Rozdział 9
Nie wiedziałem co się dzieje, gdy moje nogi ciągnęły mnie w nieznanym kierunku. Mój umysł nie pozwalał mi się bronić. Kazano mi iść, więc szedłem. Kazano...Juliet!!! Jak ona może? Obezwładniła mnie, zahipnotyzowała. Prowadzi jak marionetkę. Nagle stanęła przede mną Elena.
-Och Edwardzie, zawsze byłeś taki przystojny...-odparła dotykając mojego policzka. Czułem do niej nic innego jak tylko odrazę. Jak mogła mi to robić? Pozbawiać wolności? Zaraz, zaraz...czyżby wszystkie wampirzyce także były z nią wbrew sobie? Gdzie ja trafiłem? Czy to kara za porzucenie Belli? Och Bella...tak bardzo pragnąłem ją jeszcze zobaczyć. Choćby na moment. Muszę zrobić wszystko, by się stąd wydostać. Jak na razie nie miałem żadnego wpływu na własne czyny i ciało. Wszystkim sterowała Juliet. Zostałem przeprowadzony długim korytarzem do pokoju z jednym oknem z którego widać było całą panoramę miasta.
Nie miałem żadnej władzy nad sobą. Jakby ktoś uwięził mnie w ciele kukiełki. Do komnaty w której mnie umieszczono wbrew mojej woli weszła nagle Juliet.
-Chcę wiedzieć prawdę, do kogo należysz?-zapytała, a ja poczułem, że muszę jej odpowiedzieć.
-Do nikogo nie należę, nigdy nie byłem czyjąś własnością- jej mina wyrażała zdumienie.
-Kłamiesz!!-krzyknęła ze smutkiem.
-Dobrze wiesz, że nie mogę, gdy masz nade mną wpływ- odparłem.
-Może wcale nie mam? Może twój dar Cię chroni? Skąd mam wiedzieć co potrafisz? Pierwszy raz widzę kogoś kto ma dar tak jak ja.
-Juliet ja potrafię czytać w myślach i nic poza tym. Pech chciał, że wpadłem na Elenę. Już raz mnie oszukała, rozkochała w sobie i nie powiedziała o tym, że ma męża. Potrafi jak nikt inny manipulować każdym kto wyda się jej przydatny. Jesteś niezwykle potężna. Aro byłby w stanie zrobić wszystko by Cię mieć w swoich szeregach- mówiłem, a ona przechyliła lekko głowę w zamyśleniu.
-Kim jest Aro?-zapytała.
- To bardzo stary i potężny wampir tak jak my obdarzony darem. Ma u swego boku wiele nadzwyczajnych wampirów. Nazywają się Volturie i sprawują władzę w swej siedzibie we Włoszech. Naprawdę nigdy o nich nie słyszałaś?-zapytałem pełen niedowierzania.
-Nie- odparła ponuro. Zaczynałem jej współczuć. Elena tak ją omotała, że Juliet zaczęła wierzyć tylko jej słowom. To było potworne.
-Wiesz, że gdy tylko zechcesz możesz stać się wolną, prawda?-zwróciłem się do niej z pytaniem, które najbardziej mnie nurtowało.
-Miałabym sprzeciwić się Elenie?-zapytała nie mogąc przyjąć tego do wiadomości.
-To twoje życie, a nie Eleny, chcesz przez wieczność tkwić w zamknięciu jak bajkowa Roszpunka? Mamy dwudziesty pierwszy wiek, wolność to coś za co powinnaś walczyć, a nie potulnie chować się pod pantoflem Eleny, która prędzej czy później i tak wbije ci nóż w plecy.
-Zmieńmy temat, dobrze?-odparła, a ja poczułem, że używa na mnie swojego wpływu.
-Nie musisz mnie do tego przymuszać, skoro nie chcesz możemy rozmawiać o czymś innym- odparłem nieco rozdrażniony tym co ze mną robiła. Jedno czego się bałem to tego, że zmusi mnie do picia ludzkiej krwi.
-Porozmawiajmy o Tobie. Powiedziałeś Elenie, że twoje serce do kogoś już należy i to nie do niej, to była prawda?-zapytała, a ja nieznacznie skinąłem głową.-To wampirzyca?-zapytała, a ja tylko się uśmiechnąłem.
-Nie, to ludzka dziewczyna, choć niezwykle wyjątkowa. Ma na imię Bella- odparłem nawet nie zdając sobie sprawy z tego, z jaką tęsknotą wypowiedziałem jej imię.
-Co takiego w sobie ma śmiertelniczka, co zdało się dla ciebie wyjątkowe?-zapytała z nutą rozbawienia.
-Szczęście do pakowania się w kłopoty i coś jeszcze- odparłem czując się niezręcznie w tej rozmowie.
-Co takiego?- nie zamierzała sobie odpuścić.
-Nie mogę odczytać jej myśli, są dla mnie niedostępne- odparłem z głosem pełnym nieskrywanej fascynacji.
-Skoro jest dla Ciebie tak ważna, co robisz tutaj?-zapytała, a ja spojrzałem na nią z wyrzutem.
-Nie gniewaj się, ale to nie jest temat, który należy dla mnie do przyjemnych- odparłem, a ona z obrażoną miną splotła dłonie na piersi i ruszyła do wyjścia.
-Jeszcze poruszymy ten temat kochasiu- odparła i trzasnęła drzwiami. Poczułem jak jej wpływ przestaje na mnie działać. Wreszcie mogłem się rozluźnić. Nigdy wcześniej nie byłem uwięziony. Nawet nie wiedziałem jak cenna może być wolność.
Włożyłem dłoń do kieszeni i wyjąłem komórkę. Bateria nadal była pełna. Wystarczy na kilka dni. Nie wiem co zrobię później. Szybko wybrałem numer Esme i zaczekałem, aż odbierze.
-Edward synku, tak się cieszę, że dzwonisz- usłyszałem jej cudowny głos i od razu poczułem się trochę lepiej.
Przez ułamek sekundy miałem ochotę poprosić ją o pomoc, ale szybko uznałem, że nie mogę jej martwić. Poza tym bałem się, że poznałaby moją mroczną przeszłość, którą tak bardzo starałem się przez te wszystkie lata ukryć. Bałem się tego jak będą mnie postrzegać, gdy dowiedzą się, że ich nieskazitelny syn nie tylko kiedyś się zbuntował, ale także został mordercą i zabił tuzin kobiet, a może i więcej.
-Co u was słychać?-zapytałem cicho po chwili milczenia.
-Alice i Jasper wrócili do domu. Nie wiem czy na stałe, ale na razie tu są. Rosalie chciałaby z Tobą porozmawiać. Rozstaliście się w gniewie, a ona nie chce się już kłócić.
-Przepraszam mamo, ale nie mogę tak długo rozmawiać. Chciałem Cię tylko usłyszeć i uspokoić. U mnie wszystko w porządku. Pozdrów wszystkich i przeproś, ale nie będę mógł jak na razie porozmawiać z żadnym z nich. Po prostu nie jestem gotowy. Muszę się uporać z tym wszystkim w samotności. Nie miej żalu- odparłem czując wewnętrzną potrzebę zwierzenia się ze wszystkiego co czułem w tej chwili, ale wiedziałem też, że nie mogę tego zrobić, choćby nie wiem co się miało ze mną stać.
-Edwardzie zanim się rozłączysz...Alice prosi, byś spróbował skontaktować się z Jasperem, jesteście braćmi i to co się wydarzyło nie powinno was poróżnić- Esme powtórzyła słowa małej, a ja zaciskając mocniej telefon w dłoni czułem jeszcze bardziej tęsknotę i ból rozstania. Zostawiłem nie tylko Bellę, ale także rodzinę i ta cena wydawała mi się aż nazbyt wysoka. Jednak oni wciąż na mnie czekają.
-Do usłyszenia mamo- zdołałem wykrztusić i zakończyłem połączenie nim do pomieszczenia wpadła Elena.
Założyła ciemnozieloną sukienkę do kolan i czarne buty na koturnie.
-Nowoczesna moda jest świetna. Tyle stylizacji. Podoba ci się moja sukienka? Lubiłeś mnie w zielonym- odparła z uśmiechem.
-Powinienem był domyślić się, że wszystko co rude jest fałszywe, zwłaszcza w twoim przypadku- odparłem. Jej uśmiech natychmiast zniknął.
-Nie musisz być niemiły- odparła z obrazą w głosie.
-Czego oczekujesz? Zamknęłaś mnie tu jak więźnia i co, mam Cię za to całować po rękach? Powiedziałem ci, ale jeszcze raz powtórzę, to co było między nami to przeszłość. Jestem stary i dużo mądrzejszy niż w czasach, gdy coś do ciebie czułem. Kocham już kogoś i to się nie zmieni, a ty masz męża, znowu...- odparłem, a ona oparła się o ścianę i uśmiechnęła się z rozbawieniem.
-Nie musi być niczego między nami, ale przyjemnie będzie się znów zabawić. Poza tym wcale Cię nie uwięziłam. To Juliet chciała Cię lepiej poznać. Masz dar i to ją zaintrygowało- wyjaśniła.
-Namieszałaś jej w głowie. Myśli, że musi być ci podległą, bo jej to wmówiłaś, jesteś potworem- odparłem pełen gniewu i nienawiści.
-Skoro tak sądzisz to trochę tu jeszcze posiedzisz. W samotni ludzie nabierają innego stosunku do wszystkiego i czasami nienawiść zmienia się w miłość- odparła z pogardą.
-Pominęłaś tylko jeden szczegół, ja nie jestem człowiekiem- odparłem.
Zmroziła mnie wzrokiem i wyszła trzaskając drzwiami. Rozwścieczony uderzyłem pięścią w ścianę robiąc w niej dziurę. To narzuciło mi pomysł, który wydał się najbardziej praktyczny. Uderzyłem jeszcze kilka razy i przez mur wleciała niteczka światła. Kolejne uderzenia sprawiły, że w murze znalazł się otwór wielkości dużego okna. Nim ktoś zdążył mnie przyłapać wyskoczyłem przez otwór i ruszyłem pędem przez miasto wprost do hotelu, gdzie się zatrzymałem. Podładowałem baterię, spakowałem swoje rzeczy i ruszyłem w stronę lotniska. Zdawało mi się, że poszło za łatwo. Przeczucie mnie nie zawiodło. Na lotnisku czekała już Juliet.
-Jeśli znowu chcesz mnie uwięzić to ostrzegam Cię, że będę bezwzględny- odparłem unikając jej wzroku. Wystarczył jednorazowy kontakt i miałaby nade mną całkowitą władzę.
-Nie bój się, chcę żebyś pomógł mi stąd wyjechać- odparła, a ja nie zważając na jej dar spojrzałem jej w oczy całkowicie zaskoczony.
-Uciekasz? Coś nowego- odparłem jak na razie sceptycznie.
-Pokażesz mi jak żyć bezpiecznie- odparła, a ja po prostu skinąłem głową.
-To będzie wymagało jednego dużego poświęcenia z twojej strony
-Jakiego?-zapytała zaskoczona moim poważnym tonem głosu.
-Odstawisz ludzką krew- odparłem i między nami zapadło długie milczenie.
_____________________________________________________________________
Hejka kochani
Wracam z nowymi rozdziałami i nowymi przygodami Edwarda. Myślę, że kolejne rozdziały będą dla Was ciekawe.
Dawajcie komentarze i gwiazdki
Pozdrawiam
Roxi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top