Epilog

Wracając myślami do każdej przeżytej chwili, zastanawiam się co mógłbym zmienić, zrobić, by przeżyć jeszcze raz te wszystkie chwile. Chwile smutne i przede wszystkim te szczęśliwe. Wszystko to co przeszliśmy razem, ukształtowało nas. Zrodziło w nas odczucia takie, których nikt inny nie byłby w stanie począć. Wszystkie emocje, które towarzyszyły nam od początku, wzmagały się z każdą godziną, minutą czy sekundą. Wracając myślami, do tych najbardziej pamiętnych chwil w naszym wspólnym życiu, nie mogłem pojąć, jakim cudem trafiłem na miłość swojego życia. 

"Ludzie, którzy nigdy nie zasmakowali pasji czy inspiracji, albowiem nie dowiedzą się czym jest miłość"

Głośne słowa, wypowiedziane z charyzmą i jednoczesną łagodnością, którą mnie urzekł. Człowiek, który skradł całe moje serce i mój piękny umysł. Człowiek, który całe życie dyktował mi jak się ubierać. Nawet jeśli przekomicznie to brzmi, to czasami miałem tego dość. Myśląc nawet w ten sposób, uśmiecham się. Uśmiecham się, bo wiem, że nawet w trumnie skończę w jego ubraniach. Moja uroda przeminie, dzieła, które on szyje, nie. 

"Bardziej niż Twoją urodę, kocham Twój charakter i to, że wciąż mogę Cię zdobywać"

Kolejny uśmiech. Patrzę na swoje kurze łapki i mimo, że wciąż zostało ze mnie tyle samo Baekhyun'a, co za młodości, to wiem, że moja uroda powoli przemija. Mimo tego, on nigdy nie przestał mnie zdobywać, a ja nigdy nie przestałem się o niego starać. Czułem jak pod powiekami zbierają się łzy, wspomnienia bardzo mocno uderzały we mnie. Myśląc teraz naprawdę jestem szczęśliwy, szczęśliwy dzięki niemu. Teraz wiem, że gdyby nie Chanyeol, nie spełniłbym się w swoim życiu. Uczuciowym, zawodowym. To on wykreował we mnie pasję, prawdziwą namiętność i nieskalaną miłość. 

"Po czwartej"

Nasze życie zawsze rozpoczynało się po czwartej, sześćdziesiąt jeden sekund po czwartej rano. Godzina dla reszty społeczeństwa wręcz nieludzka, dla nas była oznaką najlepszych wspomnień. Numer cztery zawsze będzie dla nas najwspanialszy. Już do końca czwarty kwietnia będzie mi się kojarzył z tym co za chwile się wydarzy. Spojrzałem na swoje pięknie wypielęgnowane dłonie. Sięgnąłem do lewej dłoni, środkowego palca,  na którym znajdował się pierścionek. Pierścionek, który Chanyeol podarował mi na naszym pierwszym wspólnym wyjeździe. 

"Te pierścionki mają utrzymać nas przy sobie już na zawsze. Stare zwyczaje mówią o tym, że jeśli para będzie nosić te obrączki na środkowym palcu, nigdy nic ich nie rozdzieli..."

I wracając wspomnieniami do późniejszych mniej szczęśliwych wydarzeń, wciąż uświadamiam sobie, że zakochiwałem się w nim , nawet jeśli przez niego płakałem. W tym momencie nie ogarniał mnie smutek, przeszliśmy to razem, naprawiliśmy to, co trzeba było naprawić. I mimo, że mam mu za złe parę złych decyzji, to wiem, że na końcu i tak wybrał mnie. I w końcu to ja wybrałem go, nie Chanel.

 "Skoro tak bardzo chcesz jechać, to dlaczego osmarkałeś mi całą marynarkę?"

Roześmiałem się, pod powiekami znowu poczułem łzy, usilnie próbowałem się nie rozpłakać. Na darmo. Starałem się nie zepsuć pięknego makijażu, który powstał w ten szczególny dla mnie dzień. Szczególny dzień dla nas obu. Widząc siebie w lustrze, nie mogłem uwierzyć, że w końcu się doczekałem. Po dziesięciu latach burzliwego, a zarazem pięknego związku, stanę przed ołtarzem i poślubię mężczyznę swojego życia. Do końca myślałem nad słowami przysięgi, nie mogąc wymyślić niczego konkretnego. W końcu wszystko zostało powiedziane. Do tego wiedziałem, że jestem beznadziejny w tego typu przemówieniach. Chanyeol radził sobie z takimi rzeczami dużo lepiej. To on był mówcom. Ja byłem słuchaczem. 

Małe grono i piękna malownicza Grecka wioska. To tutaj przypieczętujemy nasz los. Powiemy sobie "tak" i chociaż to nie zmieni naszych uczuć, to wiem, że umocni naszą relację. Ja będę należeć do niego, a on do mnie. Teraz skupiam już swoje myśli i oczy na człowieku, który mnie tutaj przywiódł. Zmieniliśmy się na przestrzeni lat, mimo, że dalej nie jesteśmy starzy, to i tak nie jesteśmy młodsi. Czekaliśmy długo na ten ostateczny krok. No cóż, ja czekałem. I w końcu spełniło się moje najskrytsze marzenie. Zostałem mężem Park Chanyeol'a. Od dzisiaj będę trwać przy jego boku nie jako Byun Baekhyun, tylko Park Baekhyun. 

A/N

Wiem to zdumiewające, że pojawił się epilog. Skończyłam Vogue, nie ważne ile mi to zajęło, ważne, że skończyłam. Innego zakończenia nie mogłam sobie wyobrazić. Pasuje mi to i mam nadzieję, że to docenicie. Dopiero po tylu latach byłam w stanie napisać cokolwiek. Dlatego raczej wątpię, żebym wróciła do pisania, ale kto wie, może jeszcze coś powstanie? 
Dziękuje wszystkim, którzy byli ze mną, którzy czekali na zakończenie, którzy byli obecni przy tworzeniu tej książki. Mam nadzieję, że dacie znać o swojej opinii na temat zakończenia. Czekam też na opieprz, bo wiem, że długo z tym zwlekałam.

Pozdrawiam, całuje Yui Nakashima. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top