Rozdział 9

Zdałam sobie sprawę, że czasy licealne nie były najlepsze, ponieważ nie miałam przy sobie Michała, Melka nie była tak blisko jak teraz, i nie myślałam racjonalnie.
Przez polepszenie kontaktu z ludźmi zrozumiałam jak wiele błędów popełniałam, jak bardzo starałam się być idealna i niezależna.
Do niezależności dalej dążę, ponieważ to dla mnie jedna z najważniejszych wartości.

Otworzyłam się.

Potrafię już rozmawiać o swoich uczuciach, poglądach i marzeniach. Potrafię zrobić coś wbrew zasadą.
Potrafię odczuć spełnienie...

Sądziłam, że to wszystko przyjdzie po studiach, gdy znajdę pracę i wyprowadzę się z domu.
Myliłam się.
Potrzebuję ludzi, na których mi zależy, którzy nie odwrócą się ode mnie, bo spędzam więcej czasu z książkami niż na imprezach.

Nie są idealni, zupełnie jak ja.
Są wyjątkowi.
Gdy mam przy sobie Matczaka, czuję szczęście, a Melka jest częścią mnie.
Nie potrzebuję niczego więcej.

Michał pojawił się w moim życiu niespodziewanie.
Szczerze mówiąc, czuję się jakbym dostała jajko niespodziankę.
Kocham to jeść, i uwielbiałam odkrywać co jest w środku.
Dziecinne porównanie.

Mam to gdzieś, "Mata" ma rację powinnam czasami wyluzować.

Pierwszy raz zwróciłam się tak o Michale, gdy rozmyślałam o jego osobie.
Jestem pewna, że powiedziałby "robimy postępy" i usłyszałabym jego śmiech.

Uwielbiam słuchać jak się śmieje, gdy na jego twarzy widnieje uśmiech na mojej również. Cieszę się, że jest.

- Ziemia do Nadii. - Złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą do basenu z gąbkami. Było to, tak gwałtowne, że usłyszałam swój pisk, a następnie śmiech.
- Michał! Głupi jesteś!
- Nadia skarbie, lubię być głupi, bo wtedy się śmiejesz. - Nie ukrywam zrobiło mi się gorąco.
- O jaki milutki. - Zaczęłam chichotać, a on kolejny raz rozczochrał mi włosy.
- Zawsze. - Mruknął.
- I skromny. - Machnął głową. - Dobra chodź stąd, idziemy być się matami.
- To się rozumie! - krzyknął.

Dwie godziny później siedzieliśmy w sali kinowej. Czekaliśmy aż skończą się reklamy i seans się rozpocznie.
Wybraliśmy się na film siciene-fiction.

Spojrzałam na niego kątem oka.
Siedział na telefonie, i przyglądał się czemuś.

Wpakowałam mu nos w telefon. Poważnie.
Zaśmiał się.
- Oglądam statystyki z "Lezore" - Zaczął chichotać.
Słuchałam tej piosenki.
Nie mój gust, ale jest prawdziwa. Szanuję go za to wszystko.
- I jak się przyjęła piosenka? - Zapytałam.
- W porządku Nadia. - Uśmiechnął się. - To dziwne, że nie poznałaś jeszcze moich przyjaciół?
- Nie. Przecież nie jesteśmy w związku. - Stwierdziłam pewnie. On jedynie machnął głową. - A chcesz żebym ich poznała?
- Tak. - Jego odpowiedź była krótka, i pewna.
Nie wstydzi się mnie. Jestem zadowolona.
Tak właściwie Michał poznał Amelkę i po części moich rodziców.
- Co ty taki małomówny się zrobiłeś? - Cisza...
Okej.

Wychodząc z kina zaczepiła nas grupa nastolatków. Prosząc o zdjęcie z Matą.

Jest w siódmym niebie.

Uśmiechnęłam się do siebie. Jest szczęśliwy, cholernie szczęśliwy.

Kolejny dzień zaczął się dokładnie tak samo.
Pobudka dziesiąta.
Ogarnęłam się, zjadłam śniadanie, napiłam się kawy, a o jedenastej siedziałam już przy komputerze na uczelni, czekając aż zjawi się wykładowca.

Również wyczekiwałam aż Michał przyjedzie. Chociaż nic na to nie wskazywało.
Wczorajszy wspólny dzień nie zakończył się w moim odczuciu jak powinien. Milczał do końca.
Nie rozumiem o co dokładnie poszło. Nie sądzę, że powiedziałam, coś co było nie na miejscu oraz mogło go urazić.

Cholera.

Tak bardzo chciałabym go zrozumieć.

Nasza pierwsza poważna kłótnia? Czekaj, czekaj czy my w ogóle jesteśmy pokłóceni?

Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji szczerze mówiąc. Cholera.

Zauważyłam, że ostatnio jestem coraz wulgarniejsza.
Z dnia na dzień jestem inna. Nie przeszkadza mi to, czuję jakbym rozkwitała.

Mój wzrok przeniósł się na wykładowcę, który wszedł z uśmiechem do sali.

Michał się nie pojawi...

- Hej Nadia. - Zwrócił się do mnie Mateusz.
Za chwilę zacznie się ostatni wykład tego dnia.
Uśmiechnęłam się do niego i pomachałam mu dłonią.
- Czemu nie ma Klary? - Spytałam zaciekawiona.
- Źle się dzisiaj czuła. - Odpowiedział z uśmiechem. - Może jakoś wyskoczymy gdzieś wieczorem? - Zapytał.
Moje usta ukształtowały się w "o".

Ja i on? Dziś wieczorem? Razem?
Jakoś tego nie widzę.

Jest atrakcyjnym facetem, lecz nie dla mnie.
Cieszę się, ze kolegujemy się. Nic więcej.
Nie próbuję być aspołeczna w tym przypadku, po prostu nie widzę tego.

I tak mam dziś wpaść po wykładach do Amelki.

Życie nie zawsze układa się po naszej myśli, a Mati musi zrozumieć, że nie widzę w nim osoby, z którą pragnę być.
Chociaż zdaję sobie sprawę, że on dostawał wszystko czego chciał. Jego rodzice pracują w agencjach reklamowych, są developerami.

Zauważyłam, że około trzydziestu procent osób z tego kierunku ma dzianych rodziców.

Mateusz jest pewny siebie oraz nie lubi oszczędzać, ale nie pokazuje ludziom, że jest lepszy od innych, wręcz nie przepada za takimi osobami.

Dlatego się z nim trzymam, to zupełnie jak Klara. Nie gardzą pieniędzmi, wręcz są zadowoleni, że mają coś więcej, ale nie czują z tego powodu dominacji.

- Przepraszam, nie mogę. - Mruknęłam. - Umówiłam się już z kimś. - On jedynie pomachał głową i lekko się uśmiechnął.
- Rozumiem. Kiedyś indziej ci to, zaproponuję. - Puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się.

Spojrzałam na godzinę. Zegarek pokazywał piętnastą.
Jestem praktycznie pod domem Amelki.

Po jakichś piętnastu minutach siedziałam w jej salonie i piłam kawę.

Mamy wolną "chatę". Dość specyficzne określenie.
Specyfika ostatnimi czasy spodobała mi się.
Jest w pewnym sensie wyjątkowa i rzadka.

Amelki rodziców nie ma, są na jakimś wyjedzie służbowym. Nie będzie ich dobre cztery dni.
- Chyba pokłóciłam się z Michałem. - Wypaliłam.
- Co to znaczy? - Zapytała i usiadła obok mnie, na kanapie.
Powiedziałam jej wszystko po kolei.
Nie mam nic do ukrycia.
Nie mam pojęcia czym zawiniłam.
- Szczerze, nie wiem co masz zrobić. - Stwierdziła pewnie, wzięła łyka napoju kofeinowego. - Zadzwoń do niego może?
- Nie, nie chcę być nachalna. Może jutro się pojawi na uczelni. - Kobieta przygryzła wnętrze policzka i pomachała ramionami.
- Tak właściwie to, może tak bardzo się męczysz, bo ktoś tu się komuś podoba? - Dostałam jakiś napad kaszlu.

Czy podoba mi się Michał Matczak? Czy czuję do niego coś więcej?
Nie, ja nie.
Cholera nie mam pojęcia. Zdaje sobie sprawę, że nie powinnam.
Postawiłam sobie jasno cele, wszystko się układa.
Chociaż, jeśli chodzi o naszą relację...
Nie. Powinnam się hamować.
Właśnie powinnam, a nawet jeśli on ma kogoś na oku, i nie patrzy na mnie inaczej niż miałby patrzeć.
Nasze stosunki są czysto przyjacielskie, to logiczne.

Może raz w życiu powinnam przestać używać logiki? Posłuchać serca?
Sądzę, że Matczak próbuję mnie tego nauczyć od początku naszej znajomości.

Wszystko idzie po jego myśli, ponieważ zaczęłam to, wszystko rozważać.
- Melka, ale ja nie wiem. - Mruknęła.
- O kurwa! - Nagle się wyprostowała.
Zrobiła wielkie oczy, i jej dłoń znalazła się przy ustach. - To pierwszy raz, gdy rozważasz czy podoba ci się chłopak. Nadia! Ty na niego lecisz! - Zaczęła się śmiać ze szczęścia, najwyraźniej.
- Powiedziałam nie wiem Melka. - Mruknęłam i przewróciłam oczami.
- Cieszę się, że wreszcie ktoś ci się podoba. - Ona nie rozumie co oznacza "nie wiem"? - Błagam, nic nie mów. Nie psuj tej pięknej chwili.
- Przestań. - Powiedziałam niezadowolona. Co ona mi tu polemizuje?
- Dziewczyno bierz się za niego.
- Amelka...
- Przestań być już taka poukładana, pora złamać swoje zasady. - Łamanie zasad...
Własnych.
Nienawidzę tego. Nie próbuję być idealna, ale postanowiłam sobie coś.

Nie mam pojęcia co mam zrobić oraz myśleć.
Łamanie zasad to jedna z ulubionych określeń Matczaka.

Jak ogień i woda.

Różnimy się od siebie w wielu kwestiach.
- Nie będę nic łamać. - Powiedziałam. - Po prostu muszę się ogarnąć, pomyśleć o swoich celach i wszystko wróci do normy. - Jednak coś mi podpowiadało, że nie pragnę by wróciło.
- Nie próbuj! - Westchnęłam głośno. Złapałam się za głowę. - Nie pozwolę Ci. Nie tym razem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top