04

~Kai

Jak można być tak uciążliwym...? Czemu on w ogóle jeszcze tutaj jest, skoro firma musi wydawać krocie na jego utrzymanie.  To samo z Luhanem. Obydwoje nie nadają się do tej pracy. 

-Prosimy o zajęcie wyznaczonych miejsc. 

Komunikaty. Wszędzie komunikaty. Wszędzie by tylko nami kierowali, jednak znałem swoje miejsce i wiedziałem, że choćbym chciał to nie byłem nikim ważnym. Byłem zwykłym modelem, nie byłem taki jak Tao czy Baekhyun. Oni wybili się dzięki swoim charakterom i jeśli ktoś twierdził inaczej to się mylił. Wiele krążyło plotek, że dwaj supermodele sprzedali się za pozycje w hierarchii. Gówno prawda. Jeśli ktokolwiek ich znał wiedział, że to nie dziwki, tylko ciężko pracujący ludzie. Luhan też był o dziwo wysoko, ale  tu już miałem wątpliwości co do czystości zagrań. Xi był spokojną wodą, która brzegi rwie. On już mógł się puszczać. Był ładny, był na prawdę piękny i czasem zazdrościłem mu tej jego urody, ale wiedziałem, że to nie jest wystarczające, aby się aż tak mocno wybić. Z kolei Kyungsoo był niesamowitą łamagą, cały czas sobie coś robił, nie było chwili kiedy nie trzeba było mu pomóc. Był żałosny. Strasznie mnie denerwował, najchętniej to bym się go pozbył, ale tak samo jak Luhan był na wysokiej pozycji, nie wiedzieć czemu zawsze go brali do poważnych sesji. I zawsze tak wypadało, że musiałem pracować cały czas razem z nim. Nie odzywałem się do niego żadnym słowem, a ten niczego sobie z tego nie robił i napierdzielał do mnie cały czas. Nawet wtedy kiedy cisza była podstawą. 

-Możesz przestać już gadać?- zapytałem go, kiedy po skończonej sesji, znaleźliśmy się już w vanie, który miał nas odwieźć do dormu. 

-Przecież nic teraz nie mówiłem...- powiedział zdziwiony. Co? Co jest...? Omamy mam? 

-Jak to nie?- zapytałem głupio.

-Tak to.- odpowiedział zdawkowo. To nie było do niego podobne. Przeważnie klepał językiem jak popaprany. Nie to że coś, ale to było dziwne, nie ja wcale się nie martwiłem. Spojrzałem na niego jeszcze raz, wyglądał na przytłoczonego. Tępo wpatrywał się w obraz zza oknem...gdyby jeszcze coś tam widział, a tu nic...czarna noc. Gdy tak się nie odzywał nie wyglądał już na takiego idiotę, za jakiego go brałem. Był słodki...I chociaż nie chciałem tego przed samym sobą przyznać był strasznie pociągający. Teraz zaczynałem po części rozumieć dlaczego każda firma odzieżowa tak się o niego biła, kiedy się nie odzywał był piękny. 

Dojechaliśmy pod budynek w którym mieszkaliśmy, wysiadłem z vana jako pierwszy, zaraz za mną już chciał wysiadać brunet kiedy menadżer poprosił go o pozostanie jeszcze na chwilę. Spojrzałem zdziwiony...gdyby miał mu coś do powiedzenia, powiedziałby o tym przy mnie. Zauważyłem jak Dyo nieznacznie się spiął, zmarszczyłem niezadowolony brwi. Coś tu nie grało.

-Przepraszam menadżerze, ale widzi pan że jesteśmy wykończeni po sesji, jutro pan pogada z Kyungsoo.- powiedziałem nachylając się do okna, tak by menadżer mógł mnie usłyszeć. Na moje słowa westchnął cicho i zgodził się na moją propozycję, odjechał bez żadnego pożegnania. Swoje kroki skierowaliśmy do naszego mieszkania.

-Nie musiałeś.- usłyszałem cichy głos Kyungsoo, kiedy weszliśmy do windy.

-O co w tym chodzi?- zignorowałem jego wcześniejszą wypowiedź.

-Co?- zapytał zdziwiony.- Nie wiem o czym mówisz.

-A ja myślę, że wiesz.

-To Ciebie nie dotyczy Jongin...- odpowiedział chamsko.

-Masz rację, mnie to nie dotyczy. Ale ja przynajmniej mam czyste sumienie.- powiedziałem chłodno, patrząc mu intensywnie w oczy.

-Co to ma niby znaczyć?- ofuknął mnie.

-Dajesz mu, prawda?

-Co takiego?- zapytał zdezorientowany.

-To co słyszałeś.

-Nic nie wiesz.

Jego zachowanie i postawa diametralnie się zmieniła. Nie był już zły, tylko niesamowicie przygnębiony. Spuścił głowę nisko i kiedy tylko stanęliśmy na naszym piętrze, wyminął mnie i pognał do swojego pokoju. Byłem całkowicie zagubiony jego zachowaniem...Kiedyś by mnie to nawet nie obeszło, ale teraz czułem, że zawiniłem po całej linii. Czułem, że go skrzywdziłem. Muszę dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Na pierwszy rzut oka widać, że Kyungsoo boi się naszego menadżera.



~Chanyeol



Siedziałem nad nowymi projektami, musiałem czymś zająć głowę, aby nie myśleć o chłopaku, który sobie teraz smacznie spał w moim łóżku. Czułem się podle...już dawno nie miałem tak parszywego humoru. Powinienem się cieszyć, że Baekhyun wybrał mnie zamiast Ji Woona, ale tak nie jest. Znowu uciekałem przed nim, nie wiedząc nawet czemu. Znowu robiłem mu niepotrzebnie nadzieję, znowu spieprzyłem sprawę. Mogłem go wczoraj nie całować! Idiota ze mnie. Baekhyun nie jest mi przeznaczony...

-Tak?- zapytałem, odbierając telefon.

-Panie Park, przyjechały najnowsze materiały, chciałby je Pan obejrzeć?- zapytała moja sekretarka.

-Tak. Zaraz przyjdę.- powiedziałem i odłożyłem słuchawkę.

Wstałem z zajmowanego przez siebie miejsca. Zlustrowałem całe pomieszczenie. Nawet tutaj czułem obecność Byuna, chociaż był tu tylko jeden raz. Nikt nie miał prawa wstępu do tego miejsca. To był mój azyl, moja świątynia w której miałem czuć się bezpiecznie. Właśnie...miałem.

Ze skwaszoną miną powędrowałem do magazynu gdzie zawsze zostaje przyjęty i sprawdzony nowy towar. Sam wolałem sprawdzić wszystko dokładnie, w końcu co ze mnie byłby za projektant gdybym nie sprawdził najważniejszej rzeczy z jakiej składa się ubiór. 

-Dzień Dobry Panie Park. Oto wszystkie materiały, część ludzi zajęła się już sprawdzaniem.- usłyszałem głos pomocnika hurtu. Ja jedynie przytaknąłem na jego słowa i sam zacząłem oglądać wszelkie tkaniny. Jedna w szczególności mnie zaciekawiła. Czarny materiał w startą czerwoną kratę. Materiał wyglądał jakby był znoszony, ale tak miało być. Baekhyun świetnie by w tym wyglądał...

-Biorę to.- powiedziałem do pomocnika i zawinąłem z powrotem tkaninę, skierowałem się do swojego biura i już miałem do niego wchodzić, kiedy zauważyłem, że w poczekalni siedzi Kris. Dziwne, nie dzwonił do mnie wcześniej i nie mówił, że wpadnie. 

-Hej. Co tutaj robisz?- zapytałem zdziwiony.

-To już nie mogę odwiedzić przyjaciela w pracy?- powiedział sztucznie oburzony.- Możemy pogadać, lunch?

-Pewnie, tylko to zostawię.


Po niespełna trzydziestu minutach siedzieliśmy już w barze na przeciwko mojego domu mody. Kris nie wydawał się różnić w swojej mimice czy czynach, ale ja wiedziałem, że coś jest na rzeczy. 

-No to mów.- popędziłem go. Chciałem jeszcze dzisiaj zacząć coś tworzyć, a znając jego guzdranie się w mówieniu o swoich problemach mogliśmy spędzić tutaj co najmniej tydzień.

-Kai był dzisiaj u mnie.- zaczął.- Powiedział mi, że być może Kyungsoo jest zmuszany do czegoś czego nie chcę.

-Nie rozumiem...

-Mobbing.- wytłumaczył jednym słowem.

-Ale przez kogo niby?- zapytałem.

-Nie wiem, Kai tylko tyle mi powiedział. Powiedział również, że nie jest tego w stu procentach pewny, bo Kyungsoo nie chce z nim rozmawiać.- powiedział łapiąc się za głowę.

-Stary spokojnie, nic jeszcze nie jest pewne. Porozmawiaj ze wszystkimi swoimi modelami, tak by ktoś wyżej od nich postawiony nie dowiedział się o tym.- poradziłem mu.

-Najpierw ta sprawa z Luhanem, a teraz to. Ktoś chyba usilnie próbuje zniszczyć moją agencję.

-Teraz to gadasz jakieś głupoty.- powiedziałem, przełykając makaron.

-A co jeśli sprawa Luhana jest połączona z tą sprawą? Może właśnie dlatego aż tak bardzo zaniedbał swoje zdrowie?- wymyślał.

-Ty debilu, przecież sprawa Luhana się już wyjaśniła.- przypomniałem mu.

-No niby tak, ale pod tym mogło się kryć coś straszniejszego.

-Nie wymyślaj.- upomniałem go.

-Porozmawiasz z Baekhyunem? Może on będzie coś wiedział, albo wyciągnie coś od Luhana lub Kyungsoo.- poprosił.

-Nie możesz sam z nim porozmawiać?- zapytałem niechętnie.

-Znowu coś się między wami wydarzyło?- zapytał, unosząc jedną brew. Chyba już go nic nie zdziwi w naszym przypadku.

-Na początku się trochę pokłóciliśmy, a potem byłem tak wściekły, że powiedziałem mu o tym jak bardzo go pragnę...

-To źle?- zapytał śmiejąc się cicho ze mnie.

-Nie wiem...

-I co przespaliście się ze sobą?- zadał pytanie, którego najbardziej się bałem.

-Nie...ale było blisko.- odpowiedziałem szczerze.

-Jak to?- zapytał głupio.

-Dotykałem go wszędzie i nawet nie wiesz jak bardzo mi się to podobało. Gdy leżał pode mną całkowicie nagi miałem ochotę zrobić wszystko, żeby krzyczał tylko moje imię.- wydusiłem z siebie.

-To dlaczego tego nie zrobiliście?

-To mnie właśnie przeraziło...kiedy jestem z nim i kiedy o niego chodzi, nie umiem się kontrolować. Skrzywdziłbym go swoim niedoświadczeniem.

-Ja jebie...i co? Tak po prostu położyłeś się obok niego i powiedziałeś: "Sorry Baekhyun, ale nie mogę Cię wyruchać, bo nie umiem?"...żałosne Park.

-Wiem, że żałosne, ale tak akurat nie było. Baekhyun sam widział, że nie jestem gotowy. To on zaproponował abyśmy po prostu poszli spać.- wyjaśniłem.

-Geeez. Chanyeol, sam widziałeś, że Baekhyun wieczności czekać nie będzie. Jeśli teraz znowu dasz mu po dupie, znajdzie sobie znowu takiego Ji Woona i znowu będziesz chodził i kurwował na wszystko co istnieje.- powiedział spokojnie.

-Kiedy Kris ja nie wiem czego chce...

-To się kurwa dowiedz. Mnie wkurza Twoje niezdecydowanie, a co dopiero musi mieć na głowie Baek.- powiedział zdegustowany.- Zastanów się dobrze, Chanyeol.

I tyle po nim, jak zwykle musiał zostawić mnie z mętlikiem w głowie. Wstałem powoli i po uregulowaniu rachunku wróciłem do swojego małego królestwa. Tam miałem nadzieję nacieszę się trochę spokojem i przede wszystkim będę mógł normalnie pomyśleć. Jednak kiedy tylko przekroczyłem próg swojej pracowni w oczy rzucił mi się materiał, który dzisiaj sobie przytargałem. W jednym momencie przypomniałem sobie o tym jak Baekhyun wyglądał kiedy leżał pode mną z delikatnie przymkniętymi oczami. Chciałem go takiego widzieć zawsze. Był wtedy niesamowicie piękny. Gdyby ludzie wiedzieli na kim oparta jest marka "Seducer" na pewno przyznali by mi rację. Baekhyun uwodził swoim spojrzeniem, swoim dotykiem, swoimi słowami...uwiódł mnie. Nikomu nigdy się to nie udało. Próbowało mnóstwo ludzi. Zarówno mężczyzn jak i kobiet. Usiadłem na fotelu i w swoje ręce wziąłem szkicownik. Zdjęcie Baeka przylepione było tam gdzie zawsze. Chociażbym chciał to nie mogłem się od niego odpędzić. Nie chciałem nawet. I nie chciałem nawet myśleć o konsekwencjach swoich czynów. Zacząłem szkicować, wszystko teraźniejsze projekty miały się opierać na materiale, który leżał na stole do szycia. Chyba mam słabość do kratek. 



Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu. Było już grubo po drugiej. Nawet nie zauważyłem kiedy na dworze zapadła noc. Przez cały dzień nie dostałem żadnej wiadomości od Baekhyuna. Ja sam do niego nie zadzwoniłem. Chciałem, ale tak pochłonęła mnie wena, że nie byłem w stanie odwrócić oczu od kartek. Przez osiem godzin zdążyłem zrobić sześć projektów. Wykończonych projektów oczywiście. Cała masa nieskończonych walała się gdzieś po stole. Wszędzie walały się zmięte kartki, oraz ołówki, które poprzez uszkodzenie rysika nie nadawały się już do ponownego wykonania linii. Nie powiem czy byłem zadowolony. Zadowolony mogłem być wtedy, kiedy projekt znajdzie się na manekinie bądź modelce. Zamknąłem szkicownik...miałem na dzisiaj dosyć. Siedziałem tutaj od 5 rano. Można nawet rzec, że dawno nie spędziłem tyle czasu na tworzeniu. Wziąłem wszystkie potrzebne mi rzeczy takie jak, kluczyki telefon oraz dokumenty, po czym wyszedłem z pracowni, która automatycznie zamknęła się sama. Cuda technologii. Spojrzałem na telefon. Druga piętnaście. Wcześnie. Wybrałem numer Baeka, już po kilku sygnałach usłyszałem jego głos w słuchawce.

-Spałeś?- zapytałem głupio.

-Tak.- odpowiedział zaspanym głosem.

-Przepraszam.

-Nie przepraszaj mnie Chanyeol, przywykłem do tego.- odpowiedział niemrawo.

-Tworzę to dlatego nie mam czasu się odezwać.- usprawiedliwiałem się.

-Rozumiem to Chanyeol.

-Zobaczymy się jutro?- zapytałem.

-Nie dam rady. Lecę do Tokio na Fashion Week, będę dopiero w poniedziałek.

-Rozumiem.- odpowiedziałem zawiedziony. Jak miałem wytrzymać trzy dni bez swojej muzy?

-Co zamierzasz teraz robić?

-Nie wiem...

-Przyjedź do mnie.

-Po co?- zapytałem głupio.

-Chcesz mnie zobaczyć, słyszę to w Twoim głosie Chanyeol.- wytłumaczył.

-Tak łatwo jest mnie przejrzeć?- zapytałem.

-Tak, ale jakby nie patrzeć sam mi powiedziałeś to, że chcesz mnie zobaczyć.- odparł śmiejąc się. 

-No tak... Wsiadam do auta, będę za dwadzieścia minut.

-Dobrze Panie Park.




~Tao


-Jesteś pewny?

-Tak, Kris. Jestem pewny.- odpowiedziałem po raz tysięczny.

-Na prawdę coś takiego się zdarzyło?- dopytywał.

-No przecież mówię Ci, że tak!- traciłem już powoli kontrolę nad sobą.

-Jezuu...co ja najlepszego zrobiłem...jak mogłem do tego dopuścić.- mówił przerażony do siebie.

-Bęcwale! Zgodziłeś się na psa, to teraz mi go kup!- krzyknąłem wściekły.

-Byłem pijany! Nawet tego nie pamiętam.- powiedział, potrząsając mną.

-Nie obchodzi mnie to. Chcę psa.- powiedziałem naburmuszony.

-Tao, ale my na prawdę nie potrzebujemy psa. Pomyśl...co chwila jesteśmy w rozjazdach. Ty masz napięty grafik, ja również, nie miałby się kto nim zajmować.- powiedział, przytulając mnie do swojej piersi. 

-Ale obiecałeś.- powiedziałem dziecinnie.

-Przepraszam...następnym razem mów mi o takich rzeczach kiedy będę trzeźwym.

-Wtedy to już na pewno się nie zgodzisz.- powiedziałem dobitnie.

-Mogę Cię kupić zabawkowego.- powiedział w żarcie.

-Okej.

-Co?- zapytał zaskoczony.

-Lepsze to niż nic. Ostatnio w ogóle nic od Ciebie nie dostaje.- powiedziałem przygnębiony.

-Aish...wiesz, że mam dużo na głowię. Przepraszam, że Cię zaniedbałem.- powiedział i przepraszająco ucałował moje czoło. 

-Nie szkodzi FanFan.- odpowiedziałem, całując go w usta. 

-Właściwie to może byśmy zrobili sobie wakacje?- zapytał pobudzony.

-Serio? Kiedy niby?- zapytałem sarkastycznie.

-No teraz nie...jutro lecimy do Tokio, w poniedziałek masz wolne. Potem do końca jest zapierdziel. 

-No właśnie. Wychodzi na to, że za miesiąc będę mógł gdzieś wyjechać.- powiedziałem markotnie.

-To wyjedziemy za miesiąc. Lepsze to niż nic.- przytoczył moje wcześniejsze słowa. Uśmiechnąłem się łobuzersko, dzisiaj zamierzałem mocno wypocząć w ramionach swojego faceta. 



~Baekhyun


Czekałem na niego pod dormem. Szczerze powiedziawszy to ja chyba bardziej pragnąłem go zobaczyć niż on mnie. Cały dzień wyczekiwałem na to, aż będę mógł z nim porozmawiać. Nie myślałem nawet o spotkaniu, wystarczyłaby mi na te trzy dni tylko zwykła rozmowa. W momencie w którym usłyszałem jego głos, wyczułem, że za mną tęskni, że chce mnie zobaczyć. Jego głos stawał się wtedy bardziej męski, bardziej niski. Umiałem rozpoznawać już tysiące jego tonacji, a wszystko przez to, że uwielbiałem go słuchać. Tak samo było z wyglądem. Umiałem rozpoznać każdą zmianę jakiej się dopuścił. Moje chore przemyślenia, przerwał samochód projektanta, który właśnie stanął niedaleko mnie. Podszedłem do drzwi pasażera, a następnie zająłem swoje miejsce. Chciałem się z nim jakoś przywitać, ale nie wiedziałem jak...miałem go pocałować? Przytulić? A może wystarczyło zwykłe cześć?

-Hej.- odezwał się pierwszy.

-Hej.- odpowiedziałem, nawet na niego nie patrząc.

-Coś się stało?- zapytał.

-Nie nic...- odpowiedziałem. Poczułem jak jego dłoń ląduje na mojej. Zdziwiony spojrzałem wprost w jego cudne oczy. Nie spodziewałem się po nim takiego czynu...w szczególności, że wczoraj wyczerpałem swój limit czułości. Albo wykupiłem dodatkowy pakiet, albo Chanyeol miał dobry dzień. 

-Baekkie...

-Słucham?- zapytałem, patrząc uważnie w jego oczy, które świeciły się pomimo panującej nocy na zewnątrz.

-Ten dzień był strasznie długi.- wyszeptał po kilku cichych sekundach.

-Prawda...

-Co dzisiaj robiłeś?- zapytał mnie ciekawy.

-Miałem dwie sesję, a następnie pakowałem się na Fashion Week.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Tylko to?

-Co jeszcze miałem robić?- zapytałem.

-Tęsknić.- odpowiedział cicho, spuszczając z zawstydzenia wzrok.

-Tęskniłem.- powiedziałem rozczulony jego słodkim zachowaniem.

-Ja chyba też...

-Chyba na pewno.- powiedziałem, uśmiechając się półgębkiem.

-O której musisz wstać?- zmienił temat.

-O szóstej. Muszę być na lotnisku co najmniej dwie godziny przed odprawą.- odpowiedziałem.

-Rozumiem. To może idź się jeszcze połóż, musisz być wypoczęty.- zaproponował.

-Śpij u mnie. Nie chce żebyś jeszcze jechał, w szczególności, że nie będę Cię widział trzy dni.

-Dobrze.- zgodził się szybciej niż myślałem.


W pokoju znaleźliśmy się kilka minut później. Wszyscy domownicy spali w najlepsze, oczekując pobudki o szóstej rano. Tylko ja jak zwykle nie spałem i jak zwykle przez Chanyeola. Ten gigant uwielbia robić mi pobudki o nienormalnych porach. To był pierwszy raz kiedy Chan znajdował się w moim pokoju. Rozglądał się uważnie, jakby nie chciał pominąć żadnego szczegółu, a przecież był to tylko zwykły pokój. 

-Rozbieraj się i kładź. Na prawdę chce jeszcze trochę pospać.- powiedziałem w jego stronę. Sam znajdowałem się już pod ciepłą kołderką. Wbrew pozorom był już grudzień i było dosyć zimno, chociaż na dworze nawet nie było śniegu. 

-Już się kładę.- powiedział i zaczął się rozbierać. Uwielbiałem chyba ten moment. Po chwili Chanyeol leżał tuż obok mnie. W następnej moje ciało było mocno dociskane do jego. Czułem jego ciepło, czułem jego szybko bijące serce. Czułem się jakbym przeżywał właśnie swoją pierwszą niewinną miłość. 

-Taki cieplutki.- wymruczałem w jego pierś.

-Taki malutki.- odpowiedział zaczepnie.

-Wypraszam sobie...jestem duży inaczej.

-Skoro tak twierdzisz.- powiedział nieprzekonany i zaśmiał się gardłowo.

-Dobranoc, Chanyeollie...

W zamian otrzymałem subtelny buziak. I ciche "dobranoc". Zasnąłem z uśmiechem na ustach.




Lotnisko


-Luhan?! To Ty jedziesz z nami?- zapytałem oniemiały, kiedy dostrzegłem go pośród reszty ludzi, zebranej na lotnisku. 

-Jak widać.- powiedział uśmiechnięty. Wyglądał o niebo lepiej. Nadal widać było, że jest słaby, ale przynajmniej nie wyglądał już jak trup. Sehun cały czas był gdzieś w jego pobliżu, aby ewentualnie mu pomóc. Coś było na rzeczy.

-Ty i Sehun, coś?- zapytałem po cichu.

-Co?

-No ten, tego...no wiesz o co mi chodzi.- powiedziałem uważając by nikt nie podsłuchał.

-Ah...ja...nie wiem...

-Jak to nie wiesz?- zapytałem i uderzyłem się dłonią w twarz.- Wiesz, mi to na zwykłą troskę o modela nie wygląda. Sehun ma coś do Ciebie.

-Tak sądzisz?- zapytał rozpromieniony.

-A co z Tobą?

-No Sehun jest niczego sobie...- odpowiedział zawstydzony.

-Niczego sobie?! Toż to zajebista partia jest człowieku!!!- wykrzyczałem swoje zdanie.

-Nie gapcie się...człowiek chory umysłowo.- odstraszył gapiów, Luhan.

-Ale przyznasz się. Sehun Cię kręci!- krzyknąłem "szeptem".

-Może troszkę...

-Dobra, ludzie! Pakujemy się do odprawy.- zarządził Kris.

-Tokio nadchodzimy...



~~~~~~~~~

Znowu czekaliście dłużej niż powinniście...na prawdę PRZEPRASZAM! Moje ogarnięcie równa się zeru. Zawsze byłam człowiekiem, który co rusz robił wkoło siebie chaos. Teraz staram się już sumienniej podchodzić do rozdziałów :) 11 do Perfection została już napisana, wystarczy ją tylko porządnie sprawdzić. Powinna zostać dodana na dniach :) Także oczekujcie. Od razy też biorę się za pisanie 05 Vogue'a :) 

Mam wielką, ale to wielką prośbę. Nie chcę nikogo urazić, ale na prawdę nie lubię komentarzy typu: "Kiedy next?". Jeśli jest to dłuższa wypowiedz i ma to na celu pokazanie mi bym sprężyła dupę. Okej nie ma problemu, ale proszę nie róbcie tego. :) Byłabym wdzięczna.

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.

Co wydarzy się w Tokio? 

Dowiemy się niebawem :)

Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top