3. I Feel Like...
Siedzę i zastanawiam się ile jescze zniosę. Mimo że rozmawiałem z moją wychowawczynią podczas wakacji, to nie mam pojęcia czy ta kobieta rozumie moją sytuację. Niby mama też z nią rozmawiała, ale czy wyjaśniła jej wszystko skoro ta kobieta zostawiła mnie samego pod klasą? Nie boję się. Nie w tej chwili, bo wiem że wychowawczyni zaraz wróci albo hyunjin tu przyjdzie. Tylko co wtedy. Zaprowadzi mnie do domu? Do pustego domu? Może... Nie.
Kulę się i zaciskam pięści. Ból głowy wrócił, a z nim ciarki. Chciałbym żeby przez chwilę było tu cicho, jednak ludzi biegających po korytarzu, gadających ze sobą i krzyczących nie da się nazwać cichymi. A co do mojej klasy... Nie jestem przekonany. Ależ nie bój się, jeonginiee, zobaczysz że cie polubią. Też coś.
-Hej, ty jesteś nowy? - jakiś drażniący moje uszy głos wdarł się do mojej głowy i jestem pewny że jest to prawdziwy głos, należący do jednego z tych chłopaków stojących naprzeciwko. Nie podnoszę głowy, czekam. - Głuchy jesteś czy co?
Teraz głos jest głośniejszy, a na swoim policzku czuję czyiś oddech. Odruchowo oddchylam się do tyłu i patrzę przez dwie sekundy na czyjąś twarz wokół której kłębi się masa włosów.
-Jak się nazywasz, głucholcu?
-Y-yang jeon... Zostaw mnie - mówię drżącym tonem, gdy kudłaty kuca koło mnie i próbuje złapać moje kolano. Gwałtownie wstaję i odwracam się w stronę głównego korytarza, w którym hyunjin musiał uspokajać mnie dobrą godzinę temu. Idę chwiejnym krokiem po zielonej gumie i szukam blondwłosego chłopaka. Tłum jest ogromny, a ja czuję się w nim jak mrówka. Nie wiem gdzie mam iść, czy mam szukać dalej, czy wracać pod klasę? Nie, tam nie. Tam też nie.
Co teraz?? Gdzie teraz?? Zgubiłem się, co teraz?? Hyunjin?? Proszę pani, gdzie pani jest??
Czuję wate zamiast nóg, w płucach zaczynam odczuwać brak tlenu i gorąc włazi na moje policzku. Mam wrażenie że utone w tym tłumie, że zaraz zemdleje i te wszystkie piranie zaraz mnie zjedzą. Cofam się dwa kroki, ktoś depta po moich nogach, ktoś się przepycha, a inny osobnik szepta mi coś do ucha, ale ten głos znam. Ten sam ktoś łapie mnie delikatnie za dłoń i na oślep wręcz, gdzieś prowadzi. W mgnieniu oka jesteśmy w luźniejszyn korytarzu, jestem w stanie oddychać. Patrzę na hyunjina i uśmiecham się cierpko.
-Stało się coś? Miałeś na mnie poczekać przy swojej...
-Zaczepiał mnie - mówię szeptem, przenosząc wzrok na ścianę obok.
-Kto?
-Nie wiem.
-Jesteś pewny? - Wracam wzrokiem na twarz chłopaka i marszczę brwi.
-Czego mam być pewny? Myślisz że to sobie zmyśliłem?
-Nie, Innie, nie o to mi chodziło. - blondyn ściska mnie mocniej. Stoimy blisko, za blisko. - Czy... Może już chodźmy.
-Nie wierzysz mi. - Mówię cicho, ale nie dziwię mu się. Kto by uwierzył wariatowi.
-Innie... Porozmawiamy o tym, a teraz chodź. Nie wyglądzasz najlepiej. Pójdziemy do ciebie i powiesz mi kto cię Zaczepiał, dobrze? - hyunjin uśmiecha się delikatnie i od razu mi lepiej. Kiwam głową i chce iść do wyjścia, jednak starszy nie rusza się z miejsca. - Jak się czujesz?
-Z tobą lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top