Rozdział 48

Nya

Z pokoju czerwonego ninja słychać było głośne jęki bólu, ponieważ musiałam go opatrzeć. Próbowałam robić to jak najdelikatniej, lecz najwyraźniej nie wychodziło mi to. Ciągle skarżył się, że robię coś za mocno albo, że lubię zadawać mu ból.

- Przestań!- krzyknął.

- Trzeba to zszyć, Kai. Jeśli masz jakieś pretensje, to miej je tylko i wyłącznie do siebie! Ja nie biłam się z Lloydem.

- Ty nic nie rozumiesz - mruknął pod nosem.

- Rozumiem wystarczająco.

Posłał mi burzliwe spojrzenie, na co ja  szybko dokończyłam ostatni ruch. Zanim się obejrzałam, wszystko było już zrobione. Odłożyłam igłę i potarłam dłonie o siebie. Nareszcie skończyłam... ale czeka mnie jeszcze rozmowa z moim bratem na temat Yumi.

Chłopak chciał już wchodzić do łazienki. W ostatniej chwili zdążyłam złapać go za ramię.

- Powiedz mi, co się stało... z Yumi. Co zrobiłeś?

Odwrócił się do mnie. Westchnął i przetarł twarz dłonią.

- Pewnie już wszytko wiesz, prawda?

- Chciałabym też usłyszeć to od ciebie.

- Tak - Przeszedł obok.- jestem potworem. Co tu jeszcze opowiadać? Okłamałem ją, bo chciałem, żeby Lloyd poczuł to samo, co ja... i co z tego mam? Nic. Skrzywdziłem Yumi... znowu - wytłumaczył i oparł się o szafę.

- Musi być coś więcej. Znam cię i wiem, że nie powiedziałeś mi wszystkiego. Skoro ją okłamałeś i rzekomo jej nie kochasz, po co rzuciłeś się na swojego przyjaciela?

Popatrzył w moją stronę.

- Nie rzuciłem się na niego.

- Tak, to on zaczął. Chłopak, który nie skrzywdziłby muchy. On sprowokował cię do walki - powiedziałam sarkastycznie, ledwo powstrzymując wybuch śmiechu.

To wszystko było takie zabawne. Nie powiem.

- Czemu ty zawsze musisz mieć rację?- spytał z wyrzutem.

- Bo jestem twoją siostrą. A teraz powiedz mi prawdę... kochasz ją?

- Tak - powiedział pewnie, ze smutkiem w oczach.- inaczej nic nie miałoby sensu.

Roześmiałam się. Chłopak patrzył na mnie, nawet nie kryjąc zdziwienia. Skoro ją kocha, to czemu jej tego nie powie? To takie porąbane. Właściwie... niech pomyślę. Gdyby mój chłopak zrobiłby coś takiego raczej nie potrafiłabym mu wybaczyć...

- Wybacz - przeprosiłam go.- Kai, musisz jej to wytłumaczyć.

- Bo to takie łatwe. Wiesz jaka jest Yumi.

Miał rację. Yumi potrafi obrazić się na całe życie. Jak było z jej tatą? Do tego czasu go nie odwiedziła. Nie chcę, żeby oboje cierpieli. Razem byli przecież tacy szczęśliwi. Nie mogę pozwolić, by coś poszło nie tak, ale wtrącanie się to też nie jest dobre wyjście.

Mam pustkę w głowie...

- Dasz radę, Kai - powiedziałam z uśmiechem.

Władca ognia znów westchnął. Po zakończeniu naszej rozmowy udał się do łazienki. Miałam już wychodzić, jednak przypomniała mi się jedna rzecz.

- Ach... Kai - Chłopak wychylił głowę zza drzwi łazienki.- przypadkiem czegoś nie zgubiłeś?- spytałam i uśmiechnęłam się pod nosem.

Wzięłam koszulkę, którą wcześniej położyłam na stoliku obok tak, aby jej nie zauważył i rzuciłam nią w brata. Złapał ją i zaciekawiony, zaczął przyglądać koszulce.

- Szukałem jej. Gdzie ją znalazłaś?

Wybuchłam śmiechem.

Kai wpatrując się chwilę w koszulkę, chyba w końcu przypomniał sobie, gdzie ostatnio ją zostawił. Na jego twarzy wstąpił prawie niezauważalny rumieniec. Wiedziałam, co za chwilę nastąpi. Szykowałam się do wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi i wciąż chichocząc, udałam się w stronę swojej sypialni.

- NYA!- Usłyszałam wrzask z pokoju płomyka. Na wszelki wypadek przyspieszyłam kroku.

Nie chcę, żeby coś mi zrobił. Lloyd był tego niepodwarzającym dowodem. Zresztą oboje dosyć mocno się zranili. Mam nadzieję, że spór między Kai'em, a zielonym ninja z czasem złagodnieje. Byłoby w ogóle świetnie, gdyby zniknął na dobre.

Miałam zamiar wrócić do siebie i w końcu zająć się swoimi sprawami, lecz chciałam jeszcze sprawdzić co z Yumi. Pewnie wciąż leży w łóżku i rozpacza tak jak w tych wszystkich dramatach o niedawnej miłości życia i... blah. Miło by było, gdybym nie przyłapała jej z pudełkiem lodów czekoladowych.

Weszłam do pokoju mojej przyjaciółki. Nie wiadomo czemu było w nim pusto. Jedyne, co się zmieniło, to otwarta na oścież szafa. Chyb jest na tyle mądra, żeby nie wychodzić z klasztoru, prawda? A jednak, wszystko wskazywało na to, że jej tu nie ma. Pościelone łóżko, rzeczy ułożone idealnie jak na nią przystało... skoro najwidoczniej wyszła, to nikt jej nie zauważył?! Jaka ona jest lekkomyślna. Wychodzić z bezpiecznego domu ninja do miasta, gdzie w każdej chwili czyha na nią jakieś niebezpieczeństwo! Przecież ten złoczyńca tylko czeka, aż ona wyjdzie. Tylko jedna osoba mogła zarazić ją głupotą.

Jay. 

Na moje szczęście i jego pech, wychodząc z pomieszczenia, trafiłam na tego idiotę. 

- Gdzie jest Yumi? Czy ty jesteś niepoważny?! Jak mogłeś pomóc jej się stąd wymknąć?!- każde słowo powiedziałam szeptem. To i tak nie przeszkadzało mi w okazaniu jak największej złości, którą aktualnie dysponowałam. Nie chciałam, żeby ktokolwiek to usłyszał, zwłaszcza sensei, a, jak wiadomo, trudno jest coś przed nim ukryć.

- Czemu od razu oskarżasz o to mnie?!- odpowiedział również ściszonym głosem.

- Bo tylko ty jesteś na tyle głupi, żeby pozwolić jej wyjść i to w takiej chwili!

- Ty nic nie rozumiesz - odparł i założył ręce na piersi.

Najpierw Kai, teraz on. Naprawdę uważają mnie za jakąś osobę, która nie potrafi używać mózgu? Jestem o wiele mądrzejsza i rozumiem więcej rzeczy od nich. Nie mogą po prostu wytłumaczyć, o co im chodzi, tylko od razu mówić, że nic nie rozumiem?

- Jay, rozumiem więcej niż myślisz, OK? Nie jestem jakąś kretynką - Posmutniałam. 

Chłopak chyba zrozumiał, o co mi chodzi i spuścił wzrok w dół, po czym znów spojrzał na mnie. Przysunął się i przytulił moje ciało.

- Wcale tak nie uważam, Nya. To jest po prostu bardziej skomplikowane, niż może ci się wydawać - mówił, wciąż tuląc mnie do siebie.

Odsunęłam się.

- Co może być aż tak skomplikowane?

- Nauczyłem Yumi, jak przywołuje się smoka i poleciała do swojego taty - wyznał, patrząc mi w oczy, a mi omal szczęka nie opadła.

Nauczyła się przywoływać smoka? W końcu odwiedziła swojego ojca? O matko... najpierw Yumi w rozpaczy, potem walka mojego brata z zielonym ninja, a teraz? To zdecydowanie zbyt wiele jak na jeden dzień. Zdecydowanie. 

- Dobrze... to rzeczywiście nieco niezrozumiałe z jej strony. Mówiła, dlaczego chce tam lecieć?

- Powiedziała, że dość długo go nie widziała i popełniła błąd, ignorując go oraz potrzebuje spotkać się z kimś z rodziny. Nie mam pojęcia, co tak nagle ją natchnęło...

- Ja tym bardziej - Westchnęłam.- Oby nic się jej nie stało... a sensei nie może wiedzieć nic na ten temat, bo inaczej będzie po nas, kapujesz?

- Kto wie? Może już zna prawdę? Wiesz, że to syn pierwszego Mistrza Spinjitzu, no nie?

- Jednak na wszelki wypadek zachowajmy dyskrecję... i nie mówmy tego reszcie. Lepiej, żeby się nie denerwowali - zaproponowałam i odwróciłam się. Gdy to zrobiłam, zobaczyłam stojących Cole'a i Zane'a, którzy najwyraźniej słyszeli większość naszej rozmowy.

- Chyba trochę za późno - odparł rozbawiony całą sytuacją Cole.

Jęknęłam bezsilnie i walnęłam się ręką w czoło.

Cały plan, który tak starannie wymyśliłam, legł w gruzach. Czemu zawsze kiedy próbuję utrzymać coś w tajemnicy, wszyscy po kilku minutach już to wiedzą? Nic nigdy nie idzie po mojej myśli. Za jakie grzechy?

- Co jest tak niepokojące, że będziemy niezdolni do wytwarzania endorfin szczęścia?- spytał nindroid tak jak zwykle tym swoim dziewczyn sposobem.

Posłałam Jay'owi zaniepokojone spojrzenie. On tylko wzruszył ramionami i przybliżył się do dwójki ninja.

- Yumi poleciała odwiedzić swojego ojca.

Cole spojrzał na niego zdziwiony.

- Ta dziewczyna umie latać? Myślałem, że skończy się na podróżach we snach.

- Jay najwyraźniej miał na myśli, że utworzyła swojego smoka - przy poprawieniu Cole'a, blaszak uniósł jeden palec w górze.

Czarny ninja otworzył szeroko oczy i pokiwał głową z uznaniem.

- Tylko nie mówcie Wu. On nas pozabija - poprosiłam.

- Mistrz nie byłby zadowolony z tego powodu - stwierdził Zane.- i tak w najbliższym czasie się dowie, a potem wyda się, że my wiedzieliśmy o tym wcześniej...

- ... i zostaną z nas okruszki - dokończył władca błyskawic.

Droid popatrzył na niego krzywo.

- To przecież niemożliwe. Z ludzkiego ciała nie mogą zostać okruszki.

- Zane, tak się tylko mówi. Nie spinaj się, stary - Zaśmiał się czarnowłosy i dźgnął przyjaciela w bok.

Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Uwielbiam spędzać czas z tym wariatami. Nawet, jak jest źle, potrafią poprawić mi humor... i to bez względu na to, czy mamy do czynienia z Morro,  Samukai czy Chenem. Zawsze starają się być radośni. Czasem czuję się, jakbym razem z Kai'em miała pięciu braci. Kocham ich, moją rodzinę. Teraz Yumi również do niej należy, dlatego tak się martwię. Dlatego zrobiłam Jay'owi awanturę o to, że wyszła z klasztoru w takiej chwili. Chcę, żeby była bezpieczna i w jednym kawałku tutaj wróciła. Do nas... do swojej tymczasowej, może lekko psychicznej rodziny.

- Hej, co tam?- Niedaleko nas stała rozpromieniona dziewczyna, machająca energicznie ręką. Charakteryzowała się brązowymi włosami z fioletowymi końcówkami zrobionymi przez niebieskookiego stojącego obok. Pasował jej ten kolor, nie ma co.

- Yumi!- krzyknęliśmy wszyscy, na co dziewczyna szczerze zaśmiała się i podeszła do naszej czwórki.

Niebieski ninja natychmiast przycisnął ją do swojego torsu.

- Jak ja się o ciebie bałem. Myślałem, że ten złol bez problemu już cię porwał! Nigdy więcej nie wypuszczę cię z pokoju. Masz szlaban na sto lat.

- Jay, ja też się cieszę, że cię widzę, ale proszę... puść mnie. Brakuje... mi... powietrza!

Chłopak szybko ją puścił. Wreszcie mogła zaczerpnąć świeżego powietrza.

- Dzięki za prawie zgon - powiedziała do niego z wyrzutem. 

On w odpowiedzi do niej mrugnął. Yumi pokręciła głową i westchnęła, po czym jej wzrok zatrzymał się na mnie. Objęła mnie. Ja odwzajemniłam uścisk.

- Dobrze, że nic ci nie jest - wyznałam.

- A co się miało stać? W sumie... wszystko, ale żyję! Tak dawno nie widziałam mojego taty. Prawie pół roku. Zresztą, nieważne. Teraz już między nami w porządku - Uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Chyba trochę poprawił ci się humor - zagaił Cole.

- A dlaczego miałby mi się...?- nie dokończyła. Jej uśmiech zniknął i zastąpił go wzrok pełen smutku.- A, no tak - powiedziała smutno.- Chyba pójdę się położyć. Trochę się zmęczyłam - wytłumaczyła i odeszła.

Popatrzyłam wściekła na czarnego ninja.

- No co? Myślałem, że to bez znaczenia!

Westchnęłam, łapiąc się za czoło.

- Nieważne. Ja chyba też utnę sobie krótką drzemkę. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top