prolog




Nie pamiętałam dokładnie momentu, w którym to wszystko się zaczęło. Wydawać by się mogło, że moje życie wyglądało tak od zawsze. Klub, lejący się strumieniami drogi alkohol, zapach nikotyny, brudne pieniądze oraz nagie ciała kobiet, wystawione na pożarcie przez wygłodniałe spojrzenia dużo starszych od nich mężczyzn. Delikatnie przymknęłam powieki, wzmacniając swój uchwyt. Bardzo powoli okręciłam się dookoła metalowej rury, zalotnie uśmiechając się w kierunku mężczyzn siedzących w centralnych lożach klubu. Gdy ostre, czerwone światło padło na moją sylwetkę, delikatnie przygryzłam dolną wargę, odchylając twarz do tyłu. Kołysałam ciałem w rytm muzyki, raz za razem ocierając się o metalową rurę. Długie, blond włosy smagały moje nagie plecy, a mój oddech z każdą sekundą stawał się coraz szybszy.

Byłam w tym dobra, a dopóki byłam dobra i przynosiłam zyski, szef był zadowolony. Miałam gdzie mieszkać, za co zjeść śniadanie, a co najważniejsze byłam tutaj bezpieczna. To było wszystko, co znałam lub to, co sobie wmówiłam, że znałam. Heaven był moim domem, dlatego musiałam dawać z siebie wszystko, aby utrzymać tu miejsce i nie wylądować na ulicy. Byłam to winna bratu, który obiecał, że kiedyś na pewno mnie stąd wyciągnie, dając mi życie, o którym nawet nie odważyłam się marzyć.

Położyłam dłonie na klatce piersiowej, przesuwając je w dół mojego ciała. Starałam się włożyć w ten gest całą sensualność, jaka skrywała się w zakątkach mojej duszy. Zahaczyłam palcem o krawędź koronkowych stringów, gwałtownie upadając na kolana. Platformy moich obcasów głucho uderzyły o parkiet. Przez moje ciało przeszedł ledwo zauważalny dreszcz, zimne płyty parkietu natychmiast zostały ogrzane przez temperaturę mojego ciała, na którym położyłam się bez zastanowienia. Czułam na sobie wzrok mężczyzn, którzy zbyt długo zasiedzieli się w udawanym szczęściu małżeństwa. Westchnęłam przeciągle, wyobrażając sobie, że wcale nie znajduję się na zimnej podłodze, a w miękkiej aksamitnej pościeli z dala od tych wszystkich pożądających spojrzeń. Uniosłam swoje ciało, wijąc się na kolanach. Gwałtownie zachłysnęłam się ciężkim powietrzem, ignorując na języku gorzki smak grzechu.

Ponownie odchyliłam twarz do tyłu, wplatając opuszki palców w wilgotne od potu włosy. Rozchyliłam wargi, kątem oka dostrzegając zbliżającego się do parkietu mężczyznę. Na oko miał więcej niż pięćdziesiąt lat, czarne włosy przyprószone pierwszą siwizną oraz tani garnitur, w którym spędził cały dzień pracy. Dostrzegłam delikatny błysk na jego nadgarstku, zauważając tanią podróbkę rolexa.

Gdy mężczyzna był coraz bliżej mojego ciała w ułamku sekundy widok na niego przysłoniła mi postawna sylwetka należąca do mojego brata. Miał szerokie ramiona, opięte przez czarną koszulkę, uwydatniającą jego mięśnie.

—Na tancerki patrzymy tylko z daleka. — chociaż stał do mnie tyłem, wiedziałam, że Demon zaciska mocno szczękę, przeszywając mężczyznę spojrzeniem zimny jak lód.

Westchnęłam głośniej, wspinając się po rurze, aby stanąć na prostych nogach. Zaczepiłam kolanem o śliską powłokę rury, okręcając się na niej dookoła.

— Chłopcze, to ja jestem tutaj klientem.

— Powiedziałem, że patrzymy tylko z daleka. Albo się dostosujesz albo stąd wypierdalasz — wycedził przez zaciśnięte zęby, zasłaniając mężczyźnie widok na moją roznegliżowaną sylwetkę wijącą się wzdłuż rury.

Czułam na sobie desperackie spojrzenie mężczyzny, który zaczął chaotycznie poklepywać się po materiale marynarki. Wyciągnął z niego portfel, a następnie drżącymi od alkoholu dłońmi, wyciągnął spory plik pieniędzy.

— Dobra spokojnie. Zapłacę. Tyle wystarczy? — zapytał, na co nerwowo przełknęłam ślinę, ponieważ nie lubiłam być wybierana przez klientów. Nie lubiłam przechodzić z nimi do prywatnych pokoi, zostając z nimi sam na sam. Chociaż obowiązywały pewne zasady nadzorowane przez cennik, wielu klientów, szczególnie tych pijanych i biednych je łamało.

— Pięć tysięcy za taniec.

— Ale...

— Jeżeli nie masz tyle, to wypierdalaj.

— Mam. Oczywiście, że mam. — mężczyzna ponownie otworzył portfel, wyciągając resztę pieniędzy.

Demon bez pytania zabrał pieniądze, a następnie nachylił się nad nim każąc mu czekać. Skinął głową w kierunku innego ochroniarza, a sam odwrócił się w moją stronę. Miał niezadowolony wyraz twarzy oraz przepraszające spojrzenie. Podszedł do podestu, pstrykając w moją stronę palcami, dokładnie tak jak było w zasadach klubu. Przestałam tańczyć, podchodząc do krawędzi parkietu. Nachyliłam się nad bratem, błagalnie wpatrując się w jego oczy. Nienawidziłam tego i mój brat doskonale o tym wiedział.

— Lils... — westchnął, wyciągając w moją stronę dłoń.

— Obiecałeś do cholery, że więcej tam nie pójdę. Nie po tym, co stało się ostatnio. — wycedziłam przez zaciśnięte zęby. — Chcę Ci przypomnieć, że prawie zostałam zgwałcona do cholery.

— Wiem. — westchnął przepraszająco, pospieszająco machając do mnie palcami. — Ale Castello tutaj rządzi, a my nadal tu mieszkamy, nie mogę nic na to poradzić. Daj mi jeszcze trochę czasu. Proszę.

— Ile?! — warknęłam, zaciskając palce na jego dłoni, pozwalając Demonowi ściągnąć się z podestu i postawić na ziemi. Miał chłodne dłonie, które w porównaniu z moimi nie kleiły się od wilgoci i potu. — Demon do cholery, ile?!

— Jeszcze trochę, obiecuję Ci, że to niedługo się skończy. Skończysz szkołę i pójdziesz na studia. — zapewnił mnie, zaciskając palce na moim odkrytym ramieniu. — A teraz chodź, Dave już zaprowadził tego chuja do pokoju. Musisz tylko zatańczyć.

— Ostatnio też tak mówiłeś, że muszę tylko zatańczyć. — odpowiedziałam pretensjonalnie, pozwalając bratu wyprowadzić się z głównej sali.

W każdy weekend przez Heaven przewijała się masa ludzi. Unoszące się tutaj powietrze pachniało ostrym seksem i alkoholem. Żyłam w tym miejscu i doskonale wiedziałam, co działo się w tych murach. Handel narkotykami miał tutaj swoją główną siedzibę, a pieniądze były przekazywane z rąk do rąk, jak karty w grze. Muzyka była głośna i sensualna, a czerwone światło, mrugające raz za razem, ukrywało w ciemnościach największe grzechy ludzkości. Heaven było prawdziwym miejscem rozpusty, a stojący u szczytu schodów mężczyzna, odziany w czarny dopasowany garnitur, miał wszystko pod najlepszą kontrolą. Uniosłam wzrok, nawiązując z nim krótki kontakt wzrokowy, w którym dostrzegłam iskierkę zadowolenia. Caspian Castello był czysty, to my byliśmy brudni i to go satysfakcjonowało. To my spoufalaliśmy się z grzesznikami, sprzedając się samemu diabłu.

Idąc u boku Demona czułam na sobie każde spojrzenie, słyszałam każde niecenzuralne słowo i to, co każdy jeden z tych pijanych mężczyzn zrobił by ze mną, gdyby tylko dane mu było zostać ze mną sam na sam. Demon otworzył przede mną czarne drzwi, całkowicie odcinając nas od ostrej i głośnej muzyki z głównej sali. Gdy znaleźliśmy się w długim, skąpanym w marmurze korytarzu poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku. Moje serce zabiło mocniej, a moje ciało delikatnie zadrżało. Bałam się, bałam się prywatnych pokoi i tego do czego byli zdolni Ci wszyscy pijani i napaleni mężczyźni. Miałam tylko osiemnaście lat, a w progach Heaven pojawiłam się mając niespełna szesnaście, choć Caspian Castello w salonie rodziców bywał za czasów, gdy miałam dziesięć lat, a on był zarozumiałym nastolatkiem, wykreowanym na podobiznę własnego ojca.

— Chcę się przygotować. — spojrzałam na Demona, który skinął głową, prowadząc mnie na koniec korytarza, gdzie znajdowały się garderoby tancerek.

Demon wszedł razem ze mną. W pomieszczeniu siedziała jedna dziewczyna, która właśnie przeliczała pieniądze, które udało jej się wydębić podczas pobytu w prywatnych pokojach. Miała rude włosy, które zakrywały jej nagie piersi, a czarne, koronkowe majtki zakrywały tylko skrawek jej ciała. Bez słowa podeszłam do wieszaka, zabierając z niego czerwony, jedwabny szlafrok, pod którym ukryłam swoje ciało ubrane w skąpą, bieliznę, która zakrywała zdecydowanie więcej, niż rudej tancerki. Demon oparł się o drzwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie patrząc na brata, podeszłam do toaletki, siadając na miękkim fotelu. Chwyciłam za szczotkę, rozczesując swoje blond włosy. Loki, które zrobiłam na dzisiejszy wieczór, już prawie całkowicie zniknęły. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, unikając własnego spojrzenia. Pełne nienawiści i pustki.

— Daj mi trochę czasu Lils, abym mógł zrobić to, co muszę zrobić. — jak zwykle tajemnice, mój brat miał ich mnóstwo, a jedną z nich był fakt, że zaprowadził mnie do największego burdelu na Florydzie, co niestety się wydało, gdy tylko Caspian zaciągnął mnie na salę, każąc tańczyć przed obcymi facetami, a potem już jakoś to poszło — Daję Ci słowo, że mam plan.

— Demon. — warknęłam, gwałtownie odkładając szczotkę na blat toaletki. Rudowłosa dziewczyna ukradkiem spojrzała w naszą stronę, nie była nowa, ale zdecydowanie nowsza niż ja, jednak wszyscy w klubie wiedzieli, że ja i Demon byliśmy rodzeństwem. Ona nie była wyjątkiem. Spojrzałam na odbicie brata w lustrze, skupiając się na jego błękitnych tęczówkach. — Jeżeli Twój plan, będzie tak samo genialny, jak ten o zrobieniu ze mnie dziwki, to może lepiej, żebym zaćpała się w kiblu na końcu korytarza. — odpowiedziałam, celowo raniąc go słowami.

Rudowłosa dziewczyna schowała pieniądze do swojego sejfu, a następnie podeszła do torebki, wyciągając jednego papierosa, którego odpaliła, przy jednej z toaletek. Demon lawirował wzrokiem między mną, a dziewczyną, mocno zaciskając usta.

— Nie jesteś dziwką do cholery.

— Ah tak zapomniałam, ekskluzywną panią do towarzystwa. Faktycznie, to ogromna różnica — prychnęłam, gwałtownie odsuwając krzesło na którym siedziałam. Powoli wstałam, dzięki szpilkom równając się z bratem. — Mam dość, chcę stąd spadać Demon, mówię serio. Mam dosyć tych ludzi, tego wszystkiego co muszę tu robić, nie chcę być już Lils, ja... — przerwałam, ponieważ ktoś stojący po drugiej stronie garderoby załomotał pięścią w drzwi. Demon przeklął cicho pod nosem, a następnie odwrócił się przez ramię, uchylając drzwi.

— To Caspian. — mruknął przez ramię, a ja przeklęłam cicho. Dziewczyna, która paliła papierosa uśmiechnęła się pod nosem, odrzucając włosy na plecy tak, że świeciła przed nami swoimi nagimi piersiami. Castello nie lubił opóźnień, a sam fakt, że zaszczycił mnie w garderobie przed występem coś znaczył.

Demon otworzył szerzej drzwi, wpuszczając Caspiana do środka, którego wzrok na moment zatrzymał się na rudowłosej dziewczynie. Ochroniarz Castello został za drzwiami garderoby, pozwalając mu samotnie wejść do środka.

— W czym tkwi problem... Lils? — czarnowłosy odwrócił się w moją stronę, przeszywając mnie chłodnym do szpiku kości spojrzeniem. Jego czarne jak smoła oczy sunęły po mojej twarzy, oczekując natychmiastowej odpowiedzi. Oblizał powoli wargę, zachowując pełen spokój na swojej twarzy.

— W niczym. Już wychodzę. Musiałam się przygotować. — odpowiedziałam, patrząc prosto w jego czarne oczy. Demon stał za plecami Castello nie odzywając się ani słowem.

— To dobrze, bo już zacząłem się zastanawiać, dlaczego jedna z moich najlepszych laleczek nie znajduję się w prywatnym pokoju. — uśmiechnął się przebiegle, zmniejszając dystans między nami. Wyciągnął rękę w moją stronę, pociągając za sznurek szlafroka. — Tak, będzie wyglądać zdecydowanie lepiej. — przeniósł wzrok na siedzącą za moimi plecami rudowłosą dziewczynę, delikatnie mrużąc przy tym powieki. — Stella kochanie, czy możesz już iść na główną salę? — zapytał, jak zawsze wchodząc w rolę sztucznie miłego szefa. Dziewczyna wstała, bez zastanowienia gasząc papierosa. Usłyszałam stukot jej obcasów, a następnie poczułam otaczający ją zapach papierosów. Minęła nas, machając mocniej biodrami, prezentując swoje nagie piersi przed samym Castello. Wyszła, zamykając za sobą drzwi. Caspian bez ostrzeżenia chwycił mój podbródek między swoje palce, niwelując dzielącą nas odległość. Nie dbał już o maniery, wiedział, że jestem od niego zależna i całkowicie mu posłuszna. Kątem oka dostrzegłam jak sylwetka mojego brata się napina, jednak nie mógł nic zrobić. Wszyscy byliśmy w garści Caspiana. — Jeżeli to spieprzysz, wystawię Cię jako bonusową kurwę przy najtańszym drinku, chyba tego nie chcesz prawda? — wycedził, a ja nie zastanawiając się nad odpowiedzią, przytaknęłam. Uścisk jego palców automatycznie zelżał, a na jego twarzy ponownie zagościł przebiegły uśmiech. — Dobra dziewczynka. Idziemy. — szarpnął za moje ramię, gestem dłoni nakazując Demonowi otworzenie drzwi. Wypchnął mnie na skąpany w zimnie korytarz, gdzie przez moje obcasy ledwo zachowałam równowagę. Caspian automatycznie wyszedł za mną, szarpiąc mnie za nadgarstek w kierunku odpowiednich drzwi. I gdy pstryknął palcami, dostrzegłam przy drzwiach stojącego młodego mężczyznę, należącego do ludzi Castella. Był wyżej niż ochroniarze imprezy i mój brat. Jego ubiór wskazywał, że był bardzo blisko Castella i jego interesów. — Styles do pokoju. Pozbędziesz się frajera, zaraz po tym, gdy ta mała kurwa wydoi go z całej kasy.

Nerwowo przełknęłam ślinę, odwracając się przez ramię.

— Ale to prywatny pokój — wydusiłam, patrząc w ciemne oczy Castella. Czując suchość w gardle na samą myśl, że facet który znajduje się w pokoju, już z niego nie wyjdzie. Tak działały interesy Castella, a miara sprawiedliwości znajdowała się wyłącznie tylko w jego głowie. Demon stał zaraz za ochroniarzem czarnowłosego mocno zaciskając szczękę. Miałam wrażenie, że o wszystkim wiedział, a obecność w pokoju jednego z ludzi Caspiana była tylko kolejną tajemnicą.

Caspian posłał w moją stronę kolejny ze swoich sztucznych uśmiechów.

— Owszem, ale nie mogę znów pozwolić sobie na błąd. — podszedł do mnie, ponownie chwytając mnie za podbródek, kciukiem rozmazując czerwoną szminkę na moich ustach — A teraz do roboty, nie jesteś tak dobra, żebym płacił Ci za stanie.

Przeniosłam wzrok na stojącego przy drzwiach wysokiego bruneta, o mocno zarysowanej szczęce, krótkich, wilgotnych włosach. Jego szmaragdowe oczy, były jak lód, pochłonięte przez zupełną otchłań pustki. Biała koszula którą miał na sobie, była odpięta pod szyją, a czarna marynarka spoczywała na jego ramionach, dodając mu pozycji w szeregach Heaven. Otworzył przede mną drzwi, a dłoń należąca do samego władcy piekieł, wprowadziła mnie do pokoju w towarzystwie przeszywającego chłodu. Pięćdziesięcioletni mężczyzna siedział na środku czarnej kanapy, trzymając w dłoni szklankę ze szkarłatnym napojem, którym zapewne były whisky. Castello uśmiechnął się do swojego klienta, wskazując na mnie dłonią, jakbym była obiektem wystawowym.

— Witamy w Heaven, gratuluję wyboru. Mam nadzieję, że Lils zabierze pana w niezapomnianą podróż. — posłał w stronę mężczyzny jeden ze swoich przebiegłych uśmiechów.

Mężczyzna odłożył szkło z alkoholem, sunąc po moim ciele pijanym spojrzeniem. I chyba resztki jego zdrowego rozsądku kazały mu spojrzeć, na stojącego za mną cichego demona.

— A on? — wskazał podbródkiem na stojącego za mną Stylesa — To prywatny pokój.

— On? — Castetello spojrzał niewinnie w kierunku swojego człowieka, wskazując na niego palcem. — Będzie pilnował, żeby przestrzegał pan regulaminu. Wybrał pan bardzo drogi towar, a regulamin to regulamin. Życzę niezapomnianych wrażeń. — uśmiechnął się, wykonując delikatny ukłon w kierunku faceta. Wyminął mnie, a następnie zamknął za sobą drzwi, przekręcając zamek w drzwiach.

Jeżeli facet przekroczy moje granice, wystarczą tylko dwa uderzenia, a drzwi ponownie zostaną otwarte. Nie powinnam się bać, a jednak, po ostatnich wydarzeniach czułam narastający w moim wnętrz niepokój. Gdy tylko zostaliśmy sami, automatycznie poleciała muzyka, zakłócając panującą w pokoju ciszę. Starałam się ignorować świadomość, że jestem w pokoju z dwoma obcymi mężczyznami, że wykonywałam erotyczny taniec dla mężczyzny, mając za plecami nieproszonego gościa. Wyłączyłam głowę, a następnie rozsunęłam czerwony szlafrok, pozwalając swobodnie opaść mu na ziemię. Uśmiechnęłam się delikatnie, prezentując mężczyźnie swoje ciało, ubrane tylko w skąpą, koronkową bieliznę, która zakrywała naprawdę niewiele. Ruszyłam w kierunku mężczyzny nie dając po sobie poznać, jak bardzo obrzydza mnie to, co muszę robić. Gdy tylko nachyliłam się nad nim, chcąc dotknąć go w miejscu, gdzie spoczywał jego nabrzmiały penis, usłyszałam wystrzał. Zamarłam, czując na skórze twarzy mokrą ciecz. Bardzo powoli uniosłam wzrok, jako pierwsze zauważając martwy wzrok mężczyzny, z kulką wpakowaną prosto między zamglone oczy. Wydał z siebie ostatni, chrapliwy oddech, milknąc na zawsze. Nerwowo przełknęłam ślinę, zamierając w ułamku sekundy, gdy dotarło do mnie, że na mojej twarzy znajdowała się krew tego faceta, a jego pusty wzrok patrzył prosto w moje przerażone oczy. Zanim dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało, usłyszałam za sobą, ostry i pozbawiony emocji głos.

— Ten skurwysyn nie zasługiwał nawet na taniec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top