seven

Rano obudziły mnie lekkie smugi światła, które wydzierały się zza rolet. Miłe ciepło rozchodziło się po mojej twarzy. Jeszcze lepiej by się tak leżało gdyby nie moja mama.

-Wstawaj. Masz kaca?- spytała, a ja ledwo podniosłem się z łóżka.

-Nie mam, praktycznie nic nie wypiłem.- powiedziałem przecierając oczy. Po moim pokoju jak zwykle krzątała się niska kobietka, która robiła swoje nadmierne porządku. Nawet w niedzielę.

-Nic po tej swojej matce nie masz, nawet spustu do picia. Czasami myśle, że cie podmienili w szpitalu...- westchnęła układając w kostkę moją bluzę.

-Dzięki, po prostu nie lubię jakoś szczególnie pić.- odpowiedziałem i wstałem ubierając na swój śniady tors bluzę, którą dopiero moja mama ułożyła.

-Ja w twoim wieku co chwilę wyrywałam się na jakieś imprezy.- powiedziała siadając na krześle i przyglądając się mi.

-Zacznijmy od tego, że w ogóle nie chciałem tam iść.- powiedziałem idąc w stronę szafy, by ubrać jakieś spodnie.

-Ale ostatecznie było fajnie co nie?-

Było cudownie.

-Było w porządku całkiem.- odpowiedziałem.

Po tych słowach matka wyszła z mojego pokoju, a ja poszedłem przebrać się do łazienki i ogarnąć trochę. Po kilku minutach wyszedłem z pomieszczania i wparowałem prosto do pokoju, jednak tam już ktoś był.

-Co ty tu robisz?- w pokoju siedział rozweselony Clay na moim łóżku.

-Twoja mama mnie wpuściła, jak tam?- spytał, a ja nawet nie wiedziałem co powiedzieć.

-Wstałem dopiero...- powiedziałem zgodnie z prawdą.

-Rozumiem...- odrzekł i czekał chyba aż sam się go zapytam co u niego.

-Co u ciebie?- wypaplałem, a ten zaczął się cieszyć jak dziecko.

-No nie musiałeś pytać... Ale jak już pytasz to słuchaj. Mam chłopaka.- powiedział, a ja zbytnio nie byłem zdziwiony.

-George?- chciałem się upewnić, a blondyn energicznie pokiwał głową na tak. -Nie róbcie dzieci, nie chce być wujkiem.- westchnąłem teatralnie.

-Kretyn, nawet cieszyć się z czyjegoś dobra nie umiesz.-

-Przepraszam, po prostu wiedziałem że tak będzie.- odpowiedziałem, a blondyn popatrzył się na mnie ze zdziwieniem. -Nie okłamujmy się, cała szkoła pewnie wiedziała, że coś się święci.- sprecyzowałem.

-Spieprzaj...- zaśmiał się chłopak.

Rozmowy z blondynem przypominały mi niekiedy takie typowe kłótnie pięciolatków w przedszkolu o zabawkę. Z nim nigdy nie umiałem zachowywać się poważnie. Ten chłopak już ma taką niewidzialną aurę, która chyba sprawia, że jego cała głupota spływa na mnie. Ale mimo to - bardzo lubię z nim te nasze głupie pogaduszki.

Spędziłem tak całe południe i wieczór z blondynem. Na pogadankach i innych głupotach. Jestem wdzięczny za takiego przyjaciela.

\\\\|////

Poniedziałek wyjątkowo zaczął się od wstania aż całe pół godziny przed lekcjami, więc pierwszy raz od dawna mogłem się przygotować do szkoły i zrobić połowę czynności na spokojnie, a nie w biegu.

Wyszedłem z pokoju jak zwykle do łazienki, przerobiłem wszystkie moje poranne rutyny i na spokojnie w końcu udałem się do szkoły.

Na dworze było dziś wyjątkowo zimno, jak na pogodę, która wczoraj jeszcze wynosiła po trzydzieści stopni. Dzisiaj zdecydowałem się ubrać czarną bluzę na zamek i czarne spodnie z dziurami, które minimalnie różniły się od tych, które miałem ubrane na imprezie.

Nim się obejrzałem byłem już pod szkołą, a pod nią czekał na mnie mój przyjaciel. Przyspieszyłem kroku, by dotrzymać towarzystwa blondynowi.

-Mój ulubieniec pierwszy raz nie przyjdzie spóźniony, gratuluję!- wywrzeszczał Clay.

-Dziękuje.- powiedziałem prześmiewczo przytulając przy tym chłopaka na powitanie. -Co tam?- spytałem.

-Nic takiego, przygotowywałem się trochę do fizyki.- powiedział, a ja zmieszany popatrzyłem na niego. -Może to dziwne, ale ja się serio uczę.-

-Nie kłam.- zaśmiałem się i minąłem chłopaka, który po chwili znów do mnie dołączył.

-Ten chłop nie da mi spokoju jak nie podciągnę na trójkę tego gówna.-

-Wierzę w ciebie.- poklepałem chłopaka po ramieniu.

Dzwonek zadzwonił, a my akurat weszliśmy do klasy. Rozsadziliśmy się na miejscach i jak zwykle czekaliśmy na nauczyciela. W tej szkole organizacja jest do dupy.

Popatrzyłem ze zmieszaniem na chłopaka, który już był cały przygotowany na lekcje i czytał zeszłe notatki z lekcji. Blondyn posłał mi złowrogie spojrzenie. Pierwszy raz widziałem go tak skupionego.

-Ale że ty tak serio?- spytałem.

-No przecież muszę się zgłosić do odpowiedzi.- przewrócił oczami na moje słowa.

Nigdy bym nie pomyślał, że akurat Clay naprawdę będzie się uczyć.

Po chwili nauczyciel wszedł do klasy, oczywiście przepraszając za spóźnienie. Clay zgłosił się do odpowiedzi z której jakimś cudem dostał piątkę. Natomiast ja całą lekcje przyglądałem się jakiejś klasie, która miała WF na dworze. Ci ludzie wyglądali jak jakieś małe mrówki.

Nim się obejrzałem w klasie już nikogo praktycznie nie było, więc tak szybko jak tylko mogłem wybiegłem z klasy od razu na papierosa do toalety.

Na korytarzu wyjątkowo było mało ludzi, jednak jest poniedziałek i większość ludzi może mieć jeszcze jakiegoś kaca po wolnym.

Kiedy przebrnąłem przez korytarze od razu wparowałem do łazienki. Okno w niej było uchylone praktycznie tak jak zawsze, więc pierwsze co zrobiłem to rozwalenie się na połowie parapetu. Już chciałem wyciągać papierosa, lecz z jednej z kabin wyszedł Jacobs.

-Znowu przyszedłeś popalać?- spytał nie patrząc na mnie tylko myjąc ręce pod zimną wodą.

-Chciałem właśnie przesiedzieć lekcje tutaj, bo mam dzisiaj tylko trzy.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. -Same okna na końcu dnia mam, więc zwolnili nas.-

-Zazdroszczę.- odpowiedział chłopak podchodząc do mnie. -Chodź do kabiny, bo zaraz dzwonek.- dopowiedział patrząc na zegarek.

Powolnie zszedłem z parapetu i zabrałem torbę w ręce. Chłopak otworzył ostatnią kabinę i zaprosił mnie ręką do środka. Położyłem torbę na spłuczce, a ja sam usiadłem na zamkniętej ubikacji. Chłopak wszedł do środka ledwo się mieszcząc między moimi nogami. Wziął gumkę, którą trzymał na nadgarstku i zaczepił ją o klamkę i jakiś dziwny pręt wystający z framugi, tak aby nikt nie wszedł tutaj. Następnie brunet usiadł mi na kolanach na skos, a swoje nogi postawił na ścianie. Ustawił się tak, że nogami podpierał się jednej ściany, a tułowiem drugiej ściany, a mi samemu było bardzo wygodnie.

Ręce same udomowiły się na biodrze bruneta tak, że całe moje ręce przechodziły przez jego brzuch, lecz mu to raczej odpowiadało, gdyż nawet nie skomentował tego, a gdzieś w między czasie dzwonek zadzwonił.

-Chcesz posłuchać muzyki?- spytał wyciągając ze swojej bluzy mp3-kę. Pokiwałem głową na tak i chłopak dał mi jedną ze słuchawek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top