Rozdział 8

Siedząc na dachu wpatrywałem się wciąż z niedowierzaniem na moją dawną ukochaną Elenę, która dawno temu bardzo mnie zraniła ukrywając fakt, że ma męża.

-Zastanawiasz się pewnie jak to się stało, że jestem wampirzycą, prawda?-zapytała nie patrząc mi w oczy.

- To jasne, powiedz co się stało? Kiedy?-zapytałem. Westchnęła.

-Pamiętasz, gdzie widzieliśmy się po raz ostatni?-zapytała, a ja skinąłem głową.

-W karczmie- odparłem spokojnie.

-Tak, pamiętam, jakby to było wczoraj. Pobiegłam za Tobą prosić, byś ze mną został, jednak nic nie wskurałam- odparła.

-Zraniłaś mnie i ukryłaś fakt, że masz męża- przypomniałem jej, a ona spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem. Jej czerwone oczy mocniej podkreślały rudy kolor włosów delikatnie błyszczących w słońcu.

-Ty także wszystkiego mi o sobie nie powiedziałeś, jak na przykład to, że jesteś wampirem- odparła z urazą.

-Przyznasz chyba, że to nie jest powód do dumy- odparłem.- Powiedz lepiej jak ty zostałaś wampirem- odparłem ponaglając ją, by mi o wszystkim opowiedziała.

-Wybiegłam z karczmy wiedząc już, że odchodzisz i nie zdołam Cię przekonać. Była zimna noc. Delikatnie kropił deszcz. Nie patrzyłam przed siebie i szybko wpadłam na nieznajomego mężczyznę. Miał na imię Stefan. Schwycił mnie za ramiona i po prostu ugryzł w szyję.

Potem czułam jak moje ciało płonie i sądziłam, że umieram w ogniu, że zostałam zamordowana. Jednak ból w końcu ustał i przestałam krzyczeć, a gdy otworzyłam oczy byłam w obcym miejscu, w obcym łóżku i jak się później okazało w obcym kraju. Stefan zabrał mnie ze sobą do Rumunii. Spodobałam mu się. On także wydał mi się uroczy. Szybko znaleźliśmy wspólny język. Podróżowaliśmy wszędzie, pobraliśmy się i byłam z nim szczęśliwa, ale w którymś momencie mnie porzucił. Zostawił samą. Nie wróciłam do Rumunii. Wolałam zacząć wszystko gdzieś gdzie za często go nie spotkam. Szukałam Cię przez kilka lat, ale nigdy nie trafiłam na żaden trop. W końcu uznałam, że pewnie już nie żyjesz. Przecież minęło tyle lat. Zamieszkałam w tym mieście i postanowiłam chronić swojego terytorium. Kiedy więc wyczułam obecność wampira ruszyłam do ataku i w ten sposób wpadłam na Ciebie Edwardzie- odparła.

-Nie wiedziałem, że to czyjeś terytorium, ale cieszę się, że Cię spotkałem Eleno- odparłem z cieniem uśmiechu na twarzy.

-Chodź za mną, pokażę ci jak mieszkam- odparła, a ja skinąłem głową i posłusznie poszedłem za jej śladem.

Jej dom był ogromny i piękny niczym pałac. W środku krzątały się sprzątaczki, które na marginesie także były wampirami.

- To moje można powiedzieć córki- odparła prowadząc mnie do jadalni.- Każdą z nich przemieniłam, by ratować im życie. Dałam nowy dom i nauczyłam je wszystkiego. Zaopiekowałam się nimi jak matka. Tak więc mnie teraz traktują-wyjaśniła, kiedy dostrzegła moje zdziwienie wymalowane na twarzy.

Usiadłem w fotelu w jej biurze, a ona nalała nam po lampce wina.

-Za nasze ponowne spotkanie- odparła wznosząc toast. Uniosłem kieliszek i delikatnie stuknąłem nim o jej, aż szkło cicho zadzwoniło. Upiłem łyk wina i natychmiast tego pożałowałem. Wino było mocno zaprawione ludzką krwią. Zakrztusiłem się alkoholem.

-Ach czyżbyś był głodny? Anabelle!-zawołała, a po chwili do pokoju weszła młoda wampirzyca w towarzystwie równie pięknej i młodej ludzkiej dziewczyny o blond włosach i niebieskich oczach.

-Częstuj się kochany- odparła, a blondynka podeszła do mnie i odsłoniła szyję.

-Nie piję ludzkiej krwi- odparłem stanowczo.

-Jak to? Więc czym się żywisz?- zapytała, a ja westchnąłem- Krwią zwierząt- jej twarz wykrzywił grymas obrzydzenia.

-Edwardzie po co się tak męczyć?

-Nie chcę być potworem, nie chcę zostać mordercą Eleno- odparłem oschle.

-Nie zabijamy tu nikogo kto tego nie chce Edwardzie- odparła, a ja spojrzałem na nią pytająco.

-To znaczy?

-Juliet!!-zawołała i w drzwiach stanęła ona. Piękna ciemnoskóra kobieta o oczach tak jasnych jak moje, a może i mocniej. O cerze pięknej i lśniącej w odcieniu gorzkiej czekolady i z uśmiechem tak pięknym jaki można ujrzeć tylko na okładkach drogich gazet.

-Wzywałaś matko- odparła spokojnie.

-Tak kochanie, chciałam Cię przedstawić mojemu znajomemu. Edwardzie poznaj Juliet- odparła, a młoda kobieta podała mi dłoń. Ująłem ją i złożyłem na niej pocałunek jak przystało na dżentelmena.

-Juliet ma niesamowity dar, jako jedyna w naszym domu- zaczęła mówić Elena, choć wyczytałem to z jej myśli już wcześniej. -Potrafi kontrolować czynami innych.

-Hipnoza?-zapytałem zaskoczony.

-Wolę określenie perswazja- odparła Juliet z promiennym uśmiechem.

-Zademonstruj coś Edwardowi- odparła Elena, a ja usłyszałem myśli Juliet ,, karm się Anabelle" -nim wypowiedziała swoje żądanie zakryłem jej usta dłonią.

-Nawet o tym nie myśl, jestem od Ciebie dużo starszy i uwierz mi, nie chcesz mnie rozgniewać- warknąłem gardłowo, a ona patrzyła na mnie zaskoczona.

-O co ci chodzi Edwardzie?

-Chciała rozkazać, bym pożywił się tą kobietą!-odparłem oburzony. Coraz mniej cieszyło mnie spotkanie z Eleną.

-Skąd to wiesz?-zapytała patrząc na mnie z zaskoczeniem.

-Bo nie ona jedna ma jakiś dar- odparłem i spojrzawszy głęboko w oczy kobiety, która kiedyś złamała moje serce i oszukała mnie w najpodlejszy sposób i puszczając Juliet chwyciłem płaszcz i bez słowa ruszyłem do wyjścia.

Jednak rozstanie z Bellą to najwidoczniej było za mało. Nie zdążyłem opuścić budynku, a usłyszałem wołanie Juliet.

-Edward zaczekaj proszę- nie wiedziałem czy dobrze robię zatrzymując się w oczekiwaniu na ciemnoskórą.

-Jeśli spróbujesz użyć na mnie daru to ostrzegam...- zacząłem ostro.

-Jak to możliwe, że masz dar i jesteś wolny?-zapytała czym całkowicie mnie zaskoczyła.

-Nie rozumiem-odparłem.

-Elena nir pozwala mi się oddalać w obawie, że zostanę zabita przez inne wampiry, bo mój dar jest czymś niechcianym- wyjaśniła.

-Juliet dam ci radę nie wierz we wszystko co mówi ci Elena, mówię to z doświadczenia. Każdy z nas jest wolny, a dar dla innych jest niczym skarb. Mają go nieliczni, a twój sprawia, że jesteś naprawdę potężna i uwierz, że Elena boi się twoich umiejętności-odparłem, a ona stała chwilę bez słowa, a potem odwróciła się i ruszyła na powrót w stronę komnat.

Nie obchodziło mnie to co zrobi. Zamierzałem tylko oddalić się i zapomnieć o tym spotkaniu. Zapomnieć o wszystkim. Nagle poczułem dziwny chłód i mój wzrok zaszedł mgłą...

_________________________________________________

Cóż, wiem, że dawno mnie nie było. Ciężki czas, przeziębienie i brak weny. To tyle jeśli chodzi o tłumaczenie.

Mam nadzieję, że spodoba wam się rozwój akcji.

Cóż zalecam uzbrojenie się w cierpliwość

Pozdrawiam

Roxi


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top