■eleven■

+


Od całego wydarzenia w mieszkaniu Doris minęło parę, dobrych godzin. 

Michael starał się oczyścić swój umysł pisząc ważne wypracowanie, jednak krzyki z kłótni nadal przewijały się przez jego umysł.

Od jego wyjścia różowowłosa przez ten cały czas starała się z nim połączyć, jednak Michael nie miał na to największej ochoty. Nie potrafił powiedzieć iż był na nią wściekły, jednak w tej chwili pragnął całkowicie się oczyścić. 

Sam nie był pewny czy do końca ufał Calumowi. Jego zachowanie pozostawiało wiele wątpliwości.

Palce Clifforda sprawnie wystukały w klawisze klawiatury kolejne słowa, kiedy drzwi biblioteki, nagle gwałtownie się otwarły. W ich progu stanęła ledwo trzymająca się na nogach Doris, która od razu podbiegła do Michaela, nie przejmując się krzywymi spojrzeniami, skierowanymi w jej stronę.

-Co ty tutaj robisz? -zapytał cicho, podnosząc się ze swojego miejsca, po czym zrobił krok w przód. Poczuł jak coś ściska go w gardle, kiedy zobaczył w jakim stanie znajdowała się Doris. 

Jej oczy były mocno błyszczące oraz zaczerwienione. Cały tusz do rzęs został rozmazany, przez co widniał nawet na jej bladych policzkach. Do tego całe jej ciało drżało, pod wygniecionymi ubraniami. -Doris, spokojnie -szepnął, chwytając za jej drobne ramiona. Kiedy tylko ją dotknął, dziewczyna zaczęła cicho łkać. Michael przysunął ją bliżej swojej klatki piersiowej, pozwalając różowowłosej wtulić się w swój tors. Mając ciągle w głowie wydarzenia sprzed paru godzin, nie potrafił tak po prostu jej odrzucić. 

-Wiem że Calum powiedział iż nie ma nic wspólnego z Arcadą, ale ja nadal nie potrafię w to uwierzyć. Jestem pewna że kiedyś go widziałam -zapłakała w jego ramię, na co Michael wtulił policzek w jej barwne włosy, posilając na jej ciele swój uścisk. -Po prostu chcę mieć stuprocentową pewność iż się mylę. Wtedy odpuszczę, obiecuję -wychrypiała odrywając się chwilowo od Clifforda, po czym przetarła swoje wilgotne oczy, jeszcze bardziej rozmazując swoją maskarę. -Czy Ashton jest teraz z Calumem? -zapytała niepewnie, pociągając kilkukrotnie swoim nosem. Michael skinął głową, pamiętając jak Irwin wraz z Calumem wysadzili go pod biblioteką. Najprawdopodobniej potem pojechali gdzieś razem. -Proszę, zadzwoń do niego.







W tym samym czasie

Czarna komórka w kieszeni ciemnowłosego, nagle za wibrowała, strasząc tym chłopaka. Calum szybko sięgnął do urządzenia, po czym odrzucił kontakt Michaela. Wiedział że robił źle, jednak naiwność Irwina, jedynie mu pomagała.

Brązowe tęczówki skierowały się w stronę ciemnego blondyna, który szedł parę kroków przed nim. Ashton odwrócił się do tyłu, spoglądając z szerokim uśmiechem na Caluma, po czym podszedł bliżej niego, muskając delikatnie jego wargi. 

-Nie myśl o tym, wierzę Ci i nie pozwolę niczego Ci wmówić -szepnął w jego usta, gładząc jedną dłonią jego chłodny policzek. Calum zadrżał na jego dotyk, jednak w głębi duszy błagał, aby nie przestawał. -A teraz chodź, jestem strasznie głodny! -dodał z uśmiechem, splatając ich dłonie razem. 

Brązowooki podążył za chłopakiem, który tak bardzo mącił mu w głowie. Ashton był dla niego bardzo ważny, dlatego musiał to zrobić, jak bardzo by to dla większości było niedorzeczne. 

-Ash, możemy podejść jeszcze na chwilę do mojego samochodu? -zapytał, powodując tym ciche westchnięcie z ust kręconowłosego.

-Jeśli do tej chwili Cię nie zjem, to oczywiście -odparł żartobliwie, obijając się o jego bok. -Po co chcesz iść? -zapytał, przypatrując się jego twarzy, swoimi błyszczącymi, piwnymi oczami. Calum przeklął w myślach za jego dociekliwość, po czy podrapał się niezręcznie po szyi. 

-Po parasol, wydaje mi się że za chwile zacznie padać -mruknął, kierując swój wzrok na ciemniejące niebo. Ashton jedynie wywrócił na niego oczami.

-I tak będziemy skryci w restauracji -odparł uparcie, jednak Calum przerwał mu łącząc namiętnie ich usta. 

-Chodź ze mną po ten cholerny parasol, bo inaczej już nigdy tego nie zrobię -odparł zadziornie, ostatni raz muskając jego usta, po czym umieścił jedną dłoń na jego plecach, znów drugą w zagięciu jego kolan. Ashton cicho pisnął, kiedy nie poczuł pod swoimi nogami podłoża. Zdezorientowanym wzrokiem przyjrzał się roześmianemu Calumowi, po czym szybko owinął swoje ręce wokół szyi brązowookiego. 

Calum zaprowadził ich do samochodu, po czym od kluczył drzwi na samym tyle samochodu. 

Nie planował tego, jednak Ashton zbyt go pociągał, aby tak po prostu z tego zrezygnował. 

Irwin ułożył się wzdłuż foteli, czując jak guziki jego jasnej koszuli zostają energicznie odpinane. Następnie ciepłe usta, pozostawiające ścieżkę mokrych pocałunków wzdłuż jego brzucha.

Calum całował każdy skrawek jego delikatnej skóry, od brzucha, aż po obojczyki.

Kompletnie wariował przy Irwinie.

-Czy ty właśnie chcesz zaliczyć mnie na tylnym siedzeniu samochodu? -zapytał chrypliwie Ashton, a w jego głosie istniała nutka rozbawienia. Jego oczy mocno błyszczały, a policzki były wręcz rozpalone. Calum nie potrafił się powstrzymać od kolejnego muśnięcia, opuchnietych od pocałunków, warg Irwina.

-Określenie 'zaliczyć' jest zbyt niestosowne, takie pozbawione uczuć -stwierdził, dotykając opuszką palca, jego gorącego policzka. Serce Ashtona kolejny raz przyśpieszyło swojego bicia, a uśmiech na jego ustach znacznie się poszerzył.

Calum sięgnął swoimi opalonym dłońmi do zamka, czarnych spodni chłopaka, po czym odpinając je, zsunął je z także opalonych ud, Irwina.

Ich oddechy były nierówne, z każdym namiętnym pocałunkiem, czy rozgrzanym i delikatnym dotykiem. 

Każde gardłowe jęknięcie, jeszcze bardziej ich podniecało oraz poganiało do działania.

-Jesteś pewny? -zapytał z lekkim wahaniem w głosie, spoglądając w piwne oczy blondyna, w których istniały drobne iskierki. 

-Musisz tak przedłużać? -jęknął, wywracając przy tym oczami, powodując u czarnowłosego cichy chichot. -Tak jestem pewny -dodał po chwili, chwytając w dłonie rąbek koszulki Caluma, po czym powoli zdjął materiał, ukazując tym jego umięśniony tors.

Po koszulce nastąpiły także i spodnie oraz końcowo, czarne bokserki.

Ashton poczuł na szyi oddech Caluma, po czym odpowiednio się przygotowując, czarnowłosy wszedł ostrożnie w swojego kochanka, wykonując pierwsze pchnięcie. 

Ashton zacisnął mocno zęby, zacieśniając swoją dłoń na tapicerce, po czym wypuścił z siebie gardłowy jęk. 

Calum przycisnął swoje ciało do jego pleców, po czym przymknął oczy, wykonując płynne pchnięcia.

Z każdym delikatnym dotykiem, posilał jeszcze bardziej uczucia Ashtona względem Caluma.

Kiedy obydwoje głośno jęknęli, prawie równocześnie dochodząc, wszystko stało się jakby inne. Lepsze.

Calum opadł obok Ashtona, ciężko oddychając. Jego skóra świeciła od potu, a policzki były mocno zaróżowione. Wyglądał niczym dzieło sztuki, leżąc na przeciwko niego. Burza loków opadała na jego czoło, przez co czarnowłosy nie mógł powstrzymać się, od odgarnięcia przynajmniej jednego loczka z jego twarzy.

-Chyba już nie jestem głodny -mruknął, głupkowato się przy tym uśmiechając, powodując tym szczery śmiech brązowookiego.

Ashton po chwili wtulił się mocniej w siedzenie po czym przymknął oczy. Calum znał go już na tyle iż wiedział jak wielkim śpiochem był Irwin. Potrafił spać prawie wszędzie gdzie by tylko się nie znajdował.

-Chyba Cię kocham, Cal -Kiedy chłopak miał zamiar, sięgnąć po swoje ubrania, do jego uszu dotarły te szczególne słowa. Słowa które mogłyby go uszczęśliwić, jednak to się nie stało. W zamian, doszczętnie go zdołowały.



















***
Calum wyprasował dłonią swoją koszulkę, po czym zatrzasnął drzwi samochodu. Przeglądając się w szybie, poprawił swoje włosy, które były w kompletnym nieładzie.

Powoli skierował swój wzrok w stronę Ashtona, który stał do niego tyłem, opierając się dłonią o samochód. Irwin nadal myślał iż parasol był jedynie wymówką, aby zaciągnąć go do samochodu i uprawiać z nim seks, jednak prawda była o wiele gorsza.

Czarnowłosy był na siebie wściekły. Nie chciał wzbudzać w nim tak nagłych uczuć. Nie chciał cierpieć jeszcze bardziej.

Czuł jak łzy podchodzą mu do oczu, przez co szybko podszedł do bagażnika.

-Nie zapomnij tego swojego parasola -prychnął cicho Ashton, przyglądając się ciemnemu niebu. Calum zacisnął mocno swoje zęby, po czym sięgnął po to czego od dłuższej chwili szukał. Drżącą dłonią odkręcił plastikową butelkę, nie przejmując się upadającym na ziemię korkiem. Powoli nasączył płynem bawełnianą szmatkę, starając się przez chwile nie oddychać. 

Parę łez spłynęło po jego policzku, jednak w tej chwili nie potrafił tego opanować.

Powoli podszedł do chłopaka, który nadal był zwrócony do niego tyłem. Calum otoczył ramionami jego ciało, przez co Ashton cicho zachichotał, nieświadomy jego złych zamiarów.

Szeroki uśmiech od razu zrzedł mu z twarzy, kiedy Calum posilił swój uścisk, następnie przykładając do jego twarzy wilgotną szmatkę.

-Przepraszam Ash -wychrypiał, czując jak ciało chłopaka słabnie pod jego objęciami. -Przez cały czas kłamałem, kiedy ty wyznałeś mi miłość -zapłakał, upadając na ziemię z nieprzytomnym ciałem blondyna. Chociaż Ashton nie był w stanie go usłyszeć, Calum i tak nie przestawał szeptać. -To prawda, jestem z Arcady...














-----

Napisałam erotyczną scenkę, w dodatku gejowską

gdzie moja woda święcona? ;---;

Mam nadzieję że jakoś bardzo tego nie zepsułam.

Ale Calumek raczej jakoś bardzo was nie zaskoczył, huh?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top