Rozdział IX

Leżałam pośrodku małej polany otoczonej drzewami, trawa była wysoka na tyle, że mnie przykrywała, wiał leki przyjemny wietrzyk a słonce chyliło się już ku horyzontowi malując niebo na pomarańczowo-różowo. Nie było ani jednej chmurki. Znałam to miejsce, leżało ono niedaleko naszego domku wypoczynkowego. Kiedy byłyśmy młodsze uwielbiałyśmy z Karen to miejsce, to było nasze tajne miejsce spotkań, coś na kształt spotkań które organizowała nasza matka w dużym pomieszczeniu na piętrze, a na których nigdy nie mogłyśmy być.

Jesteście jeszcze za młode, to sprawy dorosłych.

Zawsze tak mówiła, kiedy ja wraz z Karen próbowałyśmy wejść na to zgromadzenie, ciekawe co tam się takiego dzieje, że nie mogłyśmy w tym uczestniczyć. Tata w sumie też nie mógł tam wchodzić. Kiedyś go o to zapytałam, było to po obiedzie kiedy nad nami dalej trwało spotkanie, już w sumie od rana, ten jednak uśmiechnął się smutno i położył swoją dużą i ciepłą dłoń na mojej głowie, głaskając mnie po włosach.

Nie należę do rodzinny.

Wtedy nie rozumiałam o czym mówił. Przecież był moim tatą, to chyba oczywiste że należy do rodzinny! Dopiero kiedy byłam starsza, miałam te 11-12 lat, mama wzięła nas do salonu i zaczęła nas uczyć o istotach nadnaturalnych. Trwało to prawie dwa miesiące. Wilkołaki, wiedźmy i inne nam podobne. Rodzinna u kotołaków to watahy u wilków, dlatego ojciec stwierdził że nie należy do rodzinny, nie był taki jak my. Inni za nim nie przepadali, widziałam to w ich oczach, w ich gestach i słowach. Akceptowali go tylko dlatego że był mężem mojej matki. Nie był kotołakiem. Ale nie należał także do ludzi. Stwierdził, że takie życie mu nie przeszkadza bo ma nas, swoje kobietki. Moja Matka była głową rodziny czyli kimś podobnym do Alfy, a jedna z nas w niedalekiej przyszłości miała ją zastąpić. I miałam być to ja. Ale okazałam się zepsuta.

-Rose- Otworzyłam szeroko oczy, które sama nie wiem kiedy przymknęłam. Ile tak leżałam? Minutę, trzy? A może dłużej? Nade mną ktoś stał, chyba jakieś dziecko, nie byłam tego do końca pewna przez to kichane słonce. Przyłożyłam rękę do oczu robiąc daszek i zmrużyłam oczy ... nie, dalej nic, dla mnie to była tylko jedna wielka ciemna plama. Może warto wybrać się do okulisty Rose?

-Kim jesteś?- Dziecko zachichotało radośnie, przykładając sobie małą piąstkę do ust.

-Chodź, musimy wracać do domu wszyscy na nas czekają - Zmarszczyłam w zastanowieniu brwi, jacy wszyscy?

-Kto?- Byłam zmęczona, chciało mi się spać, oczy same mi się zamykały, ostatkiem sił trzymałam je otwarte.

-Oni - Odpowiedziała tak po porostu, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Jacy oni? Przecież jesteśmy tu same. Ja i ona, tutaj wśród tej martwej, idealnej ciszy. Wśród kolorów, bez zapachów i dźwięków. Tylko my dwie. Zawsze tak było. Dziwne uczucie zaczęło kiełkować w mojej piersi, uścisk niczym metalowa obręcz. Czułam że czegoś mi brakuje a jednak wszystko leżało na swoim miejscu. Tak jak już dawno powinno być.

-Włóż ją do wanny! Szybciej! -

-Wyzdrowieje prawda? Nic jej nie będzie?-

-....-

-Nie umiem ci odpowiedzieć -

-Zamknij oczy- Spojrzałam na nią zamglonym spojrzeniem, wiedziałam że to ona. Znałam ją a jednak wydawała się obca. Czy my przypadkiem nie miałyśmy wracać? Jakby czytała mi w myślach.

-Odpocznij jeszcze chwilkę, nie będą źli - Posłusznie zamknęłam oczy i odpłynęłam.

-Musimy coś zrobić do jasnej cholery! -

-Musi to sama przetrwać, dopiero wtedy się obudzi-

-Skąd w ogóle ta pewność że przeżyje hmmm?-

-Bo jest moją córką. Kobiety w mojej linii są silne, bo się nie podają i idą swoją ścieżką. Nie naginają się pod opinią i nie wybierają najłatwiejszej drogi -

-Mam taką nadzieję, przydało by się -

Czułam się fatalnie, bolała mnie głowa i było mi gorąco, czułam jak moje włosy przykleiły mi się do twarzy. Leżałam oparta o coś twardego z trudnością uchyliłam powieki. Nie mogłam ruszać głową, czułam jakbym miała zamiast niej żelazo. Leżałam oparta o drzewo, rozejrzałam się na tyle ile mogłam, byłam ... no właśnie nie wiem gdzie byłam. W lesie, tego byłam pewna, ale nie rozpoznawałam tego miejsca, w sumie dla mnie każdy las wygląda tak samo - drzewa, krzaki, trawa i kolejne drzewa. A może to dlatego, że była już noc a jedynym źródłem światła było małe ognisko naprzeciwko mnie, które rzucało delikatną żółtą łunę światła. Miałam wrażenie że odgania mrok i to co on skrywa.

-Obudziłaś się- Drgnęłam zaskoczona, nie słyszałam jej. Spojrzałam w lewo a i tak ledwo co ją dostrzegłam.

-Och, wybacz. Pewnie nie za bardzo możesz ruszać głową - Powiedziała i zrobiła kilka kroków do przodu, podchodząc bliżej ogniska. Otworzyłam oczy tak szeroko, że zaczęłam się martwić czy przypadkiem mi nie wypadną ... ona wyglądała tak jak ja kiedy byłam dzieckiem. I tutaj wcale nie chodzi o podobny kolor włosów czy coś podobnego, w końcu dzieci są do siebie dość podobne, ale ona dosłownie wyglądała jak ja! Jak skóra zdjęta z kości ... jak wkopiuj wklej. Te same rysy twarzy, burza brązowych włosów, który każdy układał się jak chciał, zielonkawe oczy i szeroki radosny uśmiech- miała nawet moje ukochane buty z którymi jako dziecko nie umiałam się rozstać. Pomarańczowe z białymi noskami, przestali je produkować jakieś 11 lat temu, moje były ostatnią partią.

-C-czym t-ty jesteś - Mówienie sprawiało mi problem, w ustach miałam Saharę, a struny głosowe bolały niemiłosiernie przy każdym słowie.

-Jak to czym?- Wyglądała na oburzoną.

-Dzieckiem oczywiście- odpowiedziała i przysiadła się do ogniska, śledziłam każdy jej ruch. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Wzięła do ręki gałąź która leżała niedaleko i szturchnęła ognisko.

- Jestem Elena -

-R-rose- Odpowiedziałam, dziewczynka ... nie, Elena uśmiechnęła się szeroko.

-Wiem- Co ja mam teraz zrobić do cholery?

-Nie mów za dużo, pewnie nie najlepiej się czujesz? - Dałam radę delikatnie kiwnąć głową. Elena odrzuciła patyk gdzieś daleko w krzaki i wydęła wargi.

-W sumie nie dziwię się, jakbym to ja umierała też nie czuła bym się najlepiej - CO?!

-Chociaż ty już masz w tym pewne doświadczenie prawda?- Zapytała i spojrzała się na szramę która zdobiła moją szyję. Skurczyłam się wewnętrznie, niby jest małą dziewczynką ale czy na pewno ?

-No przecież ci mówiłam J-E-S-T-E-M D-Z-I-E-C-K-I-E-M!- Powiedziała dużymi literami, przewracając oczyma zirytowana. Czy ona do jasnej ciasnej potrafi czytać w myślach?

-Oczywiście że nie. Nie jestem przecież wampirem.- Okej ... jeśli nie potrafisz czytać w myślach to skąd wiesz o czym myślę?

-Dobre pytanie. Nareszcie zaczynasz myśleć, a już myślałam że od tej utraty krwi coś ci się pomieszało- Widząc moją przerażoną minę, moja mała kopia zaśmiała się pod nosem a mi przeszedł dreszcz po kręgosłupie. Nie był to radosny śmiech , przynajmniej w moim odczuciu, przypominał śmiech małych dziewczynek w horrorach.

-Spokojnie, nie ja jestem twoim wrogiem, po prostu twoja mina była kosmiczna- Odparła przez śmiech.

-A wracając do twojego poprzedniego pytania, to proste. Bo jestem tobą - Jak? Czy to w ogóle możliwe?

-Oczywiście że możliwe, przecież jakoś tu jestem nie? - No dobra, powiedzmy że ci wierzę. Jesteś mną. Dziewczynka pokiwała głową, czekała na kolejne pytanie a ja miałam pustkę w głowie, a raczej mętlik. Jakie pytanie zadać? Zastanowiłam się chwilę. Jeśli jesteś mną, to dlaczego wyglądasz jak ja tylko w wersji mini ?

-Ej! Ej! Tylko nie mini! Ale wracając. Bo tak mnie sobie wyobrażasz - Odpowiedziała i wzruszyła ramionami. Okej ... nie nadążam. Co to oznacza? Brązowowłosa westchnęła ciężko.

-Ale ty jesteś głupia - Ej! Jeśli ja jestem głupia to ty także, nie pamiętasz? Podobno ty to ja, a ja to ty.

-W sumie racja. Nie wiem jak ci odpowiedzieć byś zrozumiała. Jestem tobą ale także nie jestem. Jesteśmy osobnymi bytami ale bez ciebie nie byłoby mnie ... można to nazwać że jestem twoim wnętrzem. A dlatego że zazwyczaj wnętrze nie ma jakiegoś określonego kształtu twoja podświadomość wybrała ciebie z dzieciństwa. Kapujesz? - Ale dlaczego?

-Byś do reszty nie zwariowała, a powiem ci w sekrecie że jesteś tego blisko. Dlatego tak się pocisz, twoje ciało się przegrzewa bo mózg próbuje podtrzymać twoją podświadomość, przez co ciało ci trochę szwankuje- No ... ale dlaczego Elena? Przecież nazywam się Rose, czy nie powinnaś posiadać tego samego imienia?

-Podejrzewam że to dlatego, że to by było po prostu dziwne... jakby ta cała sytuacja sama w sobie nie jest dziwna. A Elena? Podejrzewam że gdzieś tam głęboko twój mózg zapamiętał to imię jako coś ważnego, nie wiem może tak nazywała się twoja przyjaciółka z dzieciństwa? Albo twój miś ? - Nie, na pewno nie! Pamiętałabym, raczej.

-Pamięć bywa zgubna i łatwo da się ją oszukać. Przecież zdarzają się fałszywe wspomnienia. Nie? Mózg zbiera informacje by potem odrzucać te mniej ważne. W sumie prawie żadna osoba nie pamięta nic w okresie 2-3 lat bycia dzieckiem. Mamy wtedy za mało pamięci albo mózg po prostu inaczej je wtedy segreguje. Pamiętamy jak oddychać, połykać, ruszać się. Pamiętamy zapach matki czy to co można jeść od tego co nie. Ewoluujemy a wraz z nami mózg. A tak przynajmniej mi się wydaje nie wiem. Jestem tylko dzieckiem. - Odpowiedziała uśmiechając się przyjaźnie w moją stronę. A ja czułam się tylko gorzej, teraz nawet nie mogłam ruszyć ręką a moje ciało płonęło żywym ogniem. Jakby w moich żyłach płynęła lawa zamiast krwi, która ma zamiar ugotować mnie od środka. Co to za miejsce? Elena rozejrzała się dookoła bez zainteresowania po czym wzruszyła ramionami.

-Po prostu miejsce, w końcu gdzieś musiałyśmy się spotkać, nieprawdaż? A jeśli chcesz wiedzieć to można to nazwać przystankiem między tamtym wymiarem a tym który nadejdzie- Wymiarem? Co do cholery? Jakie wymiary?

-Nie przeklinaj, to niegrzeczne. Tylko dorośli mogą - Jestem prawie dorosła.

-Właśnie, prawie a prawie robi wielką różnicę. No ale jeśli przeżyjesz to może się dowiesz jak smakuje dorosłość - A mogę to przeżyć?

-Los rzuca nam tylko wyzwania, to od nas zależy jak z nich wybrniemy. Więc raczej tak. Sądzę że tak 1% do 99%- Na to że jednak umrę?

-A no - Przez chwilę obydwie milczałyśmy, starałam się jakoś to ogarnąć z marnym skutkiem. Nie mogłam się na niczym skupić.

-Oni czekają, martwią się o ciebie - Jacy oni?

-Peter, Stiles, matka, nawet Derek - Naprawdę starałam się skupić ale jej głos docierał do mnie jakby spod wody, zniekształcony i przytłumiony. Ogień w ognisku zaczął powoli gasnąć. Kim oni są? Ja-ja nie pamiętam. Jest tylko pustka.

-Twój mózg się podaje- Powiedziała smutnym głosem, a może tylko mi się wydawało?

-Wiesz co jest zabawne? Każdy sądzi że śmierć to koniec świata, ale to nie prawda to koniec tylko i wyłącznie jego świata a historia toczy się dalej - Ogień przygasł a mnie pochłonęła ciemność, nie czułam już nic.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top