17
~Baekhyun
Po przekroczeniu domu Chanyeola poczułem się senny. Dopiero teraz w gruncie rzeczy odczuwałem skutki zmęczenia i być może przyszłej choroby. Zmiany czasowe również odczuwałem. Chanyeol rozumiał moje rozbicie i zaopiekował się mną. Zrobił mi cieplutką kąpiel oraz późną kolacje do łóżka. Cały czas przy mnie skakał co było dosyć dziwne, ale przynajmniej wiedziałem, że naprawdę za mną tęsknił. Chociaż po dłuższym czasie bardziej mnie irytował, niż pomagał. Po kolejnym już jego dennym pytaniu czy czegoś jeszcze nie potrzebuje przyciągnąłem go do siebie, całując mocno.
-Ciebie potrzebuje.- odpowiedziałem, ponownie go całując. Chanyeol zaskoczony moim nagłym atakiem na początku nie oddawał co raz to nowszych pocałunków. Wsunąłem pod koszulkę jedną z dłoni, powoli znacząc ścieżkę po jego plecach. Zamruczał mi na tą pieszczotę. Od naszego wspólnego razu minął ponad miesiąc i pomimo tego co się wydarzyło, Chan nie wspominał o seksie. Wiedziałem jednak to, że podobało mu się nasze cielesne uniesienie i teraz ja, zarówno jaki i on potrzebowaliśmy tej bliskości. Obydwoje mocno się za sobą stęskniliśmy. Nie rozmawialiśmy nawet przez telefon, ale to było wyłącznie z mojej winy. Nie miałem czasu i wiedziałem, że gdybym usłyszał jego głos to od razu wsiadłbym w samolot powrotny. Ściągnąłem z niego koszulkę, a następnie pozbyłem się swojej. Chan nie protestował, chyba wiedział co już planowałem. Pocałunkami zszedł na moją szyje, lekko ją gryząc i ssąc. Nie obchodziło mnie, że może zostawić po sobie jakiekolwiek znaki. Obchodziło mnie tylko to co działo się teraz. Z drżącymi rękoma rozpiąłem jego guzik oraz rozporek. Wolnym ruchem zsuwałem z jego bioder i nóg spodnie wraz z bokserkami, powoli ukazując jego mocno już pobudzone przyrodzenie. Uśmiechnąłem się pod nosem, na co Chanyeol przygryzł moją wargę, a następnie ucałował kącik moich ust. Zachichotałem cichutko i pozwoliłem Chanyeolowi pozbyć się moich dolnych ubrań. Kiedy nasze ubrania leżały już porozwalane po całym pokoju, Chan ulokował się pomiędzy moimi nogami, masując moje uda. Klęczał nade mną, patrząc mi uważnie w oczy. Czułem się jak cholerny śmiertelnik patrzący na bóstwo.
-Na co czekasz?- zapytałem, kiedy chłopak nie wykonał żadnego ruchu od dobrej minuty.
-Na nic.- odpowiedział, w końcu ponownie łącząc nasze usta.- Wyglądałeś tak pięknie pode mną, że nie mogłem oderwać od Ciebie oczu.
Na jego słowa spaliłem buraka, o ile mogłem go spalić ze względu na panującą między nami atmosferę. Po chwili poczułem jak Chanyeol znowu mnie zostawia, ale tym razem na rzecz lubrykantu i prezerwatywy, którą wyciągnął z szafki obok łóżka. Chciał założyć już prezerwatywę na swojego penisa, kiedy powstrzymałem go.
-Chce Cię poczuć, Chan.
-Ale ja...nie chce Ci zrobić krzywdy, Baek.- odpowiedział niepewnie.
-Nie zrobisz.- powiedziałem, odrzucając prezerwatywę gdzieś na bok. Chanyeol przystał na moją propozycje, to było też nowe doświadczenie dla niego. Rozciągał mnie pewnie i kiedy przez przypadek trafił w moją prostatę palcami, wygiąłem swoje plecy w łuk. Sapnąłem cicho kiedy wyciągnął je ze mnie. Byłem naprawdę niepocieszony, ale wiedziałem, że czeka mnie coś o wiele lepszego. Pocałowałem mocno Chana uświadamiając go jak bardzo go kocham i jak bardzo zależy mi na tym co się teraz dzieje. Chłopak wszedł we mnie powoli, a ja sarknąłem z bólu, czas jednak robił swoje. Rozrywało mnie od środka, Chan nie był mały. Kiedy mniej więcej się przyzwyczaiłem, poruszyłem lekko biodrami, a Chanyeol natychmiast podchwycił moje ruchy, wyprowadzając swoje. Słyszałem jego ciche pomruki, które tak mocno mnie pociągały, że mój penis lekko skakał pod wpływem tembru jego głosu. Tym razem nasze zbliżenie było intensywniejsze, nie ze względu braku lateksu, ale też zmiany szybkości. Po pewnym czasie nie czułem już tak dużego bólu, a przyjemność jaką dawał mi mój partner. Jęczałem wijąc się pod nim, jego ręka nie opuszczała mojego penisa, ani na chwile, a ja byłem przekonany, że zaraz już nie wytrzymam. Był niesamowity. Nigdy z nikim się tak nie czułem, widocznie uczucia naprawdę wiele wnoszą do seksu. Euforia dopadła mnie w momencie kiedy Chan uderzył w prostatę, nie wiele mi było już wtedy trzeba. Po paru silniejszych ruchach doszedłem, głośno krzycząc jego imię. Chanyeol doszedł chwilę później spuszczając się na mój brzuch. Nie zraziło mnie to, doceniłem, że nie doszedł we mnie. Sapaliśmy głośno ciesząc się przed chwilą przeżytą bliskością.
-Channie...- wystękałem cicho.
-Tak, Baekkie?
-Ubrudziłeś mnie.- powiedziałem dziecinnie.
-Jesteś marudą dzisiaj, wiesz?- zapytał wstając z ociąganiem z łóżka i biorąc mnie na ręce. Skierował się do łazienki. Z jeszcze wciąż drżącym ciałem czekałem, aż przygotuje dla nas kąpiel. Drugi raz tego dnia siedziałem w wannie, ale tym razem z mężczyzną, który uszczęśliwiał mnie bardziej niż cokolwiek innego. W wannie również nie szczędziliśmy sobie uczuć, motyle pocałunki Parka znaczyły mój kark oraz ramiona. Rozmawialiśmy o bzdurach, mocząc tyłki w wannie, aż skóra nie zaczęła nam się marszczyć. Wyszliśmy i wytarliśmy się do sucha, ubierając świeżą bieliznę, nic więcej nam nie było trzeba. Chan jeszcze tylko zmienił pościel na nową i po chwili leżałem pośród zapachu fiołków oraz w ramionach mojego mężczyzny. Ze zmęczenia nie mogłem już dłużej utrzymać oczu otwartych, dlatego przymknąłem je odlatując do krainy snów.
Obudził mnie cichy szelest papieru. Markotnie przetarłem oczy, które po chwili otworzyłem. W pomieszczeniu wciąż było ciemno. Wymacałem dłonią miejsce obok, ale było zimne. Poderwałem się do góry, uświadamiając sobie, że jestem sam. Pod palcami poczułem szorstki materiał kartki. Podniosłem ją usiłując dojrzeć co konkretnie znajduje się na niej. Przejechałem dłonią po postaci znajdującej się na papierze, była piękna. Uświadomiłem sobie, że jestem nią ja i mimowolnie zerknąłem w kierunku jedynego źródła światła. Chanyeol siedział przy oknie szkicując coś zawzięcie. To on musiał mnie obudzić. Na podłodze leżało jeszcze więcej moich aktów. Podobał mi się sposób w jaki Chanyeol przedstawiał moją nagość.
-Nie wiedziałem, że potrafisz tak pięknie rysować.- wyszeptałem, nie chcąc go spłoszyć. Rzucił na mnie okiem znad kart, lecz z powrotem wrócił wzrokiem do rysowanej postaci.
-Jestem projektantem to oczywiste, że potrafię pięknie rysować.- odezwał się równie cicho.
-Chodziło mi o to, że nigdy nie widziałem jak rysujesz coś innego poza ubraniami.
-Nigdy nie potrzebowałem rysować czegoś innego poza ubraniami.- odpowiedział kończąc. Odłożył na stolik nocny blok papieru, a następnie skierował się do biurka, zapalając lampkę. W pokoju zrobiło się dużo jaśniej. Przyjrzałem się uważniej kartką porozrzucanym na podłodze. Każda z nich przedstawiała mnie w każdej innej odsłonie.
-Która jest godzina?- zapytałem, kiedy przyjrzałem się już uważniej każdemu malunkowi.
-Po czwartej.- odpowiedział z powrotem wyłączając światło.
-Uwielbiasz tą godzinę.- skwitowałem, kładąc się z powrotem i lekko przykrywając. Park dołączył zaraz do mnie, przytulając się do mojej piersi.
-Ma w sobie urok.- wyszeptał w moją klatkę piersiową. Przymknąłem oczy, czując ciepły oddech partnera.
-Tak jak Ty, Chanyeol.
~Kris
Każda godzina była dobra, aby wysłać mnie do sklepu. I nawet pomimo moich skomleń o przerażająco zimnej pogodzie na zewnątrz, nie otrzymałem zrozumienia. Mój przyszły małżonek wysyłał mnie na pastwę losu do najbliższego nocnego. Nie pamiętam kiedy ostatni raz w ogóle robiłem zakupy. Przeważnie robił to ktoś z personelu. Oburzony faktem bezczelności Tao, udałem się po pieprzone ciasteczka zbożowe na które chłopak nabrał nagle ochoty. Cieszyłem się, że jest w ciąży, ale jego humorki i zachcianki zaczęły przekraczać wszelkie granice. To mnie naprawdę wykańczało. Praca, to prywatne śledztwo, Tao, potrzebowałem chwili odpoczynku. Obiecałem przecież Tao, wakacje. Westchnąłem ponownie wychodząc na zimny dwór. Wraz z pełną reklamówką ciasteczek skierowałem swoje kroki do domu. Modliłem się, aby tylko znaleźć się już w środku mieszkania. Łóżko wzywało mnie z trzykrotną mocą niż zawsze. Odpocznę, kiedy tylko zakończę sprawę mobbingu w mojej firmie. Wszedłem do sypialni, już miałem mówić coś do Tao kiedy spostrzegłem, że ten bezczelnie sobie śpi. Sarknąłem wściekły kładąc na jego szafkę nocną słodycze, a następnie rozebrałem się i położyłem spać. Musiałem zatrudnić kogoś na nocną zmianę.
Przemierzałem korytarze swojej agencji. Byłem niewyspany i markotny, a wszystko za sprawką zachcianek mojego narzeczonego. Westchnąłem ciężko, czekało mnie jeszcze pół dnia ciężkiej pracy, a nawet nie zdążyłem odpowiedzieć na wszystkie zlecenia. Miałem dużo pracowników i mógłbym przysiąc, że każdy pracował tak samo ciężko biorąc czasem nadgodziny. Nie mówiąc już tutaj o samym Sehunie, który na dobrą sprawę pracował cały czas, robiąc sobie krótkie przerwy na sen. Był cholernym pracoholikiem, ale nauczył się tego chyba od Chanyeola, który kiedyś potrafił przesiadywać w firmie całe tygodnie. Chanyeol szybko zmienił nawyki, jak na razie Sehun dalej trzyma się tego, że praca jest najważniejsza, chociaż ma Luhana.
-Panie Wu!- usłyszałem krzyk za sobą. Odwróciłem się natychmiastowo do kobiety, która krzyknęła moje imię. Była to jedna z nowych modelek.
-Coś się stało?- zapytałem, kompletnie nie pamiętając jej imienia.
-Chodzi o Pana Oh.- zaczęła.
-Co z nim nie tak?- zapytałem zdziwiony.
-Możemy porozmawiać w jakimś odosobnionym miejscu?- zapytała. Kiwnąłem głową, prowadząc ją do mojego gabinetu. Zająłem miejsce przy biurka, a kobieta usiadła naprzeciwko mnie.
-Mów co z tym Oh Sehunem.
-Długo się do tego zbierałam naprawdę.- zaczęła ponownie, miętosząc w rękach spódniczkę.- Pamięta Pan, że Pan Oh rozmawiał ze mną i z moimi przyjaciółkami na imprezie noworocznej?
-Tak, pamiętam. I co to ma do rzeczy?- zapytałem kompletnie nie rozumiejąc o co może jej chodzić.
-Spotkałam Pana Oh w budynku gdzie znajdują się nasze dormy.
-Co w tym dziwnego? Jego podopieczny tam mieszka.- powiedziałem.
-No tak wiem, ale od podopiecznego nie wychodzi się nad ranem. Słyszałam ostatnio, że ma Pan problemy z mobbingiem...dlatego stwierdziłam, że Panu o tym powiem.- zakończyła.
-Dziękuje za Twoje dobre chęci, ale w przypadku Oh Sehuna ta teza nie działa.- wytłumaczyłem jej.
-Wie Pan, że zawsze te najbardziej zaufane osoby szkodząc firmie.
-Możliwe jednak wiem, że Sehun nie robi nic złego.- zapewniłem.
-Skąd taka pewność?- zapytała, podnosząc lekko głos.
-Może dlatego, że mój podopieczny jest również moim partnerem życiowym.- usłyszeliśmy trzeci głos.
-Sehun, co tutaj robisz?- zapytał zdziwiony.
-Uzmysławiam modelce jej wielki błąd, posądzania mnie o mobbing.- powiedział patrząc na co raz mniejsza osobę kobiety.
-Jeśli to wszystko, możesz już iść.- powiedziałem do niej, a ta natychmiast wstała z zajmowanego miejsca i udała się do wyjścia.
-Stary ta laska ma straszne parcie na Ciebie.
-No co Ty nie powiesz, Wu?- zapytał sarkastycznie.- Od kiedy tylko na sylwestrze zamieniłem z nią zdanie próbuje mnie uwieść.
-Zauważyłem. Jak ona ma w ogóle na imię?- zapytałem ciekawy.
-Minah.- odpowiedziałem z grymasem.- Nie wierzę, że była zdolna do tego, by wmawiać Ci, że molestuje Luhana!
-Cóż na dobrą sprawę macasz go gdzie popadnie, ale robisz to wszystko za jego zgodą.- zażartowałem, próbując rozładować trochę napięcie wiszące w powietrzu.
-Tak, ale ona nie musi o tym wiedzieć, wolałem, aby to nie było, aż tak oczywiste. Nie chcę mieć takiej sieczki z mediami jak Baekhyun z Chanyeolem.
-W sumie...cieszę się, że my z Tao nie mieliśmy takich problemów.- powiedziałem.
-Taa. Idę do Lu, bo zaraz jedziemy na sesje.
-Okej, trzymaj się. I nie myśl o tej dziewczynie, zajmę się nią w razie czego.
-Dzięki, stary.
~Sehun
W samochodzie panowała cisza. Luhan siedział, oparty o szybę i nie wydawał z siebie chociażby mruknięcia. Mogłem być bardziej uważniejszy przy rozmowie z Krisem, jednak skąd mogłem wiedzieć, że usłyszy całą rozmowę. Oczywiście jak to on, zaczął zaraz wymyślać niestworzone rzeczy, że dziewczyna chce mnie odbić i zostawię go. Potem wymyślił, że mamy romans i tak wynikła między nami bezsensowna kłótnia. Czasem przeraża mnie jego dość bujna wyobraźnia. Nie chciałem jednak się pierwszy odzywać, w zamian wypełniałem papiery potrzebne na najbliższy pokaz i przy okazji potwierdzałem nowe zlecenia dla niego. Bez zbędnego słowa wyszedłem pierwszy z samochodu, nawet na niego nie czekając. Nie zamierzałem mu pobłażać, nie będę przepraszać go za coś czego nie zrobiłem. I nigdy nie zamierzałem zrobić. Oczywiście wściekły, jebnął mnie torbą, bo jak inaczej mógł zareagować. Luhan był bardzo prosty w obsłudze. Jako model był perfekcjonistą, spełniał każde oczekiwania i nigdy nie sprzeciwiał się udziwnieniom. Jednak jako partner był osobą bardzo zaborczą i nieustępliwą. Nawet gdybym to ja miał rację, to i tak on postawi na swoim i to ja będę go musiał przepraszać, ale nie tym razem. Pokażę mu, że ja też mam silną osobowość. Wszedłem do jego garderoby, ówcześnie rozmawiając z fotografem i projektantem marki Kill Star. Luhan pomimo swojego słodkiego i chłopięcego wyglądu został ambasadorem tej jakże ostrej marki.
-Za pięć minut na głównym planie.- zwróciłem się do niego czysto zawodowo, a ten obdarował mnie spojrzeniem spod byka.
-Tak jest, Panie Oh.
Olałem jego jadowity ton i usiadłem na fotelu, wyciągając swojego służbowego elektronicznego pomocnika. Ignorując, wciąż wpatrującego się we mnie chłopaka, siedziałem odczytując kolejne e-maile.
-Idiota!- usłyszałem nagle. Poczułem jak z mojej dłoni zostaje wyrwany mój telefon, a zamiast tego czuję dwie chude rączki obejmujące moją talię i kościstą dupę, wbijającą się w moje uda.
-Przeszło Ci?- zapytałem, nie dotykając go dłońmi.
-Tak. Jesteś prawdziwym chujem kiedy mnie ignorujesz. Nie wolno Ci mnie ignorować. I nie wolno Ci mnie zostawiać.- powiedział naburmuszony.
-Czasem muszę być chujem, abyś zrozumiał swoje błędy.- powiedziałem twardo.
-No przytul mnie, chuju jeden!- warknął już zniecierpliwiony.
-Bądź milszy, inaczej nie dotkniesz mnie przez następny tydzień.- mruknąłem lekko zirytowany, ale w końcu go przytuliłem. Musiałem poprawić nieco jego słownictwo. Zawsze używał lepszych słów, ale jak widać w końcu go zirytowałem. Zanim wyszedł na sesje, ucałowałem lekko jego usta, na co blondynek w końcu przeprosił mnie za swoje zachowanie. Poczułem się dumny, jednak nie dałem nic po sobie poznać. Musiałem pozbyć się jakoś zazdrości chłopaka, na dłuższą metę robiło się to dosyć uciążliwe. Tego w związku nie było nam potrzeba.
A/N
Dobry! Kolejny rozdział za nami. Szczerze powiedziawszy znowu był o dupie maryny, ale od następnego rozdziału w końcu ruszy akcja. Nie wiem kiedy można się go spodziewać, postaram się go napisać jak najszybciej. :) Bardzo proszę o opinię, wiem, że kochacie Vogue'a jednak potrzebuję od was motywacji. :) Czym więcej komentarzy i gwiazdek, tym szybciej będą ukazywać się rozdziały :)
Dziękuje za wszystko!
Dobrej nocki :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top