Rozdział 12

Mówiłam, że związki nie są dla mnie.
Mówiłam wiele o niezależności.

Cóż, a aktualnie potrzebuję jego bliskości.
Jest przy mnie, tuż obok. Wiele to dla mnie znaczy.
Ale co mam zrobić, jeśli chcę więcej?
Jeśli potrzebuję jego czułości?

To pierwszy raz, gdy tak się czuję.
Nie myślę o rodzicach, on siedzi w mojej głowie.
Patrzę mu w oczy i widzę, że próbuje być dla mnie troskliwy oraz delikatny.
Jestem dla niego ważna.

Tak ważna jak on dla mnie?
Boję się, że nie.

Przyjaźń jest czymś magicznym, ale czy ona mi teraz wystarcza?
Nie wiem.
Czy gdyby przyjacielskie relacje z Matczakiem były wystarczające, to nasze twarze dzieliłyby, może z trzy centymetry?

Nie.

Chociaż może oboje potrzebujemy chwili pożądliwości.

Nasze relacje od początku były wyjątkowe, ale ta sytuacja jest inna.
Nie powinnam tego robić, zdaję sobie z tego sprawę.
Ale co, jeśli ja tego pragnę?
Czas zrobić coś, co zniszczy wszystkie zasady, które sobie ułożyłam w głowie.
Potrzebuję tego.
Amelka miała rację, pora złamać swoje własne postanowienia.
To w niektórych chwilach wyzwala.

Wyłączyłam myślenie, gdy jego usta znalazły się na moich.
Jedynie co poczułam fale rozlewającego się ciepła na moim ciele.
Cholera.

Nie było to zachłanne, wręcz spokojne i leniwe.
Chciałabym, by ta chwila trwała wiecznie.
Cóż, nie można mieć wszystkiego.

Spojrzałam na twarz Michała, który uśmiechał się do mnie i pocierał mój policzek kciukiem.

Boję się.
- Nadia. - Westchnał. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie żałuję. - Uśmiechnęłam się lekko. On niemal od razu odwzajemnił gest.
- Jeśli chcesz możesz zostać na noc. - Stwierdził i odsunął się, wstał z miejsca. Poszedł w stronę kuchni.
Po chwili wrócił z butelką wódki oraz kieliszkami.

Co on?
- Nadia, pora się oderwać od rzeczywistości. - Uciekałam tak już kiedyś.
Żałuję, ale chcę to zrobić.
W niektórych sytuacjach po prostu powinnam się wyluzować.
- Masz rację...

Dwie godziny późnej śmiałam się jak nienormalna z Michała, których puścił piosenki i tańczył.

Nie mam mocniej głowy.

Tak właściwe widać po nim, że też jest nie za ciekawie.

Ale nie obchodzi mnie to, czuję się świetnie.
Zawsze przy nim tak się czułam.

Wstałam z miejsca i chwiejnym krokiem podeszłam do niego oraz stanęłam na przeciwko.

- Jestem pijana. - Uśmiechnęłam się.
- Ja jestem Michał. - Wyciągnął do mnie dłoń. Znów zaczęłam się śmiać.
Zbyt głośno. - Powinnaś być taka częściej. - Stwierdził.
- Taka? To znaczy jaka? - Oplotłam jego kark moimi dłońmi i przybliżyłam się.
- Beztroska. - Powiedział szczerze, ja po prostu odpowiedziałam mu pocałunekiem.
Normalnie nie zrobiłabym tego, ale alkohol w moim przypadku, dodaje pewności siebie.
- Ciszę się, że cię poznałam. - On jedynie szeroko się uśmiechnął i obrócił mnie w rytm muzyki.

Po weekendzie, który spędziłam u przyjaciółki szukając sobie dachu nad głową, wylądowałam zmęczona na poniedziałkowych wykładach.

Wczoraj mniej więcej do trzeciej siedziałam z Amelką i przeglądałam mieszkania.
Cóż, znalazłyśmy parę atrakcyjnych ofert, które dziś sprawdzimy.

Nie rozmawiałam z rodzicami, dzwonili wiele razy, lecz potrzebuję chwili wytchnienia oraz namysłu.
Nie chcę powiedzieć kolejny raz czegoś co pogorszy sytuację.

Wystarczająco dużo ostatnio się wydarzyło. Sądzę, że oni również teraz potrzebują przestrzeni, po prostu się martwią i dlatego wydzwaniają.
Odezwę się, zrobię to, ale nie dziś.

- Witam. - Usłyszałam głos Michała nad uchem. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy poczułam jego usta na moim policzku.
- Cześć. - Mężczyzna usiadł obok. Znajdowaliśmy się wszyscy w sali, gdzie czekaliśmy na wykładowcę.
- Jak ci minął weekend?
- W porządku. Idę dzisiaj z Melką obejrzeć mieszkanie. - Powiedziałam.
- Świetnie. Może chcesz wziąć osobę towarzyszącą. - Zaśmiałam się i pomachałam głową.
- Jeśli nie masz planów, to zapraszam z nami. - Matczak uśmiechnął się szeroko, a następnie puścił mi oczko.
Zaczęłam chichotać, ponieważ wyglądało to komicznie.

Poczułam, że złapał mnie za rękę.
Znów poczułam ciepło, które uwielbiam.

- Gapią się. - Stwierdziłam.
- Mają na kogo. - Przypomniała mi się nasza rozmowa, gdy wyznał mi, że podoba mu się ktoś.

Zrobiło mi się głupio. Nie mam pojęcia dlaczego, może dalej za nią szaleje? A ja po prostu jestem blisko i dlatego między nami to się wydarzyło.

Nie, to nie jest możliwe. Nawet nie mam pojęcia dlaczego tak pomyślałam. Nie jest taki. - Sądzę, że są zazdrośni.
- Każdy czegoś komuś zazdrości. - Stwierdziłam pewnie.
- Tak, ja na przykład zazdroszczę Ci samozaparcia. - Pomachał ramionami. - Niektórzy wolą dostawać wszystko na tacy, a ty jesteś inna.
- Jesteś wyjątkowy. - Uniósł wysoko brwi. - Poważnie ci mówię. Chodzisz na studia, zajmujesz się muzyką, potrafisz pocieszyć nawet największego smutasa, i jesteś po prostu świetnym człowiekiem. Nie boisz się robić tego co kochasz.
- Nadia, chyba musisz złamać swoje zasady związane z chłopakami. - Zaśmiałam się i pomachałam głową.
- Dla niektórych warto. - Szepnęłam mu.


- O Michał. - Powiedziała Amelka, która doszła do nas wraz z Damianem.
Stanęliśmy pod odpowiednim blokiem.
- Cześć. - Przywitał się uśmiechem z przyjaciółką.
Chłopak Amelki przedstawił się i podał dłoń.
- To co? Idziemy? - Wszyscy pomachaliśmy głową i ruszyłam wraz z resztą przed siebie.

Zadzwoniliśmy domofonem do właścicielki mieszkania.

Kobieta wpuściła nas bez problemowo oraz wyszła po naszą grupę.

Właścicielka miała może z trzydzieści pięć lat.
Przywitaliśmy się z nią grzecznie, a po chwili znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu.

Nie ukrywam, że spodobał mi się środek.
Nie żałuję, że tutaj jesteśmy.

- I co? Jak ci się podobało? - Zapytał Michał, gdy wyszliśmy z budynku. Za nami szła Melka, która zawzięcie gadała z Damianem, że chce już tam zamieszkać.
- Było w porządku. - Stwierdziłam i uśmiechnęłam się. Michał odwzajemnił gest i złapał mnie pewnie za rękę, co nie ukrywam zaskoczyło mnie.
- Co do cholery? - Usłyszałam zdziwiony głos przyjaciółki.
Odwróciłam się do niej. Chciała mnie pożreć wzrokiem.
- Wiedziałam. - Mruknęła. - Później pogadamy. - Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Michała.
Miał również wymalowane rozbawienie ma twarzy.
- O gratulacje. - Dołączył się do rozmowy Damian. Westchnęłam głośno. Zawstydziło mnie to.

Michał jedynie przybliżył mnie do siebie i uśmiechnął się szerzej.
Jest wyjątkowy.
- O siema! Można fotkę? - Spytał przechodzący obok chłopak. Był od nas trochę młodszy, tak mi się wydaję.
Przystanęliśmy.
- Jasne, że tak. - Powiedział pewnie, a następnie podszedł do młodego bruneta.
- Płyta totalny rozpierdziel. - Powiedział nieznajomy.
-Dzięki mordo. - Uśmiechnął się Matczak.

Chwilę późnej było po sprawie i ruszyliśmy w drogę.
Postanowiliśmy iść na sushi, gdyż niedaleko miejsca, w którym znajdujemy się jest dobra restauracja.
Nie ukrywam, jestem troszeczkę głodna.
- Gadałaś z rodzicami? - Zadał pytanie Michał.
- Nie, ale niebawem to zrobię. - Mężczyzna jedynie machnął głową, i spojrzał przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top