Rozdział 11
- Nadia? Zróbmy coś, czego nigdy nie zrobiłaś. - Przekręcił głowę w moją stronę.
- Co? - Zapytałam ze zdziwieniem.
Co to ma znaczyć?
Że akurat musiał się czymś zjarać teraz.
Wolałabym leżeć z nim w łóżku, kiedy nie byłby pod wpływem czegoś, nie mam pojęcia czego.
Cholera.
Nie, nic sobie nie myślę, po prostu przyjaciele tak robią. Prawda?
Michał jest świetnym facetem.
Nie jestem w jego typie, nigdy nie będę.
- Chcę być pierwszym mężczyzną, z którym zrobiłaś jakąś czynność. - Mruknął. Uśmiechnęłam się szeroko.
Jest wyjątkowy.
Swój do swego cięgnie.
Miał kompleks, nie pochodzenia z bloków.
Też go miałam.
Nasze światy nie były takie idealne jak się uważa, a obstawiam, że wiele osób tak sądziło.
Dziana rodzina, pieniądze - co jeszcze jest do szczęścia potrzebne?
Wolność, własne zdanie, poczucie własnej wartości oto kluczowe słowa.
Po co mi hajs skoro nie posiadałam tych słów w swoim słowniku, nie miałam pojęcia co oznaczają.
Wolałam uciekać. Młoda i głupia.
Zrozumiałam wiele.
Moi rodzice pragnęli wychować mnie na porządna kobietę, zarabiająca kupę kasy, i rodzącą sobie jak najlepiej w życiu.
Który rodzic tak właściwe tego nie pragnął?
Szczerze to naturalne.
Cóż, ale mnie często z domu nie chcieli wypuścić.
Korepetycje z angielskiego, hiszpańskiego, matematyki.
Dodatkowe zajęcia gry w tenisa.
Kościół co niedzielę.
I masę innych gówien.
Nie prosiłam o to. Uświadomiłam sobie, że oczekuję zbyt wiele z ich strony.
Kocham ich, wychowali mnie, ale w pewnych momentach po prostu nie miałam siły.
Nie byłam na tyle zbuntowana by sprzeciwić się im.
W sumie uczyli mnie bym całe życie była im posłuszna.
Udało się.
Martwili się o mnie. Nie dziwię się, że tak bardzo kontrolowali mnie, szczególnie, że robiłam w czasach gimnazjum wiele głupich rzeczy.
- Chcę narysować graffiti, tam gdzie nie powinno go być. - Uśmiechnęłam się, a on zagwizdał.
- Ryzykowne. - Mruknął mi do ucha, a ja kiwnęłam głową. - Ale da się zrobić.
Dwa dni później siedziałam uśmiechnięta przy stole i jadłam rodzinną kolację.
Siedziały tu również moje obie babcie oraz dziadek, rodzeństwo moich rodziców oraz ich dzieci.
Wczoraj w nocy wymknęłam się z domu w nocy, poszłam z Michałem zrobić graffiti.
Coś tam się udało wykonać.
Czułam prawdziwą wolność, adrenalinę.
Mam przy sobie świetnego człowieka.
- Nadia? Wszystko okej? - Zapytała babcia. Pomachałam z uśmiechem głową.
- Co ty taka zadowolona dzisiaj? - Zapytała mama. - Chodzi pewnie o Michała. - stwierdziła zadowolona rodzicielka. Mina mi zrzędła.
- Mamo, proszę cię. - Mruknęłam, zawstydzona.
- Jakiego Michała? - Zadała pytanie zadowolna babcia Krysia.
- To przyjaciel z kierunku. - Stwierdziłam pewnie.
Przyjaciel, który najwyraźniej mi się podoba.
- Przyjaciel? Ciekawe Nadia. - Powiedział tata. Westchnęłam.
Czemu muszą mi to robić...
- Daj dziewczynie spokój. - Powiedział brat ojca, i puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się lekko do niego.
Lubię wujka, jest wyluzowany.
Jest przeciwieństwem mojego taty.
Kiedy byłam młodsza często spędzałam z nimi wakacje lub zabierali mnie gdzieś na połowę ferii.
Tęsknię za byciem dzieckiem.
- A jak na studiach sobie radzisz? - Zadała pytanie ciocia.
- Jest świetnie. Nowe życie. Szukam również jakiegoś mieszkania. - Stwierdziłam pewnie.
Moi rodzice krzywo na mnie spojrzeli, zauważyłam to.
Każdy był zadowolony, oprócz nich.
Nie jestem już dzieckiem, dam sobie radę.
Potrzebuję się usamodzielnić.
- To super! - Krzyknęła babcia Jadwiga. Tak, super.
Po kolacji oczywiście cała trójka wzięła się za sprzątanie.
Jest tak za każdym razem.
Nie rozmawiają ze mną, a podobno w ich odczuciu ja zachowuję się jak dziecko.
Posłuszna Nadia musiała kiedyś odejść.
- Kochanie. - Zwrócił się do mnie tata.- Zamierzasz się wyprowadzić?
- Tak. Chyba już czas, nie sądzicie? - Spojrzałam na nich, i odłożyłam resztę talerzy do zmywarki. Wyprostowałam się, wyczekując na dalszą część tej konwersacji.
- Nie jest to dobry pomysł. Twoje miejsce jest tutaj. - Kontynuował tata. Pomachałam przecząco głową.
- Nie. Potrzebuję mieszkania. Całe życie byłam posłuszna, trzymaliście mnie pod kloszem. Mam serdecznie tego dość! - Podniosłam głos, przysięgam nie planowałam tego.
- Nadia! Uważaj na ton! - Moja mama również powiedziała zdanie głośniej niż powinna.
- Nie sądzicie, że jestem już trochę za stara żeby dalej funkcjonować na waszych zasadach!? - Tata westchnął głośno, a mama złapała się za głowę.
Co to za szopka?
- Wystarczy. Masz tu wszystko czego chcesz, zawsze spełnialiśmy twoje zachcianki, a ty się tak nam odpłacasz!? - Zadała pytanie osoba, która nosiła mnie w sobie dziewięć miesięcy.
- Mam w dupie wasze pieniądze. Nigdy nie byłam jak wy! Nawet nie zamierzam być! - Krzyknęłam.
Szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia, ubrałam buty, wzięłam kurtkę i wyszłam.
Słyszałam krzyki moich rodziców za plecami, mam to gdzieś. Powiedzieliśmy sobie za dużo. Tego wieczoru uświadomiłam sobie, że muszę zniknąć stamtąd jak najszybciej.
Spojrzałam na zegarek. Zbliża się osiemnasta. Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy, masę łez.
Wybrałam numer i zadzwoniłam do Matczaka.
Błagam odbierz, potrzebuje cię.
Po dokładnie czterech sygnałach usłyszałam jego głos.
- Michał jesteś u siebie w mieszkaniu? - Zadałam pytanie, po czym usłyszałam swój szloch. Kurde.
- Nadia? Dobrze się czujesz? Cholera, gdzie jesteś? Przyjedź do mnie. - Uśmiechnęłam się na jego reakcje, jest opiekuńczy.
- Szukam dachu nad głową, za niedługo będę. - Powiedziałam.
- Co to znaczy szukam dachu nad głową?
- W sumie nic takiego, po prostu potrzebuję Michała psychologa. - Stwierdziłam.
- Jestem do usług. Może przyjechać po ciebie? - Zapytał przejętym głosem.
- Nie, przejdę się.
- Nadia jest ciemno, nie chcę żeby coś ci jest stało. - Potrzebuję aktualnie spokoju, ciszy i świeżego powietrza.
- Dam radę. Do zobaczenia Michał. - Tym razem ja nie dałam mu się pożegnać. Rozłączyłam się, nie czekając na jego odpowiedź.
Cóż, godzinę później siedziałam na łóżku Michała.
Cała zapłakana i najwyraźniej wyglądam bardzo źle.
Mam to gdzieś, cieszę się, że jest przy mnie oraz potrafi mnie wysłuchać.
- Co zamierzasz zrobić? - Spytał. Dalej był przejęty.
- Nie wiem, wyprowadzić się. - Stwierdziłam. - Przecież mam swoje oszczędności, będę dorabiać jako amator w grafice. Wszystko się ułoży. - Powiedziałam to, ponieważ chciałabym żeby tak było.
Zapanowała cisza.
Kocham moich rodziców, ale nie żałuję, że postawiłam im się.
Ale co dalej?
Po moich policzkach kolejny raz tego wieczoru spłynęły łzy.
Spojrzałam na Michała, który zmienił miejsce i usiadł obok mnie.
Objął mnie ramieniem, wycierał moje łzy kciukiem. Uśmiechnęłam się lekko do niego.
- I wesz co jest zabawne? Że nie przejmuję się pieniędzmi, tylko dalszymi relacjami z rodzicami. - Nie boję się o hajs, gdyby tak było pewnie teraz rodzicie byliby zadowoleni, bo przyznałabym im rację.
- Nadia, jesteś wyjątkowa. - Powiedział, spojrzał mi w oczy.
Cóż, był blisko.
- Potrzebuję cię Michał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top