1. I Remember
Siedzę przy stole i próbuje wypić choć połowę herbaty, ale trzęsące się dłonie wcale mi w tym nie pomagają. Nie zamierzam nawet spojrzeć na śniadanie przygotowane przez mamę, bo wiem że nic nie przełknę. Brzuch boli mnie co najmniej od sześciu godzin, a głowa pulsuje dzisiaj trochę mniej niż wczoraj. Nie wiem czy lepiej byłoby zostać w domu i opuścić cały ten początek roku... Nie chcę tam iść. Boję się.
Ale nie bój się. Czego się boisz? Nie masz czego się bać! Bój się, bój! A co jak ktoś ci coś zrobi? Nie boję się, nie ma czego... Bój się! Boję się!
Odstawiam błękitny kubek na blat stołu i zaczynam masować sobie skronie. Czekam aż mama wyjdzie z łazienki i nakrzyczy na mnie o nie zjedzony posiłek. Nie tknę go. Nic nie tknę. Ścisk w mojej głowie rośnie z każdą sekundą, powoli zaczynam odczuwać gorąc i dreszcze. Sięgam po kilka tabletek z talerza, szybko popijam je herbatą i słyszę szarpnięcie drzwi.
-Boże, jeongin jak późno. Synku muszę lecieć... Co jest? Czemu nie zjadłeś? Musisz jeść. Rozmawialiśmy o tym, synku.- kobieta wpada do pokoju jak burza, rzuca okiem na kanapki i napój. Powoli kręci głową i ubiera buty. Podchodzi do mnie, całuje w czoło. - Wziąłeś leki? Stresujesz się bardzo? Poczekać z tobą aż nie przyjdzie hyu...
-Tak. Tak. I tak. - mówię szeptem, bo tak cholernie się boję. Dlaczego znowu muszę brać te paskudne proszki tylko po to żeby nic nie czuć przez chwilę? Dlaczego znowu muszę odczuwać stres? Dlaczego muszę iść do szkoły, tam gdzie nikt mnie nie chce? I dlaczego ona uparła się aby on po mnie przyszedł? Tyle czasu go nie widziałem. Nic o nim nie wiem, a ni nic o mnie. Pewnie mu nic nie powiedziała...
Niech nie przychodzi... Nie znam go. Ale dlaczego ma nie przychodzić? Przecież jest fajny. Był fajny! Cicho. Nie chcę go tu. Nikogo nie chcę...
Patrzę na matkę i przełykam ślinę. Czuję że zaraz się rozpłaczę. Nie chcę ich słyszeć... Niech się zamkną. Dzwonek. Dzwonek do drzwi. Mama szybko idzie do przedpokoju, a ja czuję że wszystkie moje mięśnie twardnieją. Nie jestem w stanie odwrócił nawet głowy w stronę wejścia, po prostu skupiam wzrok na kaflach na ścianie kuchennej. Ładne, stare i zniszczone. Ale ładne. O ciekawym wzorze. W sumie głupie że jakieś płytki są dla mnie ciekawsze niż hyunjin, którego słyszę za ścianą. Znaczy myślę że to do niego należy ten przyjemny głos. Tak dawno go nie słyszałem, zapomniałem jak brzmi, mimo że już dawno przeszedł mutacje i brzmi inaczej. Czuję że to on. Zresztą kto to mógłby być jeśli nie hyunjin?
W końcu matka krzyczy do mnie abym wziął swoje rzeczy i przywitał się z chłopakiem. Wstaje od stołu i potykając się o jego nogę, łapie plecak. Chowam się za jej plecami, nie patrzę na niego, za bardzo się boję i wstydzę. Mimo to matka pcha mnie do przodu i teraz stoję twarzą w twarz ze starszym. Znaczy patrzę w jego buty, bo nie mogę odnaleźć w sobie odwagi aby spojrzeć na jego twarz.
-Cześć jeongin. - Jego głos jest cudowny. Ciepły. Przyjemny dla ucha. Taki znajomy. Mam wrażenie że zaraz się rozpłyne, bo od dawna nie miałem kontaktu z ludźmi w moim wieku. Poza tymi ze szpitala oczywiście...
-Jeongin, przywitaj się, synku, proszę. - matka naciska na mnie i przytrzymuje mnie za rękę. Waham się, ale ostatecznie podnoszę trochę głowę oraz próbuje coś z siebie wydusić, ale to przypomina jakiś cichy jęk lub sapnięcię.
-Miło cię znowu widzieć, tak dawno się nie widzieliśmy. Bardzo urosłeś, iniee. - do moich uszu dociera te kilka słów, a ja chwieję się na nogach. Czuję ścisk w klatce piersiowej i zmuszam się aby na niego spojrzeć. Wygląda inaczej. Jest starszy, mężniejszy, przystojniejszy. Ma oczy czarne jak noc i włosy lśniące, lekko pofalowane, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy nawet wtedy kiedy postanowiam odwrócić wzrok, bo czuje że nie zasługuję podziwiać tego piękna jakim jest hwang hyunjin.
-Pamiętasz mnie, innie?
-Pa-amiętam, hyu-ung. Oczywiście że t-tak.
-Jesteś gotowy? Możemy iść? Powinniśmy już wyjść aby się nie spóźnić. Nie martw się o nic. Wszystko Ci pokażę. - delikatnine uśmiecham się na jego słowa. Czemu tak na mnie działa twój głos? Kiwam głową, a już za chwilę wychodzimy na klatkę schodową. Wpatruje się w brudne schody i czuję że spadam. Spadam w moim umyślę i strachu. Łapię się poręczy i kręcę głową. Czuję jego wzrok na sobie oraz jego gorący oddech przy moim uchu.
-Czy mogę coś dla ciebie zrobić? - Nie odpowiadam tylko patrzę na jego dłoń. W sumie nie wiem czego chcę. Boję się go. Boję się złapać go za dłoń, ale tak było by mi lepiej, ale tak wstyd mi zapytać go o to. Milczę przez minutę, a hyunjin delikatnie pochyla się nade mną.
-Czy mogę...
-Złap mnie. Za rękę. Proszę... - Szeptam, czując że do moich oczu napływają nowe łzy. Nie mogę się ruszyć, nie mogę nic zrobić. Czekam na jego ruch. Zastanawia się. Głupi jestem, co ja sobie wyobrażam... Nie potrzyma mnie za rękę, to takie dziecinne...
-Dobrze, innie. - Po paru minutach czuję ciepło jego dłoni na mojej, a strach na chwile ulatuje.
Pamiętam Cię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top