24


~Chanyeol



Od chwili wylotu z Ameryki, do samego przylotu do Korei, Baekhyun nie zamienił ze mną żadnego słowa. Nie odpowiedział na żadne moje pytanie. Wiem, że raniłem go, podejmując taką, a nie inną decyzję. Widziałem jego minę, kiedy oświadczyłem mu, że ma zacząć się pakować. Widziałem jego żałość. W końcu został nam jakiś tydzień urlopu. Wiedziałem, że, aby zrekompensować mu ten wyjazd, będę się musiał ostro postarać. Byłem przekonany, że nie odezwie się do mnie, nawet kiedy wrócimy do domu. Dlatego byłem bardzo zdziwiony, kiedy oznajmił, że jedzie do siebie. Oponowałem, ale on i tak bez słowa wsiadł do zamówionej taksówki i odjechał. Byłem wściekły na wszystko dookoła, chociaż nie powinienem. Nie tak miały skończyć się nasze pierwsze wspólne wakacje. Zamiast do domu, pojechałem prosto do firmy i chociaż była noc, wiedziałem, że się przydam. Zaraz po przekroczeniu swojego miejsca pracy, zaatakowała mnie sekretarka, która chyba nie jako jedyna, była uszczęśliwiona moim powrotem. Zaczęła trajkotać o wszystkim, chociaż w połowie zupełnie się wyłączyłem. Odesłałem ją i skierowałem swoje kroki do asystenta Minseoka. W końcu to na niego spadło wszystko. Był młodym chłopakiem, który wszedł w modę w wieku szesnastu lat. Był też dalekim kuzynem Krisa, ale nie dlatego dałem mu szansę. Dałem mu ją, bo zasłużył na nią.

-Cześć, jak się sprawy mają? -zapytałem.

­-Jak dobrze, że jesteś. Może nie ma tragedii, ale nie spałem od dwóch dni i nie mam nawet na to czasu, od kiedy Pan Kim trafił do szpitala -przyznał szczerze.

-Rozumiem. Daj mi sprawozdanie z ostatnich kilku dni i będziesz mógł pójść odpocząć. Resztą już się zajmę.

Tak jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Trzymając teczkę, ze sprawozdaniem w dłoni, ruszyłem do swojego gabinetu. Obiecałem sobie, że jak tylko uporam się z problemami w firmie, udam się do Baeka, aby go udobruchać. Nie wiedziałem wtedy, że zajmie mi to aż tyle dni.





~Chen



Dnia czwartego na korytarzu w końcu pojawiła się jego rodzina. Starsze małżeństwo z dziesięciolatką na rękach. Jak się później okazało, byli to jego dziadkowie i młodsza siostra. Z rozmów z kobietą dowiedziałem się o wypadku, w którym zginęli rodzice rodzeństwa. Czyżby śmierć w ten sposób była pisanej tej rodzinie? Kiedy zapytałem się kobiety, co zajęło im tak długie dotarcie tutaj, odpowiedziała, że w pewnym wieku nie da się tak szybko wszystkiego załatwić, w szczególności, gdy jest się z daleka. Złość trochę zmalała, kiedy zrozumiałem, że i ona jest nie jest w pełni zdrowia. Rozmowa z tą kobietą pomogła mi się uspokoić, chociaż nadal czułem strach przed utratą chłopaka. Za namową starszego małżeństwa udałem się do domu, aby chwilę odpocząć, a kiedy tylko coś się wydarzy, mają do mnie zadzwonić. Zostawiłem im swój numer i wróciłem do dormu.




Dopiero kiedy ściągnąłem buty i wszedłem do salonu poczułem, jak bardzo byłem zmęczony. Byłem wypompowany. W swoim pokoju zrzuciłem z siebie ubrania i opasany ręcznikiem ruszyłem do łazienki. Wykąpany miałem kłaść się już spać, kiedy zauważyłem Baekhyuna, jedzącego samotnie kolacje.

-Co Ty tu robisz? Nie powinieneś się bawić w Santa Monica? -zapytałem zdziwiony.

-Miałem, ale Chanyeol zdecydował się wrócić -odpowiedział cierpko, wolno przeżuwając swoje płatki kukurydziane.

-To wszystko przez ten wypadek, Minseoka?

-Nie zrozum mnie źle, Chennie. Nie obwiniam go za nic, jest mi smutno przez to, co mu się wydarzyło, naprawdę... Ale czuję żal do Chanyeola, który nie potrafił rozwiązać inaczej tej sprawy -wytłumaczył się. Widziałem jego lekko podpuchnięte oczy, które świadczyły o jego bardzo długim płaczu.

-Rozumiem. Ja też chyba byłbym zły, gdyby Minseok zadecydował tak, a nie inaczej - pocieszyłem go, chociaż czułem, że to bardziej ja potrzebuję pocieszenia. Podszedłem do stołu, siadając zaraz obok chłopaka.

-A jak Ty się czujesz? - zapytał po chwili.

-Kurewsko źle -odpowiedziałem zrozpaczony.

- Wiadomo co z nim? - zapytał, obejmując mnie.

- Jeszcze nie, czeka go następna operacja, ale dopiero wtedy, kiedy się wybudzi. Mówią, że to ma coś wspólnego z kręgosłupem. Nic więcej mi nie wiadomo -odpowiedziałem.

- Najgorsze jest chyba czekanie. Idź się wyśpij, jutro razem pojedziemy do Minniego, dobrze? - zapytał. Skinąłem tylko głową, po czym udałem się do swojego pokoju, aby odpocząć. Na sen nie musiałem czekać długo, zmorzył mnie prawie od razu. Śniłem o chłopaku, którego potrzebowałem teraz najbardziej.







~Baekhyun




Minęło kilka dni, codziennie starałem się pojawiać w szpitalu u Minseoka, aby wesprzeć Chena, z którego z dnia na dzień uchodziło życie. Z tego co powiedział mi chłopak, Chanyeol ani razu nie pojawił się w odwiedzinach. Do mnie zadzwonił tylko raz, nie odebrałem, ponieważ uniosłem się dumą. Czasami żałowałem, że tego nie zrobiłem, ale gdyby Chanyeol naprawdę chciał przeprosić, to przyjechałby do mnie i zrobiłby to w należyty sposób. Byłem na niego wściekły, ale nie zamierzałem dawać mu taryfy ulgowej, wcześniej to ja bym przybiegł do niego pierwszy, teraz chciałem, żeby to on za mną trochę pobiegał. Teraz, kiedy Chen rozmawiał z lekarzem, nieprzytomnego chłopaka, ja siedziałem przy nim czytając mu na głos swoją ulubioną książkę. Do końca mojego urlopu pozostały jedynie dwa dni, jeśli do tego czasu Chanyeol nie pojawi się przede mną, będzie to oznaczało koniec. Nie mogłem się ugiąć. Wiedziałem, co było dla niego ważne, jednak w momencie, kiedy decydowaliśmy się na nasze wspólne wakacje, chciałem być ważniejszy. Za dwa dni miałem też dać odpowiedź dotyczącą wyjazdu do Paryża. Miałem rozpocząć współpracę z domem mody Chanel. Wyjazd miał trwać dwa lata, jednak otwierał przede mną o wiele więcej drzwi w przyszłości. Tylko jedne drzwi były zamknięte, te drzwi, które podpisane były imieniem mojej miłości. Zamknąłem cicho książkę i spojrzałem nieprzytomnym wzrokiem na Minseoka. On był zawsze pierwszym wyborem Chena. Dlaczego ja nie mogłem być pierwszym dla Chanyeola? Wstałem z krzesła i po zabraniu wszystkich swoich rzeczy, skierowałem się do wyjścia. W windzie napisałem wiadomość Chenowi, że coś mi wyskoczyło i musiałem już wyjść. Szczerze powiedziawszy, chciałem zacząć się pakować. Byłem święcie przekonany, że Chanyeol nie przyjdzie do mnie przez najbliższy miesiąc. Byłem ciekawy czy w ogóle zorientowałby się, że wyjechałem. Złapałem najszybszą taksówkę i po podaniu adresu, kierowca ruszył spod szpitala. Była godzina czternasta, w centrum Seulu pojawiły się gigantyczne korki. Cieszyłem się, miałem ochotę po prostu od tak sobie posiedzieć w ciszy. W radiu leciała jakaś stara rockowa ballada, co dodatkowo przytłumiło moje zmysły. Nie wiem czy byłem gotowy na rozstanie, nie wiem czy byłem nawet gotowy na to, aby jechać na tak długo,tak daleko. Gdyby Chanyeol powiedział „nie", temat dawno zostałby zamknięty. Moje samopoczucie odbijało się w pogodzie. Czarne deszczowe chmury wisiały nad Seulem, zwiastując ulewę. I ja miałem ochotę płakać, bo nie wiedziałem, co mam już robić. Z tak błahej sprawy zrobiłem niesamowicie poważny problem. I to tylko dla samego siebie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni bluzy, zero powiadomień, zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń. Wybrałem numer prezesa agencji. Po trzech sygnałach odebrał, jednak słyszałem, że nie jest u siebie w biurze, słyszałem hałas maszyn do szycia.

- Baekhyun? Jesteś tam? - usłyszałem ponownie jego głos.

- Tak, jestem, przepraszam. Zamyśliłem się - odpowiedziałem.

- Wszystko okej? Brzmisz dziwnie...

- Przeszkadzam Ci? Chciałem porozmawiać o Twojej propozycji -sprostowałem.

- Nie, mam chwilkę czasu, Chanyeola gdzieś wcięło. Biega jak szalony...

- Nie obchodzi mnie Chanyeol - wtrąciłem szybko- Wybacz, nie chcę o nim rozmawiać, chcę porozmawiać o pracy w Paryżu.

- Myślę, że powinieneś mu o tym powiedzieć. Ogólnie myślę, że powinniście porozmawiać - powiedział delikatnie.

- Powiedź to jemu, to on nie ma dla mnie czasu, nie ja dla niego - syknąłem rozjuszony.

- Okej, okej spokojnie. Jednak jaka by nie była Twoja decyzja...

- Kris, to moja decyzja. Chanyeola to nie obchodzi - powiedziałem płaczliwie.

- Gdybyś mu powiedział to zaczęłoby go to obchodzić - znowu wtrącił.

- Chcę pojechać. Chcę pracować dla Chanel - powiedziałem prawie pewnie.

- Skoro taka jest Twoja decyzja. Zadzwonię do nich. Chanyeol przyszedł, muszę kończyć.

- Cześć.

- Cześć - odpowiedział.

Deszcz zaczął padać w momencie, kiedy stanąłem pod blokiem, w którym mieszkałem. Zapłaciłem taksówkarzowi za przejazd i biegiem ruszyłem do domu. Czekało mnie dużo pakowania, jednak po przekroczeniu progu, kiedy zastałem ciszę, rozpłakałem się jak małe dziecko. Nie wiedziałem czy byłem w stanie zostawić Seul za sobą, dopiero miałem się o tym przekonać.







~Kai


Wszedłem do garderoby, gdzie skulony na krześle siedział Kyungsoo. Miał już zrobiony makijaż, do tego przebrany był w swój strój do sesji. Jedynie ja byłem nie gotowy. Przywitałem się z nim, jednak ten nie odezwał się do mnie słowem, od kiedy wczoraj obudziliśmy się w swoich ramionach. Wiedziałem, że chłopak jest wściekły. Niepotrzebnie robiłem mu wodę z mózgu, ale sam nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie, które od jakiegoś czasu wisiało w powietrzu bez odpowiedzi. Chciałem naprawić tę relację, ale nie wiedziałem jeszcze jak. Może w głębi duszy chciałem odpowiedzieć tym samym. Może czułem to samo. Może bez niego nie byłem sobą. Może bez niego w ogóle nie istniałem. Zacząłem się rozbierać i z pomocą stylistki, ubrałem ciuchy na sesję. Następnie zająłem swoje miejsce obok czarnowłosego, aby wizażystka mogła mnie pomalować. W pokoju była tak napięta atmosfera, że nikt nie śmiał jej przerywać. Dopiero kiedy nasz nowy menadżer przekroczył próg i zaczął w skrócie streszczać temat sesji, przerwał irytującą ciszę. Byłem wdzięczny za to, bo nie mogłem już dłużej wytrzymać. Obiecałem sobie, że po sesji w końcu porozmawiamy.



Sesja się przedłużyła, jednak nie byłem tak zmęczony, jak Kyungsoo, który prawie usypiał na tylnych siedzeniach vana. Nie wiem czy to determinacja, która we mnie wstąpiła, czy może to cholerne uczucie, które nie pozwalało mi już panować nad sobą, nie pozwalało mi zmrużyć oka. Chciałem jak najszybciej porozmawiać z chłopakiem. Po przekroczeniu progu i ściągnięciu ubrań, zatrzymałem Kyungsoo.

- Możemy porozmawiać? - zapytałem.

- Mamy o czym rozmawiać? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Tak, to ważne - odpowiedziałem, jednak w tej samej chwili, usłyszeliśmy stłumiony płacz. Spojrzałem zdezorientowany na chłopaka, który wzruszył ramionami. Bez słowa ruszyliśmy w kierunku, z którego dobiegało łkanie. Jedyne miejsce, w którym paliło się światło, było pokojem Baekhyuna. Wiedziałem, że przechodził on ostatnio jakieś głębokie dołki, ale nigdy nie słyszałem, aby płakał. Razem z Kyungsoo weszliśmy do jego pokoju, cicho pukając. W środku pomieszczenia zastaliśmy mnóstwo pudeł, totalny chaos i Baekhyuna siedzącego na podłodze, płaczącego w marynarkę swojego chłopaka.

- Baekhyun, dlaczego płaczesz? - usłyszałem ciche pytanie z ust Kyungsoo - I po co Ci te wszystkie pudła?

- Uhm ja... pakuję się, wiesz? - powiedział, odklejając się od ubrania i w końcu spoglądając na nas - Nie słyszałem, kiedy weszliście.

- Po co się pakujesz? - tym razem to ja zadałem pytanie.

- Przyjąłem prace w Paryżu - odpowiedział szczerze.

- Co na to Chanyeol? - zapytał tym razem Kyungsoo.

- Nic.

- Nie wie, prawda? - zapytałem.

- Nie wie i nie musi wiedzieć.

- Dlaczego mu to robisz, dlaczego robicie to sobie? - zapytałem.

- Ty nie powinieneś mnie pouczać - warknął na mnie.

- Masz racje, nie powinienem, ale to robię, bo zrozumiałem swoje błędy - odparowałem.

- Mówię Ci to jako przyjaciel, powiedz Chanyeolowi.

- Wyjdźcie - wybłagał. Zrobiliśmy to, o co nas poprosił. Kyungsoo nadal był odrobinę przytłumiony. Może odrobinę zaspany, ale i zmartwiony.

- Nie wiem jak ty, ale ja muszę powiedzieć Chanyeolowi na czym stoi - przerwałem cisze, kiedy chłopak chciał wejść do swojego pokoju.

- Chciałeś porozmawiać - podtrzymał chłopak.

- Tak,chciałem.

- O czym?

- O swoich, naszych uczuciach. Wiem, że to co powiedziałem wcześniej mogło być dla Ciebie bardzo krzywdzące i niezrozumiałe, jednak nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić. Naprawdę mi na Tobie zależy, Kyungsoo. I nie mówię tego, bo czuję się winny. Chociaż to też, czuję się winny temu, że wtedy skłamałem i od razu nie przyznałem się do swoich uczuć.

- Jongin, do rzeczy, nie wiem co chcesz mi teraz powiedzieć, nie mieszaj, proszę Cię, bo to boli! - powiedział płaczliwie.

- Chcę powiedzieć, że kocham Cię, Kyungsoo i już dłużej nie wytrzymam z dala od Ciebie. Wiem, że możesz mi nie uwierzyć, ale chcę naprawić wszystko, co zrobiłem i chcę sprawić, abyś był szczęśliwy - powiedziałem szczerze.

- Naprawdę długo musiałeś nad tym myśleć, Panie Kim - uśmiechnął się przez łzy - Ja też Cię kocham, Jongin.
Uśmiechnąłem się i starłem pojedyncze łzy, które spłynęły po jego twarz. Złapałem za policzki chłopaka i ucałowałem jego spierzchnięte usta. Odpowiedział mi tym samym. Ta chwila pochłonęła nas jak nic innego. Byłem szczęśliwy tym, że on był szczęśliwy. I cieszyłem się, że w końcu coś zaczęło się układać.







~Chanyeol




Wraz z Krisem przeglądałem zdjęcia modeli do mojego następnego pokazu. Ostatnie dni były naprawdę jak na wariackich papierach, nie miałem czasu na nic. Nie spałem za wiele, a jak już, robiłem to w studiu, a nie w domu. Czułem się odrobinę pusty, bez Baekhyuna w pobliżu, ale chciałem poczekać jeszcze chwilę, aż wszystko w miarę się uspokoi. Wybrałem już praktycznie całą obsadę, brakowało mi tylko jednego zdjęcia.

- Gdzie jest zdjęcie Baeka? - zapytałem Krisa, szukając wszędzie zdjęcia.

- Nie będzie tego dnia dyspozycyjny - odpowiedział mi tajemniczo.

- Nie rozumiem? Wiem, że jest teraz na mnie bardzo zły, ale to nie znaczy, że musi się mścić w taki sposób - burknąłem pod nosem.

- On się nie mści Chanyeol, on...

- On co? - zapytałem, coraz bardziej nie rozumiejąc zachowania Krisa.

- Dostał propozycję pracy dla domu mody Chanel, zgodził się. Wylatuje za trzy dni - wytłumaczył.

- Na ile?- zapytałem zdezorientowany. Jednak odpowiedziała mi cisza - Odpowiedz mi!

- Dwa lata.

- Naprawdę się zgodził? - zapytałem zszokowany.

- Tak. Jednak nie jest za późno, zawsze możesz go zatrzymać - powiedział pewnie Kris.

- Skąd ta pewność, że chce zostać zatrzymany?

- Bo Cię kocha, a jedyna osoba, która trzyma go tutaj, ma na niego wylane, od kiedy wróciliście tutaj.

- Przecież wie, że mam dużo pracy - obroniłem się.

- Tak, ale pomimo iż praca jest dla Ciebie ważna, to jego powinieneś wybrać. Pamiętaj, że możesz być spełniony tylko wtedy, kiedy masz karierę zawodową i osobę, którą kochasz.

- Nawet jeśli spróbuję go zatrzymać to już potwierdził wyjazd, dużo straci unieważnieniem umowy! - powiedziałem niepewnie.

- Jeszcze nic nie jest potwierdzone - przerwał mi Kris.

- Co? - zapytałem z bity z tropu.

- Jeszcze niczego nie potwierdziłem, więc jeśli wszystko pójdzie dobrze, nie będę musiał niczego potwierdzać - uśmiechnął się przebiegle.
- Dzięki stary, nie wiem, co bym bez Ciebie zrobił - powiedziałem szczerze i wstałem z zamiarem pojechania do dormu Baekhyuna, aby go przy sobie zatrzymać. Jednak przed wyjściem z pomieszczenia powstrzymał mnie telefon, który został na moim biurku. Wygrywał on ulubioną piosenkę mojego ukochanego. Myślałem, że to on dzwonił, aby powiedzieć mi o wyjeździe, ale to nie był on. Tylko Chen. Odebrałem.

- Chen? Co się stało?- zapytałem. Spojrzałem porozumiewawczo na Krisa.

- Minseok się obudził - odpowiedział, jednak w jego głosie nie było słychać jakiejkolwiek ulgi.

- To bardzo dobrze - powiedziałem - Ale stało się coś, prawda? - Po chwili usłyszałem ciche łkanie i pociągnięcia nosem.

- Lekarze mówią, że to nie jest pewne, ale mamy zakładać najgorsze i ja po prostu nie mogę patrzeć na niego w takim stanie. A wiem, że jesteście przyjaciółmi i pomyślałem, że może będziesz wstanie ty go jakoś pocieszyć.

- Chen, do sedna!

- Czeka go wózek, Chanyeol.


A/N

Ktoś się spodziewał takiego zwrotu akcji? Co z biednym Minseokiem? I co z upartym Baekhyunem? Tego dowiecie się już niebawem, ale do tego potrzebuje waszego wsparcia! :D Zostaw komentarz o treści pomagam... nie no żartuję :D Jednak liczę na komentarze z waszej strony, dużo mi one dają. Także pozostawcie po sobie chociażby jedno słowo! :) Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top