07

~Chanyeol

Usłyszałem dźwięk budzika...i to napewno nie był mój budzik. Tylko Baekhyun mógł ustawić sobie na dźwięk dzwonka muczenie krowy. Rozumiem koguta...ale dlaczego krowa? Poczułem jak coś w moich ramionach niebezpiecznie się wierci. Podniosłem się na jednym łokciu, a ręka którą obejmowałem Byuna sięgnęła po telefon. Wyłączyłem budzik i spojrzałem na godzinę, która widniała na ekranie telefonu. Czwarta trzydzieści. Nie ludzka godzina, ale nie wiedzieć czemu bardzo ją lubiłem. Kiedy nie było Baeka przy mnie, często budziłem się o tej porze i dzwoniłem do niego siadając przy oknie z kawą w ręku. Jego głos najbardziej rozbudzał mnie o tak wczesnej porze. Szturchnąłem malucha, ale ten niewzruszony nadal spał. Przyciągnąłem go do siebie bliżej i delikatnie podciągnąłem jego ciało tak, aby całe leżało na mnie. Poczułem jak jego ciało całe się spina, po chwili zaś powieki pokazują w końcu jego piękne oczy. Zdumiony wpatruje się w moją twarz z bardzo bliska. Słyszę jak trybiki w jego głowie głośno pracują i w momencie kiedy w końcu udaje mu się dojść do sensownego wyjaśnienia dlaczego znajduję się w takiej sytuacji, ja go całuję. Całuję go mocno, jak jeszcze nigdy dotąd. Sam jestem zdziwiony swoim zachowaniem, ale nie żałuję niczego. Nie będę go widział sporo czasu, dlatego chciałem wykorzystać teraz te minuty, które nam pozostały. Wdarłem się do ust Baekhyuna. Rzadko się zdarzało, abym to ja inicjował pocałunek. Nasze języki splecione były ze sobą w erotycznym tańcu. Był to jeden z tych odważniejszych pocałunków. Szczerze byłem z siebie dumny. Odsunęliśmy się od siebie głośno dysząc. Oczy Baekhyuna świeciły się jasno pomimo ciemności panujących w pokoju. Uśmiechnąłem się szeroko, chyba chciałem codziennie się tak budzić.

-Dzień Dobry, Baekhyunnie.

-Dzień Dobry, Channie.

-Twój budzik już dzwonił.- przypomniałem sobie o tym ustrojstwie.

-Uhm...no tak. Sesja mi się zaczyna o 06:30.- odpowiedział z powrotem opadając na moją pierś.

-Baekhyun zapomniałem Ci wczoraj o czymś powiedzieć.- zacząłem głaszcząc go po głowie.

-O czym takim?- zapytał ciekawy.

-Chcę byś spędził te święta ze mną i z moją rodziną.- powiedziałem pewnie.

-Co takiego?- poderwał się do góry. Patrzył na mnie zdumiony i nie dowierzał słowom jakie wyszły z moich ust. 

-Chcę spędzić z Tobą święta.- powtórzyłem.

-Ale ja nie wiem czy nie będę pracować...- powiedział smutno.

-Powiedziałem już Krisowi by dał Ci wolne na ten okres. Nie masz nic do roboty od początku świąt, aż do nowego roku. 

-Channie...nie wiem co mam Ci powiedzieć...

-Po prostu mi powiedź, że chcesz spędzić ze mną święta.

-Park Chanyeol bardzo chcę spędzić z Tobą święta.- powiedział uśmiechnięty. Natychmiast połączył nasze usta, już w dosyć zwykłym pocałunku. Był inny niż ten wczoraj czy ten z przed chwili. Jednak w swojej prostocie również był piękny. Wszystko co było związane z Baekhyunem było piękne. Oderwałem się od niego i spojrzałem na niego mrużąc zabawnie oczy.

-Byun Baekhyunie masz pojęcie ile już pocałunków wykorzystałeś?- powiedziałem srogo.

-Jeden.- odpowiedział dumnie.

-Jak niby jeden?- zapytałem zdumiony.

-Wcześniej to Ty wykorzystałeś swoje pocałunki, Channie.- a to przebiegły lis. 

-Dobrze to sobie wymyśliłeś Byun Baekhyunie, a teraz wstawaj bo się spóźnisz. O której będzie po Ciebie samochód?- zapytałem również wygrzebując się z łóżka.

-O 05:30.- odpowiedział kierując się do łazienki.- Możesz iść z powrotem spać. Zamknę dom jak będę wychodzić.

-Nie będę się już kładł, skoro już się obudziłem. Zrobię nam śniadanie, po czym też pojadę do firmy.- wytłumaczyłem.

-Okej. Zaraz będę na dole. Tylko się ogarnę.

-Dobrze.


Swoje kroki skierowałem na dół w celu przygotowania śniadania. Lubiłem gotować w szczególności, że miałem teraz dla kogo. Kiedy samemu się coś sobie przyrządza to nie smakuję to tak dobrze. W chwili kiedy próbuje to osoba na której Ci zależy, czujesz się o niebo szczęśliwszy, a i wtedy Twoje dania smakują Ci bardziej. W sumie za bardzo rozwodziłem się nad tematem jedzenia, bo chciałem przygotować tylko zwykłą jajecznicę, ale i to nie pozwoliło mi zamknąć mojej duszy artysty. Nawet zrobienie zwykłych jajek dawało mi poczucie dynamiki w czynach. Gotowanie było niczym szycie. Proste, ale wyjątkowo trudne, bo przecież zwykły człowiek nie byłby w stanie uszyć pięknego ubrania, a i zwykły człowiek nie potrafiłby zrobić dobrego dania. Każda dziedzina ma swoich orłów, ja potrafiłem szyć i gotować, ktoś inny umiał tylko gotować. Moje przemyślenia przerwało stukanie kapci o schody. Spojrzałem się w stronę z której dobiegały, moim oczom ukazał się Baekhyun odświeżony i ubrany. Wyglądał pięknie, lubiłem go bez makijażu, ale nie chciałem by pokazywał swoją prawdziwą twarz komukolwiek innemu, niż mi. Naburmuszyłem się lekko, ale zaraz powróciłem do siebie. Nałożyłem nam jajecznicy na talerz i postawiłem ją na stole, zaraz obok talerzy pojawiły się dwa kubki z kawą. Czarną, gorzką, taką jaką lubiłem najbardziej, oraz białą, słodką, taką jaką Baek lubił najbardziej. Ja i on nadal byliśmy dwoma różnymi światami, ale przekonałem się, że nie które światy nie mogą bez siebie egzystować. Byliśmy niczym Yin i Yang. Po zjedzonym w ciszy śniadaniu, pożegnałem Baekhyuna całusem w czoło i zaraz po jego wyjściu wyszykowałem się sam do pracy. Jednak w samej pracy znalazłem się dopiero po trzech godzinach. Dlaczego? Dlatego, że złapała mnie wena kiedy tylko chciałem przekroczyć drzwi swojej sypialni w celu wyjścia.Moja wena ujawniła się w momencie wspomnień związanych z poprzednią nocą. Moment w którym posiądę całkowicie Baekhyuna, będzie końcem mojej kariery. Nie wiem czy nie posiądę wtedy wszystkiego co będę chciał w swoim życiu...Czy możliwym będzie, aby Baekhyun dał mi tak łatwo zrezygnować ze swoich pasji? Chyba nie...tak jak ja nie pozwoliłbym, żebym to on porzucił wszystko na rzecz mnie. Nie wybaczyłbym wtedy sobie. W końcu kiedy udało mi się zebrać swoją duszę w całość, czyli po prostu udało mi się zebrać wszystkie kartki z projektami, wyszedłem z domu. W pracy byłem lekko po dziewiątej, ale nawet i wtedy nie miałem chwili spokoju. Nie dość, że szyłem z pięć projektów to jeszcze dopełniałem inne. Taki los projektanta przed pokazem. Nie miałem nawet czasu zerknąć na telefon, żeby napisać coś do Baekhyuna. Skończyłem wszystkie wzięte przez siebie projekty, czyli te najważniejsze, te w których wychodzić będzie Baekhyun, Tao oraz Luhan, resztą zajęli się moi pracownicy. Jeśli chodzi o czas to dosyć nieźle się trzymaliśmy, jednak...ubiór to nie tylko bluzki czy spodnie...ubiór to również dodatki. Moim zadaniem było jeszcze zrobić dodatki. Buty na szczęście były już gotowe. 

-Chanyeol zrób sobie przerwę.- usłyszałem głos Xiumina.

-Zaraz, nie widzisz, że coś robię?- odburknąłem będąc zajęty sklejaniem łańcucha do spodni. 

-Zrób sobie przerwę! Jest już dwudziesta druga! Pracujesz bez przerwy, ale z Ciebie palant! Taki nie posłużysz długo Baekhyunowi.

-O czym Ty mówisz?- na wspomnienie Baeka, od razu zainteresowałem się rozmową. Odłożyłem skończony łańcuch na bok, po czym rozsiadłem się wygodnie na przeciwko mojego rozmówcy.

-Mówię o tym, że chyba cały świat trąbi o tym, że Ty i Baekhyun się spotykacie. Dlaczego mi pierwszy o tym nie powiedziałeś?- powiedział, nadmuchując swoje i tak pulchniutkie policzki.

-Jak to cały świat?- zapytałem zdziwiony. Jeszcze wczoraj nic mi nie było o tym wiadomo.

-Ponąć jakiś fotoreporter przyłapał Baekhuyna jak wychodził rano z Twojego domu.- sprostował.- Wejdź sobie w internet i chyba radze Ci zadzwonić do Baeka. Pewnie cały dzień spierdzielał przed paparazzi.

Przerażony jego słowami sięgnąłem szybko po swój telefon, który nadal znajdował się w kurtce. Po odblokowaniu telefonu zauważyłem, że mam mnóstwo połączeń oraz wiadomości od Baekhyuna. Przeklnąłem siarczyście pod nosem, po czym otworzyłem okno wiadomości.


Od:Baekkie~

Chanyeol! Odbierz ten pieprzony telefon! To ważne!

Od:Baekkie~

Yah! Chanyeol nie wiem co mam robić! Co mówić? Pracujesz?

Od:Baekkie~

Jestem zmęczony tym dniem...

Od:Baekkie~

Jestem u Krisa jak coś...wokół dormu jest zbyt wiele paparazzi.

Od:Baekkie~

Naprawdę jestem zmęczony...Chanyeol co Ty robisz?

Od:Baekkie~

Odezwij się jak tylko będziesz miał chwilę...

Od:Kris.

Bałwanie! Radzę Ci szybko tu przyjechać inaczej Twoje wnętrzności będą jadły świnie na podwieczorek! Baekhyun jest przerażony!!!

-Kris mnie zabije.- wyszeptałem do Xiumina.- Boże, on mnie zabiję! Xiu, muszę wyjść. Muszę jechać do Baekhyuna.

-Najpierw to do niego zadzwoń, niech się trochę uspokoi. Pewnie myśli, że wypiąłeś się na niego.- uzmysłowił mi coś.

-Tak, masz rację. Minnie dopilnujesz wszystkiego?

Chłopak zdążył jedynie kiwnąć głową, po czym już mnie nie było. W pośpiechu wybrałem numer do Baekhyuna i w momencie kiedy usłyszałem jego zapłakany głos to myślałem, że serce mi stanie. 

-Baekkie, przeprasza, dopiero teraz wszystko zobaczyłem...przepraszam, cały dzień szyłem. Nie płacz kochanie, już do Ciebie jadę.

-Chanyeollie...myślałem, że Ty...

-Nie. Nie, teraz Baek. Porozmawiamy jak przyjadę, wszystko między nami jest okej. Nie płacz.- chciałem jeszcze na koniec dodać dwa dziwne słowa, ale powstrzymałem się. To było przyzwyczajenie. Przeważnie gdy ktoś najbliższy z mojego otoczenia płakał, ja mówiłem mu jak bardzo go kocham. Teraz jednak nie chciałem mówić Baekhyunowi czegoś takiego. Po pierwsze nie byłem pewny swoich uczuć, po drugie to nie był czas, ani miejsce na to.- Już jadę, Baekhyun.




~Baekhyun


Wyszedłem od Chanyeola cały w skowronkach i nawet tak wczesna pora jaka była nie przeszkadzała mi w mojej chwili radości. Cieszyłem się jak głupi. Nasza pierwsza randka była idealna i wszystko kierowało się do naszego zejścia. Potrzebowaliśmy jedynie czasu, wiedziałem, że prędzej czy później doczekam się Chana i wtedy będę mógł powiedzieć w pełni świadomie, że Chanyeol należy do mnie. Jeszcze parę lat temu w życiu bym nie pomyślał, że ten sławny projektant w którego ubraniach chciałem się pokazywać, będzie się ze mną umawiał. Byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Teraz, a co dopiero jak w końcu będziemy razem? Umrę ze szczęścia? Nie wybiegając tak daleko w przyszłości, szybkim krokiem wszedłem do budynku gdzie mieściła się główna siedziba Vogue'a. Uwielbiałem to miejsce, czuło się tutaj ten profesjonalizm. Byle kto nie mógł przekroczyć progu siedziby magazynu o modzie, sławnego na całym świecie. To co, że była to filia w Korei, była tak samo ważna jak reszta. Witałem się ze wszystkim wesołym uśmiechem i nawet wtedy kiedy stanąłem przed obiektywem ciężko mi było nie pokazać tego jak bardzo jestem szczęśliwy, ale na szczęście fotografowi to nie przeszkadzało. Miałem być promienny tak samo jak ubrania przeze mnie założone. Mogło by się wydawać, że to dziwne robić sesje zdjęciową do wydania wiosennego w zimę, ale po głębszym zastanowieniu miało to sens. Przynajmniej dzięki temu mogłem się choć przez chwilę poczuć jeszcze lepiej. Wiosna była moim ulubionym miesiącem, nic dziwnego, że tak bardzo za nią tęskniłem. Po pięciu godzinach spędzonych na planie, w końcu mogłem się ulotnić do domu. Ze zmytym makijażem i ze swoimi już ubraniami wraz ze swoim menadżerem skierowaliśmy się na dół. Miałem poczekać chwilę na niego, ale jak na złość ta chwila przeciągnęła się w pół godziny. Nie wiedzieć co się stało, zacząłem wydzwaniać do niego. Za którymś razem w końcu odebrał telefon.

-Co się dzieję, hyung?- zapytałem zaniepokojony.

-Ahh, wyciekła plotka bądź nie plotka o tym, że Ty i Park Chanyeol się spotykacie.- wytłumaczył.

-Gdzie jesteś?- zapytałem.

-W samochodzie. Nie mogę nawet wyjechać z parkingu. Roi się tutaj od paparazzi, musisz uważać. Nie mów nic nie stosownego, najlepiej to w ogóle nie odpowiadaj.- powiedział zrezygnowany.

-I co ja mam teraz zrobić?- powiedziałem zrozpaczony.

-Nie wiem, po staram się coś szybko wymyślić. Schowaj się gdzieś Baekhyun.

Westchnąłem cierpiętniczo, ale nawet tego nie mogłem zrobić na spokojnie. Zaraz poprzez główne drzwi zauważyłem milion osób z kamerami oraz aparatami. Co jest do licha? Jak burza wszyscy wlecieli do środka widząc mnie. Czym prędzej zacząłem uciekać, ale nawet ochrona nie mogła sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. Schowałem się w toalecie, wybrałem szybko numer Parka, modląc się tylko, aby odebrał, ale jak zwykle jego telefon milczał. Nigdy nie mogłem się do niego dodzwonić kiedy był mi potrzebny! Cholerny troll! Wściekły ponownie wybrałem jego numer, ale kiedy za każdym razem odzywała się jego poczta głosowa, moja złość uleciała. Pomyślałem sobie, że może przez tą całą sytuację Chanyeol wyparł się mnie...Było to prawie niemożliwe, ale mógł pomyśleć sobie, że to wszystko zrobiłem ja! Jak tylko pomyślałem o takiej ewentualności, cały oblałem się zimnym potem. Roztrzęsiony zdzwoniłem do Krisa. Dopiero on zdołał mnie jakoś wywieźć niepostrzeżenie i w jakiś sposób udało mu się mnie uspokoić. Byłem mu wdzięczny, jednak dalej martwiłem się co z Parkiem. W między czasie wysłałem mu parę smsów, ale nawet na nie, nie odpowiedział. Zmęczony usnąłem w domu Wu z pomocą głaszczącego mnie po głowię Huanga. 



Obudził mnie dźwięk telefonu i kiedy spostrzegłem kto dzwoni, natychmiastowo odebrałem telefon. Było mi ciężko powiedzieć chociaż słowo, bo od razu wybuchnąłem cichym szlochem. Nigdzie nie widziałem Tao czy Krisa, pewnie siedzieli na dole. Chanyeol tłumaczył mi coś na szybkiego, ale sens jego słów mało co do mnie docierał, ale w momencie kiedy powiedział, że między nami jest dobrze i że mam nie płakać, nieco się uspokoiłem. Zszedłem na dół gotowy do konfrontacji ze swoimi problemami. Kris siedział przy stole w kuchni, godzina wybijała w pół do dwunastej. Tao nie widziałem, pewnie wybył na sesję. Mówił coś o jakiejś...ale z tego wszystkiego nie byłem w stanie zebrać w kupę swoich myśli. Kris nie rozstawał się ze swoim telefon. Nawet nie zauważył, że wszedłem do kuchni. 

-Kris?- zapytałem nieśmiało.

-Baek, wstałeś już?

-Tak...Chanyeol tu jedzie...- wyszeptałem cicho siadając na przeciwko mężczyzny.

-W końcu, chyba wziął sobie moją groźbę do serca.- zaśmiał się cicho.

-Jaką groźbę?

-Nie ważne Baek. Staram się jak mogę, aby tylko załagodzić sprawę, szczerze powiedziawszy ta cała sytuacja działa na Twoją korzyść.- powiedział Kris, patrząc coś w kartkach rozwalonych na stole.

-Co masz na myśli?

-Posypało się mnóstwo propozycji współpracy. Jest nawet jeden proszący, abyś wziął udział w castingu do filmu. Jednak wiem jak to może wyglądać, prasa może spekulować wasz związek z Chanyeolem i może zagrzmieć, że to wszystko jest nie prawdziwe. Ty czy ja, czy Chanyeol i najbliższe nam osoby znamy prawdę, wiemy jak bardzo się kochacie, ale niestety reszta świata wciąż będzie spekulować. Będziecie musieli wydać oświadczenie, w którym albo potwierdzicie swój związek, albo powiecie, że on nie istnieję. Decyzja zależy od was. Musicie o tym porozmawiać. Wiem jaki jest Chanyeol i wiem, że poganianie go jest złem. On tego wręcz nienawidzi, ale nie martw się, Chan Cię nie zostawi.

Patrzyłem na niego z otwartą buzią, ledwie co zdążyłem otworzyć oczy, a nagle Kris wypierdziela mi z takim monologiem. Potrzebowałem troszeczkę dłuższej chwili, aby móc ogarnąć to co do mnie powiedział. Jednak w momencie kiedy wszystko do mnie dotarło, drzwi od domu Krisa otworzyły się z hukiem. 

-Baekhyun?

-W kuchni Chanyeollie!- odkrzyknąłem wandalowi.

-Przepraszam, naprawdę przepraszam...- zaczął.

-To ja was zostawię.- dopowiedział tylko Kris, po czym wyszedł z pomieszczenia.

-Myślałem, że naprawdę to koniec...- powiedziałem pociągając nosem. Chanyeol uklęknął przede mną i złapał moje dłonie w swoje.

-To nie jest koniec. Wiem, że się przestraszyłeś, a moje nie odbieranie telefonów jeszcze bardziej dało Ci w kość, ale pamiętaj, że teraz nie ważne co się stanie, ja z Ciebie nie zrezygnuje.- powiedział ściskając moje małe łapki, w swoich dużych, poranionych łapkach. Rozczulony szybko wtuliłem się w jego duże ciało i rozpłakałem na dobre. Dlaczego zrobiłem się taki płaczliwy? To wszystko przez tego wielkoluda!- Nie płacz Baekkie. Obiecuję, że teraz będę nosił telefon przy sobie.

-Przepraszam, za bardzo się rozkleiłem...- wyszeptałem. Chanyeol na te słowa, tylko mocniej mnie do siebie przytulił. 

-Nie przepraszaj, rozumiem to. Jesteś taki mały i taki kruchy w moich ramionach.- wyszeptał mi do ucha. Kiedy już się uspokoiłem, odsunąłem się na parę milimetrów. Nie za daleko, ale tak żebym mógł widzieć jego twarz w całej okazałości. 

-Kris powiedział, że będziemy musieli wydać ogłoszenie, najlepiej osobiście.- powiedziałem do Parka, mocno zaciskając palce na połach jego koszuli. 

-Domyślam się.- odpowiedział krótko.

-Channie ja nie chce by nasz związek tak się zaczynał. Nie chce żeby on się zaczął przez wścibskość innych! Chce żeby to biegło swoim rytmem.- powiedziałem na jednym wydechu.

-Ja też chce, żeby biegło to swoim naturalnym rytmem. Chcę się jeszcze o Ciebie postarać.

-A więc co zrobimy?- zapytałem zaciekawiony.

-Powiemy prawdę. 



~~~~~

Kto sądzi jaka to prawda, którą ma na myśli Chanyeol? 

W tym rozdziale tylko Baek i Chan, czemu? Otóż zobaczycie. Wpadłam na pewien genialny pomysł, ale jego efekty zobaczycie dopiero 08. :) 

Czekam na wasze opinie :) 

Buziaki :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top