Rozdział 1. Nowy-stary klient

Masz czasem takie dni, że wieczorem szczerze zastanawiasz się, kim jesteś i jak to się w ogóle stało, że Twoje życie wygląda właśnie tak, a nie inaczej?

Dlaczego ciągle pracujesz w tej cholernej firmie?

Dlaczego musisz znosić wymagania upartych dupków?

Czy rzeczywiście jesteś stworzony do życia, jakie wiedziesz?

Czy za rogiem nie czeka już nic lepszego?

Przez głowę Deana Smitha przewijało się milion podobnych pytań, kiedy w piątkowe popołudnie siedział na kanapie w swoim ulubionym barze.

– Znowu woda? – dosiadająca się do niego siostra wyrwała mężczyznę z zamyślenia. – Dean, jest piątek!

– Robię sobie detoks. Powinnaś kiedyś spróbować, to podobno dobre na żołądek. I wątrobę – powiedział z ironią, patrząc, jak dziewczyna niesie małą tacę z kieliszkami whiskey. – A poza tym...

– No tak, prawie zapomniałam.

– O czym?

Po przeciwnej stronie rodzeństwa usiadł Sam z Jessicą. Na pytanie młodszego mężczyzny Dean i Jo wymienili spojrzenia.

– Znamy się już tak długo, a wy wciąż macie przed nami tajemnice? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi... – Jessica żartobliwie wydęła usta.

– Kochana, ja przed tobą stoję jak otwarta księga – druga dziewczyna sugestywnie poruszyła brwiami.

– Nie mogę się upić, bo mam dzisiaj randkę – powiedział nagle Dean. Miał cichą nadzieję, że jego przyjaciele dowiedzą się o wszystkim dopiero po fakcie, ale chciał uniknąć ich szalonych domysłów. Wolał być z nimi szczery, niż dać pożywkę dla plotek.

– Randkę w ciemno! – Jo była widocznie znacznie bardziej podekscytowana niż jej brat.

– Serio? – zapytał Sam. – Nie wiedziałem, że Dean Smith umawia się na randki. A już na pewno nie na randki w ciemno.

– Zazwyczaj nie mam na to czasu, ale Hannah w pracy mnie namówiła.

– Hannah, kierowniczka... czegośtam i czegośtam?

– Mhm. Kierowniczka sprzedaży regionu. – Dean pokiwał głową. – Podobno on też nie ma czasu na randkowanie.

Przy stole nagle zapadła głucha cisza.

Mężczyzna specjalnie powiedział to niedbale – wolał sam poinformować Sama i Jessikę o tym, że spotyka się nie tylko z kobietami, niż zdawać się na długi język własnej siostry. Jo słabo radziła sobie z utrzymywaniem sekretów, a Dean nie chciał, by cała trójka rozmyślała wspólnie nad jego wyborami. Szczerość jest przecież wrogiem plotek.

– Dajcie spokój, przecież nie mieliście problemu, kiedy pierwszy raz przyprowadziłam na piwo Mayę – Jo machnęła dłonią.

– Nie, nie mamy żadnego problemu z randką Deana! – zaprotestował szybko Sam. – Po prostu nie spodziewaliśmy się, że grasz dla obydwu drużyn.

– Tylko w ten sposób mam szansę wygrać.

Właściwie Dean wiedział o tym już od dawna, ale nigdy wcześniej nie widział potrzeby oficjalnie wychodzić z szafy przed Samem i Jessicą.

– Gdzie idziecie?

– The Skylark – powiedział mężczyzna niby nonszalancko.

– The Skylark? – zapytali zdumieni przyjaciele.

– Jak udało mu się dostać miejsce w jednej z najmodniejszych restauracji w mieście? – Jessica była najbardziej zaintrygowana. Dean wzruszył tylko ramionami. – No to co jeszcze o nim wiesz? Jak ma na imię? – zapytała.

– Jest o 3 lata starszy ode mnie, zodiakalny lew... nie wiem, jak ma na imię.

– Hannah ci nie powiedziała? – zdziwił się Sam.

– Mówiła mi o nim na lunchu przed spotkaniem z ludźmi z Eterny. Byłem trochę zajęty swoimi papierami.

– Uuu, Eterna! – zawołała Jo. – Jak ci poszło? Zabezpieczyłeś już klienta?

– Nie wiem – mężczyzna nagle się zdenerwował. – Wygląda na to, że negocjacje jeszcze trochę potrwają.

Na samo wspomnienie konferencji Deanowi robiło się gorąco ze złości.


Kilkanaście miesięcy wstecz ówczesny prezes Eterny zlecił Sandover, firmie, w której pracowali Sam i Dean, budowę nowej siedziby. Z niewiadomych przyczyn dopiero w tym roku mogli zacząć negocjować szczegóły współpracy i naprawdę zabrać się do roboty.

Problem w tym, że CEO, z którym podpisali wstępną umowę, umarł, a jego miejsce zastąpił zarozumiały synalek.

– A więc to jest wasza tajna broń – nowy CEO Eterny podszedł do niego przed spotkaniem. – Słyszałem o tobie wiele dobrego.

– Dean Smith – przedstawił się mężczyzna, ściskając dłoń nieznajomego.

– Castiel Novak. Dean, przyznam ci, że gdy ojciec podpisał z wami tę umowę, trochę się zdziwiłem – zaczął mu tłumaczyć. – Sandover, czy to naprawdę najlepsze rozwiązanie dla Eterny? Musicie mi wybaczyć, ale zależy mi, aby ten nowy budynek był naprawdę spektakularny.

– Cas, twój ojciec...

– Castiel - poprawił Deana prezes.

– Twój ojciec dokonał świetnego wyboru. W Sandover nie możemy doczekać się realizacji tego projektu. Jesteśmy gotowi, aby sprostać oczekiwaniom twoim i rady nadzorczej.

– Świetnie – Novak był widocznie zaintrygowany. – To co, zaczynamy?

Jako dyrektor do spraw sprzedaży i marketingu Dean w ciągu kilkudziesięciu minut miał go przekonać, że rzeczywiście warto zlecić im tę budowę. Było to jednak dość trudne.

– ... i tak już za 3 lata Eterna przeniesie się do nowej siedziby w samym centrum Austin – zakończył wreszcie prezentację.

– Przepraszam, 3 lata? – brwi nowego CEO poszybowały do góry. – Zależy nam, aby to trochę przyspieszyć.

– Zazwyczaj tyle trwa konstrukcja budynku, o jakim mówimy – wytłumaczył niezręcznie Dean. – 6 miesięcy na fundamenty, 3 miesiące na...

– Dean, pozwól, że ci przerwę. – Nagle Novak wstał z fotela i zaczął przechadzać się po sali konferencyjnej. – Wiem, że mój ojciec dał wam wolną rękę, ale teraz to ja zarządzam Eterną. Nie mieścimy się w starym budynku i jak najszybciej musimy się przenieść.

– Rozumiem – Smith potarł w zamyśleniu brodę. – Myślę, że z naprawdę precyzyjnym planem możemy umówić się na 2 lata i 5 miesięcy.

Na jego słowa szef Eterny głośno się roześmiał.

– Mówisz serio? – zapytał. – Dean, dajemy wam półtora roku.

Dyrektor marketingu zaniemówił na kilka sekund.

– Cas, dziękuję...

– Castiel.

– Castiel – Smith cicho wziął głęboki oddech. – Dziękuję, że wierzysz w naszych pracowników, ale, z całym szacunkiem, to niemożliwe.

– Według mojego ojca jesteście najlepszymi w Teksasie. Dacie sobie radę.

Dean zacisnął w kieszeni pięść, ale oprócz tego nie dał po sobie poznać, że jest zły.

– To będzie wymagało dwukrotnie większej liczby pracowników i maszyn, materiałów, szybszego uzyskania pozwoleń...

– Dean, spokojnie. Pokryję wszystkie koszty i zadbam, aby wszystkie pozwolenia wylądowały na biurku kierownika w ekspresowym tempie.

No tak, Novak po ojcu odziedziczył przecież nie tylko firmę ubezpieczeniową, ale też niemałą fortunę i kontakty w ratuszu.

Dlaczego na Ziemi istniały dupki, którym wszystko podawano na złotej tacy?

Dlaczego Dean musiał przejść przez 6 lat szkoły i 9 pracy, aby osiągnąć to, gdzie teraz był? Dlaczego musiał wciąż jeździć na szkolenia i konferencje, żeby doskonalić swój warsztat, kiedy mógł po prostu urodzić się bogaty?

Dean Smith był całkiem dumny z wysiłku, który wkładał w swoją pracę i edukację. Od kilku pokoleń był pierwszym Smithem z dyplomem magistra! Świadomość istnienia osób mających z górki od kołyski napawała go ogromną niechęcią i, chociaż nigdy by tego nie przyznał, zazdrością.

– Dacie sobie radę – powtórzył CEO Eterny. – A w przeciwnym wypadku po prostu stracicie klienta. – Na jego słowa cała rada nadzorcza firmy ubezpieczeniowej Novaka ryknęła śmiechem.

Nikomu z Sandover nie było jednak do śmiechu, a zwłaszcza dyrektorowi sprzedaży i marketingu. O konstrukcję nowej siedziby Eterny walczyły największe firmy budowlane w Teksasie i nie tylko. Przedsiębiorstwo ubezpieczeniowe oznaczało ogromne przychody i Dean wiedział, że jeśli nie zgodzi się na warunki Novaka, będzie musiał zacząć szukać nowej pracy.

– Rok i 9 miesięcy – zaproponował po krótkiej wymianie zdań z innymi dyrektorami Sandover.

– Rok i 7. – Prezes Eterny nie ustępował.

Niezależnie co wyniknęłoby z tego spotkania, Smith musiał tłumaczyć się swojemu szefowi. Jeśli zgodzi się na zbyt krótki czas budowy, będzie źle. Jeśli nie zgodzi się na żądania Novaka, też będzie niedobrze. Drugi mężczyzna stawiał Deana w niekorzystnej sytuacji i sprawiał wrażenie, jakby w ogóle go to nie interesowało.

– Zgoda. – Na ustach Deana pojawił się wtedy zmęczony uśmiech, ale w rzeczywistości miał ochotę wyszczerzyć zęby w wyrazie całkiem innych emocji.

Był wściekły.

Novak przychodził do nich, nie znając się na budowlance i zbrojeniach, szastał forsą i myślał, że wszyscy będą biegać za nim jak małe pieski. Że Sandover nagnie czasoprzestrzeń dla kilku groszy tego dupka. Marketing był sztuką, którą skutecznie spłycał aspekt finansowy.

Nie dość, że Novak się spóźnił, to jeszcze przyszedł na spotkanie w tej cholernej, rozpiętej koszuli. Dean powinien był wziąć to za sygnał, jakim człowiekiem był ten cały pan prezes.


– Wow, rzeczywiście brzmi jak zarozumialec. – Jo skrzywiła się, kiedy brat opowiedział im o konferencji.

– Tak. Aż nie mogę się doczekać, kiedy będę musiał omówić z nim dobór materiałów w przyszłym tygodniu – marketingowiec wywrócił oczami.

– Nie łam się, też mam czasami dość tej firmy – powiedział Sam. – Pomyśl tylko o premii, jaką dostaniesz, jak Novak podpisze nową umowę.

Mężczyzna uśmiechnął się blado, chociaż perspektywa stawania na rzęsach dla Novaka nie brzmiała jak coś wartego jakiejkolwiek premii.

– Robi się już późno – Dean spojrzał na zegarek. – Muszę jeszcze się umyć, żeby nie pachnieć jak ten bar. Jo, pomóż mi się ubrać.

– Mój braciszek idzie na pierwszą randkę z facetem, jak on szybko dorasta! – Dziewczyna wychyliła kolejny kieliszek whiskey, przetarła fantomową łzę z policzka i wstała z kanapy.


Nieco ponad godzinę później mężczyzna czekał już przy stoliku w The Skylark. Specjalnie usiadł przodem do drzwi, aby widzieć wchodzących. Za każdym razem, kiedy drzwi się uchylały, Dean nieco nerwowo unosił wzrok.

Nikt nie mógł go za to winić – jeśli nie liczyć okazjonalnych podrywów w barze, to była jego pierwsza od lat randka. A pierwsza w ogóle z facetem.

Przed wyjściem z domu pokazał Jo aż cztery stroje z uwzględnieniem szarej koszuli, która miała być znakiem rozpoznawczym dla drugiego mężczyzny.

Wszystko będzie w porządku, powtarzał sobie w myślach, aby się uspokoić. Koszula pasuje na ciebie jak ulał, pięknie pachniesz Tomem Fordem, a włosy...

Szybko wziął do ręki leżącą na stoliku łyżkę, aby sprawdzić, czy wszystkie kosmyki znajdują się dokładnie tam, gdzie powinny. Na szczęście jak zwykle wyglądał nienagannie, chociaż krzywizna sztućca zniekształcała jego rysy. Dean uśmiechnął się pokrzepiająco do swojego odbicia i odłożył łyżkę.

Wtedy właśnie go zauważył.

Kierował się prosto do niego.

– Witaj Dean – Novak uścisnął mu szybko rękę i stanął tuż obok wolnego krzesła.

– Cześć, Cas – Smith wykrzywił się w wymuszonym uśmiechu. Czy powinien się przejmować, że kontrahent będzie pośrednio świadkiem jego pierwszej randki? – Nie wiedziałem, że tutaj jadasz...

– Dean, jestem ci winien przeprosiny – te słowa wyraźnie zbiły mężczyznę z pantałyku.

– Za...?

– Za moje zachowanie w pracy. Musiałeś pomyśleć, że straszny ze mnie dupek.

– Właściwie to tak – przyznał szczerze Smith. – Bez obrazy.

– Oczywiście. Powinienem był wysłuchać tego, co masz do powiedzenia. Przecież lepiej znasz się na budownictwie niż ja.

– Przeprosiny przyjęte – Dean był pozytywnie nimi zaskoczony, czego nie krył przed prezesem Eterny. – Może jeszcze uda nam się dojść do porozumienia na konferencji – powiedział i zerknął na zegarek. Jego randka spóźniała się już prawie 15 minut.

Nie dość, że spotkał tu Novaka, to jeszcze jakiś nieznajomy gość go wystawiał.

Castiel widząc gest Deana, także spojrzał na swój zegarek.

– Cholera, wiedziałem, że będę spóźniony, ale nie aż tak.

Smith przygotował się na zdawkowe pożegnanie, zauważył jednak, że Novak zdejmuje swój prochowiec i marynarkę, aby odkryć grafitową koszulę. Oczywiście rozpiętą pod szyją.

– Przepraszam najmocniej. Po raz drugi – powiedział, zajmując miejsce naprzeciwko Deana.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top