19


~Chanyeol

Sklep stacjonarny okazał się hitem, w sumie na nic innego nie liczyłem. Moja marka była znana na całym globie, nie mówiąc już o Korei, która ją wprost uwielbiała. Nadałem nowy nurt modzie i to spodobało się ludziom najbardziej. Trzy miesiące minęły szybciej niżbym się spodziewał. Drugi maj nadchodził wielkimi krokami, mówiąc zwięźlej, to zostało parę dni do wielkiego dnia Krisa i Tao. Garnitury Baekhyuna oraz Krisa były gotowe. Swój właśnie kończyłem, ale to Tao miał być w tym wszystkim najważniejszy. Jednak jego wciąż rosnący brzuszek nie pozwalał mi uszyć wcześniej dla niego stroju. Nie dawno zakończyła się sprawa pomiędzy agencją, a oskarżonymi o mobbing byłymi pracownikami, oczywistym było, że agencja Krisa wygra. Osoby poszkodowane dostały odszkodowanie. Na szczęście cała sprawa odbyła się cicho i Kris mógł odetchnąć pełną piersią. W końcu mógł skupić się na ślubie. Para młoda przez ostatnie dwa tygodnie dopinała wszystko na ostatni guzik. Baekhyun między pracą również im pomagał, bo przecież nie mógł trzymać się od takiej sprawy daleko. Był tak samo podekscytowany jak Tao, może nawet i bardziej. Nawet teraz kiedy spał na mojej sofie w rogu mojej pracowni, uśmiechał się i przez sen mówił formułkę przysięgi. Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do leżącego chłopaka i przykryłem go kocem, który podczas snu zsunął mu się na podłogę. Skończyłem własny garnitur, który zamierzałem teraz porządnie wykrochmalić i wyprasować. Westchnąłem spoglądając na wymiary Tao, które mam nadzieję nie zmieniły się przez te parę godzin i miałem nadzieję, że wciśnie się w nie za dwa dni. Nawet jeśli wyglądał naprawdę szczupło podczas ciąży to i tak chciałem, aby garnitur był do niego dobrze dopasowany. Nie mogłem pozwolić, aby nie wyglądał dobrze na własnym ślubie. Po wyprasowaniu spodni powiesiłem je na wieszak, potem to samo zrobiłem z koszulą i marynarką. Guziki do mankietów były zakupione już jakiś czas temu. Baekhyun uparł się na to, że to on chce je wybrać, więc dałem mu wolną rękę. Nie wątpiłem w jego gust, bo był naprawdę dobry, ale jako projektant nigdy nie pozwalałem nikomu wybierać tego co na siebie założę. Związek z nim bardzo mnie zmienił, nie bałem się już tak bardzo bliskości z nim, wręcz przeciwnie sam inicjowałem co poniektóre rzeczy. Seks nadal był dla mnie rzeczą świętą i nie pozwalałem nikomu do tego wnikać. Mój napięty grafik nie kolidował już tak bardzo naszych spotkań i teraz spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu. Nawet w takim momencie gdy Baekhyun był u mnie i chociaż spał to wystarczyła mi wiedza, że znajduje się w tym samym pokoju. Jego spokojny oddech, uspokajał moje zszargane myśli i pozwalał lepiej z koncentrować się na pracy. Dzięki niemu wyszło naprawdę dużo ubrań, a od kiedy zostaliśmy parą, przynajmniej co miesiąc wypuszczałem nową kolekcję. To było ponad wszystkie inne domy mody.  Nie dawno również odebrałem nagrodę Marcusa Neimana do której zostałem nominowany już jakiś czas temu. Sama nominacja była dla mnie niesamowita, a co dopiero wygranie tej nagrody. Baekhyun był tak ze mnie dumny, że płakał dobre cztery godziny. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie jego rozmazanego makijażu i uśmiechu jaki błąkał się wtedy na jego ustach. Był sam w sobie sprzeczny. I to chyba w nim kochałem najbardziej. Z jednej strony był kontrowersyjny, seksowny i drapieżny, a z drugiej był słodkim, puchowym aniołkiem, nie wiedziałem, którego Baekhyuna lubię bardziej. Nie umiałem wybrać, kochałem obie jego osobowości.

 Po lekkim uprzątnięciu pracowni, wyjąłem biały materiał, który zakupiłem na garnitur Tao. Wykroiłem z niego potrzebne mi rzeczy, patrząc uważnie na długość nogawek i rękawów, oraz obwody całego jego ciała. Wiedziałem, że dzisiaj na pewno tego nie skończę, chociaż miałem nadzieję, że Baekhyun trochę dłużej pośpi to wtedy przynajmniej nie będzie mnie ciągnął szybciej do domu. Nie pozwalał mi już zostawać w pracy na noc, zaczął dbać bardzo o moje zdrowie i o sen, który naprawdę czasem bardzo był mi potrzebny. Cieszyłem się, że chociaż on miał głowę na karku, nawet jego praca nie przeszkadzała mu w pilnowaniu mnie. Czułem się naprawdę szczęśliwie mając go przy sobie...Po paru następnych godzinach miałem już gotowe spodnie oraz koszule, postanowiłem marynarkę zostawić sobie na koniec. I tak Tao miał wpaść jutro po południu przymierzyć wszystko, a wieczorem miałem podrzucić mu wszystko do domu.

Kiedy wieszałem dopiero co uszyte ubrania, usłyszałem ciche skomlenie Baeka. Wydawał je zawsze gdy wybudzał się ze snu. Odwróciłem się w jego stronę i zauważyłem jak ze wciąż zamkniętymi oczami rozciąga się i ziewa. Podszedłem do niego, siadając obok. Pocałowałem jego czoło, a ten jak mała pirania wgryzł się w mój obojczyk. Wiem, że bardzo uwielbiał tamto miejsce i kiedy tylko mógł to przyczepiał się do niego. 

-Gryzoniu to boli.- sarknąłem, odczepiając go od siebie.

-Nie jestem gryzoniem.- mruknął senny.- Która godzina?

-Za piętnaście, pierwsza.- odpowiedziałem.

-Późno już, trzeba jechać do domu.- powiedział, od razu podrywając się do góry. Zrobił to bardzo gwałtownie przez co zakręciło mu się  w głowie. Przytrzymałem go, aby nie upadł, ale już po chwili wszystko było w normie. Potulnie ubrałem się i wyszedłem z pokoju zaraz za Baekiem. Zgasiłem jeszcze tylko światła i zamknąłem pracownie na klucz. W nie których pomieszczeniach nadal świeciły się światła, ze względu na to, że zmieniły się teraz godziny pracy w mojej firmie. Mieliśmy teraz o wiele więcej zamówień, a co za tym idzie, pracy. Wszystko szło na sprzedaż krajową i międzykontynentalną, dlatego mój rzecznik od spraw personelu wymyślił trzy zmianowy podział godzin. W firmie nie było chwili, aby nikogo nie było. To już nie był ten sam dom mody co na początku, rozwijał się w oczach. Rósł jak dziecko na mleku. Idący ze mną za rękę Baek podskakiwał niczym zając ciesząc się z tylko sobie znanych rzeczy. Czasem się zastanawiałem czy, aby na pewno do końca był normalny. Jednak właśnie dlatego, że był inny, był taki niesamowity. 

-Coś się stało, że jesteś taki szczęśliwy?- zapytałem w końcu, kiedy chłopak prawie wyrwał mi rękę ze stawu.

-No bo zobacz, nasi przyjaciele biorą ślub, cztery dni po nich są moje urodziny i w końcu jedziemy gdzieś razem wypocząć! Nie masz pojęcia ile czekałem na to.- odpowiedział, pakując się do auta. Zaśmiałem się i również wsiadłem do auta, odpalając je. Ruszyłem z parkingu. 

-Tak ja też nie mogę się doczekać. Odpoczynek nam się przyda. 

-Będziemy tylko we dwoje!- pisnął.- Będziemy robić rzeczy, które robią pary. Kupimy sobie jakieś koszulki dla par. O! Albo pierścionki, pierścionki będą lepsze.- nawijał.

-Nie rozpędzaj się.- zaśmiałem się.- Będziemy robić wszystko spontanicznie, okej?

-Dobrze.- uśmiechnął się szeroko.

-Teraz jak się wyspałeś to pewnie już nie uśniesz.

-Pewnie nie, ale przynajmniej będę mógł popatrzeć jak słodko sobie śpisz.- powiedział, całując mój policzek.

-Nie masz nic lepszego do roboty?- zapytałem nieco zdegustowany jego pomysłem. Co z tego, że ja robiłem dokładnie to samo.

-Oczywiście, że mam, ale taki jest mój wybór. Pamiętaj Chanyeol, że ja zawsze będę wybierał Ciebie.

-Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem.- mruknąłem.- Jesteś głodny?

-Nie, no co Ty. Nie powinno się jeść o tak późnej porze.- upomniał mnie. Zaśmiałem się, Byun dietetyk.- Co Cię tak śmieszy?

-Nic, kochanie. Po prostu jesteś uroczy.

-Mów tak do mnie jeszcze.

-Zasłuż.- powiedziałem. Chłopak tylko prychnął na moje słowa i kiedy tylko stanąłem pod moim domem, chłopak szybko z niego wyskoczył i wbiegł do domu nawet na mnie nie czekając. Łobuz. Mnóstwo czasu spędzał u mnie w domu, więc nie czuł się nieswojo. Coraz rzadziej bywał w dormie, który został mu wyznaczony przez agencję. Zastanawiałem się jak to na dobrą sprawę wyglądałoby mieszkanie z nim. Byłem w ogóle ciekawy czy się zgodzi. Przypuszczałem, że jego odpowiedź na pewno będzie twierdząca, ale czy ja byłem gotowy na tak poważny krok...Nie byliśmy ze sobą długo, ale byłem pewny swoich uczuć jak nigdy dotąd. Baekhyun często u mnie sypiał, więc wspólne mieszkanie nie powinno być takie straszne. Chciałem spróbować, jednak porozmawiam z nim o tym dopiero za jakiś czas.



~Tao


Byłem przerażony jak jeszcze nigdy dotąd. Wkładając na siebie garnitur, który na szczęście był dopasowany, czułem się jakbym stąpał po kruchym lodzie. Tak jak chciałem był tu huczny ślub, wszystko było zrobione przeze mnie, z pomocą Baeka. Wiedziałem też, że chce uczynić Krisa swoim mężem, dlaczego więc trząsłem się jak osika? Usłyszałem otwieranie się drzwi, po chwili w pokoju pojawił się Baekhyun, który wyglądał naprawdę pięknie. 

-Stresujesz się?- zapytał.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.- odpowiedziałem ledwie co mówiąc.

-Nie masz czym to będzie naprawdę piękna ceremonia. 

-Gdzie Chanyeol?- zapytałem go o jego partnera.

-Z Krisem, który tak swoją drogą jest bardziej od Ciebie zestresowany.- zaśmiał się.- Chyba boi się, że uciekniesz mu sprzed ołtarza.

-Nigdy bym mu tego nie zrobił.- zaśmiałem się.- Tak łatwo to się mnie nie pozbędzie. 

-Innej odpowiedzi się nie spodziewałem.- odpowiedział, chichocząc.- Zazdroszczę Ci.

-Nie masz czego. Przeżywasz teraz rozkwit swojego związku, a to jest jedna z najpiękniejszych rzeczy.- powiedziałem, uśmiechając się pokrzepiająco.

-Niby tak, ale tak bardzo jestem zakochany w Parku, że mam ochotę napisać mu na czole, że jest moją własnością. Głupie to, wiem.- mruknął.

-Uwierz mi byłem o wiele gorszy. Jestem typowym zazdrośnikiem.

-Chyba bycie pasywnymi tego wymaga.- zaśmiał się.

-Wiesz moim zdaniem to my tak do końca nie jesteśmy pasywni. W końcu to dzięki nam te związki w ogóle powstały.- powiedziałem pewnie.

-Mi bardziej chodziło o to, że jesteśmy tymi na dole.- odpowiedział zarumieniony. Zaśmiałem się na ten widok. Dla nich rozmowy na ten temat były niesamowicie zawstydzające.

-Jesteście unikatowi.- zaśmiałem się, a kiedy dostrzegłem, która jest godzina zaniemówiłem. Za dziesięć minut musiałem wychodzić. Byłem już co prawda gotowy, ale nie wiedziałem czy moja psychika wytrzyma nadmiar tych wszystkich emocji. Chciałem, aby wszystko wyszło pięknie.

-Nie stresuj się już tak, bo zaszkodzisz XianMei. Wszystko wypadnie rewelacyjnie, a teraz chodź już.  

Sama ceremonia odbywała się w bardzo wąskim gronie. Najbliższa rodzina i najbliżsi znajomi. Chciałem, aby i moi rodzice pobłogosławili moje małżeństwo, jednak wiedziałem, że jest to niemożliwe. Od kiedy tylko wyprowadziłem się z Krisem nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Nigdy nie próbowaliśmy się nawet ze sobą skontaktować. Uśmiechnąłem się smutno widząc matkę Krisa, która czekała na to aż do niej podejdę. Miała mnie poprowadzić do ołtarzu. Była zachwycona kiedy ją o to poprosiłem.

-Czemu masz taką minę cukiereczku?- zapytała.

-Brakuje mi tu jednej osoby...- odpowiedziałem szczerze.

-Twojej matki?- zapytała, witając się również z Baekhyunem. Kiwnąłem potwierdzająco głową i spojrzałem na drzwi do kaplicy w której miała się odbyć ceremonia.- A co jeśli ona tutaj jest?

-Co?- zapytałem od razu wpatrując się w moją przyszłą teściową. Jednak zaraz za nią zauważyłem moją matkę, dużo starszą niż ją zapamiętałem. Jej włosy nadal były w kolorze hebanowej czerni, jednak jej skóra nie była tak elastyczna jak kiedyś. Na jej twarzy widoczne były te mniejsze i większe zmarszczki, jednak nawet i to nie odbierało jej tego kobiecego wdzięku. Była piękną, ale również i przerażającą kobietą.- Jeśli przyjechałaś tu tylko po to, aby zepsuć mi ten dzień, to możesz już stąd wyjść.- zareagowałem agresywnie. Spojrzała się na mnie twardo, ale nie wypowiedziała nic obraźliwego w moją stronę. 

-Nie przyjechałam tu po to.- powiedziała w końcu po chwili.

-Więc po co?- zapytałem już dużo spokojniej.- Gdzie ojciec?

-Nie ma go tu.

-Przyjechałaś bez jego wiedzy?

-Nie. Wie, że tutaj jestem.- odpowiedziała podchodząc.- Spodziewasz się dziecka.- bardziej stwierdziła, niż zapytała widząc mój wypukły brzuszek. 

-Tak, spodziewamy się dziecka.- odpowiedziałem przypominając jej, że Kris też bierze w tym udział. Baekhyun z matką Krisa odeszli na bok dając nam tym samym swobodę rozmowy.

-Naprawdę go kochasz.

-Tak, mamo. Kocham go, wiele razy Ci to mówiłem.

-Wtedy myślałam, że to twój młodzieńczy bunt. Chęć pokazania nam swojej innej twarzy...Myślałam tylko o tym, że chcesz nam zrobić na przekór. Zniszczyć to na co pracowaliśmy tak długi czas. Dopiero po tych wszystkich latach zrozumiałam jak bardzo krzywdziłam Cię swoim tokiem myślenia. Wiem, że jednym "przepraszam" nie odkupie tego co zrobiliśmy Ci z ojcem, ale chce żebyś wiedział, że masz moje błogosławieństwo.- zakończyła. W moich oczach uporczywie stanęły wszystkie łzy, które nazbierałem przez te lata z jej powodu. Długo czekałem na te słowa. Po policzku spłynęły mi dwie symboliczne łzy, które zaraz szybko starłem nie niszcząc przy tym makijażu. Szybko mrugając pozbywałem się następnych i kiedy wiedziałem, że już się nie rozpłacze, wtuliłem się w ramiona mojej matki, którą kochałem pomimo tego wszystkiego co przez nią przeszedłem. 

-Dziękuje.- odpowiedziałem.- Dziękuje, że tu przyjechałaś. 


A/N

To już ten czas, który nadszedł! Ślub Taorisa :) Jesteście ciekawi jego przebiegu? :D Strasznie ciągnie się ten Vogue, myślałam, że skończę go na 20 rozdziałach, a tu końca nie widać :D Lepiej dla was :D Myślę już powoli nad fabułą do nowego opowiadania, jednak nie ruszy ono dopóki nie skończę tego opowiadania :) Od czasu do czasu przydałaby się też jakaś motywacja, wiecie? Czy to na snapie czy to w komentarzu :) Gwiazdek też ostatnio ubyło i przyznam, że trochę mnie to zasmuciło i straciłam wtedy swą wenę... Bardzo ważna jest dla mnie wasza opinia! :) Dlatego wyrażajcie się :) 

Z innej beczki. W końcu do tego doszło...Poszukuje bety. Ogarniętej najlepiej. Jeśli ktoś byłby zainteresowany to niech napiszę do mnie prywatną wiadomość, a ja mniej więcej napisze mu na czym będzie polegała nasza współpraca :) 

Dziękuje wszystkim czytelnikom, że tak długo ze mną przebywają. Wiem, że rozdziały tutaj pojawiają się niezwykle rzadko, ale staram się jak mogę. :)

Buziaki :*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top