Rozdział 19
Minął tydzień, w którym nie działo się nic szczególnego.
Poważnie cały czas siedziałam z głową w książkach albo programach graficznych, ponieważ muszę zaliczyć kilka projektów.
Może jedna kluczowa rzecz, chociaż wcale mnie nie zaskoczyła.
Michał Matczak zdecydował się rzucić studia!
Nie mam mu tego za złe, to jego życie.
Przykro mi jest, że nie będziemy po prostu się teraz tak często widywać.
Wiem jak ważny jest dla niego rap, chce się mu poświęcić, ale co będzie jak nie pójdzie coś po jego myśli?
Jest odważny, czasami za bardzo.
Lub może trochę bezmyślny?
Sądzę, że przyjęłam to dobrze. Jego rodzice nie byli zachwyceni, ale nie oceniają go, lecz wspierają.
Spojrzałam na godzinę. Właśnie dochodzi trzynasta, a ja dalej męczę się nad historią sztuki.
Świetnie.
Wstałam z miejsca i ruszyłam do kuchni, w której siedział Szczepan.
Melka znajdowała się przy ladzie, gdzie najwyraźniej szykowała coś do jedzenia.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć. - Powiedziałam. Dawno z nim tak właściwie nie rozmawiałam.
- Witam. - Odwzajemnił uśmiech. - Jak tam dzionek?
- Cały czas siedzę przy materiałach, że aż nawet nie usłyszałam jak wchodziłeś. - Westchnęłam i przysiadłam się do stołu.
- Może to nie wina uczelni, ale Michała? - Wtrąciła Melka specyficznym tonem.
- Ym własnie tak bardzo cię oczarował, czaruś. - Zaśmiał się brunet. A ja jako dojrzała kobieta wystawiłam mu język.
Przyjaciółka położyła na środku stołu talerz z kanapkami, a ja niemal natychmiast chwyciłam jedną w dłoń.
Zdecydowanie przez naukę robię się głodniejsza.
- Czaruś, który postanowił olać wykształcenie? - Zaśmiałam się.
- Dokładnie. - Mruknął Krzysiek. - A więc robię małą imprezkę w sobotę i przychodzi parę przyjaciół, więc zapraszam.
- Jasne. - Uśmiechnęła się szeroko Melka, a ja pomachałam głową.
- Jak zaliczę będzie co świętować. - Stwierdziłam i wzięłam kolejnego gryza przekąski.
- Czy ty kiedykolwiek czegoś nie zaliczyłaś? - Zadała pytanie przyjaciółka.
- Tak, paru sprawdzianów z matematyki.
- Aha. - Mruknęła z sarkazmem.
- Pomyśleć, że Wyguś dalej się nad nią męczy. - Westchnął Krzysztof, a ja zaczęłam chichotać. Współczuję.
Matematyką była dla mnie koszmarem od początku szkoły średniej.
Jeszcze do teraz pamiętam swój pierwszy sprawdzian, w pierwszej klasie.
Zdobyłam dokładnie zero punktów, co oznacza, że po prostu dostałam jedynkę.
Uhh nigdy nie miałam tak właściwie problemów z innymi przedmiotami.
Potrafiłam zdać większość rzeczy bez problemu.
Cholerna matma.
- Współczuję obliczania f(x). - Mruknęła Amelka, a ja się z nią zgodziłam.
- Uhh jeszcze do teraz to pamiętam. - Stwierdził z udawanym przerażeniem Szczepan.
- O lub piękne Twierdzenie Talesa. - Powiedziałam.
- Fuj nigdy więcej. - Westchnęła.
- Wracając do przyjemniejszych rzeczy. - Wtrącił Szczepan. - To tak właściwie Michał się chwalił z kim nagrywa feat?
- Zaskocz mnie Szczepano. - Uśmiechnęłam się do nich.
- Quebonafide. - Zmarszczyłam brwi.
Kojarzę ten pseudonim
- Ten od pić, jeść, spać? - Zadałam pytanie. Wzbudzający przy tym śmiech dwójki przyjaciół.
To chyba normalne, że przez długi czas nie interesowała mnie taka muzyka?
Chyba.
- A no tak, zapomniałbym. - Zaśmiał się jeszcze głośniej.
- Przecież ci mówiłam Szczepan. - Zachichotała Amelka.
- Śmiejecie się, śmiejecie. - Przymrużyłam oczy i westchnęła.
Następnego dnia wieczorem wraz z Melką miałyśmy gości.
Między innymi Wygusia, Szczepana, Michała oraz Dominika.
Przyjaźń to coś więcej niż definicja...
Tak właściwie zmieniłam się.
Ale czy na lepsze? Czy mój światopogląd dalej niszczy innych i siebie?
Nauczyłam się wielu rzeczy, przeszłam przez piekło.
Nauczyłam odróżniać się dobro od zła i z tego jestem dumna.
Poznałam swoją wartość, wiem na co mnie stać.
Nigdy więcej już nikomu nie pozwolę jej obniżać.
W wielu sprawach byłam tylko pionkiem dla moich byłych przyjaciół.
Niestety dopiero teraz to do mnie dotarło.
Na szczęście teraz mam przy sobie ludzi, dla których liczy się moje zdanie, którzy będą przy mnie choćby nie wiem co.
Przeszłam długą drogę by odczuć harmonię.
Zrozumiałam dużą ilość spraw, przestałam się łudzić, że kogoś błędy są moją winą.
Poznaję siebie oraz życie na nowo.
Badam nieznane mi tereny.
Poradziłam sobie bez nich.
Bez grupy ludzi, którzy kiedyś nazywali się moimi przyjaciółmi.
Udało się.
Wyprostowałam się i uśmiechnęłam do swojego chłopaka, który siedział na kanapie obok.
Chwyciłam jego ciepłą dłoń.
Przyciągnął mnie to siebie i owinął ramieniem.
Dalej się rozwijam.
- Ej dawajcie dzisiaj nad Wisłę! - Powiedział Harvey. - Napijemy się piwka, posiedzimy na kocyku przy zachodzie, może ognisko odpalimy?
- Ty myślisz. Z chęcią. - Usłyszałam głos Szczepana.
- Nie mogę się doczekać kiedy zrobi się jeszcze cieplej. - Mruknęłam.
- Wirus cię złapie. - Zaśmiał się Wyguś. - Właśnie słyszeliście o pierwszym przypadku u nas? - Zapytał blondyn.
- Uważajcie, bo jeszcze nas wszystkich pozamykają. - Stwierdził Krzysiek.
- Tak właściwie, to może tak być.
- Łe nie będzie tak źle, trochę bardzo panikują. - Westchnęłam i pomachałam ramionami.
- To media, oni zawsze wolą siać panikę i farmazony. - Stwierdził Matczak.
- Matczak na prezydenta! - Krzyknął Gruby. Zaczęłam chichotać.
Michał i polityka?
Interesujące.
- Polska dla Polaków! - Uniósł się Mata. Prychnęłam.
- Wyguś jak tam matma? - Zapytałam.
Miał już odpowiadać, ale Dominik się wtrącił.
- Nadia polej mi tu coli. - Uśmiechnęłam się lekko i machnęłam głową, wstałam chwyciłam butelkę i wlałam mu napój do szklanki, a następnie wróciłam na poprzednie miejsce.
- Piękna pani leje Grubemu coli. - Zanucił Matczak. Tego jeszcze nie słyszałam.
- A wracając do matematyki. - Zaczął Franek. - Zaliczyłem semestr, teraz muszę się martwić drugim.
- Będziemy się za ciebie modlić. - Prychnął Szczepano.
- Ja mam zasadnicze pytanie.
- Słucham cię Dominik. - Zwróciłam się do bruneta.
- Arma kiedy będziemy się zbierać? - Przywykłam do tego, że praktycznie tylko on się tak do mnie zwraca.
- Za godzinkę.
- JEEEJ! Jak za starych dobrych czasów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top