■three■

Niewielki pokój składający się z czterech ścian, został pogrążony w mroku, a jedynym źródłem światła był aktywny ekran telefonu. Przez uchylone okno dostał się chłodnawy wiatr, który otoczył swym zimnem odkryte ciało Michaela. Po mimo odczuwalnego na swej skórze chłodu, Michael ani drgnął. Jego zmęczona twarz była wtulona w niezbyt wygodną poduszkę, za to koc okrywał jedynie jego łydki. Od ostatnich wydarzeń mięło parę godzin, a wszystko w środku Cifforda, nadal nie potrafiło dojść do opanowania i spokoju. 

W jego głowie ciągle tkwił, przerażony blond włosy chłopak, z którym już nie udało mu się nawiązać ponownego kontaktu.

Michael był między młotem a kowadłem. Chciał jak najszybciej skończyć z hakerami, a jednocześnie pragnął pomóc nieznajomemu, z czym wiązało się duże ryzyko z Arcadą. 

Nie raz czytał o pewnych organizacjach hakerskich. Niby zaczynało się niewinnie od kradzieży internetowych, jednak w późniejszym czasie dochodziło do wielu zbrodni, w wyniku czego ginęli także niewinni ludzie.

Kolorowowłosy, podniósł się z pozycji leżącej, sunąc swym leniwym spojrzeniem, po ciemnym pokoju. Miał nadzieję iż przynajmniej Ashton dobrze się bawi, po tym jak w końcu udało mu się wygonić go z domu. Nie chciał sprawiać mu problemów swoją bezmyślnością.

Kiedy zimno kolejny raz wtargnęło do środka, Michael owinął się szczelnie kocem, dostrzegając pewną zmianę w ciemnym ekranie laptopa. Na czarnym tle pojawiła się biała tabelka z do połowy pustym paskiem, który w dość szybkim czasie zapełnił się zielonym kolorem. Chłopak zmarszczył swoje brwi, a oddech chwilowo uwiązł mu w gardle, na to co za chwilę mogło się stać.

-Co jest? -mruknął ze zdezorientowaniem, kiedy tabelka zniknęła, ukazując ponownie, czarny kolor, jednak nie na długo, ponieważ w niedługim czasie, jego oczom ukazało się zjawisko które zdążył już znienawidzić. Trzęsący się, niewyraźny obraz oraz towarzyszący temu, głośny szum, wydobywający się przez głośnik. Michael szybko sięgnął drżącą dłonią po poduszkę, wiedząc co nastąpi, po czym zasłonił swoją twarz puchatym przedmiotem. Przed nim pojawiły się wcześniej poznane przez niego, dwie postaci, w niby banalnie prostych, jednak budzących grozę, białych maskach. Ich ciężkie oddechy doszły do jego uszu, a on sam spuścił lekko poduszkę w dół, aby zerknąć na ekran i w tym samym czasie tego pożałować.

-Nie musisz zasłaniać swojej widoczności, aby nas nie widzieć. Już odnaleźliśmy miejsce w twoich snach, skąd nas się nie pozbędziesz -zaczął jeden z nich, swoim zniekształconym przez specjalne urządzenie, głosem. 

-W-widzicie mnie? -wyjąkał roztrzęsionym głosem, przyciskając miękką poduszkę, do piersi. Osoba po lewej stronie, pokiwała twierdząco głową, po czym fałszywie się zaśmiała.

-Potrafimy przejąć twoją kamerkę -odparł po chwili. -Nadszedł czas aby Cię przetestować -Michael przeczesał palcami swoją zieloną czuprynę, marszcząc brwi, na te słowa. -Wykonasz pierwsze zadanie.

-No chyba nie -prychnął, samemu dziwiąc się swojego nagłego wzrostu odwagi, jednak od razu pożałował tych słów. Oni są zdolni do wszystkiego, kiedy Michael może jedynie zasłonić się poduszką. -Znaczy... -wyjąkał, lecz przymknął usta, kiedy haker przerwał mu gestem dłoni, odzianej w czarną rękawiczkę.

-Nakierujemy cię co robić, abyś potem bez naszej pomocy wykonywał wszystkie nasze rozkazy -powiedział, a Clifford powoli skinął głową. Po jakimś czasie na jego ekranie pojawiło się wiele tabeli i pustych pól do zapisania. Michael uważnie wykonywał każde ich polecenie, czując iż nie ma innego wyjścia. Jego warga opadła w dół, kiedy zorientował się co ma zrobić.

-Nie okradnę jednej z największych spółek bankowych -szepnął, odsuwając się od laptopa, czując jak bardzo byłoby to złe i ile wywołałoby szumu oraz zamieszania.

-Twoje dobre serce na prawdę nas nie obchodzi -było jedynym, co otrzymał w odpowiedzi. Michael głośno odetchnął, po czym zmusił się do zrobienia bardzo złej i nielegalnej rzeczy. W jego zielonych oczach odbijały się malejące cyferki stanu konta, do czasu aż całkowicie się wyzerowało. Jak na początek, był to bardzo duży przekręt.

Po około trzydziestu minutach, chłopak opadł zrezygnowany, zatapiając swoją twarz w poduszkach. Nadal nie docierało do niego co właśnie zrobił. Niby to tylko jakieś liczby, ale dla kogoś innego cały dorobek jego firmy, dokonań. 

Płomień nadziei pojawił się w nim w momencie, kiedy na ekranie pojawiło się okienko czatu.

"Poczekaj, robię wszystko, aby się z tobą połączyć" -Michael odetchnął z ulgą, kasując z głowy wszelkie czarne scenariusze, które mogłyby spotkać blondyna. Na jego usta wpłynął uśmiech, kiedy chłopak pojawił się na całej szerokości ekranu, jednak był to też kolejny powód do wzrostu jego niepokoju. Purpurowe oko oraz opuchnięta warga były dodatkami, których wcześniej twarz blondyna nie posiadała.

-Co się stało? -zapytał z żalem w głosie, od razu policzkując się mentalnie, kiedy zdał sobie sprawę z tego iż chłopak nie może go usłyszeć, jednak się mylił.

-Słyszę Cię! -twarz niebieskookiego od razu się rozjaśniła, kiedy do jego uszu dotarł delikatny głos osoby po drugiej stronie ekranu. Wystarczyło tylko parę słów wypowiedzianych jego głosem, aby blondyn wyobrażał sobie całokształt chłopaka. -Wiem że przed chwilą znów dostali się do twojego komputera -powiedział przyciszonym głosem, z obawą, aby nikt go nie nakrył. -Po mimo całego, tkwiącego w tym zła, musisz wykonywać ich polecenia -dodał, jednak Michael nie potrafił skupić się na jego słowach, przez widoczne urazy na jego twarzy.

-Dlaczego jesteś pobity? -zapytał twardo, mając nadzieję iż chłopak tylko go słyszy, a nie widzi. 

-Za ryzyko trzeba płacić -odparł, zagryzając swoją wargę, a w jego oczach ukazał się błysk. -Po za tym, to nic groźnego, przywykłem -powiedział, wzruszając przy tym ramionami, czego Michael kompletnie nie potrafił pojąć. 

Chłopak zagryzł nerwowo swoją wargę, po czym przyjrzał się blondynowi.

-Jak Ci na imię? -zapytał cicho, a kąciki ust niebieskookiego drgnęły lekko w górę.

-Luke -odparł, kierując swoje spojrzenie na przycisk którego po kliknięciu, mógłby ujrzeć owego Michaela, właściciela pechowego urządzenia, jednak wycofał się. -Na razie Cię nie widzę, jednak jeśli będziesz tego chciał, po prostu kliknij w prawy, górny róg -powiedział powoli, na co Michael skinął głową. Był wdzięczny Luke'owi ponieważ na razie nie chciał pokazywać jak wygląda, nie odczuwał takiej potrzeby.

-Jak trafiłeś... No wiesz, tam gdzie obecnie się znajdujesz? -po pewnym czasie, Michael przerwał krótko trwającą ciszę, swoim lekko trzęsącym się głosem. Czuł okropne zmęczenie, a jaskrawe światło wydobywające się z laptopa, jeszcze bardziej podrażniało jego oczy, jednak nie miał zamiaru się wyłączać. 

Luke chwilowo popadł w zamyślenie, zagryzając swoją wargę, w której Michael dostrzegł błyszczący element w postaci kolczyka.

-Nie był to jeden szczególny dzień, ponieważ działo się to przez jakiś okres, jednak bez mojej wiedzy. W reklamach na różnych stronach często pokazywała mi się normalnie wyglądająca gra. Jednego razu przypadkowo w nią kliknąłem, aż postanowiłem zagrać. Nic specjalnego, jakiś pseudo tetris, ale grałem w niego przez jakiś czas, nie zdając sobie sprawy iż ściągnąłem na komputer wiele wirusów. Okazało się iż kolorowa gierka, była tylko pułapką zastawioną przez Arcadę, no i potem wszystko się dopiero zaczęło... -przerwał chwilowo, marszcząc swoje brwi. -Kiedy zagnieździli się w moim życiu, z początku wykonywałem każde ich polecenie, sam nauczyłem się bardzo wiele jeśli chodzi o hakerstwo. Z biegiem czasu, w mediach zaczęło huczeć od wszelkich przekrętów, a ja odczułem jeszcze większe wyrzuty sumienia i strach przed tym iż w końcu wyjdzie na jaw iż we większości to właśnie ja za tym stałem. Poddałem się, złożyłem rezygnację, jednak był mały problem. Arcada nie przyjmowała rezygnacji. Kolejną idiotyczną rzeczą jaką zrobiłem, było zastraszenie ich policją, co poskutkowało tym iż pewnego dnia zawitali u mnie w domu. Namierzyli mnie, po czym brutalnie uprowadzili. I tak oto spędzam tu już drugi rok swojego życia, w czterech nędznych ścianach.

Przez ten cały czas szukałem pomocy u wielu ludzi, jednak po jakimś czasie przepadali na zawszę. Nie chcę zsyłać na ciebie problemów i postaram się ciebie chronić, ale w zamian chcę abyś pomógł mi w końcu się stąd uwolnić -dokończył, a jego oczy były pełne smutku oraz żalu. Michael pokiwał gwałtownie głową, chociaż Luke i tak nie mógł w tej chwili tego zobaczyć.

-Pomogę Ci, ale cholernie się boję -wyjąkał, wbijając nieświadomie paznokcie w skórę na dłoni.

-Przebrniemy przez to razem, ale musimy współpracować.



--------------

Takie drobne sprostowanie.

Arcada to mój wymysł, jednak nie w całości, ponieważ zainspirowałam się istniejącą na prawdę, grupą hakerów o nazwie "Anonymous".

Do inspiracji zaliczam także ich wygląd, jednak żeby nie zrzynać, zmieniłam ich maski na po prostu białe.

To tyle C:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top