XXIII. Wieczór
Ann uwielbiała spotkania z Adrienem, ale dzisiejsze wyjście na potańcówkę szczególnie ją ekscytowało. Od zawsze uwielbiała taniec, ale chyba już od dwóch lat nie miała okazji udać się na jakiekolwiek przyjęcie. Z kolegami z redakcji nigdzie nie wychodziła po tym, jak jeden naruszył jej granice, kiedy jeszcze jako stażystka zgodziła się z nim pójść na przyjęcie. Ale Adrien... Wiedziała, że on nie wyrządzi jej krzywdy. Gdyby miał wobec niej złe zamiary, już dawno zrobiłby jej coś złego. W końcu miał ku temu tyle okazji... A poza tym...
Ann wstydziła się choćby myśleć o tym wprost, bez żadnych eufemizmów i zawoalowań, ale Adrien chyba coś do niej czuł. Do tego z wzajemnością.
Choć od tamtego dnia już jej nie pocałował, to nie można było nie zauważyć jego pełnych tkliwości spojrzeń. Kiedy ją ustawiał, muskał ją delikatnie palcami, jakby bał się, że zrobi jej krzywdę.
Ona też zachowywała się wobec niego z większym sentymentem, wciąż ciągle się krygowała, byle tylko nie zrobić na nim złego wrażenia. Łapała się też na tym, że coraz częściej o nim myślała. Wstydziła się tego, ale kiedy kończyła pracę, zatapiała się w wyobrażeniach, które uważała za zupełnie nieodpowiednie, ale których nie mogła powstrzymać, nawet jeśli chciała.
Uśmiechnęła się na widok jego kamienicy i weszła do środka. Wbiegła szybko po schodach i zatrzymała się przed drzwiami do mieszkanka Adriena.
Zadrżała, gdy usłyszała krzyki starego Beauforta. Wzbudziły w niej strach, ale także irytację. Dlaczego ten wstrętny człowiek nie mógł zrozumieć, że Adrien nie chciał się z nim widzieć? Ich relacja przedstawiała się niezwykle przykro, ale że między nią samą a jej matką układało się podobnie, potrafiła pojąć, dlaczego Adrien miał dość ojca.
— Wynoś się stąd! — krzyknął Adrien.
Po chwili drzwi trzasnęły, a przed nią stanął stary pan Beaufort. Miała nadzieję, że mężczyzna jak najszybciej odejdzie. Chciała już iść do Adriena i zająć się rozmowami w trakcie pozowania. Pan Beaufort jednak zaplótł ramiona na piersi i wpatrywał się w nią z natarczywością. Był tak szczupły, że nawet Adrien przy nim sprawiał wrażenie grubego, mimo iż nie mógł się poszczycić zbyt mocno zbudowaną sylwetką. Twarz jakby zachodziły cienie, a przerzedzone włosy opadały na wysokie, pobrużdżone czoło. Wyglądał tak smutno, że Ann aż ścisnęło się serce.
— Czy ty jesteś tą jego nową dziewczyną?
— Raczej przyjaciółką — odparła nieśmiało. — Dlaczego pan go tak nachodzi? On pana nie chce widzieć.
— Bo mam ku temu powód — odparł ostro staruszek. — Ale skoro jesteś jego przyjaciółką, to może przemówisz mu do rozsądku i powiesz, żeby pogodził się ze mną, zanim umrę. A do tego już blisko — rzekł z goryczą i nim Ann zdążyła odpowiedzieć, zbiegł po schodach.
Weszła z wahaniem do mieszkania i rozejrzała się dookoła. Adrien stał na środku pokoju z szeroko otwartymi oczyma i patrzył pusto w przestrzeń. Ann drgnęła.
— On... On... Umiera? — wydukał. — Dlaczego mi tego nie powiedział? Czemu mnie ciągle nachodził i robił mi wyrzuty, zamiast mi powiedzieć, że jest chory? Przecież... A zresztą... Zabierajmy się do pracy — rzucił, w jednej chwili przywołując na usta beznamiętny grymas.
Nie podobało się jej to, ale nie chciała go o nic wypytywać. Wiedziała, że dawne rany mogą go boleć, a nie chciała ich jeszcze dodatkowo rozdrapywać.
Przez całe spotkanie był dziwnie nieswój. Zazwyczaj nie mógł przestać mówić, lecz dziś milczał. Kiedy zadawała mu różne proste, z pozoru głupie pytania, odpowiadał półsłówkami. Kiedy skończyli, westchnęła ciężko. Zupełnie straciła ochotę na to, by wyjść na tańce. Nie z Adrienem w takim humorze.
— Jesteś pewien, że chcesz dzisiaj gdziekolwiek wychodzić? — zapytała, patrząc na niego z powątpiewaniem.
— Tak. Chcę choć przez chwilę nie myśleć o tym, jak się zachowywałem wobec ojca. Potrzebuję tego. Chcesz iść się przebrać do siebie czy starczy ci to, co masz na sobie? — zapytał.
— Starczy mi. Tak właściwie to ubrałam się tak, żeby nie musieć już się potem wracać. — Uśmiechnęła się blado.
— Ach, mogłem wcześniej zauważyć, że tak ślicznie wyglądasz. Choć właściwie to zawsze ci ładnie. — Spojrzał na nią tkliwie.
Ann zarumieniła się. Jej śliwkowa rozkloszowana sukienka zawirowała. Uważała, że kreacja była naprawdę piękna. W połączeniu z elegancką fryzurą i podkreślającym jej rysy twarzy makijażem czyniła z niej prawdziwie zniewalającą swą urodą kobietę.
Adrien poszedł przebrać się w niezobowiązujący garnitur i uczesać włosy. Kiedy wrócił, Ann nie mogła się powstrzymać przed westchnięciem z zachwytu. W jasnym garniturze i białej koszuli, którą pozostawił zawadiacko rozpiętą pod szyją. Serce Ann zabiło szybciej. Wyglądał tak pociągająco...
— Chodźmy w takim razie — rzekł szarmancko, wyciągając ku niej ramię.
Ann chętnie je ujęła. Zdawało się jej, że chociaż Adrien jeszcze przed chwilą się uśmiechał, lecz gdy tylko wyszli na ulicę, posmutniał. Niemal wcale się do niej nie odzywał, a do tego wszystkiego zgarbił się dziwnie i wbił wzrok w chodnik. Czuła jednak, jak przesuwał kciukiem po jej dłoni, wprawiając ją w przyjemne drżenie.
Klub, do którego ją zaprowadził, ku jej zdumieniu nie znajdował się zbyt daleko od Ritza i był bardzo elegancki. Obite bordową tapetą ściany, wygodne kanapy w kątach i bar wypełniony alkoholami świadczyły o wysokim statusie lokalu. Na wielkim parkiecie pląsało mnóstwo par, którym przygrywał zespół jazzowy.
— Cudownie tu — orzekła Ann.
— Tak, uwielbiam to miejsce, choć niemal tu nie przychodzę. Chodź, zamówimy jakieś drinki.
— Ale ja nie piję... — odparła, nieco skrępowana.
— Nie przesadzaj. Drink czy dwa nie zrobią ci krzywdy. No już — zaśmiał się i wziął ją za rękę, po czym skierował się do baru.
Usiedli na wysokich stołkach przy ladzie. Adrien wciąż czule gładził jej dłoń, co niezmiernie ją krępowało. Na ulicy jeszcze może nie wyglądało to tak źle, ale w lokalu pełnym gości i dymu gryzącego w płuca czuła się tak, jakby wszyscy na nią patrzyli. A przecież nie robili nic złego...
— Jakiego drinka byś chciała? — zapytał, na co jedynie wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, nie znam się. Wybierz mi coś, byle nie za mocny.
Adrien zamówił coś u barmana, lecz nazwy alkoholi nic jej nie mówiły. Jej wiedza o trunkach nie była za wielka i kończyła się na odróżnieniu wódki od wina i piwa, więc zbytnio się tym nie przejęła.
Po chwili stanął przed nią elegancki kieliszek z jasnym napojem, przyozdobiony plażową parasolką. Wzięła ostrożnie pierwszy łyk. Alkohol był dziwnie słodki, ale kiedy dochodził do gardła, zaczynała odczuwać jego gorycz. Po jej ciele rozlało się przyjemne ciepło. Uznała, że to zapewne wódka zmieszana z sokiem czy słodkim likierem. Smakowało niespodziewanie dobrze.
Adrien tymczasem wychylił całą kolejkę wódki i już miał prosić o kolejną, kiedy Ann złapała go za rękę. Miała wrażenie, że nie pił dlatego, że chciał się dobrze bawić, ale z powodu wiadomości o ojcu.
— Chyba ci starczy, czyż nie? — zapytała, patrząc na niego z matczyną troską.
— Nie. Barman, jeszcze jedna kolejka dla mnie i druga dla mojej ślicznej! — wybełkotał.
Ann prychnęła i już miała wstać od baru, by okazać mu swoje niezadowolenie, ale Adrien przytrzymał ją za nadgarstek.
— Ann, nie przejmuj się tak i pozwól nam obojgu dobrze się bawić. Rzadko kiedy się upijam, ale dziś mi tego trzeba. Tobie też takie oderwanie mogłoby się przydać. No już.
— A jak wrócimy do domu tacy pijani? Nie dojdziemy przecież...
— Po coś są te taksówki. No już, pijemy razem po jednym!
— No dobrze. Ale jak już nie dam rady, to odstawię i nie będziesz naciskał, dobrze?
— Stoi.
Nie miała pojęcia, co się wydarzy, jeśli się upije, ale co do jednego miała pewność — zupełne rozluźnienie się i zapomnienie o kłopotach mogło przynieść jej ulgę. Poza tym... kiedyś trzeba było sprawdzić, jak to jest się upić... Bo przez dwadzieścia sześć lat swojego życia jeszcze nie zdołała tego uczynić.
Patrzyła Adrienowi w oczy i piła kolejne kieliszki, nawet na nie nie spoglądając. Obawiała się, że wtedy mógłby ogarnąć ją strach, że wypiła aż tyle. Coraz bardziej kręciło się jej w głowie, a po ciele rozchodziło się przyjemne ciepło.
— Chodź na parkiet, w końcu po to tu przyszliśmy. — Uśmiechnął się do niej łobuzersko i pociągnął ją za rękę.
Band grał akurat powolną, zmysłową melodię. Przycisnął ją do piersi i ułożył dłonie na jej talii. Biło od niego przyjemne ciepło, a jego bliskość sprawiała, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Ciepły oddech mężczyzny na policzku koił ją niczym balsam.
Przesuwał dłońmi po jej plecach, sprawiając, że coraz bardziej drżała. W jego dotyku było jednocześnie coś zupełnie niewinnego, ale i niezwykle pobudzającego. W oczach błyskały mu niegrzeczne ogniki. Ilość wypitych trunków sprawiła, że twarze wszystkich obecnych w pomieszczeniu rozmyły się niczym mgła, a jedynym, którego widziała wyraźnie, był Adrien. Zbliżyła usta do jego warg i musnęła je delikatnie. Szumiący w uszach alkohol sprawiał, że ani trochę nie przejmowała się tym, że ktoś mógłby na nich patrzeć.
Adrien przesunął dłonie na jej barki i przygryzł jej wargę, na co jęknęła cicho. Gdy myślała, że mężczyzna przystąpi do dalszych działań, on nagle oderwał się od jej ust, sprawiając, że ogarnęło ją rozczarowanie. Nie trwało ono jednak długo, bo Adrien pociągnął ją za rękę i pociągnął do korytarza. Był niemal pusty. Nieco starszy mężczyzna palił papierosa, a jakaś para całowała się w kącie, wśród unoszącego się w pomieszczeniu dymu tytoniowego. Zupełnie nie zwracała na nich uwagi.
Kierowana dziwnym dla niej, pierwotnym instynktem, przyparła zdumionego Adriena do ściany. Dziwiła się sama sobie, że cały jej wstyd nagle zniknął. Położyła dłonie na jego piersi i przybliżyła do niego twarz. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, wsłuchując się w swoje przyśpieszone oddechy. Ann czuła, jak jej ciało ogarniają dreszcze. Z każdą chwilą stawały się intensywniejsze i przeszywały coraz to nowe części jej ciała. Najsilniejszy ucisk czuła w podbrzuszu. Zdawało się jej, że zaraz nie wytrzyma, jeśli do czegoś między nimi nie dojdzie. Dojrzała w jego oczach drapieżny błysk. Nie wahała się dłużej i zbliżyła swoje wargi do jego. Ogarnęła ją fala gorąca, gdy ich usta zetknęły się ze sobą.
Nigdy nie całowała się jeszcze z taką zapamiętałością. Jego usta smakowały wódką, jednak z każdym kolejnym ruchem gorycz alkoholu jakby znikała, zastąpiona przez słodycz pocałunku. Mogła by nie przestawać. Jej ruchy były dość nieporadne, jednak instynkt sprawiał, że coraz bardziej dopasowywała się do Adriena. Ten, z początku oszołomiony jej śmiałymi poczynaniami, gdy już otrząsnął się z szoku, zaczął powoli przejmować nad nią kontrolę. Wplótł palce w jej włosy i przysunął ją jeszcze bliżej do siebie, tak że nie było między nimi żadnej wolnej przestrzeni. Przeniósł usta na jej szyję, na co z ust Ann wydobył się kolejny jęk. Czuła się dziwnie, ale jednocześnie się jej to podobało. I to bardzo...
Nagle Adrien oderwał się od dziewczyny, na co ta spojrzała na niego ze zdumieniem. Niczego nie rozumiała. Czyżby jednak mu się nie podobało?
— Wracajmy już, co? — Spojrzał na nią niczym drapieżny kot.
Ann na to skinęła głową. Tak... W hotelu mogli zaznać trochę prywatności... Podała mu dłoń, po czym wyszli wspólnie na zewnątrz. Chłód wieczoru przeszył jej rozgrzane ciało. Adrien otoczył ją ramieniem, by było jej cieplej, i podążył w kierunku postoju taksówek. Wsiedli do pierwszego z samochodów i podali kierowcy adres Ritza.
W czasie jazdy zupełnie nie zwracali uwagi na kierowcę, pochłonięci szeptaniem sobie komplementów i wpatrywaniem się w siebie. Ann czuła dziwne podniecenie. Pragnęła jak najszybciej zasmakować jego ust. Gdyby nie obecność kierowcy taksówki, zrobiłaby to już, lecz pozostały jej jeszcze resztki zdrowego rozsądku.
Odetchnęła z ulgą, gdy podjechali pod hotel. Jeszcze tylko kilka minut i będzie mogła dać upust swym żądzom. Odepchnęła niecierpliwie drzwi do hotelu i przebiegła przez hol, chichocząc i trzymając Beauforta za rękę.
Gdy znaleźli się już na odpowiednim piętrze, Adrien otworzył drzwi do apartamentu dziewczyny i wpuścił ją, po czym sam wszedł do środka. Zamknął drzwi od wewnątrz kluczem, który szczęknął głośno. Rzucił go niedbale na podłogę i złapał Ann w talii, by po chwili wziąć ją w ramiona. W innym wypadku zapewne by protestowała, teraz jednak, upojona alkoholem, nie miała nic przeciwko. Całował ją swoimi rozpalonymi wargami, ściągając jej buty i chłodne, jedwabne pończochy. Ann nie pozostała mu dłużna, zabierając się za odpinanie guzików jego koszuli.
Czuła jakieś dziwne mrowienie w podbrzuszu, które wzbierało w niej z każdą chwilą. Pragnęła go. Jeszcze nigdy nikt nie doprowadził jej do takiego stanu, pełnego napięcia i ekscytacji. Z lubością przesunęła dłonią po jego nagiej klatce piersiowej. Nie był zbytnio umięśniony, jej jednak zbytnio to nie przeszkadzało, przeciwnie, szczupli mężczyźni podobali się jej dużo bardziej niż ci mocno zbudowani.
Szumiało jej w uszach od wypitych drinków. Owiał ją przyjemny chłód, gdy Adrien pozbył się już jej pończoch i podwinął jej sukienkę, po czym zabrał się za rozpinanie zamka. Usłyszał szelest rozpinanego suwaka. Ann, rozochocona jego ciepłymi, lekko spoconymi dłońmi usiłującymi ją rozebrać, wplotła palce w jego włosy. Były miękkie i przyjemne w dotyku, choć przy skroniach i czole zwilgotniały od potu.
Nacisnął łokciem na klamkę i wszedł do sypialni. Gwałtownie zrzucił z Ann jej śliwkową, jedwabną sukienkę, na co kobieta spłonęła rumieńcem bardziej intensywnym niż kolor jej kreacji. Materiał upadł na podłogę z szelestem. Ann pociągnęła mężczyznę mocniej za włosy, przyciskając go do siebie. Jęknęła, gdy jego rozochocone usta spoczęły na jej szyi i zaczęły znaczyć wilgotną ścieżkę w kierunku jej dekoltu. Adrien ułożył ją na łóżku, na co niechętnie przystała, po czym ściągnął z siebie rozpiętą koszulę, odsłaniając swoją klatkę piersiową w całej okazałości. Ann przygryzła wargę, próbując stłumić wzbierające w niej z coraz większą siłą pożądanie, lecz na marne. Nie potrafiła pohamować swych uczuć.
Myślała, że Adrien ją pocałuje, lecz on nagle wyprostował się i spojrzał na nią z wahaniem. Ann poczuła, jak zalewa ją parząca swym gorącem fala zniecierpliwienia. Miała dość czekania, a on jeszcze przedłużał jej cierpienie.
— Robiłaś to kiedyś? — zapytał, patrząc w jej oczy.
— Nie, ale to nie ma żadnego znaczenia — odparła, spoglądając na niego niecierpliwie.
— Na pewno tego chcesz?
— Jak niczego innego — odparła i już zaczęła wstawać z łóżka, by do niego podejść, kiedy on sam ściągnął spodnie i usiadł na posłaniu.
Ann przysunęła się do niego. Ogarniała ją coraz większa ekscytacja, która rozsadzała ją od środka. Od upragnionego momentu dzieliła ich już tylko cienka warstwa koronki, która oblekała jej ciało. Mężczyzna ujął jej twarz w dłonie i zaczął ją całować. Przygryzł delikatnie jej wargę, na co ta mruknęła z zadowoleniem. Nigdy nie czuła się tak beztrosko. Zakręciło się jej w głowie od wypitego alkoholu i żądzy. Położyła dłoń na jego plecach i przesuwała nią po nagiej skórze mężczyzny. Mógłby już nawet nic więcej nie robić, bo już sama jego bliskość doprowadzała ją na skraj wytrzymałości.
On jednak zrobił jeszcze wiele. Świadkiem tego, co wydarzyło się później, był jedynie chłód satynowej pościeli i brzask, który zastał ich ciała splecione ze sobą.
Okej, nie wiem, jak to wyszło, bo ten początek cały dopisywałam, a ta scena, hmmm, nazwijmy to, erotyczna, powstała jeszcze w 2019 roku, chyba wtedy straciłam swoją pisarską niewinność XD a i tak ją ocenzurowałam :O Mam nadzieję, że całość wyszła spójnie i że dobrze oddałam te wszystkie emocje Ann, upicie się, szaleństwo, pożądanie, bo ja sama w życiu nie wypiłam więcej niż pół kieliszka wódki naraz i nie mam pojęcia, jak się zachowuje upity człowiek XDDD
Zastanawiam się też, jak jest z proporcjami rozdziałów z przeszłości i teraźniejszości, jak czegoś jest za dużo naraz, to mówcie, bo to będzie można przy korekcie w większości wypadków łatwo poprzesuwać. Mam nadzieję, że całość jest ogólnie zdatna do czytania, bo mam coraz większe wątpliwości do początku XD
Dziś bez ciekawostek, bo mózg mi się lasuje po maturze z historii i nie chce mi się o niczym myśleć. Zamiast tego klimatyczna piosenka z "Affair in Trinidad" z 1952 roku w wykonie Rity Hayworth. Filmu nie pamiętam już ani trochę, ale numery muzyczne są ekstra. Dziś oficjalnie zaczęłam wakacje i mam ambicje skończyć to doprowadzać do porządku do ich końca, a najlepiej to szybko. Niestety cały ten tydzień jest bardzo zawalony, więc nie wiem, kiedy będzie następny. I tak już przesunęłam rozdziały z Faye i pewnym panem, którego nie znają nawet ci, którzy czytali pierwszą wersję, bo bym je musiała pisać od nowa, a wiem, że niektórzy czekali na tańce :D Kolejny rozdział będzie chyba połowicznie współczesność i wspomnienia, a potem już kilka wspomnień ^^
Miłego tygodnia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top