Rozdział 3
Rozdział dla ciebie Black_Angel257
Życzmy jej wszyscy sto lat! 💞
Staruszka już z niej😂💋
Moi przeszli przyjaciele bywali często u mnie w domu, podobno czuli się tu jak u siebie. Moi rodzice byli gotowi gościć ich 24/7.
Dlaczego więc odeszli?
Wywodzili się z tego samego środowiska.
Bananowe dzieciaki.
Była nas szóstka.
Trzymaliśmy się jak papużki nierozłączki.
Byliśmy zawsze, gdy jeden potrzebował drugiego...
Aż pojawiły się pewne komplikację.
Zatraciłam się w innym świecie.
Myślałam o swojej przyszłości, nie teraźniejszości.
Zaczęło się to w drugiej klasie.
Wolałam o nich zapomnieć,
ponieważ oni imprezowali, a ja miałam książki.
Nie stało się to nagle.
Stopniowo, i powoli niszczyłam nasze kontakty.
Zawiodłam ich.
Aż przyszedł czas matury.
Wtedy zauważyłam, że wyeliminowali mnie ze swojego życia.
Nie byłam im stosunkowo do niczego potrzebna.
A oni wtedy zniknęli w pogoni za marzeniami.
Została mi Amelka.
Ona męczyła mnie bym wróciła i przejrzała na oczy.
Gdy to zrobiłam straciłam wiele ważnych mi osób, a ona na moje szczęście została przy mnie.
Choć pojęłam, że dla nich dużą wartość miały pieniądze i imprezy, to mam ochotę przeprosić oraz zobaczyć naszą szóstkę wspólnie w ulubionej kawiarni...
- Nadio jesteś w domu? - Siedziałam w kuchni i doczekałam się swojej mamy.
Minęło już dwa tygodnie odkąd zaczęłam nowe życie.
Lepsze życie.
Usłyszałam, że rodzicielka weszła do kuchni.
Odwróciłam głowę w stronę wejścia i uśmiechnęłam się.
- Tak mamo. - Kobieta odłożyła zakupy na blat kuchenny, a następnie podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
- Masz jakieś news'y córeczko? - Zachichotała.
- Nie. Właściwie idę z Amelką do galerii.
- W porządku.
Kiedy wybiła godzina 13:28 wraz z Melką weszłyśmy do Levis'a.
Przyjaciółka szuka nowych jeansów.
Wydaję mi się, że nie potrzebuję niczego szczególnego.
Mam co jest mi potrzebne.
I nie chudzi tylko i wyłącznie o ciuchy.
Podeszłam do działu z T-shirt'ami, które zaczęłam przeglądać.
Amelka ruszyła do przymierzalni z trzema parami spodni.
Troszeczkę sobie poczekam.
- Shopping? - Usłyszałam znany głos zwracający się najwyraźniej do mnie. Przekręciłam głowę w lewą stronę.
Mężczyzna miał na twarzy lekki uśmiech.
Nie robi tego często na uczelni.
Zachowuje się jakby wolało go tam nie być, jakby się zagubił i nie mógł odnaleźć drogi.
Nie ukrywam, że jestem osobą, z którą rozmawia najwięcej z naszej grupy.
Przez ostatnie dwa tygodnie zdarzało się mu przysiąść do mnie na niektórych zajęciach, lub podejść na korytarzu.
Lecz dalej nie wiem o nim zbyt dużo.
Jest inteligentny, to trzeba przyznać.
- Przyjaciółka potrzebuje jeansów. - Machnęłam ramionami. - Michał Matczak w Levis'ie? Hm?
- Zauważyłem ciebie, więc podszedłem się przywitać, i jestem tu z przyjaciółmi, czekają w kawiarni.- Uśmiechnęłam się.
Miło z jego strony.
Jesteśmy na etapie znajomych.
- Oh, to już nic nie mówię, leć do nich.
- To ja bardziej przeszkodziłem. Może jak skończycie, to przyłączycie się? - Jego propozycja mnie zaskoczyła. Jeśli mam być szczera, to nie wiem czy powinnam przyjąć tą propozycję.
Zależy mi na lepszym poznaniu Michała, a następnie spotkaniach z jego gronem znajomych.
Tak, zdecydowanie chcę go odszyfrować. Mam wrażenie, że on chce tego samego względem mnie.
Potrafię zauważyć, że mamy podobne nawyki.
- Wiesz, trochę się spieszę. Mam rodzinny obiad. - Machnął głową.
- To widzimy się jutro. Pa Nadia. - Machnął ręką i odszedł.
Znowu nie dał mi szansy pożegnać się.
Nigdy nie zastanawiałam się dlaczego ludzie tak bardzo pragną pieniędzy. Dobra materialne są ważniejsze niż rodzina lub przyjaciele? Czy pieniądze zapewniają szczęście? Nie, jedyne co potrafią, to zniszczyć niekonsekwentnych ludzi. Wyrzekam się bogactwa, ponieważ kiedyś namieszało mi głowie.
Z resztą nie tylko mi. W czasach drugiej gimnazjum umarła moja przyjaciółka z tego okresu. Wciągnęła jakieś świństwo, ponieważ "było ją na to stać". W jakim znaczeniu? Materialnym i psychicznym. Pragnęła poczuć się wolna. Cóż, w pewnym sensie wyszło to jej, ale by odczuć to upragnione uczucie musiała poświęcić coś bezcennego - życie. Nie było to odważne, bardziej pozbawione tej cechy, było to coś przeciwnego. Wolała uciekać, niż walczyć.
W pewnym sensie po tym zdarzeniu zatraciłam się w piciu alkoholu, paleniu i rezygnacji. Byłam młoda, byłam dzieckiem, byłam tam gdzie nie powinno mnie być. Głupio to zabrzmi, ale uratowało mnie liceum. Coś co przez wielu nazywane jest piekłem. Ja czułam cię jak w niebie. Cieszę się, gdyż odkryłam prawdziwą siebie. Znalazłam ludzi dla, których mogłam zginąć, ponieważ zrobiliby to samo dla mnie. Szkoła średnia była wybawieniem, ale i również przepaścią. Pogodziłam się z błędami, wyciągam z nich wnioski. Nie mam pojęcia czy czegokolwiek żałuję, okej jest jedna rzecz - przyjaciele.
Ludzie, z którymi mogłam zrobić wszystko.
Nie zasłużyli by być przeze mnie tak potraktowanym.
Następnego dnia zajęcia rozpoczęły się o dziesiątej.
Rozejrzałam się po sali, było mniej osób niż zazwyczaj.
Cóż, już zaczynają olewać coś co kiedyś będzie sposobem na życie?
Nie oceniam.
Ujrzałam Michała, który był bardzo zainteresowany swoim telefonem.
Dziwne, że jest tak wcześniej.
Zazwyczaj wpada dwie minuty przed rozpoczęciem wykładów.
Ruszyłam w jego kierunku i stanęłam obok niego, tak jak on zrobił to przede mną w pierwszym dniu.
- Wolne? - Zapytałam ze znudzeniem.
- Hym. Dla ciebie raczej tak. - Na początku podniósł jedną brew w górę, i miał wymalowane na twarzy wyraźne rozbawienie.
- Jak milutko. - Uśmiechnęłam się. Mówiłam, chcę go poznać bliżej.
- Nadia dziwne, że zdobyłaś odwagę, by podjeść pierwsza. To ja zawsze zagadywałem. - Machnęłam ramionami i spojrzałam na swoje paznokcie.
- Szukam przyjaciół Michał. Powiem Ci naszą pierwszą tajemnicę. Tylko nikomu nie mów. - Przyłożyłam palec do ust. On jedynie z wielkim uśmiechem machnął głową. - Jestem aspołeczna.
- Ta jasne, a ja to Maryla Rodowicz. Chociaż wczoraj odmówiłaś mi spotkania, wszystko się zgadza. - Mruknął.
- Dałam Ci jako pierwsza kosza? - Zaśmiałam się cicho, i zrobiłam zaciekawiony wyraz twarzy.
Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy ogarnął, że nie mówiłam prawdy z rodzinnym obiadem?
Czy może była, to zła przykrywka?
- Pierwsza od jakiegoś czasu. - Cóż, ma aż takie powodzenie wśród kobiet?
- Zainponowałam ci? - Pierwszy raz usłyszałam jego prawdziwy śmiech.
Nareszcie.
- Tak, teraz również. Masz jaja Nadia.
- Ukłoniłabym Ci się, ale wiesz siedzę. - Machnął dłonią.
- Spotkajmy się po zajęciach. - Zaproponował. - Chyba, że masz rodzinny obiad?
- Nie, dziś jestem wolna. - Uśmiechnęłam się lekko. - Chociaż, może nie wiem czy powinnam przyjąć, to zaproszenie. Dobrze mi idzie dawanie ci kosza Michał.
- Tym razem możesz sobie odpuścić, bo ja stawiam obiad.
- Tak, masz rację. Tym razem sobie odpuszczę. - Oboje zaśmialiśmy się i zwróciliśmy uwagę na profesora, który wszedł do sali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top