Chapter 12
Oczy Tamlina zapłonęły zielonym płomieniem, zaczęły wirować w nich złote drobinki, kiedy jego magia starała się wyrwać spod kontroli Rhysanda. Kiedy raz po raz próbował coś powiedzieć.
– Jeśli chcesz dowodu, że nie współpracujemy z Hybernią, zważ na to, że znacznie mniej zachodu kosztowałoby mnie włamanie się do twojego umysłu i przymuszenie cię do zrobienia dokładnie tego, czego chcę. - Tylko Beron był na tyle głupi, żeby prychnąć szyderczo. – A jednak jestem tu – ciągnął Rhysand, nie poświęcając Beronowi nawet jednego spojrzenia. – Jesteśmy tu wszyscy. - Zapadła kompletna cisza. Wtedy dotąd milczący i tylko przyglądający się wszystkiemu Tarquin odchrząknął. Feyry i Rhysanda:
– Pomimo samowolnego ostrzeżenia Variana... – Spiorunował wzrokiem kuzyna, który wcale nie sprawiał wrażenia skruszonego. – Byliście jedynymi, którzy przyszli nam z pomocą. Jedynymi. A jednak nie chcieliście niczego w zamian. Dlaczego?
– Czy nie tak postępują przyjaciele? – Głos Rhysa brzmiał nieco chropawo.
Subtelna gałązka oliwna.
Tarquin przyjrzał mu się. Potem mnie. Wreszcie pozostałym.
– Unieważniam krwawe rubiny. Niech nie będzie więcej długów między nami.
– Nie licz na to, że Amrena zwróci swój – mruknął Kasjan. – Przywiązała się do niego. - Na ustach Variana zadrgał uśmiech. Rhys zwrócił się w tym momencie do Tamlina, którego usta pozostały zamknięte. Jego oczy wciąż płonęły gniewem.
– Wierzę ci – zwrócił się do niego. – Wierzę, że będziesz walczył za Prythian. Kallias nie sprawiał wrażenia przekonanego.
Helion również. Z gardła księcia Wiosny wydarł się warkot; stało się jasne, że Rhys uwolnił jego głos. Jednak Tamlin nie rzucił się do ataku, nawet nie przemówił.
– Wisi nad nami wojna – rzekł Rhysand. – Nie chcę marnować energii na kłótnie.
- Może i ty mu wierzysz, Rhysandzie – wtrącił się Beron – ale jako jego sąsiad nie dam się tak łatwo przekonać. – Skrzywił się. – Może mój marnotrawny syn będzie w stanie rzucić na to nieco światła. Gdzie on właściwie jest?
– Pomaga w trzymaniu pieczy nad miastem – odparła księżna krótko. Nie było to do końca kłamstwo. Eris prychnął i obrzucił wzrokiem Nestę, która śmiało patrzyła mu prosto w oczy.
– Szkoda, że nie zabrałaś swojej drugiej siostry. Słyszałem, że towarzyszka naszego brata jest niezłą ślicznotką i jedyną łagodną duszą wśród waszej rodziny. – Dalia na jego słowa tylko przewróciła oczami, usilnie starając się nie przywalić sobie w czoło.
„Kretyn, prowokator." – przekazała mu.
„Zaczynało robić się nudo, piękna i ktoś musiał rozkręcić sytuację, żeby nikt czasem nie pozasypiał."
„Moja rodzina znienawidzi cię jeszcze bardziej."
„No cóż. Droczenie się to też jakiś sposób okazywania miłości."
„Teraz rozumiem, dlaczego jesteś taki wkurzający."
– Jak widać, nadal kochasz brzmienie własnego głosu, Erisie – odparowała bez zająknięcia Mor. – W sumie dobrze wiedzieć, że przez stulecia pewne rzeczy się nie zmieniają. - Usta Erisa wykrzywił kpiący uśmieszek. Cały czas starannie odgrywał przedstawienie, udając, że nie widzieli się od dawna.
– Dobrze wiedzieć, że wciąż ubierasz się jak dziwka.
W jednej chwili Azriel siedział na swoim miejscu, a w kolejnej uderzał w Erisa falą mocy ze swojego syfonu i rzucał się na niego. Obaj padli na podłogę w chmurze drzazg.
– Cholera – zaklął Kasjan i natychmiast znalazł się przy nich... Tylko po to, by zderzyć się ze ścianą błękitu. Azriel zamknął ich za barierą, podczas gdy jego pokryte bliznami ręce zacisnęły się na szyi Erisa.
– Dosyć – rozkazała z śmiertelną powagą Dalia. Azriel ścisnął mocniej, Eris zaczął się wić. Nie była to przemoc fizyczna – tego zabraniały zasady spotkania. Jednak Azriel dzięki mocy, jaką dawały mu jego cienie...
– Powiedziałam dosyć, Azrielu – nakazała Dalia i za pomocą swojej mocy oddzieliła tą dwójkę od siebie.
– Wszystko mi jedno, czy jesteśmy sojusznikami w tej wojnie; jeśli będziesz znieważał moich przyjaciół, następnym razem go nie powstrzymam – poinformowała go Feyra głosem równie lodowatym jak wyraz twarzy Azriela.
Mor wpatrywała się usilnie w Azriela, który odmawiał spojrzenia na nią, odmawiał zrobienia czegokolwiek oprócz mordowania wzrokiem Erisa. Ten zaś mądrze odwrócił wzrok.
– Przepraszam, Morrigan – powiedział, po tym jak jego ukochana go cicho zbeształa, za prowokowanie bójek. Beron spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ale coś na kształt aprobaty przemknęło przez twarz jego żony, gdy jej najstarszy syn zajął z powrotem swoje miejsce. Thesan rozmasował skronie.
– To nie wróży najlepiej. - Jednak Helion rzucił swojej świcie ironiczny uśmieszek i założył nogę na nogę, wspierając na kolanie kostkę drugiej nogi i ukazując wszystkim potężne, gładkie uda.
– Wygląda na to, że jesteście mi winni dziesięć sztuk złota. Dalia o mało nie zadławiła się napojem, który piła.
– Jeśli to wszystko jest prawdą – stwierdził Helion, mając na myśli dokumenty, Tamlin warknął, słysząc jego wyniosły ton – sugeruję dwie rzeczy: najpierw zniszczyć zapasy zguby fae. Niedługo wytrzymamy, jeśli potrafią wykorzystać ją w każdej właściwie broni. Warto podjąć ryzyko, by to zrobić.
– W jaki niby sposób? – zapytał Kallias, unosząc brew.
– My się tym zajmiemy – zaoferował Tarquin. – Po Adriacie mamy rachunki do wyrównania. - Varian pokiwał głową.
– Nie ma takiej potrzeby – odezwał się Thesan. Wszyscy zamrugali zdziwieni. Nawet Tamlin. Książę Dworu Świtu tylko złożył dłonie na kolanach. – Jedna z moich zdolniejszych wynalazców czekała tu już kilka godzin. Chciałbym, by teraz do nas dołączyła.
Zanim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, kobieta fae wysokiego rodu pojawiła się na skraju kręgu. Ukłoniła się tak prędko, miała jasnobrązową skórę i długie czarne włosy. Strój miała podobny do tego, który nosił Thesan, ale jej tunika rozpięta była na piersi, a rękawy podwinięte do łokci. Jej prawa ręka była mechaniczna, wykonana ze złota.. W powietrzu rozlegał się cichy klekot i terkotanie mechanizmu, przyciągając wzrok każdego z zebranych, kiedy stanęła przed swym księciem. Thesan uśmiechnął się do niej na powitanie.
– Mój panie – zwróciła się do Thesana. Książę Świtu wskazał na stojącą przed nim kobietę i zwrócił się do zgromadzonych:
– Nuana jest jedną z najbardziej uzdolnionych rzemieślniczek na moich ziemiach. Dalia oparła rękę na krześle i uniosła brwi, rozpoznając imię. Thesan wskazał ruchem głowy Berona i Erisa. – Możecie ją kojarzyć jako osobę, która przywróciła twojemu... marnotrawnemu synowi możliwość widzenia na lewe oko, po tym jak Amarantha go tego pozbawiła. - Nuana skinęła głową twierdząco. Zacisnęła usta w wąską linię, obrzucając spojrzeniem rodzinę Luciena. Na Tamlina nawet nie spojrzała... a on również udawał, że jej nie widzi, niezależnie od łączącej ich przeszłości i wspólnego przyjaciela.
– Ale co to ma wspólnego ze zgubą fae? – chciał się dowiedzieć Helion.
Nuana obróciła się, jej czarne włosy opadły na ramię. Długo przyglądała się Helionowi. I nie wyglądało na to, by zrobił na niej wrażenie.
– Ponieważ znalazłam rozwiązanie tego problemu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top