Epilog
Kiedy dojechaliśmy już na miejsce było mocno po południu. Weszliśmy do naszego nowego domu.
- Tu zaczniemy na nowo naszą wspólną historię- powiedziałam i odwróciłam się do chłopaka
- Z tobą nawet na koniec świata mógłbym wyjechać, żeby to robić i byś była cały czas bezpieczna- dodał łapiąc moją twarz w ręce
- Bylibyście bezpieczni- powiedziałam patrząc na chłopaka z uśmiechem
- Żartujesz?- zapytał z błyskiem w oczach
- Nie cieszysz się?- dodałam lekko zmartwiona
-Boże cieszę się i to jeszcze jak!- krzyknął i podnosząc mnie nad ziemie zaczął kręcić- Kiedy się o tym dowiedziałaś?- zapytał stawiając mnie na ziemie, nadal trzymając w swoim uścisku
- Niektóre kobiety z farmy były miłe i kiedy kazali zrobić mi badania powiedziały, że jestem w ciąży.- odpowiedziałam patrząc chłopakowi w oczy.
Sweet pocałował mnie krótko i poszedł wnosić nasze rzeczy, razem z panem od ich przewozu. Uwinęli się z tym dosyć szybko, więc już chwile później byłam w sypialni i rozpakowywałam naszą garderobę i inne drobiazgi. Zmęczeni ciężkim dniem, zasnęliśmy wtuleni w siebie na kanapie.
4 miesiące później
Podczas tych czterech miesięcy działo się u nas sporo rzeczy, jedną z nich jest to, że Sweet Pea tydzień po tym jak przeprowadziliśmy się do Fayetteville oświadczył mi się. Niedługo po tym zaczęliśmy planować ślub, obwieszczając wcześniej tę nowinę znajomym. Tak oto, więc dzisiaj stoję przed lustrem, w białej zwiewnej sukni, z ładnym makijażem i welonem wpiętym w lekko zakręcone włosy.
- Wyglądasz pięknie..- powiedziała do mnie Toni, która pomagała mi się uszykować
- Dziękuję, nie wierzyłam, że ten dzień kiedyś nadejdzie- powiedziałam odwracając się do niej przodem- Nie myślałam, że Sweet Pea kiedykolwiek tak wydorośleje- dodałam
- A jednak dzisiaj wychodzisz za niego za mąż, a nie długo na świecie powitacie wasze pierwsze dziecko- dodała i łapiąc mnie za rękę pociągnęła w stronę wyjścia
Za drzwiami stały Cheryl, Betty i Veronica w takich samych sukienkach co Toni. Miały one kolor jasnej brzoskwini i były lekko przed kolanko.
- Wyglądasz prześlicznie Mar- powiedziała Cheryl lekko mnie ściskając
- Dziękuję dziewczyny, że zawsze przy mnie byłyście- zwróciłam się do nich lekko się uśmiechając
- Mówiłaś już Sweet Pea jakiej płci jest wasze dziecko?- zapytała Be
- Nie, ale będzie miał niespodziankę jak rozkroi nasz tort- odpowiedziałam i razem z dziewczynami lekko się zaśmiałam
Schodząc na dół zastałyśmy tam naszego dziadka, który będzie mnie prowadził do ołtarza. Cała ceremonia odbyła się w kościele, a impreza w pięknym domie weselnym. Kiedy stanęliśmy koło siebie, już jako małżeństwo i zaczęliśmy kroić tort, dziewczyny wstrzymały oddech. Gdy wyciągnęliśmy jeden kawałek, miał on kolor czerwono-niebieski.
- Czekaj...- powiedział Sweet odwracając się do mnie przodem- Czy to oznacza, że mamy bliźniaki?- zapytał
Ja tylko na potwierdzenie kiwnęłam głową, a chłopak wpił się uradowany w moje usta, za nami słyszałam wiwaty chłopaków i piski dziewczyn. Wszyscy zaczęli składać nam gratulacje i dawać prezenty. Mogłabym spędzać z tymi ludźmi każdą wolną chwilę.
Trzy lata później
- Etan nie ganiaj siostry, bo się przewróci- zwróciłam uwagę synowi i lekko zganiłam go wzrokiem
- Dobze mama- odpowiedział i łapiąc moją małą perełkę Lili za rękę, poszli w kierunku swojego pokoju.
Pokręciłam tylko głową na boki i z uśmiechem ruszyłam do drzwi, ponieważ ktoś strasznie się do nich dobijał. Otwierając je ujrzałam swoją siostrę z żoną Cheryl i ich małą córeczką Mili
- Cześć kochana!- krzyknęła Toni i rzuciła mi się na szyję
- Cześć, dzięki za to, że przyjechałyście nieźle nudzę się w domu sama- powiedziałam i skierowałam się z dziewczynami do kuchni, Mili poszła do kuzynostwa się pobawić
- A gdzie jest Sweet?- zapytała Cheryl wygodnie siadając na jednym z krzeseł barowych
I już miałam jej na to odpowiedzieć, kiedy usłyszałyśmy otwieranie drzwi.
- Kochanie już wróciłem!- krzyknął mój mąż z holu, powoli wchodząc do kuchni- Oooo widzę, że mamy gości, jak tam dziewczyny?- zapytał podchodząc do mnie i lekko całując na przywitanie
- U nas dobrze i widzę, że u was też- odpowiedziała z uśmiechem Toni- Nie mówiłeś, że dostałeś jakieś ważne stanowisko w tej pracy- dodała dziewczyna patrząc na ubiór mojego mężczyzny
- Nie dostałem, ja ją po prostu prowadzę- powiedział i uśmiechnął się zwycięsko
- Gratulujemy!!!- powiedziały w tym samym momencie dziewczyny
- Tak... jest czego kochanie- powiedziałam uśmiechając się w jego stronę
- Nie,... naprawdę. Boże jak ja się cieszę!!- krzyknął i mocno mnie pocałował
- Ale o co cho...- nie dał jej dokończyć
- Mar jest w ciąży!- krzyknął wciąż uradowany
Właśnie na takie momenty czekałam w swoim życiu, żeby w końcu wszystko było dobrze. Z uśmiechem na twarzy oglądałam jak nasze dzieci zaczynały dorastać i jak wiele musieliśmy poświęcić, by były bezpieczne. Nie żałuję mojej decyzji o zostaniu jego żoną, ani tego, że wyprowadziliśmy się z Riverdale. Uważam to za życiową decyzje, której nigdy bym nie zmieniła.
I tak kochani to już ostatni rozdział tej książki, mam nadzieje, że się podoba. Jeszcze raz dziękuję wam za wszystkie pozostawione pod tym opowiadaniem komentarze i gwiazdki oraz za to jak daleko zaszłam pisząc to fanfiction. Dzięki wam jest nas tu już 18 tys. Dziękuję wam z całego serduszka za wszystko!!!!
Wasza Black_Angel
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top