gdy przemiana się zakończyła, niebieskowłosy w jednym momencie zniknął. To gdzie się znajduje można było śledzić tylko po ruchach lisa, który nagle walił łapą w dane miejsce, by po chwili odwrócić się gwałtownie i uderzyć w kolejne. Taka walka nie mogła trwać długo i w końcu cios dosięgnął Mitsukiego. Chłopak poleciał na ścianę. Gdy zwierzę miało go dobić, ten zmienił się w węże i unieruchomił lisa. Schwytany próbował się wyrwać, gdy niespodziewanie w bok głowy lisa wpadła Sarada. Dzięki aktywowanemu sharinganowi, była w stanie idealnie wycelować w Hokage złotą kulą stworzoną z elektryczności. Blondyn nie spodziewał się staku dlatego ten ruch wyrwał go ze złotego ciała, które natychmiastowo się rozwijało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top