Rozdział 18
Kiedy Sweet Pea zatrzymał się przed przyczepą Jonesa od razu zeskoczyłam z przyczepy i pomagając zeskoczyć z niej Hot - Dog'owi, odprowadziłam go do niej i z powrotem ruszyłam na zewnątrz. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i wziąć prysznic.
- Jedziemy czy będziemy tak tu stać?- zapytałam lekko wkurzona
- Ja muszę jeszcze pojechać do Cheryl, bo do mnie dzwoniła- powiedziała Toni i skierowała się w stronę motoru, na którym siedział Fangs
- Aha, no to zostałeś ty- powiedziałam i spojrzałam na mojego już byłego chłopaka- Czy byłbyś tak łaskawy odwieźć mnie do domu?- zapytałam najmilej jak umiałam
- Tak, oczywiście- odpowiedział natychmiast
Nie pytając już o nic wsiadłam do wozu. Od razu po włączeniu się w ruch uliczny chłopak zaczął rozmowę
- Chciałbym Cię bardzo przeprosić za moje zachowanie nie chciał...- zaczął, ale mu przerwałam
- Nawet nie próbuj mówić, że tego nie chciałeś, że to przelotny romans, bo w to akurat nie uwierzę- powiedziałam z kpiną w głosie
- Ale właśnie tak jest, nie wiem co mnie do tego nakłoniło- powiedział przenosząc na mnie swój wzrok
- Ty naprawdę myślisz, że ja w to uwierzę?!- zapytał już lekko zła
- Nie, nie musisz. Tylko wiedz jedno- zaczął- To nie jest tylko moja wina, to ty wiecznie nie miałaś dla mnie czasu, wszystkie wolne chwile poświęcałaś szukaniu głupiej kryjówki Gohoulies i psa!!- powiedział zły i jakby trochę smutny
Wtedy dopiero zaczęłam zauważać, że ja również zawiniła, ale to nie znaczy, że mu wybaczyłam
- Dobrze jest w tym też moja wina, ale i tak to nie zmienia faktu, że mnie zdradziłeś- powiedział patrząc na niego z bólem w oczach
- Wiem powiedz jak mam to naprawić.
- Nie wiem czy w ogóle jest to możliwe- powiedziałam- Dzięki za podwózkę- dodałam i wyszłam z auta
- Daj mi miesiąc- powiedział chłopak wychodząc za mną
- Dobrze. Mam pomysł- powiedziałam
- Jaki?- zapytał patrząc na mnie z nadzieją
- Pojedziemy do naszego domku nad jeziorem na ten ostatek wakacji-przekazałam mu propozycję patrząc na niego
- Tak, to bardzo dobry pomysł!- odpowiedział i ostatni raz na mnie spoglądając wsiadł do auta
Resztę wakacji chłopak starał się jak najlepiej mnie udobruchać, a ja starał się to jakoś powoli akceptować. Po powrocie byliśmy na relacjach koleżeńskich. Powrót do szkoły to była istna masakra, w związku z tym, że Archie niestety został skazany ktoś musiał przejąć po nim samorząd i chcąc nie chcąc zrobiła to Cheryl.
Byłam dzisiaj pierwszy raz na treningu od rozpoczęcia roku. Stwierdzam fakt, że muszę trochę więcej ćwiczyć, ale to teraz nie jest tak ważne jak poukładanie wszystkiego, tak jak było kiedyś. Ale mniejsza, będąc już w szatni odświeżona po wyczerpujących ćwiczeniach do pomieszczenia wpadła zła Veronica. Zaczęła się kłócić z Cheryl o to, że nie ona powinna zostać przewodniczącą. Nie za bardzo przysłuchiwałam się tej wymianie zdań, do czasu, gdy do rozmowy nie wtrąciła się Jaśnie Pani Lubię Zajętych Chłopaków Jossie McCoy mówiąc do rudowłosej
- Przestań Cheryl, jej facet jest w pace. Odpuść.
- Odezwała się święta, powiem tak i VI i Cheryl maja rację, ale ty w ogóle nie powinnaś w to się mieszać, bo robisz o wiele gorsze rzeczy niż one razem wzięte!- powiedziałam oschle i zatrzaskując zła szafkę wyszłam z pomieszczenia.
Reszta lekcji minęła mi bardzo szybko i spokojnie. Kiedy byłam już w domu dostałam wiadomość od Cheryl czy razem z resztą Vixens nie chciałabym zatańczyć dla chłopaków z poprawczaka na ich meczu, a ja oczywiście na tę propozycję przystałam. Więc następnego dnia zamiast iść do szkoły pojechałyśmy pod zakład.
- No to zaczynamy!- powiedziałam i wysiadałam razem z Cheryl i Vi z mojego autka
Chłopaki jak tylko nas zauważyli podbiegli do siatki i dosłownie się na nią rzucili. W tłumie tylu nastolatków dostrzegłam jednego z Ghoulies, który dosłownie pożerał mnie wzrokiem. Ja tylko na ten gest mrugnęłam do niego okiem. Nie powiem był przystojny. A wyglądał tak:
Dziwnie się czuję jak jakiś chłopak na mnie patrzy. Po powrocie do South Side następnego dnia, zaczęłam szukać pracy zwróciłam się po pomoc do Veronici
- Vi mam do ciebie sprawę..- zaczęłam
- Tak? Jaką?- zapytała miło
- Nie potrzebujesz może barmanki lub kelnerki?
- O mój boże właśnie spadłaś mi z nieba!- powiedziała dziewczyna prawie piszcząc ze szczęścia
- Ty mi również.- powiedziałam- To kiedy mogę wpaść?- dodałam
- Nawet teraz, oczywiście jeśli masz czas- powiedziała
- Oki będę za 20 min. Dzięki i pa!- powiedziałam i rozłączyłam się
Przebrałam się i wsiadając na motor pognałam do baru Pop'a. Wchodząc przywitał mnie uśmiechnięty starszy mężczyzna
- Ty pewnie jesteś Margaret?- zapytał
- Tak zgadza się- opowiedział z uśmiechem
- Veronica wspominała, że wpadniesz- powiedział i zaprowadził mnie do telefonu
- Wykręć 6, 4, 2, życzę miłej zabawy- powiedział i ruszył ponownie za ladę
- Hasło?- powiedział jakiś głos
- Nie wiem. Może otwieraj Reggie?- zapytałam
- Nie, ale byłaś blisko- odpowiedział chłopak wpuszczając mnie do środka
W odpowiedzi tylko lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam schodzić po schodach, które prowadziły w dół. Jak się okazało nie tylko ja zostałam dzisiaj zaproszona na rozmowę wstępną
- No Vi powiem, że odwaliłaś kawał dobrej roboty- powiedziałam patrząc na nią z podziwem
- Dzięki. Chcę wam przedstawić nową barmankę tego oto lokalu- powiedziała zwracając uwagę Kevina, Reggie'go i Jossie
Chłopaki uśmiechnęli się w moją stronę, a Jossie nawet na mnie nie spojrzała. Stwierdziłam, że pomogę Reggie'mu za ladą. Rozmowa powoli się rozkręcała, do czasu telefonu, przez co Vi poszła na górę. Poszłam za nią, nie chciałam podsłuchiwać, ale widząc z kim rozmawia nieźle się wkurzyłam. Usłyszałam tylko coś o ochronie
- Spokojnie Penny, barem już ma się kto zaopiekować- powiedziałam i stanęłam obok Vi
- No proszę, proszę myślałam, że bardziej się załamiesz po stracie chłopaka i godności- powiedziała wrednie się uśmiechając
- Oj jeszcze mnie nie znasz. Ale wiesz jedno muszę ci przyznać..- zaczęłam
- Tak, a niby co?- zapytała z kpiną
- Że twoi chłopacy pięknie wyglądają za kratami- dokończyłam i wrednie się uśmiechnęłam
Ona tylko na to prychnęła i patrząc wymowie na Veronice wyszła z baru.
- Dzięki, za ratunek!- powiedziała dziewczyna
- Nie ma za co, od tego są przyjaciele..- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej
- Skoro tu już nic nie ma do roboty, to choć na dół- powiedziała i ruszyła do wejścia
- Przepraszam Vi, ale nie chcę być w towarzystwie...- nie dokończyłam, bo weszła mi w słowo
- Jossie, rozumiem i nie mam Ci tego za złe- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco
- Dzięki!!- ostatni raz posłałam jej uśmiech i chciała już wyjść
- Ale jutro po lekcjach, musisz przyjść i pomóc rozpakowywać rzeczy na wieczór!- krzyknęła
- Oczywiście!- odpowiedziałam na odchodne
Będąc już pod swoim domem nie uwierzycie kogo spotkałam. Przed moim domem stał ten sam chłopak z Ghoulies, który był w poprawczaku. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i podszedł do mnie
- Cześć jestem Nate, a ty to pewnie Margo?- powiedział patrząc na mnie
- Tak?- powiedziałam nie pewnie na niego patrząc- Mam głupie pytanie. Jak ty do cholery się tu znalazłeś?- zapytałam patrząc na niego zaniepokojona
Chłopak tylko spojrzał na mnie i słodko się na to zaśmiał?!?!
Oto kolejny rozdział. Przepraszam, że czekaliście na niego tak długo, ale wiecie święta i te sprawy. Mam jednak nadzieję, że po tak długiej przerwie spodobałwam się rozdział. Myślę nad zmianą partnera dla naszej Margaret, co wy na to? Chciałabym abyście zostawili motywującą gwiazdkę i komentarz pod tym rozdzialikiem oraz jakieś sugestie, co do jakieś przelotnej miłości.
Pozdrowionka:
Black_Angel
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top