09
~Chanyeol
Wciąż oszołomiony własnymi słowami zszedłem z wybiegu kierując się w stronę kulis. Oczywiście po drodze zaczepiali mnie wszyscy gratulując to odwagi to udanego pokazu. Przed sobą widziałem Baekhyuna, szedł w stronę kulis, zasłaniając sobie usta dłonią. Widziałem jak w jego oczach czają się łzy. Chciałem go tak bardzo teraz przytulić. Zepchnąłem ludzi na dalszy plan, teraz najważniejszy był Baek. Przeprosiłem wszystkich i szybkim krokiem udałem się do jego przebieralni. Kiedy do niej wszedłem stał juz całkowicie rozebrany, łzy ciekły po jego policzkach. Nie czekając dłużej wziąłem go w ramiona. Ta chwila była dla nas magiczna. Nic się nie liczyło. Baekhyun nie mógł przestać płakać, wiedziałem że bardzo go to wzruszyło. Rozczulił mnie tym, bo był bardzo haryzmatycznym i odważnym chłopakiem, ale przy mnie stawał się kruchą istotą. Odczepiłem go od siebie i starłem rozmazane łzy.
-Ubierz się i zmyj makijaż, chce być już w domu.- powiedziałem do niego. Wykonał wszystko bardzo cicho. Wychodząc przed jego boks widziałem jak Kris uśmiecha się do mnie szeroko. Tao również pokiwał mi głową na znak, że zrobiłem dobrą robotę. Uśmiechnąłem się mimowolnie, bo wyszło tak jak chciałem. Teraz to wszystko zależy od ludzi czy posłuchają mojej woli czy nadal będą nas nękać. Kiedy Baekhyun już ubrany w swoje codzienne ciuchy wyszedł przed boks, wszyscy zebrani modele, projektanci czy dyrektorowie życzyli nam wszystkiego dobrego. Dziękując im po chwili udało nam się przedostać do mojego samochodu. Baekhyun promieniał jak jeszcze nigdy, miałem wrażenie, że oświetla nam całą drogę do domu. Oczywiście plan był inny, mieliśmy wspólnie z innymi wybrać się na bankiet po pokazie, ale ja, czy tym bardziej Baek nie mieliśmy ochoty na takie rzeczy. Po przekroczeniu progu domu, w końcu udało nam się odsapnąć. Obydwoje przebraliśmy się w wygodniejsze rzeczy i swoje kroki skierowaliśmy do naszego ulubionego miejsca. Podkręciłem ogrzewanie, wiedziałem jak bardzo Baekhyun uwielbia otaczające go ciepło. Kiedy już obydwoje ułożyliśmy się pośród poduch i koców, zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i niczym. Zastanawiałem się co mógłbym dać mu na święta, wcześniej kompletnie wyleciało mi to z głowy, a do świąt pozostały tylko dwa dni. Jutro już musieliśmy jechać do moich rodziców. Przywaliłem sobie mentalnego liścia, muszę nad tym pomyśleć.
-Jest coś co chciałbyś zrobić?- zapytałem go podczas naszego dłuższego milczenia.
-Zróbmy sobie sesję zdjęciową, Chanyeol.- powiedział uśmiechnięty.
-Jak?
-Nie wiesz jak się robi sesję? No co Ty.- powiedział śmiejąc się cicho.
-Przecież wiem, głupi nie jestem.- odpowiedziałem markotnie.- Po prostu wiesz jaka jest sytuacja. Będziemy teraz najgorętszym tematem numer jeden.
-Tylko my dwoje i zaufani ludzie.- powiedział, wymachując rękoma. Był taki uroczy...
-Nie jestem co do tego przekonany, a co jeśli wypłyną gdzieś te zdjęcia?- zapytałem.
-Dlatego mówię o bardzo małej ilości osób biorących w tym udział. Pewnie znasz kogoś takiego i ja znam parę osób, którym można ufać. Nic się nie stanie.
-Skoro tego chcesz...Kiedy? Po świętach nie będzie czasu, więc trzeba będzie pomyśleć dopiero o tym po nowym roku, może wtedy wszystko ucichnie.
-Po nowym roku? Chciałbym jutro...
-Nie zwołasz takiej ekipy na jutro, w szczególności, że jest trzecia nad ranem.- uzmysłowiłem mu to.
-Zróbmy to jak najszybciej się da.- powiedział nadal nie tracąc entuzjazmu.
-Zobaczę co da się zrobić.- powiedziałem uśmiechając się lekko. Znowu zamiast spać, leżeliśmy w naszej przytulnej altance rozmawiając o wszystkim i o niczym. Uwielbiałem te nasze beztroskie chwile, w szczególności, że przez ostatnie dni nie było nam dane zaznać wewnętrznego spokoju. Głaskany po głowie przez chłopaka moich marzeń mogłem umrzeć spokojnie, ale tylko w tej chwili. Musiałem przecież jeszcze szyć ubrania.
~Tao
Razem z Krisem staliśmy pośród tych wszystkich osób. Czuliśmy się tu doskonale, byliśmy tutaj najważniejsi. Park oczywiście uciekł z Baekhyunem, dlatego to my staliśmy się teraz numerem jeden. Chociaż w duchu i tak się śmiałem, bo tylko najbliżsi wiedzieli o tym, że mamy zamiar się pobrać. Już widziałem te nagłówki, jednak wciąż wiedziałem, że nie pobijemy tym Parka i Byuna.
-Tao?- usłyszałem głos z boku. Spojrzałem w tamtym kierunku. Zdziwiony tym co widzę, zamrugałem parę razy.
-Co się stało, Kai?- zapytałem, uważnie przypatrując się dwójce stojącej przede mną. Kris również zakończył rozmowę z innym szefem agencji i również się im przypatrywał.
-Jest coś o czym chcemy z wami porozmawiać.
-Widzę, że to pilne.- zauważył Kris.
-Chodźmy w ustronne miejsce.- zarządziłem, uśmiechając się szeroko w stronę zlęknionego Kyungsoo. Wszyscy tak jak powiedziałem, udaliśmy się do pokoju, który na czas bankietu wynajęliśmy razem z Krisem. Nie chciało nam się później wracać do domu po nocach, zresztą obydwoje pijemy, więc to by było nie na miejscu. A taxówki nie są na mój tyłek. Kiedy już rozsiedliśmy się wygodnie, czekaliśmy uważnie, aż któryś z chłopaków rozpocznie rozmowę. Byłem cierpliwy, ale o Krisie nie mogłem tego powiedzieć.
-To o czym chcieliście porozmawiać?- zapytał Kris, który nie mógł już wytrzymać tej ciszy.
-Nie poganiaj ich!- zganiłem go.
-Wybaczcie...
-Chodzi o tą sprawę o której kiedyś rozmawialiśmy...Kyungsoo chciałby wam wszystko powiedzieć.- zaczął Kai, który mocno ścisnął dłoń mniejszego. Jak oni ślicznie razem wyglądali. Ohh takie słodziutkie papużki nierozłączki.
-Kai mi mówił, że to wasz manager...- zacząłem delikatnie.
-To prawda co mówił Kai...- zaczął bardzo cicho, najmniejszy chłopak.- To trwało od kiedy tylko pojawiłem się w Twojej agencji Kris...To..uhm...na początku myślałem, że tak ma być, ale później zrozumiałem, że nie. Kiedy to sobie uzmysłowiłem nie mogłem już wyjść z tego bagna. Nie chciałem o tym rozmawiać, ale Kai mnie do tego zmusił...
-I dobrze zrobił.- powiedział stanowczo Kris.
-Ja nie chce żeby to się wydało!- wykrzyknął zlękniony nagłym atakiem Krisa, ponownie zganiłem go za jego lekkomyślność. Jak mógł robić takie sceny!
-Nie wyda się Kyu, zrobię wszystko, aby to odbyło się po cichu. Bez zbędnych osób trzecich, ale musisz wszystko dokładnie nam opowiedzieć. Musimy wnieść sprawę do sądu i tam wsadzić tego parszywego fiuta za kratki.- powiedziałem delikatnie.
-Ja...nie wiem co mam robić...- rozpłakał się na dobre.- Boję się, że to nie będzie takie proste, że to zrujnuje mnie jako modela...on wykorzystywał moje ciało! Jak ktoś potem będzie chciał mnie przyjąć do pracy?
-Kyungsoo, ale Ty masz pracę, masz przyjaciół i masz dużo ofert, bo jesteś wspaniały.- powiedział do niego Kris.
-Czyli nie zdobywałem pracy tyłkiem?- zapytał zdziwiony, a ja aż z wrażenia wybałuszyłem oczy. Ten skurwiel mówił, że Dyo ma się z nim przespać, bo inaczej nie będzie miał ofert? Co za szumowina!!!
-Nie.- odpowiedział spokojnie Kris.- Okłamywał Cię.
-O mój boże, jestem taki głupi...
-Nie jesteś głupi.- zaprzeczyliśmy razem z Kaiem.
-Jesteś po prostu niewinny.- dodał Kim.
-Wszystko się ułoży Kyu, już ja o to zadbam.- powiedziałem podchodząc do niego i głaszcząc go po głowie.- Kai zabierzesz go do waszego dormu? Lepiej, żeby troszeczkę odpoczął.
-Pewnie. Dziękuje.
-Nie, to my dziękujemy.- odparł mu Kris.- Gdyby nie Ty, nie wiedzielibyśmy, że coś takiego dzieje się w mojej firmie. Będę musiał wszystko dokładnie przebadać.
-Rozumiem. Dobrej nocy.
-Nawzajem. Trzymaj się Kyu.
-Ty też Tao.
Gdy wyszli odwróciłem się w stronę Krisa, miał nie tęgą minę, ale wcale mu się nie dziwiłem. Każdy byłby wściekły gdyby usłyszał, że w jego ukochanej firmie istnieje coś takiego jak mobbing.
-Muszę znać wszystkie nazwisko tych parszywych skurwieli.- zaczął wściekły.- A potem sam im poucinam chuje.
-Uspokój się Kris, tą sprawę trzeba załatwić delikatnie. Jeśli to wszystko wyjdzie na jaw, nie tylko Kyungsoo może polec, ale również i cała Twoja firma.- powiedziałem, głaszcząc jego plecy. Był cały spięty.
-Czuję jakby na moją głowę spadały kamienie. Najpierw ta sprawa z Baekiem i Chanem, teraz to, jeszcze powiedź mi, że mnie zostawiasz to już w ogóle mój świat się zawali.
-Kris! Nie gadaj takich głupot! Co z Tobą idioto?! Gdzie Twoja silna wola?- potrząsnąłem nim.- Nie wolno Ci myśleć, że kiedykolwiek chciałbym Cię zostawić! Nigdy rozumiesz?
-Mam słabą silną wolę...
-Nie pierdol mi tu.- powiedziałem wściekły.- Dawno chyba wpierdol nie dostałeś.
-Ostatni raz jak nie chciałem Ci kupić psa.- powiedział markotnie. Westchnąłem cicho i popchnąłem go na poduszki. Jeśli krzyki nie pomagają, to tylko seks mógł go powstrzymać od użalania się nad sobą.
~Sehun
-Yaaaaah....Chanyeol dał dzisiaj czadu, co?- usłyszałem przytłumiony głos po swojej lewej.
-Dlaczego akurat po seksie rozmawiasz ze mną o innych, a nie o nas samych?- zapytałem się swojego uroczego chłopaka.
-A co chcesz usłyszeć, że byłeś najcudowniejszy na świecie?- zapytał siadając na moich biodrach.
-Coś w tym stylu.- odpowiedziałem.
-Byłeś do kitu.
-Dziękuje bardzo.- powiedziałem, przyciągając go do kolejnego pocałunku z serii tych dzikich i namiętnych.
-Sehun-ah ja już nie mogę, dupa mnie boli.- zawył głośno Lu, kiedy chciałem ponownie w niego wejść.- Jutro nie będę mógł chodzić, a trzeba zrobić zakupy na święta!
-Ale maruda z Ciebie...
-Coś Ty powiedział?- zakrzyknął głośno.
-Jesteś maruda i tyle!- powiedziałem i momentalnie dostałem poduszką w ryj.
-Za co to?!
-Za Twój niewyparzony język, a teraz kładź się i masuj mój tył! Lepiej, żebym jutro chodził, bo jak nie to będziesz mnie nosił na rękach.- zagroził.
-Nie będę Cię nosił! Wsadzę Twój tył do wózka i będziesz grzecznie siedział.- powiedziałem dosyć poważnie, chociaż w duchu śmiałem się jak psychopata.
-Moja dupa się tam nie zmieści, to dla dzieci!
-Ale ja mówię o całym wózka, aż tak szerokiej dupy to Ty nie masz.- powiedziałem, wybuchając głośnym śmiechem.
-Yah!!! Oh Sehun! Nie śmiej się ze mnie! Yah! Yah!!!
Jego krzyki nic mi nie robiły, ja wciąż i wciąż śmiałem się jak opętany. Nawet jego drobne tłuczące mnie rączki mnie nie powstrzymywały. Dlaczego czułem się w tym związku jakbym ciągle był w liecum...To było piękne uczucie, nie chciałem się z niego już wyrywać. Na prawdę coraz bardziej zakochiwałem się w tym pięknym chłopaku i nie chciałem tego kończyć. Zmrużyłem oczy będąc całkowicie porażonym przez jego urok, przygarnąłem go mocno do swojego serca, aby usłyszał co spowodowała jego osoba.
-Sehun-ah, ono biję tak szybko...
-To przez Ciebie.- odpowiedziałem krótko.
-Twoje serce się we mnie zakochało.- powiedział uśmiechnięty.
-Nie tylko serce, ale i umysł oraz ciało.- powiedziałem.
-To piękne co mówisz, ale i tak nie pobijesz Chanyeola w wyznawaniu uczuć- powiedział zadziornie. A to mały! Ja tu na poważnie, a on mi wyjeżdża z czymś takim.
-Jesteś okropny...wiesz?
-Ale w takim mnie się zakochałeś!- powiedział przytulając mnie mocno.
-Niestety.
-Ja Ci dam niestety!!!
-Idź spać.
-Najlepiej rozkazać mi iść spać!- powiedział obruszony.
-Sam mówiłeś, że trzeba wcześniej się położyć, żeby iść jutro po zakupy.- przypomniałem mu.
-Ale to było zanim zaczęliśmy uprawiać seks!
-Tak to prawda, więc teraz grzecznie musimy iść spać, a jutro bierzemy się za gotowanie.- powiedziałem.
-Już nie mogę się doczekać, aż zjem Twoje dania, kochanie.- powiedział Lu, układając się wygodnie na mojej klatce piersiowej.
-Dobranoc.- powiedziałem jeszcze, do usypiającego już chłopaka.
-Branoc.
~Baekhyun
Obudziłem się rano w ramionach Chanyeola, jak idealnie i cieplutko mi tam było. Rozejrzałem się na boki, nadal znajdowaliśmy się w altanie. Musieliśmy tu zasnąć. Spojrzałem na wciąż pogrążonego we śnie Parka. Było to co najmniej dziwne, bo chłopak zawsze się budził wcześniej ode mnie. Westchnąłem cicho i pogłaskałem go po głowie, uwielbiał gdy to robiłem. Chanyeol na mój gest zmarszczył swój nosek, a następnie otworzył swoje powieki, ukazując jego przepiękne oczy.
-Dzień Dobry.- wyszeptałem do niego.
-Dzień Dobry, odpowiedział dość mocno zachrypniętym głosem.
-Chyba już późno...powinniśmy zacząć się pakować.- powiedziałem wydostając się spod ciepłych ramion mojego ukochanego.
-Jeszcze chwilę.- powiedział zagłębiając głowę poduchach.
-Hej! To powinno być na odwrót, to Ty powinieneś mnie zwlekać z łóżka, a nie ja Ciebie!- powiedziałem śmiejąc się.
-Nie chce mi się jechać. To jest taki kawał drogi, a jest tak zimno. Do tego muszę jeszcze coś załatwić.- powiedział posępnie.
-Co takiego?- zapytałem ciekawy.
-Nic takiego, muszę po prostu zajechać do pracy.- odpowiedział i w końcu wstał. Ubraliśmy na siebie ciepłe swetry i przeszliśmy do domu przez troszeczkę wyziębiony korytarz. Tylko altana była ogrzewana w zimę, dlatego aby do niej dojść trzeba było się troszeczkę cieplej ubrać. Pomimo tego i tak uwielbiałem tam przebywać, przez oszklony dach było widać gwiazdy, a sama altana nadawała tej magicznej atmosfery. Dzięki niej w końcu czułem, że są święta. Kiedy dotarliśmy już do naszych pokoi, wziąłem potrzebne rzeczy, po czym swoje kroki skierowałem do łazienki. Chciałem się odświeżyć przed tym jak wrócę do dormu. Tam będę musiał się spakować i na nic w sumie pewnie nie będę miał czasu, bo pewnie zaraz mnie wszyscy napadną. Jeszcze na szczęście nikt nie próbował nam się dobić do domu, więc może jakimś cudem ludzie sobie dali spokój z naszym życiem osobistym. Całkowicie odświeżony udałem się do pokoju Chana, gdzie ten siedział w samych spodniach z mokrymi włosami i głowił się nad tym co spakować do rodziców.
-O której będziemy jechać?- zapytałem, informując go jednocześnie o swojej obecności w pokoju.
-Nie wiem, jakoś w nocy. Muszę tu wszystko pozałatwiać, musimy się spakować i tak dalej.- odpowiedział mi , siadając przed walizką.- Nie wiem co mam zabrać.
-Za dużo ubrań Panie projektancie.- zaśmiałem się.
-To prawda. Chcę, abyś wziął parę rzeczy z kolekcji do moich rodziców, lubię jak chodzisz w moich ubraniach.- powiedział kierując się do drugiej garderoby. Wyciągnął stamtąd parę wieszaków, doniósł do tego buty.
-Coś czuję, że pakowanie mam już z głowy, więc może Ciebie spakuje?- zaproponowałem.
-Jeśli chcesz.
-Chcę, ale nie możesz mi przeszkadzać!
-Dobrze, zdaję się na Ciebie.- odpowiedział, uśmiechając się słodko. Kiedy już całego go spakowałem, wysuszyłem szybko swoje i jego włosy. Następnie Chanyeol dopakował takie rzeczy jak bieliznę czy kosmetyki i już szykowaliśmy się do wyjścia. Kiedy siedzieliśmy w aucie nagle wpadło mi do głowy coś co uderzyło mnie jak grom z jasnego nieba.
-Chanyeol!!! Ja nie mam prezentów dla Twojej rodziny!- wykrzyknąłem głośno.
-Już o tym pomyślałem. Przygotowałem prezenty, będą wspólne. Od Ciebie i ode mnie.- odpowiedział mi.
-Tak nie można!
-Spokojnie Baekhyun, moja rodzina nie jest taka. Ucieszą się z tego co im damy.- powiedział i uspokajająco ścisnął moją dłoń.
-Nie jestem co do tego przekonany.- powiedziałem markotnie.
-Nie kombinuj maluchu. Ty masz spakować tylko te drobne rzeczy. Przyjadę po Ciebie jak już wszystko załatwię, będę dzwonić.- powiedział, parkując pod dormami agencji.
-Okej, do później Channie.- powiedziałem cmokając go szybciutko w usta. Wyszedłem z samochodu, szybko kierując się do budynku, na dworze było potwornie zimno, na szczęście śniegu dalej nie było widać. Co to za święta bez śniegu? Do dupy. Kiedy przekroczyłem próg mieszkania, na moją szyję od razu rzucił się Chen.
-Ja misiaczku, zazdroszczę Ci partii!
-Chen błagam Cię. Jestem zmęczony, a muszę się jeszcze spakować.- odpowiedziałem mu ściągając ze swoich ramion jego ręce.
-No ja się nie dziwie, seks zawsze wyczerpuje.- odpowiedział idąc za mną do pokoju.
-Nie uprawialiśmy seksu.- odpowiedziałem spokojnie.
-Co powiedziałeś?- zapytał zaskoczony.
-My nie uprawiamy seksu.- powiedziałem dobitnie.
-Ale, że co? Chanyeol jest aseksualny?- zapytał głupio.
-Nie, po prostu czekamy z tym.
-Boże! Jaka romantyczna miłość!- wykrzyknął.
-Tak właściwie to dlaczego jesteś tak odpicowany?- zapytałem, uważnie lustrując jego ubiór.
-Mam randkę.- przyznał szczęśliwie.
-Z kim?- zapytałem ciekawy.
-Z dyrektorem artystycznym domu mody Park.
-Idziesz na randkę z Xiuminem?!- wykrzyknąłem zaskoczony.
-Tak, tak dokładnie.- odpowiedział zadowolony.- Zaraz będę po niego jechać.
-I gdzie go zabierzesz?- zapytałem otwierając małą walizkę podróżną. Pakując swoje rzeczy słuchałem wypowiedzi współlokatora.
-Najpierw restauracja, potem idziemy na premierę tego nowego filmu, a później romantyczne picie wina w winiarni.
-Wow! Jak romantycznie, w życiu bym Cię o to nie podejrzewał. Brawo stary!- powiedziałem zaskoczony jego pomysłami.
-Też bym siebie o to nie podejrzewał.- odpowiedział szczerze.
-W ogóle jak to się stało, że się poznaliście.
-Baek chodzimy w ubraniach, które on nadzoruje i po części szyję. Każdy model go zna.- powiedział sarkastycznie.
-No to wiem, ale jak doszło do tej całej sytuacji, że zaprosiłeś go na randkę!
-To było podczas przymiarek. Odważyłem się w końcu do niego zagadać tak poważnie i gdy go zaprosiłem to zgodził się pójść ze mną.- powiedział spokojnie.- Dobra muszę lecieć, nie chcę się spóźnić.
-O mój boże, co się stało z Chenem, który zawsze musiał się spóźnić?- zapytałem się sam siebie. Pozostawiony sam sobie skończyłem się pakować, zszedłem do salonu, gdzie ciasno opatulony Lay i Suho oglądali jakiś bożonarodzeniowy film. Podejrzewałem Kevin sam w domu, bo to przeważnie co roku razem oglądaliśmy. I nie myliłem się.
-Zostajecie na święta w dormie?- zapytałem, dosiadając się do nich.
-Tak, a co mamy innego do roboty?- odpowiedział mi Suho.- Tylko, że tym razem i ty nas zostawisz i Luhan, zostaną nam tylko Kai i Kyungsoo.
-Przepraszam, ale sami wiecie jak to jest...
-Wiemy, wiemy, spokojnie.- odpowiedział mi Yixing.
-O której wyjeżdżasz?- zapytał jeszcze Suho.
-Jakoś w nocy, ale Chanyeol przyjedzie po mnie jakoś wieczorem.- odpowiedziałem. Wtem do salonu wszedł Kyungsoo w uroczym różowym fartuszku.
-Chodźcie zrobiłem obiad.- powiedział uśmiechając się lekko.
-Luhana nie ma?- zapytałem zdziwiony.
- O ile mi wiadomo, zmył się wczoraj zaraz po was, wraz ze swoim przystojnym chłopakiem.- odpowiedział mi Kai, który razem z Sehunem chodził do przedszkola, podstawówki i gimnazjum.
-Ahh, ciekawe czy będzie mógł dzisiaj chodzić.- zaśmiałem się ciepło.
-Coś czuję, że teraz wyklina Sehuna w trzy diabły.- powiedział szeroko uśmiechnięty Kai. Spojrzałem na Kyungsoo, który promieniał bardziej niż zwykle. Wyglądał jakby spadł mu z serca duży kamień. To było takie naturalne, poczułem się jakby wszystko było po staremu z wyjątkiem tego, że wszyscy teraz byliśmy zakochani. Święta to okres zakochanych.
~ Kolejny rozdział za nami. Chciałam powiedzieć, że narazie jest to ostatni rozdział opublikowany przeze mnie. Zawieszam swoją działalność. Do tej pory tworzyłam to dla was. Moich czytelników. Nie chciałam tego robić, ale cóż tak bywa. Dalej będę tworzyć, ale nie będę dodawać rozdziałów, dopóki nie uznam, że powinnam. Chce zobaczyć czy będziecie w stanie przywrócić mnie do pisania, bo chcę dla was nadal pisać, ale ja również oczekuje od was czegoś.
Przepraszam i dziękuję za okazaną mi uwagę do tej pory. :)
Pozdrawiam Yui Nakashima.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top