■six■
Jak prawie każde popołudnie od jakiegoś miesiąca, Michael spędzał je na pisaniu ważnego referatu. Jego komputer znów sprawnie działał, a sprawy z Arcadą kompletnie ucichły, jak i wszelkie problemy chłopaka. Clifford postawił kropkę przy ostatnim zdaniu, postanawiając zakończyć tym swoją dzisiejszą męczarnie, po jakiś trzech godzinach pisania. Przymykając klapę laptopa, opadł na miękkie poduszki, a ciche westchnięcie opuściło jego usta. Cały pokój po woli chował się w mroku, który wkradał się przez otwarte okno.
Michael wstał na proste nogi, przecierając swoje zmęczone oczy, po czym powoli podreptał do niedużej lampki stojącej na ciemno-brązowej komodzie. Niewielkie światło, oświetliło kąt pokoju, a Clifford poczuł się o wiele przytulniej, w swoim własnym domu. Wolnym krokiem podszedł do okna, opierając swe dłonie na parapecie. Parę osób błąkało się po ciemnym podwórku, a na ulicy od czasu do czasu przejeżdżał samochód. Przez chwilę Michael delektował się uspokajającą ciszą, która w pewnym momencie została przerwana przez wycie syren. Zielonowłosy zmarszczył swoje brwi, przyglądając się rozbłyskującemu na niebiesko, radiowozowi, który wjeżdżał na jego osiedle. Michael przez jakiś czas stał w miejscu, tępo wpatrując się w przestrzeń przed sobą w tym w ciemniejące niebo. W jego głowie krzyczało jedno, jednak Clifford starał się wyrzucić to z umysłu i wmówić sobie iż policja przyjechała zgarnąć pewnych pijaków, plątających się pod jego kamienicą. Tak bardzo chciał w to uwierzyć, jednak zrezygnował, kiedy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi, a po jakiejś dłuższej chwili mocne walenie w ich powłokę.
Michael przełknął rosnącą w jego gardle gulę, po czym zwrócił wzrok w stronę drzwi, które mocno drgały, pod uderzeniami stojących za nimi osób.
W tej chwili czuł się, jak by każda jego kończyna zamarzła, przez co nie mógł ruszyć się z miejsca. Gorący pot oblał jego całe ciało, a łzy podeszły mu do oczu, kiedy rozległy się kolejne uderzenia, a za tym krzyki policjantów.
Podobno wszystko się rozwiązało i ucichło...Czyżby?
Przerażone, zielone tęczówki tępo wpatrywały się w drewniane drzwi, które w pewnym momencie z impetem uderzyły o jasną ścianę, a w ich progu stanęło kilkoro umięśnionych mężczyzn, ubranych na czarno, a za nimi policjanci. Michael zmrużył swoje oczy, kiedy jeden z nich oświetlił całe pomieszczenie latarką. Następne wydarzenia, działy się w błyskawicznym tempie. Przyciśnięcie Michaela do ściany, zakłucie jego nadgarstków w kajdanki, oraz zabranie głównego narzędzia "zbrodni" czyli laptopa, z którego zostało popełnionych wiele cyber przestępstw.
-Błagam, dajcie mi wszystko wyjaśnić! -Michael załkał, starając się wyszarpać z pod silnego uścisku jednego z mężczyzn.
-Nie ma czego wyjaśniać, jesteś przestępcą, Michaelu Cliffordzie -zielonowłosy zamrugał kilkukrotnie, odganiając łzy, które zasłaniały mu widoczność. Michael rozchylił swoje usta, kiedy przed nim stanęła postać w czarnej szacie, a jej twarz zasłaniała biała maska z licznymi pęknięciami i odarciami.
-A-ale jak... -wyjąkał, skanując rozbieganym wzrokiem, każdą osobę zebraną w pokoju, która zaczęła przeistaczać się w podobne postaci w czarnych odzieniach oraz jasnych maskach. -Błagam puśćcie mnie! -krzyknął, zaciskając mocno oczy, aby nie patrzeć na przerażające postaci przez sobą. -Błagam...
.
.
.
.
-Błagam, zostawcie mnie!
-Co, dziewczyny chcą Cię poderwać, geju? -Ashton wybuchł niekontrolowanym śmiechem, przyglądając się rozbudzonemu przyjacielowi, który skanował go przestraszonym spojrzeniem, które za chwilę przerodziło się w karcące.
Michael przetarł dłonią swoje spocone czoło, rozglądając się po całym pokoju i w głębi duszy ciesząc się iż był to tylko sen. Leniwie spojrzał na Ashtona, który ciągle posyłał mu głupkowaty uśmieszek. -Darłeś się już od jakiś dobrych dziesięciu minut, powinieneś być mi wdzięczny, że w końcu się odezwałem i Cię wybudziłem. Zawsze mogłem to nagrać -wzruszył ramionami, opuszczając jego pokój z cichym chichotem na ustach.
Michael warknął pod nosem, zasłaniając swoją twarz poduszką, po czym wydobył z siebie pisk niczym mała dziewczynka.
-Nie miałeś czasem iść na uczelnię? - w jego krzykach, przerwał mu głos Irwina, niosący się z innego pomieszczenia.
-Cholera -zielonowłosy warknął pod nosem, szybko zbierając się z łóżka, po czym chwiejnym krokiem pobiegł do łazienki. Ashton kolejny raz tego dnia, zaśmiał się na widok Clifforda, upijając w międzyczasie łyka świeżo zaparzonej kawy. -Jeśli chcesz, mogę Cię podwieźć -dodał, odkładając kubek na marmurowy blat, po czym podszedł do drzwi łazienki i oparł się o znajdującą się przy nich ścianę.
Gdy tylko te słowa opuściły usta Ashtona, Michael uchylił powłokę drzwi, wpychając w ich szparkę twarz i przyglądając się nie pewnie blondynowi.
-Gdzieś się wybierasz? Bo nie uwierzę iż z własnej woli ruszysz z domu swój tłusty tyłek, tylko dlatego żeby zawieźć mnie na uczelnię -odburknął, chcąc z powrotem zatrzasnąć drzwi, jednak Ashton uniemożliwił mu to, przez włożenie swojej stopy po między ich powłokę.
-Och jak ty mnie dobrze znasz -parsknął, powodując tym u Michaela wywrócenie wzrokiem. -Dobra, jadę do kogoś i z tego powodu nie widzę problemu w podrzuceniu Cię -odparł z opanowaniem, posyłając w jego stronę drobny uśmiech.
-Do kogoś? -Michael uniósł brwi, zakładając dłonie na swojej klatce piersiowej. -Niby do kogo? -zapytał, a Ashton przybrał na policzkach lekkich rumieńców. -O nie -wybałuszył oczy, robiąc krok do tyłu, przez co wieszak tkwiący na drzwiach, prawie wbił mu się po między łopatki. Ałć. -Chyba nie do...
-Tak, jadę do Caluma -odparł z westchnięciem, mrużąc swoje oczy. -Ale nie myśl sobie nic! Jest tylko moim kumplem, ale nigdy nie będzie takim jak Ty! -wykrzyknął, dźgając łokciem, Michaela w bok, który lekko się skrzywił na ten gest.
W umyśle Clifforda ciągle tkwiło ostrzeżenie od Doris, która najprawdopodobniej znała Caluma. Chociaż w jego oczach ciemnowłosy chłopak był przystojnym informatykiem, to wolał być w stosunku do niego nieco ostrożny, ale też nie przesadnie.
-Wyluzuj -zaśmiał się, jednak na język pchało mu się drobne ostrzeżenie co do Caluma.
****
Michael zatrzasnął za sobą drzwi z samochodu, następnie kiwając w stronę Ashtona. Chłopak podążył w stronę ogromnego budynku swojej uczelni. Michael nie uczęszczał zbyt często na zajęcia, wystarczyło mu tylko być parę razy na tydzień, oraz uczyć się na testy, które później idealnie musiał zdać. Tym razem Clifford przybył w to miejsce z ogromną prośbą do jednej, specjalnej osoby.
Idąc szerokim korytarzem i witając się po drodze z innymi profesorami, w końcu dotarł pod odpowiednie drzwi. Michael czasami zastanawiał się, dlaczego skazał się na aż takie katorgi, będąc przeogromnym leniem. Idealna uczelnia, dla nieidealnego ucznia.
Clifford zapukał kilkukrotnie w drewnianą powłokę drzwi, odczekując chwilę, aż te delikatnie się nie uchyliły.
-Pan Michael Clifford, co za niespodzianka -w ich progu stanęła starsza kobieta, przypatrując się chłopakowi z krzywym uśmieszkiem. Przed samym Michaelem aktualnie stała Pani Profesor Brown. Wykładowczyni kulturoznawstwa oraz sztuki. Brown zlustrowała sylwetkę Michaela, ostatecznie wpuszczając go do sali. Po drodze poprawiła opadające na jej nosie okulary, po czym zwróciła się w stronę chłopaka. -A więc, Panie Clifford, co tym razem Pan wymyślił? -westchnęła, zasiadając za swoim biurkiem. Przez niecały rok styczności z Michaelem, znała już go na wylot oraz jego wytłumaczenia.
-Od razu że coś wymyśliłem... -zaśmiał się nerwowo, mierzwiąc swoje barwne włosy. -Przyszedłem do pani z bardzo ważnym pytaniem -dodał poważnie, zasiadając na progu jej biurka, przez co starsza kobieta lekko się skrzywiła. -Widzi Pani... Pisałem swoją pracę, mijały godziny, a nawet dni... Aż mój komputer postanowił dołączyć do świata zepsutych komputerków -opowiadał z przejęciem, powodując tym u profesorki drobne załamanie. Kobieta jedynie, co chwilę spoglądała na tarczę zegarka, błagając aby przerwa dobiegła już końca. -Ale kupiłem nowy! Jednak ten także się zepsuł... Więc chciałem panią prosić...
-Michael nie wydłużę Ci czasu na twoją pracę, przykro mi -przerwała mu, o dziwo używając jego imienia. - Każdy ma tyle czasu i nikt nie może otrzymać taryfy ulgowej -dodała, posyłając spochmurniałemu chłopakowi, delikatny uśmiech.
-Ale mój komputer... -jęknął, zeskakując w biurka i tupiąc nogą, niczym małe dziecko które nie otrzymało swojej upragnionej rzeczy.
-Mamy bibliotekę w której są komputery, możesz tam napisać swoją pracę -stwierdziła, chcąc pomóc swojemu uczniowi.
-Ale ja chcę mój komputer -burknął, samemu uświadamiając sobie iż zachowuje się niczym siedmiolatek.
-Założysz sobie login "mój komputer" i po sprawie -westchnęła, po woli wypychając Michaela ze swojej sali. -Dasz radę, a teraz pozwól mi spędzić ostatnie minuty przerwy w samotności -mruknęła, zamykając mu drzwi przed nosem, a Michael westchnął ze zrezygnowania.
-Co ty sobie myślałeś idioto? -mruknął sam do siebie, kopiąc po drodze zabłąkaną kulkę papieru.
-Sama nie wiem! -do jego uszu dotarł krzyk Profesorki Brown, przez co cicho się zaśmiał.
***
Wracając po paru godzinach do domu, miał nadzieję iż zastanie swojego przyjaciela w którymś z pokoi, jednak jak zawsze jego nadzieja musiała być jedynie nierealnym marzeniem. W samotności podążył do ciemnego salonu, naciskając na pstryczek światła, jednak pokój nadal był pogrążony w ciemnościach.
-Irwin, znowu nie zapłaciłeś za prąd? -warknął pod nosem, jednak kiedy dostrzegł przez okno iż całe osiedle pogrążone jest w ciemności, lekko złagodniał.
Clifford wyciągnął z szuflady parę świeczek, po czym odpalając zapałkę, podpalił ich knociki, wprowadzając do pomieszczenia odrobinę światła.
Michael opadł na swoją ulubioną czerwoną kanapę, sięgając po laptopa i próbując go załączyć, jednak jak zawsze rezultaty były takie same. Ciemny ekran.
Najbardziej czego w tym momencie się bał, to nagłego połączenia z Arcadą, która znowu będzie kazała wykonać mu parę nielegalnych rzeczy, patrząc na to iż na koncie Michaela było już około trzech takich przewinięć.
Zielonowłosy zawiesił swój wzrok w czarnym ekranie, który w pewnym momencie się rozjaśnił, a jego oczom ukazały się znane mu szare ściany, które w pewnym momencie przysłoniła "blondwłosa główka".
-Luke! -Michael nieświadomie wykrzyknął, powodując tym na ustach niebieskookiego, szeroki uśmiech. W tej chwili cieszył się iż blondyn nadal nie może go zobaczyć, ponieważ wtedy dostrzegłby czerwonawe rumieńce, zdobiące jego policzki. Od jakiegoś czasu, kiedy miał okazję ujrzeć Luke'a, jego ciało bardzo dziwnie to znosiło. Rumieńce, szeroki uśmiech, motylki w brzuchu...
-Część Michael, nie przeszkadzam? -zapytał niepewnie, przecierając dłonią swoje oczy. Michael pokręcił głową, jednak od razu skarcił się za ten czyn, przecież nie miał włączonej kamerki...
-Och, oczywiście że nie! -odparł od razu, uśmiechając się do samego siebie. -Nie będziesz mieć problemów przez takie częste wydzwanianie do mnie? -zapytał, zagryzając odruchowa swoją wargę.
-Mogą mi podskoczyć, kiedy jestem prawie jednym z nich. Nauczyłem się bardzo wiele przez te dwa lata, więc potrafię wszystko tak zhakować, że nikt się niczego nie dowie -odparł ze spokojem wymalowanym na twarzy. -Wiem że przy naszym pierwszym zetknięciu, nie zaprezentowałem się zbyt ciekawie. Wiesz, teraz wydaje mi się że jestem bardziej opanowany, a wtedy? Musiałem narobić Ci niezłego stracha -zachichotał cicho, jednak Michaelowi nie było do śmiechu na wspomnienie pobitego Luke'a.
Przez dłuższą chwilę, ich dwójka siedziała w milczeniu.
-Michael? -Luke przerwał ciszę, na co Clifford uniósł swoje spojrzenie na blondwłosego chłopaka. -Kiedy będziesz gotowy, pokazać mi ja wyglądasz? Oczywiście nie nalegam! -dodał pośpiesznie, jednak w głębi duszy tak bardzo chciał zobaczyć, osobę, której głos uwielbiał. Oczywiście Luke byłby w stanie zaakceptować każdy wygląd, nawet ten najgorszy, z którego okrutni ludzie się naśmiewają.
Michael przełknął ślinę, kompletnie zapominając o tej cholernej kamerce.
-Och, mogę nawet teraz -pacnął się w czoło, nerwowo się przy tym śmiejąc. Tak na prawdę bardzo się stresował. Ktoś taki jak perfekcyjny Luke, miał zobaczyć kogoś takiego, jak Michael, który miewał wiele kompleksów.
Luke uśmiechnął się delikatnie, pilnie czekając, na włączenie jego kamerki.
Kiedy Michael z trudem odnalazł odpowiedni przycisk, nie pozwalając Luke'owi sobie pomóc, w końcu włączył kamerkę, która najpierw musiała się załadować.
Blondyn rozchylił swoje usta, kiedy jego oczom ukazała się blada, delikatna twarz oświetlona przez drobne światło wydobywające się z laptopa. Potem błyszczące, szmaragdowe oczy, różowe, pulchne usta, które rozszerzały się w uroczym uśmiechu, oraz zielone włosy w kompletnym nieładzie, które idealnie odznaczały się przy bladej cerze. Michael wyglądał tak niewinnie, kiedy starał się zasłonić swoją twarz, dłońmi, schowanymi w rękawki za dużego swetra.
Szeroki uśmiech wpełznął na usta blondyna, co nie uszło uwadze Michaela, który przez cały ten czas, bał się jego reakcji.
-Nie zasłaniaj się -powiedział delikatnie, unosząc dwa kciuki w górę. -Świetne włosy -dodał, odważając się powiedzieć tylko tyle, aby zbytnio się nie zapędzić. -Poczekaj -mruknął szybko, chwilowo wyłączając swoją kamerkę, kiedy usłyszał za drzwiami pewne głosy. Michael wypuścił ze świstem powietrze, opierając się oparcie kanapy. Przez cały ten czas nie potrafił powstrzymać ogromnego uśmiechu na jego twarzy, oraz piekącego uczucia na policzkach.
Kiedy Luke znów wyświetlił się na jego ekranie, Michael zapragnął zadać mu parę pytań.
-Luke? -zapytał niepewnie, otrzymując od chłopaka pytające spojrzenie. -Jakie jest życie w Arcadzie? -zadał pytanie, zaskakując tym odrobinę niebieskookiego. Michael pragnął wiedzieć, jak to jest być zamkniętym gdzieś, z parę dobrych lat, z daleka od rzeczywistego świata.
-Cóż -Luke westchnął, opierając się plecami o oparcie krzesła. -Wcale nie jest tak źle, chodzi mi o to iż nie znęcają się nad nami. Może i raz zostałem pobity, ale to była moja wina, przesadziłem. Gnijąc w jednym miejscu, nabawiłem się stanu lękowego, stąd wtedy moja reakcja i błaganie o pomoc. Nadal chcę się stąd wydostać, ale potrzebuję dobrego planu, podstępu. A wracając do pytania, życie w Arcadzie jest wygodne, ale dość ograniczone, no bo ileż można siedzieć w pokoju z komputerami i jeść, bo na prawdę, na głód to tutaj nigdy nie mogłem narzekać.
Pragnę znów poczuć, jak to jest wychodzić na dwór, spotykać się ze znajomymi, wyjść do głupiego kina. Robić najzwyklejszą, ludzką rzecz, na którą teraz nie mam możliwości -końcówkę powiedział przyciszonym głosem, spuszczając lekko swoją głowę.
Michael poczuł pewne ukłucie w sercu.
-Cieszę się iż mam przynajmniej Ciebie, prawie od dwóch lat nie miałem kontaktu z nikim normalnym, na prawdę. W Arcadzie otaczają mnie tylko sami idioci -parsknął śmiechem, powodując tym lekki uśmiech u Michaela.
Przy kolejnych słowach wypływających z ust Luke'a, Michael dryfował po swojej wyobraźni, kompletnie wyłączając się na głos blondyna
Wyobrażał sobie, jak zabiera Luke'a do parku, kina czy na głupie fastfoody.
Na te wyobrażenia zrobiło mu się bardzo ciepło w sercu.
-------------
Witam, witam
Pod ostatnim rozdziałem są praktycznie same komentarze na temat Caluma
Biedaczek :(
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, jednak już teraz mogę napisać iż będzie odrobinę inny :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top