Rozdział 10

Mina Juliet była jak czysta karta. Nie potrafiłem odczytać z niej za grosz emocji. Podeszła do mnie bliżej i westchnęła.

-Jeśli to konieczne...- odparła, a ja skinąłem głową.

-Nie chcę wysłuchiwać z wiadomości, że znaleziono tyle i tyle martwych ciał bez kropli krwi. Zbyt długo jestem na diecie, by teraz ryzykować, że wrócę do starych, złych nawyków. Decyzja należy do ciebie. Jeśli chcesz podróżować ze mną pijesz krew tylko i wyłącznie zwierzęcą, a jeśli ci to nie odpowiada podróżuj sobie gdzie chcesz, ale beze mnie- odparłem dając jej proste ultimatum.

-Nie denerwuj się tak. W porządku, spróbuję- odparła i chwyciła w dłoń swoją walizkę.- Chodźmy zanim Elena się zorientuje, że nas nie ma- odparła i podała mi bilet lotniczy.

-Kupiłaś bilety?-zapytałem, a ona skinęła głową.

-Miałam nadzieję, że się zgodzisz na wspólną ucieczkę, bo co do tego, że uciekniesz nie miałam najmniejszych wątpliwości. W końcu zdjęłam z Ciebie wpływ, gdy tylko wyszłam z komnaty - odparła i spojrzała na bilet.- Wybrałam Bergen w Norwegii. Ponoć ostatnio dużo tam opadów deszczu, co nam raczej jest na rękę- odparła czekając najwyraźniej na moją reakcję.

-To gdzie pojedziemy jest mi obojętne- odparłem zgodnie z prawdą.

Dopóki byłem daleko od Forks i od Belli żadne miejsce nie było dla mnie atrakcyjne. Wciąż czułem ból rozstania i tęsknotę za ukochaną i za rodziną. Obecność Juliet mogła mnie choć odrobinę odciągnąć od niewygodnych myśli i alkoholu, co może mi wyjść na dobre. Poza tym jedno kusiło mnie i to bardzo. Wiadomości od Isabelle na skrzynce e-mailowej Alice. Ciekawiło mnie jak sobie radzi. Czy z kimś się spotyka. Chciałbym, żeby była szczęśliwa.

-Strasznie jesteś ponury- odparła tylko Juliet i ruszyła w stronę odprawy. Potulnie ruszyłem jej śladem.

-Mogę być wścibski?-zapytałem siedząc z nią kilka chwil później w samolocie do Bergen.

-W sumie to czemu nie, w końcu będziemy ze sobą trochę podróżować to i poznać się nie zaszkodzi- odparła i uśmiechnęła się do mnie szeroko.

-Kiedy zostałaś przemieniona?-moje pytanie wydało mi się trochę zbyt osobiste no,ale słowo się rzekło.

-Hmmm...to będzie już jakieś dwadzieścia lat odkąd przeszłam przemianę. Z początku byłam zachłanna i głupia. Elena po tym jak mnie znalazła obiecała pomóc mi w samokontroli, ale tak naprawdę objęła kontrolę nad całym moim życiem i wciąż powtarzała, że mając taki dar muszę mieć się na baczności. Kiedy ktoś przez kilkanaście lat wmawia ci jedno i to samo, w końcu zaczynasz wierzyć, że nie może być inacznej. Dopiero, gdy pojawiłeś się ty...wolny i potężny zrozumiałam jak naiwna jestem- wyjaśniła.

-Co Cię skłoniło, by mnie uwolnić z pod mocy swojego daru? Sądziłem, że Elena steruje każdym twoim krokiem i to ona podejmuje decyzje- odparłem stawiając na całkowitą szczerość. Z początku się skrzywiła rozgniewana moim stwierdzeniem, ale potem tylko westchnęła.

-Elena chciała wyłączyć twoje człowieczeństwo. Stworzyć podległą bestię, która będzie mordować i pić krew niewinnych, a potem wykonywać każde jej polecenie. Kiedy dotarło do mnie, że moim zadaniem ma być stworzenie wampira zombie bez uczuć i własnej woli postanowiłam to zakończyć- odparła i spojrzała w okno samolotu z którego ziała ciemność.

Noc była dla nas idealnym momentem do poruszania się transportem lotniczym. Już nie pamiętam, kiedy wędrowałem dnem oceanu. To mało praktyczne i komfortowe. Zawsze wszystkie moje rzeczy były mokre, a teraz, gdy są telefony i dokumenty potrzebne na codzień latanie samolotem jest znacznie lepsze.

-Jak to wyłączyć człowieczeństwo?-nie mogłem uwierzyć, że coś takiego jest w ogóle możliwe.

-Może i jesteś starym wampirem, ale bardzo mało wiesz o sobie podobnych. Elena chciała, żebyś przestał czuć. Istoty bez uczuć są niczym roboty. Łatwo sterowalne, gdy ma się taki dar jak ja, bo praktycznie wcale nie stawiają oporu, ale prędzej czy później stają się nieobliczalne i straszne. Tak było z Patrickiem- odparła i zadrżała jakby nagle zrobiło jej się zimno, choć my nie odczuwamy chłodu.

-Kim jest Patrick?-jej opowieść stawała się coraz ciekawsza.

-Patrick był kochankiem Eleny. Z początku była między nimi widoczna chemia, ale gdy mój dar się ujawnił Elena zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Postępnie zmuszała mnie do przejmowania nad Patrickiem kontroli, aż ten przestał ją kochać, a zaczął nienawidzić. Chciał odejść. Uznałam, że ma do tego prawo, ale Elena myślała inaczej. Poleciła mi, bym usunęła jego uczucia. Miał je wyprzeć. Nie przewidziałyśmy tylko jednego. Bez uczuć cała władza Eleny zniknęła, a gdy ja straciłam na nim kontrolę Patrick uciekł i zaczął mordować całe wsie i miasta, aż któregoś dnia słuch o nim zaginął- odparła i trochę posmutniała.

-To oznacza, że Volturie zrobiło z nim porządek- odparłem ściszonym głosem.

Juliet spojrzała na mnie z twarzą przeszytą bólem, a potem odwróciła głowę i nie odezwała się do końca lotu ani jednym słowem. Udaliśmy się do hotelu, a gdy zostałem sam w swoim pokoju i ujrzałem w nim fortepian poczułem odrobinę szczęścia. Maleńkie iskierki przyjemności w tym całym ponurym, szarym, nudnym i nic nieznaczącym etapie mojego życia w którym czuję się jakbym zatrzymał się w miejscu, gdy reszta świata idzie dalej nie zrażona tym co przydarzyło mi się jeszcze kilkanaście dni temu. Dokładnie sześć tygodni temu. Sześć tygodni, a ja czułem się tak jakby to było wczoraj.

Usiadłem przed instrumentem i zacząłem grać. Z początku nie skupiałem się na tym co gram. Od fala przypadkowych dźwięków. Jednak, gdy głębiej się w nią wsłuchałem dotarło do mnie, że po raz kolejny gram kołysankę Belli. Jedynie bardziej smutną i przepełnioną tęsknotą. Zdenerwowany i przygnębiony opuściłem klapę, która zasłoniła z hukiem klawisze fortepianu. Nigdy nie przestanę o niej myśleć.

Co ja sobie myślałem?Czy rozstanie miało sprawić, że od tak stanę się szczęśliwy, a ona będzie miała cudowne spokojne życie? Po tym co jej powiedziałem? Musiałem ją zobaczyć, choćby przez chwilę, ale wiedziałem, że w żadnym wypadku nie mogę tego zrobić, bo gdybym znalazł się blisko niej, po raz drugi nie umiałbym już odejść.

_________________________________

Kolejny rozdział. Myślę, że ta wersja wam się spodoba. Jeśli w kolejnych rozdziałach coś będzie nie tak piszcie. Czasami sama zbyt mocno daję się porwać fantazji

Piszcie komentarze i gwiazdki

Pozdrawiam

Roxi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top