03


~Baekhyun


-On tak zawsze?- zapytałem, chichocząc cicho, przez nadmiar alkoholu we krwi.

-Taaaak - odpowiedzieli równo.

Razem w piątkę siedzieliśmy w salonie Parka, oblewając jego urodziny. W zasadzie to Chanyeol już zakończył świętowanie, bo teraz opierał się bezwładnie na moim ramieniu. W takim samym stanie był Kris, zresztą Sehun nie wyglądał lepiej. Najlepiej z całego towarzystwa trzymałem się ja wraz z Tao. Ja, ponieważ zacząłem najpóźniej pić, a Tao...cóż, po prostu miał mocną głowę. Wraz z chłopakiem położyliśmy Krisa i Sehuna w osobnych pokojach gościnnych, zaś samego Parka w jego sypialni. Kiedy byliśmy już sami, swoje kroki skierowaliśmy na dół w celu porozmawiania oraz napicia się jeszcze paru drinków.

-Chanyeol, kiedy jest pijany, zachowuje się jak słodki, niewinny szesnastolatek - przerwał ciszę Tao, robiąc mi drinka.

-Zauważyłem, że jego stosunek był co najmniej dziwny. Gdyby był trzeźwy, nie dotknąłby mnie - powiedziałem nad wyraz lekko.

-Wiem, że jest Ci ciężko, ale Chanyeol zawsze taki był. Każdego odtrącał...twierdzi, że przez miłość wypali się jego dusza. Prawdziwy idiota...- powiedział, śmiejąc się. Usiedliśmy we wcześniej zajmowanym miejscu. W naszych dłoniach połyskiwały drogie szklanki wraz z kolorową substancją. Może Tao powinien iść na barmana?

-Nawet nie wiesz, jak bardzo zazdroszczę Ci związku z Krisem...- wyszeptałem cicho.

-Nie zawsze było tak kolorowo...Musieliśmy stawić czoła całemu światu. Po za tym, chyba jesteś z tym aktorem, Woonem, tak?- zapytał na koniec.

-Byliśmy. Za nim tu przyszedłem, kazał mi wybierać...sądzę, że i tak doskonale wiedział, kogo wybiorę. Wiedział na co się pisze, mówiłem mu to wiele razy, ale pomimo tego i tak w to brnął. Sam tego chciał i nie powinienem czuć wyrzutów sumienia, bo nigdy ich nie miałem...ale cholera...naprawdę jest mi głupio...i naprawdę nie chciałem go zranić...- wyżaliłem się Tao, który słuchał mnie uważnie. Na początku naszej znajomości nie polubiliśmy się, jednak po tym, jak zacząłem być blisko Chanyeola, zacząłem być blisko Tao...i nie żałuje tego, bo zyskałem prawdziwego przyjaciela.

-Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, Kris był pierwszym i będzie ostatnim. Nie wiem, co Ci powiedzieć...jeśli zrobiłeś to będąc ze sobą zgodnym, to znaczy, że zrobiłeś coś dobrego. Dobrego dla siebie. Może i go skrzywdziłeś, ale tak jak mówisz, wiedział na co się pisze. Wiedział, że nigdy nie będzie Cię miał, bo należysz do Chanyeola, czy tego chcesz czy nie. Wiedział, ale i tak uparcie chciał Ci zabrać Twoje uczucia do niego - powiedział poważnie.

-Dlatego tak Ci zazdroszczę... Masz stabilny związek... faceta, który szaleje za Tobą jak głupi, jesteś supermodelem...brakuje Ci tylko psa i obrączki – powiedziałem, żartując z tym ostatnim.

-Psa łatwo kupić, ale Kris na razie nie kwapi się z kupnem obrączki - powiedział zawiedziony.

-Chciałbyś go zaobrączkować, co?- zapytałem, szturchając go w żebra.

-Mhm... ludzie i tak o nas wiedzą... jesteśmy chyba najsławniejszą parą pedałów na świecie – powiedział, żartując - Obrączka na palcu byłaby nasza... tylko nasza, nie ludzi. Czułbym się wtedy w pełni spełniony...

-Czekaj wytrwale, a może Kris w końcu kupi Ci pierścionek zaręczynowy - powiedziałem pocieszająco.

-Czekaj wytrwale, a może w końcu Chanyeol zrozumie, że pragnie Cię równie mocno, co Ty jego - odszczekał się.

-Chyba będę musiał czekać do usranej śmierci... – powiedziałem, wybuchając głośnym śmiechem.

-Baekhyun, Tao? - usłyszeliśmy za nami głos Chanyeola. Stał w samych spodniach, bez koszulki na schodach. O ile dobrze pamiętam, kładliśmy go również z górnym odzieniem...

-Tak? - zapytał mój przyjaciel chińczyk.

-Chodźcie spać... jest już późno.

-Ahh... okej... zasiedzieliśmy się troszkę - odpowiedział mu, zerkając na zegarek, który wskazywał już 4 nad ranem. Chan chyba budził się o tej godzinie. Ostatnio cały czas dzwonił do mnie o tej porze.

-Baekhyun?- usłyszałem głos Parka, w chwili, kiedy Tao zniknął za drzwiami pokoju, gdzie spał Kris.

-Tak?

-Śpij ze mną...

-Proponujesz mi wspólne spanie? - zapytałem głupio.

-To moje urodziny...

-Twoje urodziny skończyły się cztery godziny temu, kochanie - powiedziałem, unosząc jedną brew ku górze – Dobrze - dodałem.

-Co? - zapytał niemrawo.

-Będę z Tobą spał - sprostowałem, wchodząc po schodach. Kiedy zrównałem się z Chanem, chwyciłem go za dłoń i pociągnąłem do jego pokoju. Wiele razy spałem u Chana, kiedy ten miał swoje wizję i natchnienia. Jednak zawsze spałem w pokoju gościnnym. Yeol naprawdę starał się mnie trzymać na dystans. Na początku mnie to trochę wkurzało, jednak później przyzwyczaiłem się do tego, pomimo iż mnie to raniło. Kiedy wszedłem do jego pokoju, jak zwykle zastałem bałagan. Zacząłem rozbierać się na środku pomieszczenia, zaś Chan uważnie mnie obserwował. Odłożyłem swoje ubrania, po czym skierowałem się w jego stronę. Siedział na łóżku. Zająłem miejsce tuż obok niego, przez chwilę tępo patrzyłem się na swoje nagie stopy... czułem się jak piętnastoletni prawiczek. Przy Chanyeolu w ogóle czułem się jak nic nierozumiejące dziecko. Tak też czasami mnie traktował...

-Hyunnie... wiem, co teraz myślisz i wiem, że masz ochotę mnie czasem zabić... ale nie bądź na mnie zły - powiedział dziecinnie.

-Nie jestem na Ciebie zły, no, może czasem - przyznałem pod jego czujnym okiem - Nieważne jak bardzo bym nie był na Ciebie zły, to i tak nie umiałbym się długo na Ciebie gniewać.

-To chyba dobrze. Oznacza to, że jestem dla Ciebie ważny - powiedział i uśmiechnął się w ten swój uroczy sposób.

-Channie, mówisz to wszystko, bo jesteś pijany - powiedziałem bardziej do siebie niż do niego.

-Sprawność mojego umysłu jest zawsze taka sama - powiedział markotnie.

-Noo... nie powiedziałbym.

-Co masz na myśli? - huknął, dziecinnie nadymając policzki.

-To mam na myśli - powiedziałem i z szerokim uśmiechem zacząłem maltretować jego pyzatą twarz.

W jednym momencie zostałem przyszpilony do łóżka. Moje oczy były otworzone niesamowicie szeroko i choćbym błagał ponownie o taką sytuację, nie mogłem wykorzystać pijanego Chana. Wiedziałem, że po wszystkim mógłby mnie nawet wyrzucić ze swojego życia. Chanyeol nie był teraz trzeźwy i nawet jego ciągłe zarzekanie, że jest inaczej, było bezsensowne. Ująłem twarz Chana w swoje ręce, następnie uniosłem głowę, lekko całując jego polik. Czułem jak moja dusza krzyczy z wściekłości i nie mocy. Nie chciałem go całować w policzek... chciałem go całować w usta, tak namiętnie jak jeszcze nigdy nikogo. Chanyeol spojrzał na mnie zaskoczony. Był pewien, że zaatakuje jego usta, oj, jak bardzo się pomylił.

-Nie pragniesz mnie już?

-Pragnę Cię tak bardzo, że to aż boli... - powiedziałem szczerze.

-No tak, Ty masz Ji Woona - powiedział zły.

-Ji Woon nie jest mój.

-Nie kłam... przyznałeś się do wszystkiego, kiedy powiedziałem Ci, że widziałem was nad rzeką Han.

-Już nie jest mój - powiedziałem głaszcząc jego twarz.

-Co to znaczy? - zapytał głupio.

-To znaczy, że jestem szczery ze swoimi uczuciami - powiedziałem.

-Jakie są Twoje uczucia, Baekhyun? - zapytał mnie podstępnie.

-Doskonale wiesz, jakie są. Połóż się normalnie, chyba, że chcesz tak spać - powiedziałem, ściskając w dłoniach jego facjate. Chanyeol wykonał moje polecenie i położył się obok mnie, szczelnie przykrywając nas kołdrą. Był zwrócony do mnie na wprost tak, że leżał na swoim boku. Jego prawa ręka znajdowała się pod jego głową, zaś druga znajdowała się na mojej talii. Wciąż byliśmy blisko siebie, ale teraz mogłem chociaż swobodnie oddychać. Nie paraliżował mnie już jego ciepły oddech i te oczy, które bądź co bądź, dalej intensywnie się we mnie wpatrywały.

-Możesz przestać się tak gapić? - powiedziałem, zakrywając jego duże oczy, swoją ręką.

-Lubię na Ciebie patrzeć – powiedział, zdejmując ją.

-Przez to czuję się nagi...

-Jesteś nagi - powiedział inteligentnie.

-Nie jestem nagi, mam bokserki – powiedziałem, rumieniąc się.

-Wolałbym Cię bez nich - powiedział szczerze.

-Mam spać nago? - zapytałem poważnie.

-Tak - krótka odpowiedź. Nie wiele myśląc, zdjąłem z siebie bokserki i rzuciłem nimi w stertę ubrań. Po alkoholu zdecydowanie byłem za łatwy.

-Jesteś teraz zadowolony? - zapytałem, układając się wygodnie na jego łóżku.

-Tak.

-Ty też śpij nago – powiedziałem, prychając na swój nieszczęsny żywot, wiedziałem, że to i tak nie przejdzie.

-Nie.

-Dlaczego?

-Nie pragnąłbyś mnie tak samo, gdybyś zobaczył mnie nago - odpowiedział poważnie.

-Tego nie wiesz... nie wyglądasz mi na spaślaka, który ma sześć opon na brzuchu - powiedziałem w żarcie.

-Ej... ludzie puszyści są bardziej szczęśliwi - powiedział dziecinnie. Znowu.

-Koniec tego. Rozbieraj się. Chan, mi też się coś należy - powiedziałem oburzony.

-Chcesz, abym spał nago? - zapytał mnie tak samo, jak ja jego.

-Tak - odpowiedziałem krótko.

Kiedy usłyszałem odpowiedź, zdębiałem... Chanyeol zgodził się na moją propozycję. W sumie to on to wszystko zaczął, ale ja wykonywałem jego "prośby" w celu inspirowania go. Moja nagość nie była mi obca. Taki się w końcu urodziłem. Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy Chanyeol stanął przed łóżkiem w całej swojej okazałości. Twierdził, że nie będę go pragnął... jednak ja czułem, że będzie zupełnie na odwrót. Chan był najseksowniejszym mężczyzną, jakiegokolwiek widziałem. Chciałem mu powiedzieć, jak bardzo jest piękny, jak bardzo podoba mi się jego tors i pośladki... jak bardzo podoba mi się to, że jego penis stał na baczność, kiedy patrzył na mnie. Jednak jedyne, co wydobyło się z moich ust, było co najmniej żałosne.

-Chodźmy spać...

-Nie będę w stanie zasnąć - odpowiedział mi szczerze, kładąc się obok mnie.

-Ja muszę iść spać. Inaczej Cię zgwałcę.

-Nie byłbyś w stanie - odpowiedział wesoło.

-Nawet nie masz pojęcia, co dzieje się teraz w mojej głowie...

-To mi pokaż.

-Za to chyba grozi kryminał - powiedziałem niepewnie, zaś Chanyeol spojrzał na mnie, jak na seryjnego mordercę. Zaśmiałem się głośno z jego reakcji. Chanyeol był poważnym człowiekiem, jednak tak jak każdy posiadał swoje słodsze twarze. Ja za to zakochiwałem się w nim coraz bardziej i bardziej.

~Sehun

-Gdzie idziesz?

-Do Luhana, obiecałem mu, że odwiedzę go dzisiaj w szpitalu.

-Szykuje się chyba jakiś romans - powiedział Chanyeol do Krisa.

-Żaden romans... po prostu dbam o naszego modela.

-I jeszcze może mi powiesz, że dbasz tak o każdego?- zapytał, nie dowierzając Tao.

-A nie? - mruknąłem niepewnie.

-Ostatnio, jak Kyungsoo spadł ze schodów i skręcił sobie kostkę, Ty śmiałeś się najgłośniej - wypomniał mi Kris.

-No bo to wyglądało dosyć zabawnie - powiedziałem na swoją obronę.

-Zabawnie czy nie, ktoś widział Baekhyuna? - usłyszeliśmy pytanie z ust Tao.

-Wyszedł dwie godziny temu, aby ogarnąć się trochę w dormie - odpowiedział mu Chanyeol.

-Ahh, rozumiem.

-To wy sobie rozmawiajcie, a ja spadam. Narka, patafiany - powiedziałem i wysłałem całej trójce buziaka w locie.

Wszedłem na oddział, gdzie leżał Luhan. Dobrze, że był tutaj, a nie na zamkniętym oddziale, gdzie pewnie nie miałbym wstępu. Od kiedy wylądował w szpitalu minęły trzy tygodnie. Męczące tygodnie. Luhan z racji swojego stanu zdrowia musiał zawiesić swoją pracę jako model i skupić się na tyciu. Byłem na niego potwornie zły, że doprowadził się do takiego stanu. Nie rozumiałem, jakim cudem wyglądając tak dobrze jak on, można było popaść w anoreksje. Tylko dzięki pieniądzom udało nam się uciszyć skandal i ubłagać lekarzy, aby Lulu pozostał na normalnym oddziale. Kiedy w grę wchodziły pieniądze, każdy się nas słuchał. Doszedłem do jego drzwi. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Usłyszałem ciche proszę, więc wszedłem. Luhan leżał na lewym boku, zapewne po obiedzie. Odkładał tłuszczyk, jak to mówił jego lekarz prowadzący. Uśmiechnąłem się lekko, Lulu był tyłem do mnie. Chciałem go wystraszyć, ale kiedy usłyszałem jego cichy płacz, zaniechałem swojej próby.

-Lulu? - zapytałem cicho.

-To nic. Zaraz będzie okej - odpowiedział mi w przerwie pomiędzy płaczem.

Usiadłem na stołku na przeciwko jego twarzy. Mój wzrok powędrował w dół, na gazetę, do której trafiły zdjęcia z sesji zdjęciowej dla Hell Bunny.

-Luhan... - powiedziałem rozczulony.

-Baekhyunnie wygląda tutaj naprawdę dobrze –rzucił nieśmiało.

-Też tak sądzę - przyznałem szczerze - Ale wiesz co? Ty byś wyglądał o niebo lepiej. Po za tym, Hell Bunny czeka, aż wyzdrowiejesz, abyś mógł wziąć udział w ich sesji.

-Naprawdę? - zapytał energicznie, momentalnie zapominając o płaczu.

-Naprawdę - przyznałem.

Ten chłopak mnie zadziwiał. Był ode mnie niewiele młodszy, a pomimo tego zachowywał się jak słodki cherubinek. Będąc z nim czułem się odpowiedzialny za wszystko, co się wydarzyło. To przez błąd agencji Lulu doprowadził się do takiego stanu. Wciąż i wciąż kazano mu gubić wagę. Kris znalazł już tych popaprańców i ich ukarał oraz wyrzucił z pracy, jednakże nie dał mi nawet szansy na dojście do nich. Chyba wiedział, że byłem mocno wzburzony tą sprawą. Teraz wraz z Krisem będziemy uważnie obserwować każdą zatrudnioną osobę w naszej agencji, aby nie było powtórki z rozrywki.

-Sehun?

-Tak?

-O czym myślisz? - usłyszałem jego delikatny głos.

-O niczym ważnym - odpowiedziałem, zgarniając jego dłoń i mocno ją ściskając.

-Jestem "niczym ważnym"?

-Co takiego? - zapytałem zdziwiony.

-Myślałeś o mnie. Powtarzałeś moje imię - powiedział.

-Naprawdę? Nie kontrolowałem tego... - powiedziałem przepraszającym tonem - Tak właściwie to, myślałem o tych skurwielach, co wyrządzili Ci tę krzywdę.

-Mówiłem Ci już, abyś o tym nie myślał – powiedział, od razu zmieniając ton głosu na rozbawiony.

-Ty się z tego śmiejesz, ale ja naprawdę nie chcę, by Ci się cokolwiek stało.

-Tylko mi czy wszystkim modelom? – zapytał, patrząc się głęboko w moje oczy. Przeszły mnie ciarki, pomimo iż jego zachowanie było dziecinne, to w jego oczach można było zobaczyć inteligencje, która pewnie nie była taka mała.

-Wszystkim, ale przede wszystkim nie chcę, żeby Tobie działa się krzywda - powiedziałem szczerze.

-To urocze, Sehunnie - powiedział i zamrugał wesoło - Zabierz mnie na spacer.

-Chyba powinieneś leżeć...

-Już minęła godzina, mogę już wstać. Chodź, Sehunnie, jest taka piękna pogoda, aż chcę się żyć! - wykrzyknął uradowany, podrywając się z łóżka.

-Mhm... - mruknąłem.

-Co jest? Nie chcesz iść? - zapytał zmartwiony, przystając przy szafie z ubraniami.

-Nie to, że nie chce, ale po prostu słońce mnie męczy. I chyba tak po prostu mam kaca - przyznałem.

-Usiądziemy w cieniu w takim razie, może być? - zapytał.

-Brzmi dobrze.

~Baekhyun

-Połóż się teraz na sofie. Przyjmij seksowną pozę - usłyszałem polecenie fotografa.

Wykonywałem te wszystkie skomplikowane rzeczy dlatego, że to kochałem, jednak czasem zastanawiałem się, ile jeszcze będę w stanie znieść tego wszystkiego. Ta praca była męcząca. Nie tylko podczas wybiegów czy sesji, musiałem się kryć nawet we własnym pokoju, bo paparazzi czekali tylko na jakiś mój błąd. Jestem ciekaw jakby zareagował świat na wieść, że jestem gejem. Chyba moja kariera ległaby w gruzach.

-Baekhyun, powróć do nas. Zaraz skończymy - usłyszałem fotografa.

Skupiłem się na swojej pracy, nie chciałem wypaść źle, w końcu i tak to kochałem.

Wyszedłem z garderoby, na korytarzu czekał na mnie Ji Woon... i Chanyeol. Tych dwóch stało na przeciwko siebie i mierzyło się zabójczym spojrzeniem. Pierwszy raz widziałem Parka o takim wyrazie twarzy. Bywał szarmancki, bywał spokojny, bywał cichy, bywał pobudzony, bywał pijany, ale nigdy nie bywał zazdrosny. Poczułem dumę. Z opowieści Tao wynikało, że Chanyeol nigdy się nie umawiał, nigdy nie miał dziewczyny, nigdy nie miał chłopaka. Nigdy się nie całował. Nigdy nie uprawiał seksu.

Dlatego teraz stojąc i widząc, jak siłuje się na spojrzenia z moim byłym partnerem, poczułem się chciany. Chanyeol nie chciał okazywać mi uczuć. Wzbraniał się przed tym, chociaż czasem zdarzyło mu się zapominać. Jednak co z tego, skoro w jego oczach można było zobaczyć słabość. Słabość do mojej osoby.

-Chanyeol, Ji Woon - Odezwałem się w końcu. Pewnie gdybym tego nie zrobił, nie zauważyliby mnie nawet - Co tutaj robicie?

-Przyjechałem Cię odebrać - powiedzieli równocześnie.

-Ji Woon, nie musiałeś nigdy tego robić i teraz też tego nie musisz robić – powiedziałem, patrząc cały czas na Chana.

-Nigdy mi na to nie pozwoliłeś - odpowiedział cicho - Pozwól dzisiaj się odebrać. Chciałem porozmawiać o tym, co wydarzyło się wczoraj.

-Nie mamy o czym rozmawiać. Kazałeś mi wybrać. Wybrałem - powiedziałem, uśmiechając się lekko, ale i trochę przepraszająco w stronę aktora.

-Wczoraj obydwaj byliśmy pod wpływem ciężkich emocji... Dajmy sobie szanse... - powiedział wręcz błagająco.

-Nie, Wonnie. Nie chcę Ci już robić zbędnych nadziei. My nie mamy przyszłości - wytłumaczyłem smutno.

-Ty i On też nie macie - warknął zły.

-To już nie powinno Cię obchodzić - wtrącił się Chanyeol.

-Nie odzywaj się, gdy rozmawiam z Baekkiem - powiedział wściekły.

-Ji Woon, będzie lepiej, jak już pójdziesz - powiedziałem ostrożnie.

-Czyli to koniec?

-Tak... to koniec.

Opadłem na poduszki. Całą drogę do domu Parka żaden z nas nie odezwał się słowem. Była druga nad ranem. Wiadomo, byliśmy zmęczeni i pomimo tego, że Chanyeol był z reguły cichy, to nigdy tak nie milczał. Nawet teraz zniknął gdzieś, nie mówiąc nic. Pozostawiony sam sobie mogłem zrobić tylko to. Czekałem cierpliwie na to, aż wróci. I po upływie 10 minut w końcu się doczekałem. Wrócił wraz ze swoim notatnikiem/szkicownikiem. Spojrzałem pytającym wzrokiem, on nic nie mówiąc, podał mi go, ówcześnie otwierając na prawidłowej stronie. Zacząłem oglądać projekty, które stworzył. Jak zwykle mnie nie rozczarował. Park tworzył ubrania alternatywne, ale ta alternatywa, którą on przedstawiał była bardzo wyszukana i elegancka. To pierwsze takie projekty.

-Dlaczego taka koncepcja? - zapytałem, siadając. Chanyeol wybrał sobie fotel po mojej lewej i to w nim spoczął.

-Te projekty kojarzą mi się z Twoja nagością - odpowiedział poważnie.

-Czyli sądzisz, że nagość jest najbardziej eleganckim ubiorem?

-Tak sądzę.

-Channie, dzieje się coś? - zapytałem, kiedy zauważyłem, że nie patrzy wprost w moje oczy.

-Ja... uhm... po prostu, zastanawiałem się. Nie... nie ważne. Zapomnij - jąkał się co chwila.

-Jeśli zacząłeś, to skończ.

-Sypiałeś z nim? - usłyszałem pytanie.

-Czy to ważne...? - zapytałem zlękniony.

-Dla mnie tak.

-Sypiałem...

-Rozumiem - powiedział i wstał udając się do góry.

W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Miałem ochotę wydrzeć sobie serce, które teraz niesamowicie mnie przytłoczyło. Czułem mocny uścisk w klatce piersiowej. Miałem ochotę krzyczeć na swoją głupotę. Wiedziałem, że Chanyeolowi się to nie spodoba. Wiedziałem. Pewnie teraz uważał mnie za brudnego. Przetarłem wierzchem dłoni oczy, po czym wstałem, udając się do jego pokoju, gdzie miałem nadzieję go zastać. Otworzyłem drzwi i wyjrzałem zza nich. Siedział na swoim łóżku, opierając łokcie na kolanach. Jego ręce były na twarzy i przysiągłbym, że płakał, jednak wiedziałem, że nie zrobiłby tego, kiedy znajdowałem się w jego domu.

-Wiem, że pewnie uważasz, że jestem szmatą. Chociaż nie powinieneś, bo jasno dałeś mi do zrozumienia, że mnie nie chcesz. Mogłem sobie znaleźć kogokolwiek i mogłem robić z nim cokolwiek chciałem, a Ciebie, Chanyeol, nie powinno to obchodzić... Nie powinno, a obchodzi, prawda? Gardzisz mną teraz... brzydzisz się moim ciałem. Teraz przestałem być wyjątkowy i jak zwykle okazałem się pustą lalką, która przez pewien czas Cię inspirowała.

-Przestań... - usłyszałem, jednak nie zamierzałem kończyć.

-Przez cały czas to Ty bawiłeś się moimi uczuciami! Ja tylko chciałem się poczuć kochany. Cholera, Park...

-Przestań!!! - krzyknął. Spojrzałem na niego zdziwiony. Nigdy na mnie nie krzyczał. Nigdy też nie słyszałem, aby krzyczał na kogoś innego - Nic nie wiesz, Baekhyun.

-To mi powiedz.

-Nie mam zamiaru - odpowiedział chamsko.

-Może czas najwyższy coś mi wyjawić?

-A niby co takiego mam Ci wyjawić?

-Cokolwiek! - krzyknąłem zły.

-Co chcesz usłyszeć? Że jestem o Ciebie mega zazdrosny? Że byłem wściekły, kiedy zobaczyłem Cię z tym idiotą? Że byłem cholernie zawiedziony, kiedy odmówiłeś mi urodzin? Że byłem cholernie szczęśliwy, kiedy zapukałeś do moich drzwi po pokazie, mówiąc, że nie wyjdziesz, bo chcesz spędzić MOJE urodziny ze mną? Że pomimo tego, iż trzymam Cię z daleka, to mam ochotę zerwać z Ciebie ubrania i pieprzyć Cię aż do utraty tchu? Baekhyun, nie masz pojęcia, co robisz z moim życiem. Kiedy Ciebie nie było, wszystko było ułożone. Wszystko było na swoim pieprzonym miejscu, ale i tak choćbym chciał, nie oddałbym Cię za nic. Nie uważam Cię wcale za brudnego czy ohydnego... jestem zły, owszem... ale jestem zły na samego siebie, bo dałem Ci odejść do innego. Dałem Ci odejść i on to wykorzystał. Dotknął Twoje piękne ciało przede mną. Dotykał Cię w miejscach, których nikt nie powinien dotykać. Tam nikt nie ma prawa Cię dotykać... - zakończył, stając na przeciwko mnie.

-Czemu wcześniej tego nie powiedziałeś?- zapytałem, łapiąc poły jego rozpiętej koszuli. Przysunąłem go do siebie, aby stał jeszcze bliżej mnie. Czułem jego oddech na moim czole. Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy wplótł swoją dłoń w moje włosy. Rozczulił mnie tym bardzo.

-Nigdy miałeś się o tym nie dowiedzieć - powiedział, ciągnąc mnie za kosmyki włosów tak, że na niego spojrzałem. Jęknąłem cicho, gdy mocniej zacisnął na nich pięść.

-W takim razie co skłoniło Cię do tego, aby mi powiedzieć?

-Ji Woon - krótka odpowiedź.

-Chyba będę musiał się z nim spotkać, aby mu podziękować - powiedziałem zaczepnie.

-Nie spotkasz się już z nim... - powiedział, muskając moje oko. Zawsze moje oczy podobały mu się najbardziej.

-Pocałujesz mnie w końcu? - zapytałem niecierpliwy.

Nie musiałem nawet czekać na jego odpowiedzieć słowną. Dostałem odpowiedz w czynie. Pocałował mnie agresywnie, tak jak nigdy bym się tego po nim nie spodziewał. Nie spodziewałbym się też, że to on wykona pierwszy krok. Jego pocałunki były mocne i stanowcze, tak jakby wiedział, czego chce. Całował mnie tak, jak nikt inny. Nikt nigdy nie był w stanie doprowadzić mojego serca do takiego stanu. Jego pocałunki doprowadzały mnie do szału, a nawet nie użył jeszcze języka! Jęknąłem cicho, kiedy w końcu wdarł się do mojej jamy ustnej. Zaczynało mi powoli brakować powietrza, jednak Chanyeol nie przejawiał żadnego zmęczenia. Ja sam nie chciałem tego przerywać, kiedy on tak idealnie mnie całował. I to miał być mężczyzna, który nigdy się nie całował? Który nigdy się z nikim nie umawiał? Bujda. Jęknąłem rozczarowany, oddalając się od niego. Nadal trzymałem jego twarz blisko siebie... sapałem, jakbym przebiegł maraton, Chanyeol zresztą też. Otworzyłem powoli oczy, Chan wpatrywał się we mnie z wrednym uśmieszkiem. Wyglądał teraz jak łobuz, a nie poważny projektant. Kolejna jego twarz przypadła mi do gustu.

-Chcę jeszcze... - wysapałem, pomiędzy oddechami.

Chanyeol jedynie poszerzył swój uśmiech i parsknął cichym śmiechem.

-Jeśli dalej będziesz tak jęczał, to mogę codziennie to robić - powiedział uśmiechnięty.

-Mogę Ci je nawet nagrać, ale teraz rób to, o co Cię proszę!

Chan zaśmiał się ostatni raz i z powrotem odszukał swoimi ustami, moje, pieszcząc je dokładnie. Chciałem nacieszyć się tą chwilą, bo wiedziałem, że Chanyeol był najbardziej niezdecydowaną osobą jaką znałem. Wiedziałem, że od jutra może zacząć mnie unikać. Jednak teraz nie chciałem o tym myśleć. Miałem go w całości dla siebie. I chciałem to wykorzystać w stu procentach. 


A/N 

Trójeczka za nami! :D Co sądzicie? Jak wam się podobało? Mam nadzieję, że w ogóle się podobało :P Vogue jak widać jest troszeczkę skomplikowany...taki ma być :) Wraz z rozdziałami będzie wyjaśnione zachowanie Parka wobec Baekhyuna. Jak widzicie zaczyna się ono już zmieniać, jednak coś może zmienić się w inną stronę :) Jak na razie nie rozpoczęłam jeszcze pisać 10 Perfection. Możliwe, że ruszę z nią od jutra, jednak niczego nie obiecuję. Jest mi teraz trochę ciężko, bo pomimo wakacji czasu mam tak samo brak. Czyli dupa zimna. :) Czekam na wasze opinie! Dziękuje wszystkim czytelnikom, którzy poświęcają swój czas na moje opowiadania. Jesteście najlepsi!

Buziaki  ;*

Edit: 17.04.2016

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top